When you feel my heat
Look into my eyes
It's where my demons hide
It's where my demons hide
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide
It's where my demons hide
Imagine Dragons - Demons
Kolejny raz śniło jej się, że morduje Elfmana i Lisannę. Ich krzyki były jak muzyka dla jej uszu. Ostre jak brzytwa pazury, będące jej częścią, rozrywały ich z taką łatwością z jaką rozrywa się papier. Krew bryzgała na wszystkie strony, lepiąc jej palce. Zlizała ją powoli, uważając, by nie pokaleczyć języka o pazury. Pyszna. Zapewne jej własna smakuje tak samo. Ciekawe jak smakuje serce niewinnej Lisanny...
Nim zdążyła się o tym przekonać, obudziła się gwałtownie i uderzyła ramieniem o szafkę. Zaklęła i rozejrzała się. Leżała na podłodze, więc prawdopodobnie znowu rzucała się we śnie. Pozbierała się i wpełzła z powrotem pod kołdrę. Nerwowo przygryzła wargę.
Nienawidziła tych snów. Przypominały jej stare czasy, gdy wszyscy dookoła wyzywali ją od potworów i bestii. I mieli rację. Była bestią. Elfman zmieniał się, by chronić bliskich mu ludzi i kontrolowanie takeover przychodziło mu z łatwością. Magia Lisanny była nieszkodliwa, mogła przybierać formy zwierząt i wszyscy uważali, że to bardziej urocze niż straszne. Natomiast ona była najpotężniejsza i najgroźniejsza z całej trójki. Jej magia zagwarantowała jej status maga klasy S i respekt u ludzi. Ale ten respekt wiązał się także ze strachem. Mroczna magia Miry mogła dać o sobie znać w najmniej pożądanym momencie. I obawiała się konsekwencji.
Westchnęła i powoli przymknęła powieki, mając nadzieję, że tym razem nic już nie będzie jej się śniło.
* * *
Poranki w gildii były jej ulubioną porą dnia. Kiedy przechadzała się między stołami i zdejmowała z nich krzesełka, nucąc pod nosem. Przez wysokie okna wpadało jasne światło słoneczne. Tańczące w nim pyłki kurzu nadawały wszystkiemu spokojną i przytulną atmosferę. Słychać było jedynie tykanie zegara, stojącego przy tablicy z zadaniami.
Mirajane wycierała bar, gdy usłyszała skrzypienie drzwi. Wychyliła się i ujrzała Laxusa. Dreyar ziewnął szeroko i przeciągnął się. Na ramionach spoczywał jego nieodłączny płaszcz, mimo że dzień zapowiadał się być ciepły.
- Kto by powiedział, że będziesz na nogach o takiej porze - zagadnęła z nieodłącznym uśmiechem. Blondyn znany był z tego, że lubił sobie pospać, zwłaszcza po misjach. Właśnie wrócił z takowej poprzedniego dnia. Panna Strauss widziała go tylko przez chwilę, gdy mruknął coś do Mistrza, a potem udał się do domu, nie wypijając nawet zwyczajowego kieliszka wódki.
Opadł ciężko na krzesło, znowu ziewnął i złożył głowę na skrzyżowanych rękach.
- Nie mogłem spać - mruknął. - To była paskudna misja i przysporzyła mi koszmarów na całą wieczność.
Mira zrobiła zmartwioną minę i przerwała sprzątanie. Usiadła na krzesełku na przeciw niego.
- Chcesz się czegoś napić? Wiem, że jest wcześnie...
Machnął ręką.
- Daj. Może pomoże mi zasnąć. Byle mocne.
Nalazła mu złocistego płynu. Słońce zatańczyło po jego powierzchni, rzucając jasne plamki na mahoniowy blat. Laxus schwycił szklankę, skinął Mirze lekko głową i pociągnął. Syknął cicho i podsunął szklankę po więcej.
- Jesteś pewien? To bardzo...
- Doceniam troskę, ale niepotrzebnie się martwisz. Lej.
Panna Strauss zacisnęła wargi. Zauważyła, że Dreyar coraz częściej pił, jakby chciał wymazać z pamięci jakieś wyjątkowo niemiłe wspomnienie. Zdawała sobie sprawę, że jego przeszłość jest nieco burzliwa. Całe to zamieszanie z jego ojcem, powrót z wygnania, a teraz te misje... Sama parę razy była na takich misjach, że potem musiała spędzić miesiące w szpitalu lub na obserwacji. Nikt nie mówił, że praca maga klasy S była łatwa.
Spojrzała na Laxusa i zauważyła, że przygląda jej się znad szklanki.
- Hm? Co jest? - spytała.
- Co ci się stało w rękę?
Spojrzała na swoją rękę, zdziwiona. Blondyn potrząsnął głową.
