Wytarłam ręce o spodnie. Byłam zdenerwowana.
Słowa Hannah nadal huczały mi w głowie: „Powiedziałam ci kiedyś, że jesteś dobra przyjaciółką. I jesteś – dla mnie, dla Angeli i reszty ludzi z Instytutu, ale dla niego… jesteś jego częścią, a ja byłam tylko wypełnieniem pustki po tobie. W końcu to do mnie dotarło, dlatego wracam do Afganistanu. I Temprance?... Powodzenia". Hannah uśmiechnęła się do mnie, odwróciła się na pięcie i wyszła, ciągnąc za sobą walizkę. Zamknęłam za nią drzwi i poszłam do kuchni, nadal oszołomiona jej słowami. „Jesteś częścią niego". Częścią Bootha? Nie można być częścią drugiego człowieka! Nie można… Wypiłam piwo, zadzwoniłam do doktor Saroyan i poprosiłam o dwa dni wolnego – wywołując tym samym zdziwienie i lawinę pytań, ale zbyłam je zwykłym „nie czuję się najlepiej". Odłączyłam telefon i zaszyłam się w swojej sypialni analizując słowa Hannah, moje relacje z Boothem sprzed naszego wyjazdu, wszystko to, co mówili o naszej przyjaźni inni. Kiedy wróciłam do pracy, w Instytucie panowała napięta atmosfera – wszyscy widzieli, ze coś się wydarzyło, ale nikt nie wiedział co. Booth, tak jak i ja nie pojawił się przez dwa dni, a z tego, co usłyszałam od doktora Sweetsa – całe dnie spędzał w swoim biurze, wypełniając papiery, i wychodził z niego dopiero późnym wieczorem, jako ostatni.
„ I Temprance?... Powodzenia". Czyżby Hannah wiedziała, że dojdzie do bezpośredniej konfrontacji Bootha i mnie? Musiała być tego pewna.
Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam krok do przodu. Nie zauważył, że weszłam do jego gabinetu. Pochylał się nad stertą papierów usiłując odczytać coś w słabym świetle lampki, która stała na jego biurku.
- Wiedziałam – odezwałam się, cicho, ale stanowczo. To wystarczyło, żeby zwrócił na mnie uwagę. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. – Wiedziałam. Od samego początku, że mogłabym przeżyć z tobą 30, 40, 50 lat. Ale nie byłam pewna. Jak mogłabym być pewna przyszłości, której nie można przewidzieć? Jest zbyt wiele zmiennych, które wypływają na to jak będzie wyglądać. – Urwałam na chwilę, gdy zobaczyłam, że wstaje. Obszedł biurko i zatrzymał się przede mną z niezmienionym wyrazem twarzy. – Hannah powiedziała mi, że jestem częścią ciebie. Z początku uznałam to za absurdalne, niemożliwe z punktu widzenia nauki. Przemyślałam to i… to chyba prawda. To znaczy, ty na pewno jesteś częścią mnie, już zawsze będziesz.
Zrobiłam krok do przodu – trzęsły mi się kolana, dłonie miałam mokre od zimnego potu. - Nie wiem jak nazwać to, co do ciebie czuję, Booth – przyznałam. - Pociąg seksualny? Miłość?
Zareagował na moje ostatnie słowo. Przyciągnął mnie brutalnie do siebie i zaczął całować. Z początku zachłannie, jakby czegoś się bał, by, po chwili, objąć mnie delikatnie w pasie i pocałować lekko, powoli, wręcz leniwie. Wplątałam mu palce we włosy i przyciągnęłam go jeszcze bliżej.
Zdałam sobie sprawę, że spośród tych kilku pocałunków, których mogłam doświadczyć z Boothem ten jeden był najprzyjemniejszy, najmniej wymuszony, niezainicjowany przez psychologa czy alkohol.
Musieliśmy zaczerpnąć oddechu. Pochylił się nade mną i oparł czoło o moje. Uśmiechnął się, zrobiłam to samo.
- Kocham cię – szepnęłam, jeszcze nigdy nie byłam tak poważna, szczęśliwa i pewna swoich słów jednocześnie.
