I. Jak to Tayuya stała się członkiem Akatsuki

Pamiętnik Tayuyi, 10 września

Cześć! Mam na imię Tayuya…

Dziewczyna niechętnie spojrzała na napisany tekst, ale wiedziała, że bądź co bądź, nic lepszego nie przyjdzie jej na myśl.

a moim celem jest… No właśnie, co? Wiem tylko, że pochodzę z Wioski Piasku. Posiadam nawet rangę jounina, ale co z tego? Podobno jestem silna, ale szczerze w to wątpię… Mówią, że jestem missing-ninem, ale toteż pewnie bajka. Że niby ja, groźna i poszukiwana przez najlepszych shinobi z mojej wioski? W to po prostu trudno uwierzyć… Co prawda, moja rodzina miała jakieś specjalne umiejętności, że niby jakieś… jak to się nazywa? … A, kekke genkai! Ale ja nie zauważyłam u siebie żadnych szczególnych ,,mocy". Co prawda dołączyłam do Akatsuki, ale to wszystko przez tą całą Konan. To ona mnie znalazła na kompletnym zadupiu (gdzie, notabene akurat się ukrywałam) i powiedziała, ze zna miejsce, w którym będę w miarę bezpieczna. A ja, jak ta ostatnia kretynka oczywiście na to poszłam. No bo jakby inaczej? Chociaż… lepsze to niż ukrywanie się po ruinach i puszczach… Ech… Życie nie jest fair…

Pisaninę przerwało natarczywe pukanie do drzwi.

- Spadaj Deidara! – wrzasnęła rudowłosa, z góry wiedząc, kto puka.

- Lider cię wzywa! – dobiegło zza zamkniętych drzwi.

- Powiedz mu, że może wsadzić sobie to wezwanie głęboko w tyłek! – odkrzyknęła.

- Ty chyba żartujesz, un? –wydarł się na nią blondyn, wpadając do pokoju. – Przecież on cię zabije za takie coś!

- DEIDARA! WYNOCHA Z MOJEGO POKOJU! – wrzasnęła Tayuya, gwałtownie zatrzaskując zeszyt.

- Bo co mi zrobisz, un? –zapytał niebieskooki, z tym swoim irytującym uśmieszkiem.

- Spadaj! A jak nie, to mój but wyląduje na twojej twarzy! – warknęła, wyraźnie wkurzona dziewczyna.

- Dobra, dobra, nie musisz się tak wściekać, un. – odparł on, dyskretnie się wycofując.

Rudowłosa ponownie pochyliła się nad zeszytem.

Tak, to był właśnie Deidara. Najbardziej wkurzający i irytujący gość z całej tej cholernej organizacji. Jest gorszy nawet od Kakuzu, który co chwilę mi powtarza, jakie to pieniądze są wspaniałe, albo Kisame, który non stop napierdala o tych swoich rekinach. Ach, zapomniałabym o naszym Hidanie wspaniałym, z tym swoim pojebanym Jashinem.

Tym razem, pukanie było jeszcze bardziej natarczywe.

- Spierdalaj! – wrzasnęła dziewczyna, nawet nie podnosząc głowy. Jak się okazało, wrzasnęła na samego Lidera.

- Tayuya! – wrzasnął na nią, wpadając do pokoju dziewczyny. – Już od pół godziny cię wzywam, a ty nawet nie raczysz ruszyć dupy z tego cholernego krzesła!

- Tak, tak… - dziewczyna powoli wstała zza biurka i przyjrzała się Liderowi. - To o co tym razem chodzi?

- Z samego rana wybierasz się na misję razem z Sasorim i Deidarą.

- Co? – wrzasnęła dziewczyna, reagując tak na to drugie imię. – Tylko nie z tym popaprańcem!

- Tak! – warknął Pain, zadowolony, że w końcu wyprowadził ją z równowagi. – Właśnie z nim. – dodał, po czym wybył z pokoju.

- Cholera! – wrzasnęła jeszcze bardziej, rzucając butem o ścianę. – Że też jego musiał mi przydzielić!

Tak, dobrze słyszeliście. Mam iść na misję z tym pierdolonym Deidarą i w dodatku w asyście Sasoriego… No bo co może być lepszego od słuchania, jak ta dwójka kłóci się na temat sztuki, prawda? No nic, muszę się porządnie wyspać, inaczej Sasori znowu się do mnie przyczepi, jakobym się spóźniła…