- W ramię.
Zerknęła i ujrzała ogromny siniak, który przybrał brzydką, ciemnofioletową barwę.
- Szlag - zaklęła. - To nic, uderzyłam się dziś rano.
- Biłaś się z prześcieradłem? - spytał rozbawiony. Uśmiechnęła się lekko.
- Można powiedzieć, że nie jesteś jedynym, którego męczą koszmary.
Już otwierał usta, by o coś spytać, gdy drzwi do gildii otworzyły się i wlała się grupa ludzi, tworząc zwyczajowy harmider. Przysiadali się do Laxusa, zagadując go, a Mira tymczasem oddaliła się , by realizować napływające zamówienia.
Ja tu nigdy nie zaznam spokoju, pomyślał Dreyar i pociągnął kolejny łyk palącego alkoholu.
* * *
Mistrz Makarov swoim zwyczajem siedział na barze i przeglądał papiery, dotyczące najgroźniejszych misji. Nigdy nie uśmiechało mu się posyłanie swoich bachorów, bo nie miał pewności, że wrócą. Oni jednak uparcie zgłaszali się, skuszeni możliwością zarobku i zdobycia uznania.
Tym razem w gildii panował spokój, gdyż Natsu wraz ze swoją zwyczajową drużyną udał się na swoja misję. Mistrz Fairy Tail mógł zatem w spokoju przeglądać zlecenia. Zafrapował go szczególnie jeden przypadek ogromnego czerwia, który nawiedzał oddaloną o parę kilometrów wioskę. Świadkowie twierdzili, że stwór ten pełzał pod ziemią, a jego ataki kończyły się paskudnym zakażeniem krwi, który powodował szybką utratę sił, a w konsekwencji bolesną śmierć. Mistrz Makarov zmarszczył brwi. Powinien sam się udać na tę misję.
- Co tam masz, staruszku? - Laxus wyrwał mu kartkę i przebiegł po niej wzrokiem. - Robal? Bez trudu się nim zajmę.
- Nie ma mowy - zaprotestował niemal natychmiast starzec. - To zbyt niebezpieczne. Poza tym, dopiero przecież wróciłeś!
- Tak i nie potrafię usiedzieć w miejscu. Bez obaw, ubiję go i wrócę. Trochę kasy mi się przyda.
- To nie...
- Ja mogę pójść. - Mira zabrała Laxusowi ogłoszenie. - Mało która trucizna na mnie działa. Poza tym, praca barmanki nie jest zbyt dochodowa. Zwłaszcza, że ktoś się spóźnia z wypłatą. - Zaśmiała się, a Mistrz nastroszył wąsy. Jednak zgodził się, aczkolwiek niechętnie. Laxus też wyglądał na średnio zadowolonego.
- Przecież dałbym radę - marudził godzinę później, dopijając drinka. Mirajane przygotowywała bar na czas swojej nieobecności, zabezpieczając go przed Caną i innymi, którzy ośmieliliby się naruszyć źródełko radości.
- W to nie wątpię - odparła, zamykając szafki na klucz. - Ale pewności mieć nie można. Poza tym, dawno nie byłam na misji. Chcę zająć czymś głowę. Czuję jak magia we mnie buzuje. Trzeba jej dać upust.
Dreyar zerknął na nią zaciekawiony.
- To ma związek z tymi koszmarami?
Wzruszyła ramionami.
- Nie. Tylko z moją naturą.
Zanim zapytał ją o więcej, zniknęła na zapleczu. Prychnął i dopił drinka do końca. Te baby, czemu one zawsze muszą gadać zagadkami?
***
O świcie Mira czekała na niego przed bramą. Obawiała się, że pewnie zaśpi lub być może zmieni zdanie. Cóż, wtedy poszłaby sama. Magowie klasy S przywykli do tego, że odbywają misje samotnie. Wiązało się to głównie z tym, że ciężko było podzielić nagrodę, ale także z tym, że nie były to misje przyjemne i łatwe.
Zacisnęła palce na uchwytach torby z ubraniami. Pierwsza misja po śmierci Lisanny była straszna. Na jej oczach po raz kolejny zmarło dziecko, zaatakowane przez wilka monstrualnych rozmiarów. Zwierzę praktycznie rozszarpało małą dziewczynkę, obryzgując zszokowaną Mirę krwią. Nie pamiętała, co wydarzyło się dalej, poza faktem, że obudziła się kompletnie naga w ogromnym kanionie. Najwyraźniej zmieniła się pod wpływem gniewu. Martwy wilk leżał parę metrów dalej. A przynajmniej wywnioskowała, że to był on po strzępach szarej sierści, która z niego została. Wdziała ją, niczym trofeum, by uchronić się przed chłodem i by okryć nagie ciało. W gildii jeszcze przez długi czas mówili na nią 'pogromczyni wilka', ale wcale nie była z tego dumna. Owa skóra przypominała jej podwójną porażkę, jaką poniosła tego dnia, niezdolna do ocalenia tej dziewczynki i samej siebie przed gorszą bestią, drzemiącą wewnątrz.
