Musiał biec. Biec ile sił w nogach.

Adrenalina krążyła mu w żyłach, miał wrażenie, że jest jej więcej niż krwi. Nie wiedział, dokąd biegnie i czy oddala się od zagrożenie. Bał się odwrócić, by zobaczyć. Bał się, że gdy to zrobi, to spojrzy śmierci w oczy.

Uciekał przed czymś, co wcześniej brał tylko za głupie plotki rozpowiadane przez niektórych. Ale to nie była plotka ani legenda. To co go goniło było prawdziwe. To była Bestia. Taką nadano nazwę, bardzo adekwatną do zachowania tego potwora. Spotkanie się z nią zawsze kończyło się śmiercią. Niektórzy mieli szczęście jej umknąć i zdążyć w przerażeniu opowiedzieć, co widzieli. Ale nie ważne jak długo uciekali, Bestia zawsze ich dopadała, zupełnie jakby podążała za smrodem ich własnego strachu. Nie wszyscy znali jej wygląd, ale gdy już ją spotykali, zawsze wiedzieli, że to ona. Wtedy były już tylko dwa wyjścia z tej sytuacji: walka albo ucieczka.

Nikt nigdy nie pokonał Bestii. Mówiono, że jest nieśmiertelna i żyje w wiecznym amoku, skupiona tylko na jednym celu. Nie chciał sprawdzać tej teorii, dlatego zdecydował się na ucieczkę. Nie był głupi, nie zamierzał ryzykować. I tak czuł, że zginie, tak jak poprzedni, których Bestia zauważyła. Tylko odwlekał moment śmierci, czując się jak zaszczute zwierzę. Z łowcy stał się zwierzyną.

Potknął się o wystający korzeń i zachwiał. Spowolniło go to, ale gdy tylko odzyskał równowagę, znowu biegł tak szybko, jak tylko potrafił. Tym razem słyszał Bestię za sobą. Jej kroki były jak huk zagłuszający wszystko inne wokół. Nie słyszał nawet swoich myśli. Biegła za nim, była już blisko.

Jęknął spanikowany, próbując zmusić się do szybszego biegu, ale nawet strach nie był już w stanie go popędzić. Czuł oddech Bestii na karku, był w stanie wyobrazić sobie jej spojrzenie pełne żądzy krwi. Zawsze się zastanawiał, co myślą jej ofiary przed śmiercią. Lada chwila miał się przekonać.

Przez krótką chwilę poczuł się bezpiecznie. Kroki Bestii ucichły. Odważył się zatrzymać i odwrócić. Nic, pusto. Serce waliło mu jak oszalałe i ze strachu, i z wysiłku. Rozglądał się i nasłuchiwał, wypatrywał najmniejszego ruchu, ale las był pusty.

Dysząc ciężko ze zmęczenia, ruszył dalej. Zdążył zrobić tylko jeden krok, gdy znów usłyszał Bestię, jeszcze wyraźniej niż wcześniej.

Nie miał czasu się rozpędzić i od niej oddalić. Poczuł jej dotyk na swoim ramieniu. W opowieściach mówili, że jej uścisk jest miażdżący i potrafi złamać kość jak zapałkę, ale okazało się to nieprawdą. Nie sprawiło to jednak, że Bestia była mniej straszna.

Jej bliskość sparaliżowała go na chwilę, choć umysł kazał mu uciekać, walczyć, nie poddawać się.

Niewielka resztka odwagi, która mu pozostała, pozwoliła mu podjąć walkę. Próbował się bronić, ale nie miał szans. Wytrąciła mu broń z ręki i przyparła z całej siły do drzewa. Nie mógł oddychać, czuł krew spływającą po szyi w miejscu, gdzie go zraniła. To był koniec.

Tuż przed śmiercią usłyszał jeszcze to, co każda poprzednia ofiara Bestii. Jej głos był jak warknięcie, gdy zadała mu pytanie, na które nie znał odpowiedzi.

Gdzie jest anioł?