I.
- To niemożliwe…- pomyślała, spoglądając po raz kolejny na mały, biały patyk z różową kreseczką, umiejscowioną pośrodku niewielkiego wgłębienia. Pięć minut temu, nasikała na ten patyczek, modląc się, by jej podejrzenia nie okazały się prawdą. Jej życie było już i tak wystarczająco skomplikowane, aby mogła poradzić sobie jeszcze z tym. Najwidoczniej jednak los, miał dla niej inne plany, ponieważ ewidentnie była w ciąży i to ze swoim najlepszym przyjacielem, który ponad miesiąc temu wyjechał na misję i wątpliwe było, by prędko wrócił. Poza tym, pozostawała jeszcze kwestia poczęcia…
Nie planowała spędzić z nim nocy. Wiedziała, że jej nie kochał. Od dawna to wiedziała. Tamten wieczór… To był przypadek. Wpadli na siebie w pubie, wypili jednego drinka, potem jeszcze jednego i jeszcze… I jedyne, co potem pamiętała, to poranek w jego mieszkaniu, w jego łóżku, w jego ramionach.
Spał, gdy się obudziła i wiedziała, że musi wyjść zanim się obudzi. Ta noc nigdy nie powinna mieć miejsca, szczególnie, że wyjeżdżał. To mogłoby zniszczyć wszystko, co pozostało z ich przyjaźni po tamtej rozmowie w parku, a na to, nie mogła pozwolić. Tylko to jej zostało, tylko ta przyjaźń. Modliła się, by nie pamiętał, zresztą, ona też nie przypominała sobie szczegółów, więc może… Ostrożnie wysunęła się z jego objęć i najciszej, jak umiała, zebrała swoje rzeczy, i wyszła z sypialni. Ubrała się w salonie, obmyła twarz zimną wodą nad zlewem w kuchni i szybko opuściła mieszkanie, zanim w ogóle zdołał otworzyć oczy.
Stała teraz, wpatrując się w swoje odbicie, widoczne w łazienkowym lustrze i zastanawiała się, co dalej. Czy powinna usunąć tę ciążę? Czy powinna urodzić? Nie wiedziała. Już nic nie wiedziała. Nie spodziewała się tego, a już na pewno niespodziewana się, że ojcem jej dziecka będzie Bobby Manning.
- Co teraz, Tara? Co zrobisz?- pytała sama siebie.– Jesteś samotną kobietą, wykonującą pracę wysokiego ryzyka. Ojciec twojego dziecka jest daleko, zresztą, nie oszukujmy się, nie ma pojęcia, że ze sobą spaliście i nawet gdyby wrócił, co by ci to dało? Pójdziesz do niego i prosto z mostu wypalisz: „Cześć Bobby. Zgadnij, co? Pamiętasz ten wieczór w pubie? Poszliśmy potem do ciebie i pod wpływem alkoholu uprawialiśmy seks, a teraz jestem z tobą w ciąży…". Nie oszukuj się… Masz tylko jedno wyjście.- wyszeptała załamana i poszła do sypialni.
Usiadła na łóżku i sięgnęła po telefon, wybierając numer.
- Klinika planowania rodziny. W czym mogę pomóc?- zapytała uprzejmie recepcjonistka.
- Moje nazwisko, Tara Williams. Chcę się umówić na wizytę u doktora Pratta. To pilne.- odparła powoli dziewczyna.
- Może być dziś, na dziesiątą?- spytała kobieta.
- Doskonale.- zgodziła się Tippy.- Będę.- potwierdziła szybko i się rozłączyła. Teraz wystarczyło uprzedzić D., że trochę się spóźni i mogła zacząć się szykować.
- Tak będzie lepiej…- pomyślała, podświadomie dotykając płaskiego brzucha, w którym rosło nowe życie.- Tak będzie lepiej…
Dwie godziny później, siedziała w gabinecie swojego ginekologa, oczekując na potwierdzenie tego, co już i tak wiedziała.
- Gratuluję, Taro. Będziesz miała dziecko.- stwierdził Pratt, gdy tylko zakończył badanie.- Przepiszę ci witaminy, ale poza tym wszystko wygląda dobrze. Nie przewiduję kłopotów z tą ciążą.- powiedział z uśmiechem, którego nie umiała odwzajemnić.
- Doktorze…- szepnęła.- Ja nie mogę… Nie powinnam mieć tego dziecka. Nie planowałam…
- Co chcesz przez to powiedzieć? Rozważasz aborcję?- zapytał lekarz.
- Tak.- odparła cicho, jakby bez przekonania. Tę nutkę wątpliwości natychmiast podchwycił ginekolog.
- Taro…- zaczął delikatnie.- Przemyśl to dobrze. Pamiętaj, że jeśli to zrobisz, już nic nie będzie takie samo, nie cofniesz tego...- mówił.- Zresztą i tak nie mogę zrobić tego od ręki. Prawo nakazuje mi, bym dał pacjentce 24 godziny na podjęcie ostatecznej decyzji. Jeśli się zdecydujesz, przyjdź jutro o tej samej porze. Jeśli jednak zmienisz zdanie, zobaczymy się za miesiąc, na kontrolnej wizycie.- dodał łagodnie.- Ok.?
- Zgoda.- odparła niemal szeptem.
- Dobrze. Tymczasem, to już wszystko. Nie śpiesz się. Przemyśl dokładnie, co zrobisz.- zachęcił.- Rozważ za i przeciw. Może się bowiem okazać, że nie jest tak źle, moja droga. Czasami warto podjąć ryzyko…- dorzucił i się pożegnał, zostawiając ją samą, by mogła się ubrać.
Opuszczając klinikę, miała jeszcze większy mętlik w głowie, niż przedtem. Pytania powróciły ze zdwojoną siłą, a odpowiedzi żadną miarą nie chciały przyjść.
- Co mam robić?- wyszeptała.- Co zrobić?
TBC
