(Tylko Vesla jest moja, reszta należy do JKR)
INNA RZECZYWISTOŚĆ część I
-Vesla! Obudź się śpiochu! Znowu się spóźnisz!
Vesla otworzyła powoli oczy. Głowa bolała ją jak nigdy dotąd. Wczorajsza impreza porządnie dawała o sobie znać. „Chyba trochę przesadziłam" pomyślała, przypominając sobie ilości alkoholu spożytego podczas przyjęcia. Jednak to, co zobaczyła sprawiło, że wszystkie myśli wyparowały z jej głowy.
Znajdowała się w jakimś dziwnym pokoju, udekorowanym w starym stylu. Leżała w wygodnym łóżku z czterema kolumienkami, między którymi wisiały czerwone zasłony. Zobaczyła kilka takich samych łóżek stojących w rzędzie, a między nimi stały małe półki. Na ścianach wisiały różnego rodzaju plakaty i zdjęcia. Zaczynając od fotografii rodzinnych, kończąc na plakacie jakiegoś filmu. Obok drzwi stało duże, piękne lustro.
- Wstajesz czy nie? – usłyszała.
Vesla powoli wstała i rozsunęła kotary. Naprzeciwko niej stała dziewczyna z burzą brązowych włosów i z brązowymi oczami, w których widoczne było zniecierpliwienie. Ubrana była w długą, czarną szatę, a w ręku trzymała torbę, wypchaną wielkimi księgami.
- Brawo – powiedziała dziewczyna – a teraz szybko się ubierz.
„Gdzie ja jestem!" pomyślała Vesla, jednak posłusznie zeszła z łóżka i zaczęła zakładać rzeczy wskazane przez dziewczynę. Gdy się ubrała wyszły z pokoju i zeszły spiralnymi schodami do dużego, okrągłego pomieszczenia z kominkiem i dużą ilością foteli. W kominku radośnie igrały płomienie. Vesla zauważyła, że całe pomieszczenie emanowało szczęściem i spokojem. Nie wiedziała czemu, ale nagle poczuła się jakby była w domu. W pomieszczeniu nie było praktycznie nikogo. Przy stolikach siedziało tylko kilku chłopców. Dwóch z nich wstało i podeszło do nich.
Pierwszy miał kruczo-czarne włosy i zielone oczy, w których można było dostrzec zamiłowanie do przygód. Nosił okrągłe okulary. Drugi był wyższy, rudowłosy i całą twarz miał pokrytą piegami. Na pierwszy rzut oka widać, że ci dwaj to najlepsi przyjaciele.
- Co tak długo Hermiono? – zapytał chłopak noszący okulary.
- Jakbyś nie wiedział – powiedziała bardzo zirytowana Hermiona i spojrzała wymownie na Veslę. – Nie mogłam jej dobudzić. Ron, ty też nie najlepiej wyglądasz.
- Dzięki. – Odpowiedział rudowłosy chłopak. – Jak skończycie dyskutować, to mnie powiadomcie. Jestem głodny i chciałbym już iść na śniadanie.
- Myślę, że już możemy iść. – powiedział chłopak w okularach, rzucając szybkie spojrzenie w stronę dziewczyn.
Gdy szli korytarzem, Vesla zaczęła myśleć gdzie się znalazła. Otoczenie wydawało jej się dziwnie znajome. Na ścianach wisiały obrazy, na których poruszały się postacie, a co kilka metrów stały stare i piękne zbroje. „Przecież to nie możliwe" pomyślała. Jednak, gdy spojrzała na idącego obok chłopaka dostrzegła na jego czole cienką bliznę w kształcie błyskawicy. Zrobiło jej się słabo. „O co tu chodzi?". Powoli do jej świadomości zaczęła dochodzić brutalna prawda. „Jestem w Hogwarcie, ale jak się tu dostałam?". Uszczypnęła się mocno w rękę, chcąc sprawdzić czy to nie sen. Poczuła ból, ale nic innego się nie stało. „ Jak to możliwe, że ci ludzie mnie znają? Jestem tu pierwszy dzień, a oni sprawiają wrażenie jakbym tu była od dawna". Zamyślona weszła do Wielkiej Sali i usiadła przy jednym ze stołów. Nie wiedziała nawet, co nakłada sobie na talerz. Wszystkie czynności wykonywała machinalnie. Nagle nad głową usłyszała dziwny hałas. Spojrzała w górę domyślając się, co zobaczy. Setki sów wleciało do sali, a każda miała do nóżki przywiązany list. Zaskoczona zauważyła, że jedna z sówek wylądowała na jej talerzu.
