mnie nie lubi i usuwa moje wielokropki, zatem przepraszam za ich brak przy niektórych dialogach, to nie jest moja wina.


- Miyaji?
- Hmm...
- Ej, no nie śpij, jak oglądamy film.
Obrócił się przodem do niego i zamlaskał.
- To ty oglądasz, ja się na nic nie zgadzałem.
- Miyajiii.
- Czego ty znowu chcesz, Hayama? Dajże mi spać. - Zakrył głowę poduszką.
15 minut później
- Miyaji?

- Miyaji. - Szturchnął go łokciem.
- ...co?
- Ja ci się w ogóle podobam?
Cisza.
- Miyaji?
- Co? Tak, jesteś cudowny, daj mi spać.
- Miyajiiii. - Przytulił się do jego pleców.
- Hm...?
- Kocham cię. - szepnął, przysuwając swoje zimne stopy do tych Miyaji'ego.
- Cholera, Hayama!
- Hahahaha.

Hayama przyglądał się, jak Miyaji krząta się po swoim mieszkaniu, zbierając naczynia do zmywania. Potem patrzył na niego, gdy robił pranie, a potem przy odrabianiu zadań domowych.
Miyaji w końcu stracił cierpliwość, której dla tego chłopaka miał zaskakująco dużo.
- Czego ty się tak we mnie wgapiasz?
Z początku nie odpowiedział, wciąż wpatrując się w jego włosy, które podpiął gumką i dodatkowo kilkoma spinkami.
- Twoje włosy.
- Co z nimi? - Złapał jeden kosmyk, patrząc na Hayamę jak na idiotę.
- Są za długie, idź do fry-
- Mowy nie ma! – warknął, łamiąc trzymany w ręce ołówek. Wstał i poszedł do drugiego pokoju po inny.
Hayama położył się na kanapie, na której siedział. Nie miał zwyczaju odpuszczać, nawet jeśli Miyaji'ego wkurzała większość rzeczy, o których mówił i które mu proponował. Ten typ tak ma, westchnął.
Przez następne kilka dni wspominał mu o fryzjerze coś koło trzydziestu razy, za każdym razem obrywając morderczym spojrzeniem, a kilka razy nawet czymś cięższym. Niby przypadkiem zostawiał w jego mieszkaniu gazety z najmodniejszymi fryzurami na ten rok, a nawet oglądał „Ostre cięcie", kiedy Miyaji robił coś w salonie. Nic więc dziwnego, że chodził jeszcze bardziej poirytowany niż zwykle. Szale przechylił trening, na którym Takao związał mu grzywkę w kiteczkę szczęśliwym przedmiotem Midorimy.
- Pozabijam was!
I w ten oto sposób zaliczyli kilka dodatkowych okrążeń, uciekając przed nim.
Wracając do domu Miyaji miał już dość dosłownie wszystkiego, nawet myśl, że jego chłopak kupił coś na kolację i czeka w domu nie poprawiała mu humoru. Zwłaszcza, że Hayama pewnie znowu będzie drążył jeden i ten sam temat.
Jego mieszkanie było niewielkie, na tyle duże by przyszły student jak on mógł się w nim pomieścić ze swoimi książkami. Zaraz naprzeciw drzwi było spore lustro, przed którym w chwili, gdy wszedł, stał Hayama i... obcinał sobie włosy.
- Co ty robisz?
- Jesteś już! - Hayama, który dopiero go dostrzegł, rzucił się, żeby go przytulić.
- Idź mi z tymi nożyczkami, cholero jedna!
Najpierw go sparodiował, odkładając nożyczki, a potem mocno przytulił.
- Możesz mi powiedzieć, co ty odwalasz?
- No co? Obcinam sobie włosy – odpowiedział, szeroko się uśmiechając i wrócił przed lustro.
- Co ty powiesz? A z jakiej racji robisz to u mnie w domu, hm?
Miyaji minął go i wszedł do kuchni, gdzie czekała na niego kolacje w styropianowym pudełku. Lepsza taka niż żadna, zważając na pustki w jego lodówce.
- Kazałeś mi przyjść wcześniej i nie zdążyłem tego zrobić w domu.
Miyaji spojrzał na niego krzywo, gdy wszedł do kuchni.
- I ty niby zawsze robisz to sam?
- Odkąd fryzjerka potraktowała mnie maszynką. - Roześmiał się.
Miyaji przez moment próbował sobie to wyobrazić i gdy mu się to udało, sam zaczął się śmiać. Hayama obcięty na zero, naprawdę... szkoda, że tego nie widział.
- A ty dlaczego boisz się fryzjera?
Wytrzymał mordercze spojrzenie swojego chłopaka na tyle długo, że doczekał się odpowiedzi.
- Nie boję się, wkurwia mnie to, ile czasu się rozwodzą nad moimi włosami. Jak im powiesz, że chcesz tylko obciąć, to ci zaproponują milion innych sposobów, odżywek, lakierów i chuj wie czego jeszcze. Już wolę mieć długie włosy.
- W których wyglądasz jak zarośnięta małpa.
- Co, do cholery?
- Czemu ty się od razu wkurzasz? - Hayama przytulił się do niego i pocałował, żeby się zatkał. - To może ja ci obetnę włosy, co? - Odgarnął mu włosy za ucho tak, jak się to robi małym dziewczynkom.
- Za daleko się posuwasz, pogrzebię cię.
- Teraz? – zapytał, nakręcając na palec kosmyk jego włosów. Uśmiechnął się łobuzersko.
- Oberwiesz zaraz.
- No... to... - powoli wycofał się w stronę drzwi i pobiegł do salonu – chodź!
Przez chwilę Miyaji zastanawiał się, czy większą ma ochotę na kolację czy na Hayamę, po czym wyszedł z kuchni.

