Disclaimer: I don't own Harry Potter.
Autor oryginału: The Fictionist
Link do oryginału: s/6042425/12/Destiny-s-Darling
Zgoda na tłumaczenie: jest
Paring: Tym razem - oficjalnie brak
Słowem wstępu:
„Ból i Przyjemność" są 12 miniaturką do opowiadania „Ulubieniec Losu". Proponuję na początek zapoznać się z wszystkimi poprzednimi częściami tego opowiadania – bez tego miniatura może być niezrozumiała. Wszystko jest czytelnie rozpisane na moim profilu.
Tych, którzy już to zrobili – zapraszam serdecznie! ;)
Ból i Przyjemność
Cygnus Lestrange został wyrwany ze snu przez czyjeś krzyki - znane krzyki torturowanego, które nieraz budziły go już wcześniej. Wrzaski, które budziły jednocześnie jego zadowolenie, współczucie i niesamowite rozdrażnienie.
Evans znowu miał koszmary.
Otworzył oczy szerzej i skupił się z irytacją na suficie Dormitorium Slytherinu.
Słyszał jak Zevi wydaje z siebie zduszone sapnięcie, po czym natychmiast rusza, żeby obudzić właściciela zielonych oczu. Zanim jednak zdążył wstać z łóżka i zrobić dwa kroki, zanim w ogóle Abraxas zdążył usiąść z niezwykle roztrzepanymi włosami, zanim Alphard spróbował rzucić Lumos, w kierunku Evansa wystrzeliła inna postać.
Tom.
Cygnus natychmiast usiadł prosto, przyglądając się temu ze zmrużonymi oczami.
Dlaczego jego Pan w ogóle przejmował się tym chłopakiem? To było dla niego takie nietypowe... przejmować się czyimś dobrem. Co więcej, nawet bezmózgi Puchon by zauważył, że Tom zawsze dotyka młodszego chłopaka.
Teraz też to robił - ręką trzymał mu na ramieniu, sprawiając wrażenie, jakby chciał, by ten się poruszył się samodzielnie a nie wykonywał tylko rozkazy, zmuszając go do tego poprzez kontakt wzrokowy... Jego Tom nigdy nie dotykał, tak właściwie to nie dotykał też nikogo innego - chyba, że nie miał innego wyjścia i było to absolutną koniecznością. Dlaczego więc cały czas dotykał Evansa? Nie miało znaczenia, że w szorstki sposób. Dlaczego? Tom był mrocznym czarodziejem, więc jeśli kiedykolwiek wda się z kimś w romantyczną relację, nie będzie to słodki, kochający i delikatny związek.
Oczywistością było, że faworyzował Harry'ego, tego półkrwi zuchwalca. Cygnus czuł się chory na samą myśl o tym. Co takiego miał w sobie Evans, czego mu brakowało? Oczywiście, chłopak był potężny ale to nie tak, że był tego świadomy... Dla kogoś tak utalentowanego jak Tom, byłoby prościej, gdyby Evans tańczył tak, jak on sobie zażyczy.
Tom mógł pogrywać ze wszystkimi, był wspaniały - dlaczego więc nie zachowuje się tak samo w stosunku do Evansa? Chłopak zachowywał się czasem jak stuprocentowy Gryfon - to było aż niestosowne.
- Harry. - powiedział Tom, gwałtownie potrząsając ramieniem chłopaka, po czym syknął coś uwodzicielskiego w wężomowie.
Cygnus bardzo żałował, że nie rozumie tego, co mówią. Evans natychmiast się obudził i wystrzelił prosto z przygotowaną pięścią. Znalazł się idealnie w ramionach Czarnego Pana. Oczywiście, z szeroko otwartymi oczami, zaczął się od razu wyrywać. Rozluźnił się dopiero, gdy Tom zaczął cicho szeptać mu do ucha.
- Wszystko w porządku? - zapytał Alphard.
To naprawdę przerażające, jak wszyscy zaczęli dbać o tego przybłędę - zupełnie jakby był jakiś wyjątkowy.
