To był koniec. Całkowita przegrana. Uruk-hai zabrali niziołków, a on leżał pod drzewem, powoli się wykrwawiając. Boromir zaszlochał i skrzywił się, czując spowodowany przez to ból. Zasłużył na to. Zdecydowanie zasłużył. Czemu na Valarów wtedy wybuchnął?! Powinien był się opanować! Wiedział, że jeśli przeżyje to do końca życia będzie pluł sobie w brodę z tego powodu. A jednocześnie... Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że Pierścień, mimo, że widział go tylko raz, będzie go odtąd prześladował, szeptał swoje zdradliwe kłamstwa.
Pamiętał tamtą chwilę i uczucie aż za dobrze. Stali na tamtej polanie, wpatrując się w siebie z napięciem. Aż nagle w jego sercu rozpalił się gniew. Czemu to niziołek, nie on, ma coś co może ocalić jego ludzi? Nie zasłużył na to! Pierścień należał się jemu, Boromirowi! Ogarnięty wściekłością, zaatakował niziołka lecz ten znikł, zanim zdążył go nawet dotknąć. Rozjuszony ruszył za nim, lecz nim przeszedł chociażby pięć kroków, potkął się i upadł. Na mgnienie oka w głowie pojawił mu się obraz oczu, oczu których posiadaczem nie mogła być istota z tego świata, jakby wypełnionych całą złośliwością i nienawiścią tego świata. Szał odszedł tak nagle jak się pojawił. W jego miejsce pojawił się strach. Cóż on uczynił? Co się z nim stało? "Frodo!" krzyczał. "Błagam, wybacz! Wróć!" Na próżno.
Boromir w duchu przeklął Saurona i jego podstępne gry, obrzucając go najgorszymi przekleństwami jakie znał, zarówno we Wspólnej Mowie jak i w języku Gondoru.
Z każdą sekundą czuł, że robi się słabszy, jak życie powoli ucieka z jego ciała. Nawet nie starał się go w sobie zatrzymać, po prostu pozwalał mu odchodzić, zamknął tylko oczy. Wiedział, że zasłużył na śmierć.
Ilúvatarze, zlituj się nade mną...
Ocknął się na łóżku z baldachimem w ciemnej komnacie. Naprzeciwko niego płonęło palenisko, na ścianach znajdowały się okna, oba zasłonięte ciężkimi zasłonami. Miał gulę w gardle.
- Czy ja...? - zaczął pytać sam siebie.
- ...umarłem? - dokończył melodyjny głos z ciemnego kąta pokoju. - Nie, na szczęście dla nas obojga.
- Kto tam jest? - zapytał agresywnie.
- Twój nowy sprzymierzeniec, synu Denethora.
Z kąta wyłoniła się smukła męska postać. Odziana była w zdobione szaty, na niezwykle urodziwą i szlachetną twarz opadały złote pukle. Ktoś mniej spostrzegawczy nazwałby go elfem. Ale osoba o bardziej wprawnym oku od razu zwróciłaby uwagę na jego oczy. Zdecydowanie nie były to elfie oczy. Złośliwe i podstępne. I mimo, że jego usta były wykrzywione w przyjaznym grymasie, te oczy płonęły gorącą i wieczną nienawiścią. Toteż nie dziwota, iż Boromir nie okazał krzty zaufania.
- Czyżby? - prychnął.
- Tak, tylko ty jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy. Ale bez obaw; wkrótce będzie to dla ciebie równie oczywiste, co świadomość, że twój brat ma na imię Faramir. - Jego uśmiech wciąż był jak najbardziej przyjazny.
- Słuchaj no! Nie mam pojęcia skąd znasz imię mojego ojca i brata, ale wiem jedno: Jeśli natychmiast mi nie powiesz gdzie jesteśmy, to nie ręczę za siebie! - W wzburzeniu podniósł się z posłania. Był bez koszuli i ze zdumieniem dostrzegł, że po ranach od strzał nie ma ani śladu. - Kim ty w ogóle jesteś, co?
- Jak to, nie poznajesz mnie?
Boromir zamarł. Poznawał. Nawet nie tyle jego, co jego oczy. Gula w gardle powróciła. Skoro te oczy należały do niego, to musiałoby znaczyć, że to jest...
- Sauron... - wyszeptał z przestrachem.
- Brawo! - Majar roześmiał się serdecznie. - Może jednak nie jesteś tak głupi jak myślałem!
Boromir wpatrywał się w niego zszokowany. Czyżby tak wyglądał Nieprzyjaciel? Nie, to niemożliwe. Był zbyt namacalny, zbyt realny... A jednak, Czarny Władca stał przed nim, równie realny co on sam, a jego uśmiech nabierał coraz mniej przyjazny wyraz, ustępując miejsca sadystycznemu grymasowi. Po około minucie wpatrywania się w siebie Boromir spuścił wzrok, a Sauron klasnął z zadowoleniem.
- No, skoro się już poznaliśmy myślę, że możesz już wracać do swoich zajęć i nacieszyć się tą resztką wolności, która ci jeszcze została.
Nagle świat zawirował Gondorczykowi przed oczami. Zdezorientowany oparł się o filar łóżka. Kilka sekund później świat był całkowicie rozmazany, a on czuł że powoli odpływa. W ostatniej chwili dosłyszał jeszcze głos Saurona:
- Pamiętaj, już należysz do mnie. Nic co zrobisz już tego nie zmieni. I, Boromirze, bądź miły dla swoich nowych przyjaciół.
Chwilę potem Boromir ponownie leżał pod drzewem na Parth Galen, nieprzytomny.
A/N: Witaj dziatwa! Oto pierwszy rozdział, nieszczególnie długi, ale następne rozdziały będą dłuższe, soł...
I wiem, że wyszło trochę chaotycznie, ale nie umiem pisać początków, następne rozdziały będą bardziej ogarnięte (chyba...)
