FUZJA
Autor: Lileen
„Nic się nie dzieje przypadkowo, zawsze jest jakaś przyczyna i konieczność"
- Platon
Rozdział 1
– No i z czego się tak śmiejesz? Pomogłabyś mi wstać, a nie – rzekła ze złością Hermiona. Ginny na te słowa zaśmiała się jeszcze bardziej. – Bez przesady, Gin, no naprawdę baaardzo śmieszne.
Starsza Gryfonka westchnęła zrezygnowana i zaczęła się podnosić, nie zobaczywszy pożądanej reakcji. Weasleyówna jedynie złapała się za brzuch i oparła plecami o ścianę, ciągle się zaśmiewając.
– Prze-epra-aszam, Hermiono, a-ale zrobiła-aś taką minę, że... hahaha – nie dokończyła, gdyż śmiech znów zawładnął jej ciałem.
Hermiona pokręciła głową z politowaniem, otrzepała szatę z kurzu i ruszyła w dół schodów. Po chwili zatrzymała się i odwróciła w stronę teraz już płaczącej ze śmiechu przyjaciółki.
– Idziesz? Chyba nie chcesz spóźnić się na kolację pożegnalną? – spytała i postanowiła poczekać na to nabijające się z jej miny stworzenie.
Ginny, już lekko opanowana, lecz wciąż chichocząca co jakiś czas, poprawiła torbę na ramieniu i ruszyła za Hermioną.
– Wiesz, mogłaś mnie ostrzec, że masz dziś jakąś głupawkę – zaczęła Hermiona – postarałabym się uważać, gdzie stawiam stopy.
– Ale właśnie dobrze, że nie uważałaś! Dzięki temu mam wyśmienity humorek. W sam raz na zakończenie roku szkolnego – odpowiedziała jej szczerząc zęby w radosnym uśmiechu. – I wcale nie mam głupawki – odburknęła.
Hermiona westchnęła zrezygnowana.
– Nie obrażaj się jak małe dziecko. – Pogłaskała ją przymilnie po ramieniu. – Skoro już masz wyśmienity humorek, jak to sama zauważyłaś, mogłabyś mi zdradzić, z jakiego powodu. – Ginny już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, kiedy Granger uniosła palec, nakazując, by dała jej dokończyć. – Jednak nie wpieraj mi tu, proszę, że to przez ten znikający stopień – dokończyła, a pod nosem mruknęła: – Że też musiał akurat dzisiaj zmienić swoje położenie.
Ginny złapała ją za rękę i zaczęła dziko wymachiwać przed twarzą, ciągle się uśmiechając.
– Och, Hermiono! – Ruda zatrzymała się, a fakt, że mocno trzymała w swojej dłoni dłoń drugiej dziewczyny, spowodował, iż nią szarpnęło w tył. Dziewczyna sapnęła z poirytowania, ale spojrzała wyczekująco w twarz rozanielonej Gryfonki. – To wszystko dzięki Deanowi!
– Twojemu Deanowi? – Uzyskawszy entuzjastyczne potwierdzenie, spytała: – A co on takiego zrobił?
– Nawet nie wiesz, jak bardzo się stara, by mi było z nim dobrze. – Dziewczyna uśmiechnęła się do swoich wspomnień. – Jesteśmy ze sobą już prawie trzy miesiące, a on nadal mnie zaskakuje.
Hermiona lekko się uśmiechnęła.
– Myślałam, że to normalne. Wiesz, stara się, byście się sobą nie znudzili. Co takiego zrobił?
Ginny wyszczerzyła się w uśmiechu i pokazała jej język.
– Chciałabyś wiedzieć.
– Pewnie, że bym chciała – odpowiedziała, uśmiechając się. – No, mów, widzę, że nie możesz już wytrzymać.