Postawa Evansa była sztywna, lekko pochylona. Wyglądał jakby z "wyczerpania" topniał wręcz w objęciach Toma. A jego Pan nic sobie z tego nie robił! Nie odpychał go! Wręcz przeciwnie - jego ręka otoczyła klatkę piersiową Evansa, przytrzymując go bliżej i w pozycji pionowej.
Cygnus nie był głupcem - wiedział co się zaraz wydarzy. Wszyscy w dormitorium byli tego świadomi.
Przy pomocy swojego żelaznego uchwytu, Tom wyciągnął drugiego chłopaka z łóżka. Ten, nie mogąc złapać równowagi, potknął się. Tak, całkiem możliwe, że Evans był zmęczony - nie mógł nawet iść prosto. Mimo to, wszystko co robił, było zaplanowane i celowe - chciał zbliżyć się do Toma.
Co oni robili, gdy wychodzili z pokoju? Och, musi się tego dowiedzieć. Przyglądał się, jak jego Pan wyprowadza Evansa, wciąż mówiąc do niego łagodnym tonem a potem zdecydował się wstać z łóżka.
- Co robisz? - natychmiast zapytał się Abraxas.
W odpowiedzi, Cygnus jedynie się uśmiechnął. To nie tak przecież, że wpadnie w jakieś kłopoty - przecież Tom go lubił.
- Chcę zobaczyć co robią, gdy są razem w takim stanie - też chodź, jeśli chcesz. - odpowiedział i nie czekając dłużej, trzymając się cienia, opuścił Dormitorium.
- Nie bądź takim osłem. - splunął za nim Zevi. - Poza tym, Tom nie chciałby się dowiedzieć, że go śledziłeś.
Nie oglądając się wstecz, Cygnus zamknął za sobą drzwi. Jeśli inni nie chcieli wiedzieć to w porządku - nawet gniew jego Pana będzie lepszy niż zostawienie tego w spokoju. Przynajmniej Tom go dostrzeże.
Zdecydował się nie używać żadnego rodzaju magii - Tom, a nawet Evans pomimo swojej nieświadomości, zareagują, wyczuwając ją. To była jedyna rzecz, którą jak przypuszczał, razem dzielili - oboje dryfowali w kierunku magii niczym ćmy do ognia.
Obaj siedzieli w pustym Pokoju Wspólnym a ich twarze oświetlało światło płomieni z kominka. Cygnus zakradł się tuż obok wejścia, aby uzyskać lepszy widok. To było dość lekkomyślne ale...
Tom nawet nie podniósł wzroku, całkowicie skupiając się na Evansie.
- Co tym razem? - zapytał Tom. Evans nawet nie raczył odpowiedzieć - gapił się tylko przed siebie, będąc napiętym niczym struna. - Hej. - głos Toma zaostrzył się a jego blade palce odwróciły twarz drugiemu chłopcu. Jego uścisk ewidentnie był mocny.
Głowa Harry'ego odskoczyła pod wpływem dotyku - zachowywał się jak jakieś płochliwe zwierzę. To tylko sprawiło, że uchwyt Czarnego Pana wzmocnił się, stał się bardziej dominujący. Teraz głowa Evansa została schwytana w żelazny uścisk.
Paznokieć Toma prześledził dolną wargę chłopaka, podczas gdy ten uspokoił się. Wyglądał jakby rozważał zadane pytanie. Aura Czarnego Pana z kolei stała się rozkazująca i intensywna.
Rozległ się syk w wężomowie i Cygnus domyślił się, że Tom powtórzył swoje pytanie.
- Cmentarz. - wydusił z siebie Evans. - Coś jeszcze chcesz wiedzieć? I bądź łaskaw zleźć ze mnie - gdyby ktokolwiek by teraz nas zobaczył, pomyślałby że uderzasz do mnie.
Na twarzy Toma pojawił się uśmieszek i z jakiegoś dziwnego, niezrozumiałego dla Cygnusa powodu, Ślizgon pochylił się jeszcze bardziej. Tak blisko, że teraz niemal dotykali się nawzajem.
- Może właśnie uderzam. - mruknął z błyszczącymi oczami Tom. - Nikogo tutaj nie ma. Jesteśmy sami w środku nocy. Są nawet świece. Romantycznie, prawda?
