Witam z nowym opowiadaniem! Dziecko nagłej i nie oczekiwanej weny! Jak pisze w tzw. summary jest to opowiadanie SASUNARU, ale z elementami ITANARU (nic seksualnego), więc się nie zdziwcie się na początku i nie wyłączajcie go od razu ;D No! mam nadzieję, że się spodoba!

Enjoy!

Charlotte~~


- Kushina…- Westchnął blodwłosy mężczyzna, siedzący za potężnym biurkiem z wyśmienitego, ciemnego drewna.

Od kilku minut patrzył na stojące na meblu zdjęcie jego tragicznie zmarłej żony. Jego całego świata, nawet po ośmiu latach samotności. W chwilach takich jak ta, gdy nad wioską gromadzą się czarne chmury, potrzebował jej rady i wsparcia. Słów pociechy i mentalnego kopniaka, po którym zawsze znajdował rozwiązanie. Nie ułatwiała mu zadania Starszyzna z Danzo i Sandaime na czele, pospieszająca go do podjęcia decyzji. Miał już gotowy plan, ale myślał nad innym rozwiązaniem. Nie mógł pozwolić na masowe morderstwo popełnione przez członka klanu i skazać go na wygnanie oraz potępienie, ale nie mógł także poświęcić jego jedynego syna. Najcenniejszej pamiątki pozostawionej mu przez czerwonowłosą żonę. Namikaze Minato potarł dłońmi zmęczoną twarz i podszedł do lustra. Był trzydziestodwuletnim mężczyzną, którego złote włosy były poprzetykane licznymi siwymi nitkami, a wokół oczu zaczęły tworzyć się coraz wyraźniejsze bruzdy. Wyglądał starzej niż twierdziła jego metryka i zdawał sobie z tego sprawę. Wszystkie problemy i troski, zaczynając od śmierci Uzumaki Kushiny, przez kłopoty związane z psotnym synem i kończąc na teraźniejszej sprawie Uchiha, odcisnęły swoje piętno na jego charakterze i wyglądzie.

Naciągnął płaszcz Hokage i wyszedł z budynku. Nie skończył jeszcze pracy, ale wiedział, że Trzeci jest zawsze na posterunku. Musi iść porozmawiać z synem. Jeśli Naruto się zgodzi sprawa będzie rozwiązana. Bardziej była jednak prawdopodobna opcja odmowy syna, dlatego musi wymyślić jakiś sposób na ratunek dla klanu, a przede wszystkim dla jego spadkobiercy – Uchiha Itachiego. Nie może pozwolić, by trzynastolatek, nieważne jak dobrze wyszkolony ANBU, popełnił seryjne zabójstwo dla dobra wioski. Nikt nie ma prawa tego od niego wymagać. Westchnął i przeczesał dłonią włosy. Skręcił w uliczkę prowadzącą do Akademii Ninja i skierował swe kroki pod klasę, w której uczył się Naruto. Stanął pod drzwiami i słuchał wykładu Iruki-sensei, który dla Naruto był jak drugi ojciec.

- … I właśnie wtedy Uzumaki Kushina, chcąc uratować swoją rodzinę, uprzedziła Czwartego w składaniu pieczęci techniki Trawiącego Boga Śmierci i zapieczętowała czakrę potwora w swoim synu. Zaraz potem umarła. Ona, tak samo jak Czwarty, są bohaterami, którzy uratowali Konohę od zagłady, a wielu świetnych ninja od śmierci. Są jakieś pytania?

- Dlaczego matka zapieczętowała potwora we własnym dziecku?- Zapytała różowowłosa dziewczynka i w tym momencie Hokage postanowił wkroczyć. Nie był to łatwy temat i nie lubił wspominać tamtych wydarzeń, ale dzieci zasługiwały i musiały poznać historię. Szczególnie Naruto, którego dotyczy to bezpośrednio.

- Ponieważ wierzyła, że kiedyś jej syn zapanuje nad Kyuubim.- Powiedział z lekkim uśmiechem, powoli wchodząc do klasy.

- Hokage-sama!- Rozległy się podekscytowane okrzyki, a sam Yondaime został otoczony przez dwadzieścia sześć roześmianych i zadających pytania buź. Tylko jedno dziecko nie podeszło bliżej. Jego syn siedział bokiem do niego w ostatniej ławce obrażony, z nadętymi policzkami i wyzwaniem w oczach. Wiedział, że pragnie go przewyższyć i wiedział, że kiedyś tak się stanie. Jednak teraz był to tylko chłopiec obrażony na wszystkich przez porównywanie go do ojca.