Ginny prychnęła, ale zaczęła mówić. Okazało się, że ten wspaniały Dean wziął ją wczoraj wieczorem nad jezioro, gdzie po spędzeniu miłego wieczoru i rozmowie na różne tematy głównie dotyczące ich wspólnej przyszłości, obserwowali niebo. Nie byłoby w tym może niczego niezwykłego, lecz…
– No i wtedy pomógł mi wstać i spojrzał prosto w oczy. Wiesz, jakie on ma cudne te oczyska, prawda? – Hermiona przytaknęła. Rzeczywiście, Thomas miał niesamowicie przykuwające uwagę innych oczy. Podejrzewała, że musi to być sprawa szkieł kontaktowych, bo nikt, kogo znała, nie miał tak intensywnie zielonych oczu. – I nagle spojrzał w niebo, to i ja spojrzałam. Zgadnij, co się później stało! – wykrzyknęła, patrząc na nią wyczekująco.
– Nie mam pojęcia. Spadł na was jakiś czarodziejski pyłek miłości? – zażartowała.
Ginny spojrzała na nią z uśmiechem i pokręciła głową.
– Spadająca gwiazda! Widzieliśmy ją! Mówię do niego: „Pomyśl życzenie, Dean", a on mi na to „Nie muszę. Moje marzenie stoi tuż przede mną." Uśmiechnął się do mnie i mnie pocałował! – zakończyła z westchnieniem. – Czyż on nie jest przesłodki? – dodała rozmarzona.
Hermiona zgodziła się z przyjaciółką. Dean ma gadane, a co najważniejsze – poza Ginny świata nie widzi. Wszystko, co robi, robi z myślą o niej. Jeśli działaby się jej krzywda, popędziłby na ratunek. Nie, żeby Weasleyówna nie potrafiła o siebie zadbać. W końcu posiadanie sześciu starszych braci znacząco wpłynęło na jej umiejętność radzenia sobie z natrętami. Jednak gdyby taka okoliczność zaistniała, bez wątpienia pan Thomas porzuciłby dotychczasowe zajęcia, by pomóc swojej dziewczynie, jak na prawego rycerza przystało. Wspomnienie o rycerzach nie było przypadkowe, bowiem Deana od dziecka fascynowały obyczaje średniowiecznych śmiałków, o czym nie rozpowiadał na prawo i lewo, lecz swojej dziewczynie zdradził ten sekret. Kiedy też w wieku jedenastu lat otrzymał list z Hogwartu, dostąpił możliwości poznania zwyczajów magicznych rycerzy, czego nie zmarnował i po dziś dzień w wolnych chwilach, których akurat nie spędza z Ginny, penetruje bibliotekę szkolną w poszukiwaniu co rusz to nowych rycerskich pozycji.
Dziewczęta przebyły resztę drogi do Wielkiej Sali, rozprawiając na temat rozwijającego się związku młodszej z nich. Gdy dotarły do celu, zasiadły przy stole między Harrym i Ronem, którzy musieli przez to przerwać rozmowę na temat quidditcha.
– Czemu tak długo szłyście z wierzy? – zapytał Ron. – Przecież wyszłyście przed nami.
Dziewczyny spojrzały na siebie, policzki Hermiony zaróżowiły się, a Ginny się zaśmiała.
– Wiesz, braciszku, trzeba mieć niezłą parę w nogach i dobry stopień wzroku, żeby chodzić tak szybko jak wy dwaj, jeśli rozumiesz, o czym mówię – rzekła i wskazała brodą na Hermionę.
Harry zmarszczył brwi.
– Parę w nogach i dobry stopień wzroku… – zaczął i kiedy spojrzał na zaróżowioną Hermionę, sens słów Weasleyówny do niego dotarł. Zaczął się śmiać, a zdezorientowany Ron spoglądał to na niego, to na siostrę, to na ciskającą gromy oczami Hermionę.
– Jejku, Ginny, Harry, rzeczywiście jest z czego się śmiać – prychnęła, zakładając ręce na piersi Hermiona. – Ron, czy to jest takie zabawne? – spojrzała z wyczekiwaniem i niemą prośbą na przyjaciela.
– Skoro się śmieją, to pewnie jest – wyszczerzył się do niej. – Nie smuć się. – Poklepał ją niezgrabnie po plecach. – Kiedyś i im się zdarzy wpaść nogą w ten głupi stopień, a wtedy zawołamy Colina Creeveya i będziesz mogła się śmiać z ich min, kiedy tylko spojrzysz na zdjęcia.