Harry przechylił głowę.
- E... nie. - wyzywająco odpowiedział Evans. Cygnus zauważył jednak, że nie odsunął się. - Oboje wiemy, że nie jesteś zainteresowany romansami. A nawet jeśli byłbyś to wiedziałbyś, że ja nie wplątałbym się w jeden tuż po przebudzeniu się z koszmaru o masowych mordercach próbujących mnie zabić.
- No nie wiem. - uśmiechnął się Tom. - Mówią, że ból i przyjemność są ze sobą ściśle powiązane. - mruknął, zaciskając bardziej uchwyt na szczęce Evansa. Chłopak skrzywił się. - Ból. - powiedział wyjaśniającym tonem Tom, rozluźniając nieco dłoń i jednym ze swoich smukłych palców, ponownie dotykając jego ust, gdy ten otworzył je, żeby mu odpowiedzieć. Cygnus zauważył, że Evans bardzo szybko zamknął usta. - Przyjemność. Widzisz?
Ręka Ślizgona wycofała się natychmiast po tych słowach i Tom rozsiadł się z powrotem na poduszkach kanapy, podczas gdy Harry niemal podskoczył na tę nagłą zmianę w ruchu.
- Mówią też, że usta są bardzo wrażliwe. - kontynuował Czarny Pan z uśmieszkiem na twarzy. - Mogę cię nauczyć wszystkiego na ten temat, jeśli chcesz. Jestem najlepszym uczniem.
- Jesteś draniem. - odpowiedział Evans, rozglądając się z zuchwałością.
Cygnus cofnął się szybko, wsuwając się z powrotem do dormitorium tylko po to, żeby się zatrzymać, gdy Evans został leniwie wciągnięty na kanapę. To dziwaczne rozbawienie zniknęło z twarzy Toma a jego spojrzenie stało się twarde.
- To nie może tak dalej być. - powiedział.
Evans uniósł brwi, zerkając znacząco na uścisk Tom na jego ramieniu.
- Wiem. - odpowiedział. - Jeśli dalej będziesz tak robił, ludzie odniosą o nas mylne wrażenie.
- Koszmary, Potter. - wyjaśnił niebezpiecznie Tom.
Cygnus zamrugał. Potter? Dlaczego jego Pan nazywał Evansa Potterem? Co prawda, był nieco podobny do Leonarda Pottera ale... nie... to zapewne konsekwencja tej głupiej pobudki - ma omamy słuchowe...
- Zabiją cię.
- Źle dla ciebie. Będziesz się niesamowicie nudził, gdy już nie będziesz się mógł bawić ze mną. - kontynuował nieporuszony Evans.
Cygnus spodziewał się, że Tom odzyska kontrolę, że sprawi, że Harry będzie cierpiał z powodu swojej bezczelności ale ten mówił dalej. Jego ton był surowszy i nieustępliwy.
- Z ledwością funkcjonujesz - ciągnął dalej jego Pan jadowitym tonem. - Bez mojej pomocy, chwilę temu nie potrafiłeś nawet iść. Jesteś wyczerpany!
- Więc zignoruj mnie, jak tak bardzo ci to przeszkadza. - zasugerował Evans, popisując się temperamentem. - Wtedy nie będziesz musiał się martwić, że będę cię budzić.
Harry oderwał od siebie rękę Toma i ponownie wstał, kierując się w stronę korytarza do dormitorium. Cygnus także zaczął się zbierać (całkiem szybko) - mimo to, przezorny zawsze ubezpieczony, więc wolał się znaleźć w łóżku zanim Tom wejdzie do ich sypialni.
Po chwili okazało się jednak, że i tym razem odwrót nie był konieczny.
Tom stanął na nogach i przemierzył pokój w przeciągu sekundy, przez co dało się odnieść wrażenie, że tak naprawdę Pokój Wspólny Ślizgonów był naprawdę malutki. Potem plecy Evansa uderzyły o ścianę, wydając przy tym gwałtowny, głuchy dźwięk, zaś Riddle przygwoździł go do niej tylko jedną rękę, opierając ją mocno o pierś mniejszego Ślizgona. Drugą rękę oparł o ścianę obok, potęgując tym wrażenie "klatki".