- Yondaime-sama.- Usłyszał głos nauczyciela, który skłonił się lekko. - Co pana sprowadza?

- Chciałbym porozmawiać z moim synem, jeśli nie ma pan nic przeciwko.- Uśmiechnął się delikatnie i przeniósł wzrok na upartego syna.- Możliwe, że nie wróci już dzisiaj na zajęcia.

- Mieliśmy trenować rzucanie shurikenami, a także Bunsin no Jutsu…- Iruka-sensei nie wydawał się pewny pomysłu Czwartego. Jemu się nie odmawia, ale w końcu będą trenować ważne umiejętności, z którymi Naruto ma problem!

- Nic straconego. Przeprowadzę z nim trening później, zgadza się pan?

- Ha-Hai…- Odpowiedział wciąż niepewny nauczyciel.

- Świetnie! Naruto! Chodź synu.- Uśmiechnąwszy się do wszystkich, Hokage opuścił salę, czekając na mamroczącego pod nosem syna. Słyszał jak żegna się z kolegami i wychodzi z klasy. Spojrzał na niego i widział jak ten patrzy na niego bykiem.

- Czego chciałeś, Otoosan?- Burknął.

- Nie tutaj, Naruto. Mamy do obgadania bardzo ważną sprawę.

- Masz dla mnie niespodziankę?- Zapytał, nagle ożywiony, mniejszy blondyn. Jednak starszy pokręcił głową z uśmiechem i złapał syna za rękę.

Chwilę potem byli w przestronnym salonie połączonym z kuchnią i jadalnią. Minato kazał potomkowi usiąść na kanapie, a sam zajął miejsce w fotelu naprzeciwko. Jeśli do teraz Naruto miał wątpliwości, czy ta rozmowa będzie bardzo poważna, to właśnie się one rozwiały. Minato siadał na fotelu, a jego sadzał naprzeciwko siebie tylko, gdy uszkodził coś we wiosce. Jego szeroki uśmiech zniknął, a w oczach pojawiła się niepewność. Był pewien, że ostatnio nic poważnego nie zmalował.

- Naruto, muszę cię o coś zapytać.- Zaczął ostrożnie Minato. Nie może pozwolić, by Naruto się przestraszył.- Co sądzisz o Uchiha?

- Teme! Arogancki drań, który uważa, że wszystko umie lepiej i ciągle mnie wkurza!- Wykrzyknął młodszy blondyn z nową werwą, a po niepewności sprzed chwili nie było nawet śladu.- A na dodatek wszystkie dziewczyny go lubią!- Dodał jakby to był argument skazujący Sasuke na śmierć.

- A o klanie?- Zapytał zrezygnowany Minato. Nie widział szans, na jakąkolwiek ugodę z jego synem.

- Dziwaki. Ciągle milczą i snują się ponuro po wiosce i tej ich dzielnicy. Mają tą swoją policję, a są brutalniejsi niż ANBU. Nie lubię ich! Widać, że Sasuke wdał się w klan! Chociaż pani Mikoto jest miła! I zawsze daje mi ryżowe kulki jak przynosi Sasuke bento. Kiedy go zapomina, znaczy się. Ale to rzadko, bo oczywiście Pan Doskonały Uchiha jest taki doskonały i zapominanie jest poniżej jego godności! Wiedziałeś, że Mikoto-san była przyjaciółką mamy?!

- Tak, bardzo się lubiły. Akurat w dzień twoich urodzin spotkała ją z Sasuke na rękach i zachwycała się jego urodą.- Przyznał, ale widząc obrażoną minę syna, przewrócił oczyma i lekko pochylił się do przodu.- Powiem ci w sekrecie, że na początku mama pomyliła go z dziewczynką.

Mrugnął do syna i uzyskał taki efekt na jaki liczył. Naruto spadł na podłogę i trząsł się ze śmiechu. Nie mógł się uspokoić przez dobre dziesięć minut, aż Minato zaczął mieć nadzieję, że przekona syna. W końcu chłopiec wstał z ziemi i ponownie usiadł na kanapie wciąż chichocząc.

- Nie dziwię się!- Zawołał radośnie.- To o tym chciałeś ze mną porozmawiać?

- Nie do końca.- Skrzywił się. Nie chciał prosić o coś takiego własnego syna.- Mam do ciebie prośbę. A raczej propozycję, którą możesz odrzucić.