Hermionie najwyraźniej bardzo przypadł do gustu ten pomysł, bo uśmiechnęła się do Rona z wdzięcznością i spojrzała na stół prezydialny, zza którego właśnie wychodził Dumbledore.
Kiedy reszta uczniów spostrzegła zbliżającego się do mównicy dyrektora, uciszyła się i zastygła w oczekiwaniu.
Dumbledore rozejrzał się po sali, przypatrując zadowolonym twarzom swoich podopiecznych. Przywołał na twarz dobroduszny uśmiech i przemówił:
– Kochani! Kolejny rok minął w zatrważającym tempie. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z jego przebiegu tak samo jak ja. Przyznaję, że Dolores Umbridge nie była odpowiednią osobą na nauczyciela Obrony przed Czarną Magią, lecz nie zaprzątajmy sobie głowy już niepotrzebnymi faktami. Gratulujemy Gryffindorowi zwycięstwa w Pucharze Domów i Pucharu Quidditcha! – Rozległy się głośne brawa od stołu Gryfonów, bardziej opanowane od strony Krukonów i Puchonów, a Ślizgoni zaklaskali każdy dwa razy, poprzez grzeczność. Dyrektor kontynuował: – Radość sprawiło nam zakończenie się wojny – a to wszystko dzięki Harry'emu Potterowi! Proszę o gromkie brawa! – Zgodnie ze swoimi słowami, pierwszy zaczął klaskać, by po chwili dołączyła do niego reszta szkoły. Harry speszył się i nie wiedział, co uczynić. Ron postawił go na nogi i kazał się ładnie uśmiechnąć i ukłonić, na co otaczająca ich grupa Gryfonów, która słyszała uwagę Weasleya parsknęła śmiechem i zaczęła jeszcze głośniej klaskać. Rudzielec tylko wyszczerzył się do nich radośnie, po czym dołączył do reszty uczniów. Po krótkiej chwili ostatnie brawa ucichły i dyrektor mógł kontynuować. – Dobrze więc, chciałbym życzyć wam miłych i bezpiecznych wakacji – mimo że Voldemorta i większości jego popleczników już nie ma, uważajcie na siebie i swoje rodziny. – Wszyscy już myśleli, że to koniec przemowy, kiedy jednak dyrektor nadal stał na swoim miejscu, uczniowie ponownie skupili swoją uwagę. Najwyższa Szycha Wizengamotu uśmiechnęła się do nich ciepło i rzekła: - Mam dla was jeszcze jedną radosną nowinę. Otóż w przyszłym roku, przykro mi, drodzy siódmoklasiści, wy już nie weźmiecie w tym udziału – na te słowa słychać było zbiorowe westchnienie niezadowolenia ze wszystkich domów – odbędzie się Turniej Wiedzy Magicznej. Nie zdradzę wam wszystkich szczegółów, lecz są pewne informacje, które w pewnym stopniu pozwolą zaspokoić waszą ciekawość. W Turnieju weźmie udział kilka szkół z całego świata – szepty rozpoczęły krążyć wśród uczniów. Kadra profesorska została poinformowana o tym wydarzeniu jakiś czas teamu, kiedy to dyskutowali nad przyjęciem propozycji Akademii Magii Beauxbatons odnośnie wzięcia udziału w Turnieju. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że to będzie doskonała okazja do przedstawienia uczniom zasad panujących w innych miejscach na świecie i umożliwi nawiązanie nowych przyjaźni. – Z każdej szkoły zostanie wybrana grupa osób, która będzie musiała współpracować, aby osiągnąć jak najlepsze wyniki. Resztę zdradzę wam po wakacjach, smacznego!
Uczniowie zaśmiali się i nagrodzili wystąpienie dyrektora nie pierwszymi tego wieczoru brawami.
Jedzenie pojawiło się na stołach i zaczęła się ostatnia w tym roku uczta.
