No, więc oto moje pierwsze, kilkuczęściowe opowiadanie. Mam nadzieję, że wytrwam w nim do końca i obejdzie się bez zawieszania. ;) Liczę na wasze szczere opinie i nieco wsparcia. ^^ To tyle, jeśli macie jakieś pytania, piszcie w komentarzach.
Miłego czytania!
Isabella369
Ostatni płomień
Prolog
Linkin Park; Leave Out All The Rest
(Polecam ten link: listenonrepeat.c**/watch/?v=LBTXNPZPfbE [w miejscu gwiazdek ma być: com])
Było ciemno. Polana o tej porze ziała pustkami. W ciemnościach rysowała się Pięść Zeusa, a wiatr delikatnie poruszał gałęziami drzew. Gdzieś w oddali słychać było szum fal i głośne rozmowy.
Nie wiedział, co go tu sprowadziło. Może to przypadek, wola bogów, a może po prostu chciał dowiedzieć się czym było ów światełko podążające w tę stronę. Nie potrafił tego stwierdzić, natomiast oczywistym wydawał mu się fakt, że stojącą przy skałach osobą jest kobieta.
Podszedł bliżej, by móc dokładniej widzieć jej drobną figurę. Niestety, twarz nieznajomej skrywał obszerny kaptur płaszcza, ale nawet z tej odległości mógł stwierdzić, że jest potężna. Biła od niej moc, którą już kiedyś czuł. Nie mógł jednak przypomnieć sobie, gdzie spotkał tę kobietę.
-Witaj Percy –odezwała się cicho i przywołała go gestem dłoni. Ze zdumieniem uświadomił sobie, że jej głos również wydawał się znajomy. Podszedł jeszcze kilka kroków dyskretnie próbując wyciągnąć długopis z kieszeni spodni. –Nie poznajesz mnie?
Nieznajoma ściągnęła kaptur w momencie, gdy na nią spojrzał. Uświadomił sobie, że tak naprawdę była to uśmiechnięta siedemnastolatka o ciemno-rudych włosach. Spojrzał w jej oczy i jednocześnie zmarszczył brwi. W miejscu źrenic płonęły dwie ogniste kule podobne do tych jakie widział kiedyś u Aresa.
To bogini –stwierdził w myślach. –Tysiącletnia bogini, która przybrała postać młodej dziewczyny –poprawił się.
-Nadal mnie nie poznajesz? –Zapytała sprawiając tym samym, że zaczął się jej przyglądać. Niewątpliwie, przypominała mu kogoś. Kilka chwil zajęło mu rozpoznanie nieznajomej. Głośno wciągnął powietrze do płuc nie mogąc opanować zdumienia.
-Hestio –powiedział prawie szeptem. –Co tu robisz?
Dziewczyna uśmiechnęła się, ale był to raczej słaby uśmiech. Zauważył, że wyglądała na bardzo zmęczoną i niepewnie trzymała się na nogach. Gdzieś na skraju jego świadomości pojawiła się myśl, że powinien się nią zaopiekować, ale odpędził ją, jak natrętną muchę. Hestia z pewnością nie chciała, by jej pomagał. Była boginią, a bogowie, jak powszechnie było wiadomo, dbali o siebie sami.
-Ognisko gaśnie, Percy –powiedziała, a blask jej oczu wyraźnie przygasł. –Gaśnie, a z nim i ja. Nie mam już sił, by je chronić i rozpalić na nowo. Tam gdzie iskra wskrzesza nowe płomienie, ktoś tłumi je nim połączą się w jedno. Komuś wyraźnie zależy, by Olimpijczycy przestali być jednością.
Hestia zachwiała się delikatnie. Jej wyczerpanie wyraźnie dawało o sobie znać. Chwycił ją delikatnie za łokieć przytrzymując, by nie upadła. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i wyswobodziła z jego uścisku.
-Potrzebujemy pomocy, Percy. Może Zeus nie widzi zagrożenia, ale ono istnieje. Moja rodzina rozpada się, Synu Morza. Musisz nam pomóc –wyszeptała, a w jej głosie wyczuł niepokój. Nigdy wcześniej nie widział, by Hestia była roztrzęsiona, ale skoro doszło do tego, że prosi go o pomoc, to sytuacja musiała być poważna.
-Co mam robić? –odparł zdecydowanym głosem. Może i nie darzył Olimpijczyków głębszymi uczuciami, ale to jednak od nich zależały losy świata.
Hestia wręczyła mu małą, drewnianą szkatułkę. Dopiero teraz zorientował się, że trzymała ją przez cały czas. Zmarszczył lekko brwi delikatnie otwierając wieko. W środku, ciepłym światłem zajaśniał mały, złoty płomień unoszący się w powietrzu. Poczuł bijące od niego słabe ciepło.
-To jeden z ostatnich płomieni ogniska. –Hestia delikatnie dotknęła wierzchu jego dłoni. Zatrzasnął wieko i spojrzał jej w oczy. –Jeśli reszta zgaśnie, on będzie naszą ostatnią nadzieją. -Jej ręce zacisnęły się wokół jego nadgarstków delikatnie je ściskając –Ukryj go, Percy. Ukryj go tak, by nikt go nie znalazł i dopilnuj, aby wiedziały o nim tylko najbardziej zaufane ci osoby. –Spojrzała na niego błagalnie i puściła jego dłonie.
Wpatrywał się w nią przez chwilę i skinął głową.
-A gdy to zrobię? Co w tedy? –Przez chwilę na polanie zapadła cisza. Zakłócał ją tylko szum liści drzew i wiatru. A potem Hestia odezwała się.
-Wypatruj mojego posłańca –powiedziała zerkając na oprószone gwiazdami niebo. –Szukaj samotnego łabędzia.
Odsunęła się od niego nieznacznie. Patrzyła na będący coraz wyżej sierp księżyca i delikatnie pocierała zmarznięte ramiona.
-Musisz się spieszyć, Percy. Płomień musi zostać ukryty nim nastanie pełnia. Tylko tyle będę mogła go ukrywać przed wzrokiem wrogów. –Jej postać zalśniła lekko złotym blaskiem. –Muszę już wracać. Ognisko coraz bardziej przygasa. Zamknij oczy –powiedziała zbliżając się w jego stronę. Jej ciało lśniło coraz mocniejszym blaskiem. Posłusznie wykonał polecenie, bo rozumiał, że przybiera prawdziwą postać.
Coraz mocniejsze światło raziło go przez zamknięte powieki, jednak nadal nie zasłonił twarzy. Dłońmi mocno trzymał drewnianą szkatułkę. Nie wiedział, czy bogini nadal zbliża się do niego, ale miał wrażenie, że bijące od niej ciepło przybiera na sile.
A potem poczuł, jak jej delikatne, rozgrzane dłonie dotykają jego twarzy i zmuszają by pochylił się nieznacznie. I czuł, jak jej ciepłe wargi dotykają jego własnych parząc je odrobinę.
A kiedy wreszcie przestała go całować, usłyszał jej przyjemny, cichy szept tuż przy swoim uchu.
-Do widzenia Perseuszu.
I miał nieodparte wrażenie, że widział ją po raz ostatni.