Oboje ciężko oddychali, przyciskając się do siebie. Ich usta dzieliło zaledwie kilka cali.
Gdyby Cygnus nie mógł usłyszeć, że jego Pan odzywa się, założyłby, że robią coś zgoła innego.
- Naprawdę nie rozumiesz tego, kochanie? To ja decyduję kiedy kończymy - i mówię ci teraz, że jeszcze nie zakończyliśmy tej rozmowy.
- A ja - warknął Evans - nie jestem jednym z twoich Śmierciożerców...
- Jasna cholera, Harry! - syknął Tom. - Próbuję ci pomóc. Spójrz na siebie, jesteś wrakiem.
- Myślisz, że nie jestem tego świadomy? - zapytał Evans z niedowierzaniem. W pewnym momencie jego głos się załamał. - Chociaż przypuszczam, że nie możesz zrozumieć lub wczuć się w coś, co wymaga sumienia. Nie masz cholernego serca do takich spraw - a nawet gdybyś miał, to byłoby ono z kamienia.
Cygnus usłyszał jak Tom walczy o cierpliwość, oddychając głęboko, podczas gdy jego lewa pięść zacisnęła się gwałtownie. Odpowiedział dopiero po dłuższej przerwie.
- Twoje serce czuje zaś tak bardzo, że niszczy cię to od środka, tak więc przypuszczam, że tworzymy całkiem zgraną parę.
Byli parą! W końcu udało mu się zdobyć wystarczająco dowód! I to jeszcze z ust samego Toma...
Chłopcy milczeli przez chwilę - panująca między nimi cisza była przytłaczająca.
- Dlaczego w ogóle ci zależy? - wyszeptał w końcu Evans.
Cygnus spiął się mimowolnie, czekając na odpowiedź.
- Ponieważ jesteś dobrą zabawką, a zepsute zabawki nie są w ogóle zabawne. - uśmiechnął się Tom.
Serce Cygnusa niemal przestało bić z ulgi. Och, dzięki Merlinowi - to wszystko było tylko... - nie zdążył nawet dokończyć myśli, ponieważ dosłownie po sekundzie Tom odezwał się znowu, boleśnie miażdżąc wszystkie jego nadzieje.
- Niech ci wystarczy, że to robię, dobra? - powiedział Riddle tonem, który skutecznie powstrzymywał wszystkich od zadawania kolejnych pytań.
Evans milczał a jego brak riposty był gorszy niż zwykle.
- Nic nie możesz zrobić. - stwierdził cicho.
- W takim razie znajdę sposób. - odpowiedział z przekonaniem Tom. - Nawet, jeśli będę musiał wlać ci na śpiąco eliksir do gardła. - w ostatnim zdaniu wyraźnie dała się słyszeć groźba, zabarwiona nutą zagrożenia, ale Evans tylko się roześmiał.
- Mój bohaterze... - mruknął sarkastycznie, obserwując Ślizgona.
Wyglądało na to, że ten argument rozwiązał w jakiś sposób problem, niezależnie od tego, jak silnym był argumentem. I jakby dopiero wtedy, chłopcy zdali sobie sprawę ze swojej bliskości fizycznej.
Harry zakasłał lekko a jego policzki pokryły się rumieńcem. Tom zaś wydawał się kompletnie tym nieporuszony, oceniając postać znajdującą się przed nim. W końcu Evans popchnął go delikatnie.
- Czy ty kiedykolwiek jesz? - zapytał Tom ze zmarszczonymi brwiami. - Jesteś naprawdę chudy.
Evans z frustracją uniósł ręce w górę i przewrócił oczami.
- Na litość boską, nawet nie zaczynaj! Szczerze mówiąc, nie będę zadowalał innych...
- Och, jestem pewien, że ja mógłbym zadowolić ciebie... - wyszeptał Tom, mrugając do niego porozumiewawczo.
Wystarczy!
Cygnus zobaczył już wystarczająco dużo. Skierował się więc do swojego dormitorium.
Miał wielką nadzieję, że Tomowi szybko minie to zauroczenie...