- Propozycję?

- Tak. Żeby ją przedstawić, muszę ci wyjaśnić parę spraw, które są tajemnicą wioski, dlatego nie możesz o nich nikomu powiedzieć, rozumiesz?

- Hai!

-Dobrze. Zapewne znasz historię założenia wioski i wyłamu Uchiha Madary, który pragnął władzy tak bardzo, że wyzwał swojego przyjaciela na pojedynek na śmierć i życie, prawda?- Zapytał i otrzymał skinięcie.- Dzisiaj historia się powtarza. Tym razem jednak cały klan pragnie wystąpić przeciwko wiosce i ją przejąć. Rada Starszych chce rozkazać Uchiha Itachiemu wymordowanie całego klanu i ucieczkę. Jednak ja uważam, że to karygodne.- Powiedział spokojnie, patrząc na zszokowaną i przerażoną minę syna.- Znalazłem inne rozwiązanie i właśnie to jest moja propozycja.

- Wszystko będzie lepsze niż to! Zrobię wszystko!

- Najpierw mnie wysłuchaj!

- Ale…!

- Naruto!

- Dobrze…

- Myślałem nad tym i wiem, że nie mam prawa cię o to prosić, ale aktualnie nie mam lepszego pomysłu. Widzisz, jeśli w klan wchodziłoby jakieś ogniwo łączące go z wioską, ktoś wystarczająco ważny, Uchiha przestaliby walczyć o władze, a prowadziliby negocjacje za pomocą tego ogniwa. Jedynym rozwiązaniem jest małżeństwo.

- Małżeństwo…

- Tak. Jesteś mądrym chłopcem, więc na pewno już wiesz o co chcę prosić. Jesteś wystarczający ważny i masz, powiedzmy, bezpośredni wpływ na Hokage. Dodatkowo jesteś w wieku ich najmłodszego syna lub w zbliżonym do spadkobiercy. To moja propozycja. Przemyśl ją dokładnie, ale do rana daj mi odpowiedź.

- Mam wyjść za Sasuke?!

- Albo jego brata, zależy co zostanie postanowione na spotkaniu między nami.

- Mam wyjść za mąż?! Mam tylko osiem lat!

- Na Pierwszego!- Zdenerwował się Minato. Nie miał pojęcia skąd temu dzieciakowi przychodzą do głowy takie pomysły!- Nie teraz! Na razie zostaną ogłoszone tylko zaręczyny! Ślub będzie za kilka lat…

- I mam wybór?

- Oczywiście.

- Dlaczego?

- Nie mógłbym podjąć takiej decyzji bez ciebie. Dotyczy to ciebie bezpośrednio, poza tym nie mogę tego od ciebie wymagać.

- Nie możesz o tym ze mną rozmawiać…- To nie było pytanie, ale Minato czuł się zobowiązany wyjaśnić.

- Nie. W zasadzie, gdyby ktoś się dowiedział, straciłbym tytuł i został zabity za zdradzenie tajemnic wioski, a ty ze mną. Chociaż nie jestem tego pewny przez to, że jesteś Jinchuuikim.

- Czyli nikt nie będzie wiedział, że to ja decyduję?

- Tak jak mówiłem nie.- Odpowiedział spokojnie, ale widział wahanie w oczach syna. W końcu to decyzja wpływająca na całe jego życie. A co jeśli chciał mieć w przyszłości żonę? Dzieci? Nie ma prawa go o to prosić.

- Muszę się zastanowić.- Powiedział i ostatnim co Minato widział, było jak Naruto znika za oknem. Czuł, że musi się napić.

Tymczasem Naruto biegł bez opamiętania po dachach budynków, w bliżej nieokreślonym kierunku. Czuł wściekłość. Na ojca, na Radę, na Trzeciego, na Sasuke, na jego klan i wreszcie na siebie. Nie chciał teraz myśleć o swojej przyszłości. Nie o małżeństwie. Wątpił czy w ogóle, w przyszłości, ożeniłby się z kimś. W końcu musi ciężko pracować by przewyższyć ojca i zostać najlepszym Hokage w historii! A dzisiaj dowiaduje się, że możliwe jest, że jego marzenia nigdy się nie spełnią! Ale to przysługa dla wioski. Jego kaachan też oddała coś wiosce i to coś znacznie cenniejszego niż wolność. Dotarł na pole treningowe i złożył pieczęć do Kage Bunshin no Jutsu. Mimo że był beznadziejny w zwykłych klonach, to klony cienia wychodziły mu znakomicie. Dobrał się w pary i zaczął tworzyć Rasengana. Chwilę potem, całą swoją wściekłość i frustrację wpakował razem z Rasenganami w pobliskie drzewa. Nie przejął się hałasem, który wywołał. Nie przejął się zniszczeniami. Po prostu zmęczony odwołał klony i padł pod pobliską, niezniszczoną wierzbą, dającą wiele cienia.

