"Nie można czegoś zyskać niczego nie tracąc."
Ziva od początku wiedziała, że wybierając Zaryę ponad swoją własną rodzinę, traciła coś w zamian. Nie zdawała sobie sprawy tylko z tego, jak ją to może zaboleć.
W ciągu tych ośmiu lat, ( Bo tak, czekała osiem, a nie sześć lat), raz po raz zmiany dawały o sobie znać. Jak na przykład, jej charakter. Ziva wbrew wszystkiemu BYŁA posłuszna. Tylko czasami jej dowcipy i wybryki dawały o sobie znać. Zaczęła się w końcu stawiać. Takie małe rzeczy jak zwykłe „nie", miały okropne wielkie znaczenie.
I wtedy jej rodzina się od niej odwróciła.
Kiedy wszystko zaczęło się rozlatywać, jej matka nastawiła wszystkich przeciwko niej. Nawet jej ojciec był teraz bardziej zdystansowany niż wcześniej.
Nie miała już matki, babci, dziadka, taty, kuzynostwa.
Nie miała rodziny Hale'ów. Nie miała zasad, nakazów, obowiązków dzwonienia za każdym razem, uścisków, które porównywalne były do człowieka tulącego kamień. Nie. Straciła to, straciła to w momencie, kiedy wybrała ją ponad nich.
Zamiast tego, w jej życiu pojawiło się szczęście. Nie to, kiedy rozmawiała z Sunshine, nie. Czyste, widoczne, trwałe. Dostała przyjaciół, opiekunów, ludzi, na których mogła polegać, dla których znaczyła coś więcej niż klątwa. Zamiast zimnych uścisków, odzyskała te ciepłe, pełne miłości, miłe w dotyku.
Tak. Ziva straciła swoją rodzinę, tą, którą zabiła w niej wszystko, co w sobie kochała.
Ale to Zarya i N.E.S.T sprawiły, że nagle to, co straciła, odzyskała i dostała nawet więcej.