Drżącymi rękoma odczepiła list i otworzyła go. To, co przeczytała nie poprawiło jej humoru.
Witaj.Zapewne zastanawiasz się, co się dzieje. To długa historia.
Najprościej mówiąc zamieniłyśmy się miejscami. Moja wiedza
jest twoją wiedzą. Moje życie twoim, dlatego wszyscy cię znają.
Reszty informacji dowiesz się w odpowiednim czasie.
Żegnaj i baw się dobrze.
Veslę zatkało. Jeśli to, co przeczytała było prawdą to zamieniła się miejscami z dziewczyną o istnieniu której nie miała zielonego pojęcia. Opanowała ją ciemność i zemdlała.
- Vesla! Ocknij się!
Otworzyła oczy i zobaczyła, że Harry, Ron i Hermiona kucali przy niej. Wszyscy mieli przerażone miny.
- Nic ci nie jest? – zapytał Harry.
- Chyba nie. Co się stało?
- Siedziałaś przy stole i nagle osunęłaś się na ziemie.
Chłopcy pomogli jej wstać i posadzili ją na miejscu. Na ich twarzach ciągle widoczne było zaniepokojenie i strach. Wyglądali na naprawdę przejętych.
- Jesteś pewna, że nic nie jest? – spytał Ron.
- Tak. Zapomnijcie o tym.
W ręku nadal trzymała list. Przeczytała go jeszcze raz i zatrzymała się na zdaniu „Moja wiedza jest twoją wiedzą". „Czy to znaczy, że potrafię czarować?". Sięgnęła po różdżkę, wycelowała ją w puchar i powiedziała: Accio puchar. Ten powoli wzniósł się, przeleciał nad stołem i spokojnie wylądował tuż przed nią.
- Nie mówiłaś mi, że w końcu opanowałaś to zaklęcie – powiedziała zaskoczona Hermiona.
- Słucham? – zapytała Vesla, którą Hermiona wyrwała z rozmyślań.
- Zawsze miałaś problemy z tym zaklęciem, a teraz tak po prostu przywołujesz puchar, który stał na drugim końcu stołu.
- Miałam szczęście.
Vesla znowu się zamyśliła. „Jak to się stało? Udało mi się zaklęcie, które jej nigdy nie wychodziło. Przecież napisała, że jej wiedza jest moją. Coś tu nie gra." Po kilku minutach usłyszała głos Harry'ego.
- Musimy już iść. Jeśli się spóźnimy Snape nas zabije.
Wstali i ruszyli korytarzem. Nogi same prowadziły Veslę. Nie myślała gdzie ma skręcić, po prostu to robiła. Dokładnie znała drogę do lochów, w których odbywały się lekcje eliksirów. Stanęli przed salą, czekając na dzwonek.
- Jak to jest, że najgorsi w swoim rodzaju trzymają się razem? – usłyszeli drwiący głos. Vesla odwróciła się i zobaczyła wysokiego chłopca z blond włosami. Ton jego głos był zimny i takie same były jego oczy.
- Malfoy – mruknęła do siebie i przypomniała sobie uczucia, jakie odczuwała czytając książkę. Brała go za osobę „mocną w gębie", ale mało odważną. Wręcz tchórzliwą. Teraz, gdy go poznała była pewna, że miała rację.