- Miyaji, wstawaj.

- Miyaji, wstawaj!

- Miyaji, rusz tyłek, bo cię na łyso ogolę!
- Co? C-co? Ała, cholera.
- Hahahahaha! Trzeba się było tak nie rzucać, to byś nie spadł.
- Chcesz, żebym cię nauczył trochę dyscypliny, co, skarbie? - Podniósł się, uśmiechając morderczo.
- Ups...

- Tylko je podetnij, okej?
Hayama miał ochotę go zakneblować, gdy usłyszał to po raz trzeci, a zdążył dopiero zakryć go fartuchem i posadzić na krześle. Zmoczył mu włosy i przez moment zastanawiał się, jak dokładnie go obciąć, podczas gdy Miyaji zaczął wpadać w panikę. Już nawet nie wiedział, czego tak się obawia. Naoglądał się w internecie zbyt wiele nieudanych stylizacji, żeby móc być spokojnym, gdy obcinał go ktoś taki jak Hayama. A mówiąc „ktoś taki jak Hayama" miał na myśli jego wieczną nadpobudliwość i to, jak uwielbiał się z niego nabijać.
- No dobra, teraz je wysuszę, może być, proszę pana? - Nachylił się do niego.
- Nie denerwuj mnie.
- Rączki mam tutaj. - Roześmiał się, podłączając suszarkę.
Minęła chwila, nim spostrzegł, że spora ilość jego włosów leży mu na ramionach i na podłodze. Nie zarejestrował momentu, którym był obcinany. Czyżby popełnił błąd? Hayama odłożył na bok suszarkę, rozczesał mu jeszcze włosy i lekko je zmierzwił.
- I gotowe – powiedział zadowolony z siebie, kładąc ręce na biodrach w triumfalnym geście. - I co powiesz?
Przez kilka długich minut Miyaji wpatrywał się w swoje odbicie, podczas gdy Hayama stal gotowy na ewentualny wybuch swojego cholernie nerwowego chłopaka.
- Iii? - naciskał, lekko się do niego nachylając.
- Dlaczego, do cholery, wyglądam jak ty, kiedy zapuściłeś włosy?
- Wiesz, dotąd obcinałem tylko siebie. Poza tym mówiłeś przecież, że ci się podobam. Moja fryzura też się chyba liczy, co? - obruszył się.
- Ale na tobie, durniu. - Złapał go za kark, nim rozjuszony Hayama zdążył zareagować, i przyciągnął do siebie, obejmując drugą ręką zaborczo w pasie.
- Odrosną przecież – wyburczał z twarzą w koszulce Miyaji'ego.
- Ta, wiem – mruknął, spoglądając na swojego odbicie w lustrze. Przeczesał włosy Hayamy, po czym czule ucałował czubek jego głowy. Nie było aż tak źle, ale nie byłby Miyaji Kiyoshim, gdyby sobie nie ponarzekał.