Od dwóch tygodni Dean śpiewał to samo. Ciągle, po kilka godzin. To samo. Od dwóch tygodni. Dwóch! Prośby i groźby nie pomagały.

To dlatego zaplanowali zemstę. Na umówiony znak Sam wepchnął garść piór do ust Deana, a Castiel złapał za kierownicę.

— Już do reszty zwariowaliście?! — wydarł się Dean, gdy chwilę potem stali na poboczu i wykaszlał (jedno wykichał) już wszystkie pióra. — Mogliście nas zabić!

— Nie dramatyzuj. I zmień płytę albo chociaż się zamknij.

— Kierujący pojazdem wybiera muzykę.

— W takim razie czas zmienić kierowcę!

— Przysięgam ci, że jeśli nie przestaniesz, to następnym razem zamiast piór Castiela wepchnę ci moje zużyte skarpetki!