- Spójrzcie na nich! – krzyknął Malfoy i wszyscy zebranie zaczęli go słuchać. – Potter biedna sierota, Granger szlama...
- Ron ubogi, a ja przy tuszy – przerwała mu Vesla. Wszyscy wytrzeszczyli na nią oczy. – Malfoy jesteś taki nudny. Te twoje odzywki znamy już na pamięć. Może zmusisz resztki szarych komórek jakie posiadasz do wymyślenia czegoś nowego? – zapytała ironicznie Vesla, po czym odwróciła się do niego plecami. Na policzkach miała lekkie wypieki.
Hermiona, Harry i Ron patrzyli na nią z otwartymi ustami.
- Nie poznaję cię – powiedział po cichu Harry. – Jeszcze nigdy nie odpowiedziałaś Malfoyowi.
- W końcu musiał być ten pierwszy raz – odpowiedziała spokojnie Vesla. – Zawsze mnie denerwował, a dzisiaj nie wytrzymałam.
- Na lekcji postaraj się być spokojniejsza. Snape będzie cię prowokował tak jak zawsze – powiedziała Hermiona.
- Wiem! Jednak niedługo będzie musiał znaleźć nowy powód, aby się do mnie przyczepić.
- Jak to? – spytał Ron.
- Tajemnica.
Ron otwierał usta, aby zadać kolejne pytanie, gdy usłyszeli nadchodzącego Snape'a. Snape był nauczycielem eliksirów. Był najbardziej znienawidzonym belfrem w Hogwarcie. Miał okropny charakter i ciągle obdarzał wszystkich uczniów (wyjątkiem byli ci ze Slytherinu- domu, którego był opiekunem) sarkastycznymi uwagami. Cechy jego charakteru były widoczne w wyglądzie. Miał haczykowaty nos i tłuste, czarne włosy.
- Czy tacy wspaniali uczniowie jak wy mogliby wejść do sali? – zapytał sarkastycznym głosem.
Ruszyli do sali, gdy Snape znowu się odezwał.
- Sądząc po twoim wyglądzie panno Smith – powiedział patrząc na Veslę – to nie pożałowałaś sobie dzisiaj śniadania, co?
Wszyscy Ślizgoni parsknęli śmiechem i zaczęli wytykać Veslę palcami.
Dziewczyna zawsze wiedziała (nawet, gdy była w swoim świecie), że ma nadwagę. Niestety nie miała tyle silnej woli, aby zmusić się do diety bądź do ćwiczeń. Nie potrafiła sobie odmawiać codziennych smakołyków. Dokładnie w tej chwili postanowiła, że utrze nosa Snape'owi i wszystkim Ślizgonom. Ułożyła w głowie cały plan.
- Panno Smith – odezwał się Snape z okropnym uśmiechem na twarzy – proszę napełnić wszystkie kociołki wodą. Trochę ruchu na pewno ci się przyda.
Ślizgoni znowu zaczęli się śmiać.
Vesla wstała i z obojętną miną wykonała polecenie. Gdy skończyła, usiadła przy swoim stole i zajęła się warzeniem mikstury. Kolejne uwagi Snape'a puszczała mimo uszu, co wprowadzało go w coraz większą irytację.
Po skończonej lekcji Vesla pośpiesznie wyszła z sali i poczekała na przyjaciół.
- No, udało mi się – powiedziała z triumfem na twarzy – Chociaż muszę przyznać, że miałam ochotę przyłożyć mu w łeb.
- Dobrze, że tego nie zrobiłaś – odpowiedziała Hermiona.
- Co teraz mamy? – zapytał Harry.
- Wy wróżbiarstwo, ja numerologię. Bywajcie – powiedziała Hermiona i poszła szybkim krokiem do sali.
- My też już chodźmy – zaproponował Ron. – Mamy kawałek do przejścia.
Messa