Obudziło go lekkie potrząsanie ramienia. Otworzył oczy i uświadomił sobie, że jest już ciemno. Prawdopodobnie noc. Spojrzał na stojącą przed sobą postać w masce. Była wyższa od niego, ale niższa od dorosłego shinobi. A może to tylko niski, dorosły shinobi? Nie powinien się tym interesować.

- Hmm? Co się dzieje?- Pięściami przetarł zaspane oczy.

- Hokage-sama się niepokoi. Szukał cię całe południe, Naruto-san.- Zdecydowanie, ktoś zbliżony wiekiem do niego.

- Zasnąłem, nie zdawałem sobie sprawy, że już jest tak późno.- Spojrzał prosto w otwory na oczy w masce i przez chwilę wydawało mu się, że chłopak się do niego uśmiechnął.

- Rozumiem, jednak muszę odprowadzić cię do domu.

- Taaak…- Ziewnął, wstając i rozciągając się. Otrzepał bluzę i spodnie z kurzu i znów zwrócił się do ANBU.

- Jesteś nowy?- Zapytał z zaciekawieniem.

- Nie.

- To dlaczego nigdy cię nie widziałem?

- Zazwyczaj działam poza wioską. Dzisiaj zostałem wezwany, ze wzglądu na moje nietypowe zdolności.

- Jakie? Jakie?- Dopytywał się z entuzjazmem.

- Niestety nie mogę powiedzieć. Zdradziłoby mnie to.

- Na pewno jakieś super kekkei genkai jak plucie lawą albo wywoływanie deszczu meteorytów!- Zaczął żywo gestykulować, wyobrażając to sobie i śmiejąc się głośno, dlatego nie usłyszał cichego chichotu nieznajomego.

- Możliwe.- Odparł już opanowany.

- Tak! Może cię kiedyś spotkam bez tej maski!- Popukał we wspomnianą rzecz i wyszczerzył zęby.

- Prawdopodobnie.

- Nie jesteś typem rozmówcy, ne?

- Niestety, proszę o wybaczenie.

- To nic, nic!- Powiedział szybko blondyn i machnął ręką. Zaraz jednak wpadł na pomysł.- Możesz mnie zabrać do domu ze sobą? No wiesz, tą techniką teleportacji czy czegoś! Tej specjalności gości z ANBU?

- Mogę. Sądzę, że tak będzie rozsądniej niż na piechotę. W końcu Yondaime-sama się martwi. Złap mnie za rękę.

Zrobił jak mu kazał i po chwili był w domu ściskany przez ojca. Po wylewnym powitaniu odwrócił się, by podziękować ANBU ale już go nie było. W końcu on też ma rodzinę. A propos, przypomniał sobie jak się znalazł na tamtym polu. Spojrzał w górę, na ojca, i bijąc się z sumieniem i wiedzą, że prawdopodobnie będzie tego bardzo kiedyś żałował, podjął decyzję.

- Tato, mam odpowiedź.

- Naprawdę?- Minato spojrzał na syna z zaciekawieniem pomieszanym z nadzieją.

- Zrobię to co ty i kaachan. Wypełnię swój obowiązek wobec wioski. W końcu to niewielka cena.- Dokończył cicho, zwieszając głowę.

- Twoje szczęście to ogromna cena.- Powiedział z pewnością w głosie Minato, podnosząc lekko podbródek syna.- Jestem z ciebie dumny. Nigdy ci tego nie zapomnę i zapamiętaj to. Jutro umówię się z klanem i jak dobrze pójdzie, poznasz narzeczonego.- Powiedział i czuł, jak syn widocznie się wzdrygnął.

- Wisisz mi za to ramen do końca życia!- Powiedział młodszy blondyn i uśmiechnął się szeroko.

- Co tylko zechcesz, Naruto. Co tylko zechcesz.- Odpowiedział Hokage, mocno go przytulając i całując czubek głowy. Czuł jak wielki kamień spadł mu z serca i wiedział, że ta mała osóbka, jego syn, uratował właśnie całą wioskę. A przynajmniej klan Uchiha.