Chłodny, poranny wiatr rozwiał srebrzyste włosy, podobne do pajęczyny, rozwieszonej między gałęziami. W oddali ćwierkały już ptaki, a słońce grzało ją przyjemnie w twarz. Świt był zdecydowanie jej porą. Gdy wszystko się budziło do życia, było takie jasne i wesołe.
- Ja to się wyśpię chyba dopiero po śmierci - oznajmił zachrypnięty głos. Odwróciła się i ujrzała zaspanego Laxusa. Jego włosy wciąż były w nieładzie, a oczy podpuchnięte. Zachichotała.
- Widzę, że trunek pomógł?
Machnął ręką.
- A weź, wiedziałaś, że tak będzie.
- Oczywiście, że wiedziałam, ale pan 'Ja wiem lepiej' oczywiście nie posłuchał. To teraz masz. Idziemy?
Ruszył za nią, pomrukując pod nosem. Zapowiadało się, że będzie duszno, więc Laxus zdjął nieodłączny płaszcz, a Mira sweter. Przez godzinę spacerowali w ciszy, odzywając się od czasu do czasu. Panna Strauss znała Dreyara aż za dobrze. Nie był gadatliwym typem, a w obecnym stanie już w ogóle. Ona tez nie miała nic przeciwko milczeniu.
Po południu ujrzała na niebie kłębiące się chmury.
- Będzie burza - obwieściła.
- Super, trochę zgłodniałem.
Mira poczuła na nosie pierwszą kroplę deszczu. Spojrzała w niebo.
Zaraz lunie, a my nie mamy gdzie się schować, pomyślała. Laxus chyba myślał o tym samym, bo rozglądał się dookoła.
Głuchy pomruk poniósł się po niebie i odbił echem od pobliskich gór. Dreyar pociągnął nosem.
- Idzie konkretna burza - zawyrokował. - Hm, czekaj, masz.
Okrył Mirę swoim płaszczem, zakrywając ją niemal do samych stóp. Spojrzała na niego zaskoczona.
- A co z tobą?
- Ja idę na wyżerkę - oznajmił, szczerząc zęby, po czym znikł między drzewami. Mirajane zachichotała i oddaliła się od nich w kierunku małej jaskini. Nie byłaby w stanie pomieścić ich dwójki, ale ona sama mogła przeczekać tam ulewę. Zaciskała palce na płaszczu Dreyara, bawiąc się piórkami przy rękawach. Laxus naprawdę zmienił się na lepsze. Pamiętała czas, gdy najchętniej wyrwałaby mu serce i zmiażdżyła w dłoni. Mistrz miał rację, że nie spisał go na straty. Ona ze wstydem musiała przyznać, że to zrobiła. Dlatego postanowiła mu pomóc w tej misji. Nie mogli go stracić po raz drugi.
Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła. Obudziła ją, o dziwo, cisza. Szum deszczu ustał, nie było też słychać burzy. Niebo przybrało pomarańczowo-różową barwę. Zbliżał się wieczór, a oni dalej nie mieli gdzie spać.
Mira ziewnęła i przeciągnęła się niczym kotka. Dopiero potem poczuła zapach ogniska. Zaciekawiona, wstała i ruszyła w tamtym kierunku, opatulając się płaszczem, jakby dla bezpieczeństwa. Oczywiście, nie bała się nieznajomych, aczkolwiek zdawała sobie sprawę, że tą drogą podróżują różni ludzie.
Ujrzała Laxusa, który grzebał w ognisku patykiem. Nad ogniem natomiast piekła się mała sarna. Gdy Strauss poczuła zapach mięsa, zaburczało jej w żołądku. Laxus uniósł głowę i uśmiechnął się z tryumfem.
- Tak coś czułem, że przyda ci się coś na ząb.
- No proszę, Laxus Dreyar myśli o bliźnich - zaśmiała się, ale potem uznała, że mogło to zabrzmieć niegrzecznie. - Dziękuję, umieram z głodu.
- Ja na szczęście skorzystałem z dobrodziejstw matki natury i jej burzy. Ukroił spory kawałek mięsa i podał go Mirze. Przycupnęła na kamieniu i zaczęła skubać mięso. Dreyar nawet je czymś przyprawił.
- Umiesz tak oporządzić mięso? - spytała zaskoczona.
- Tyle razy ile byłem na misji poza gildią... Samo wchodzi. - Wzruszył ramionami, ale trudno mu było ukryć dumę. - Dobre?
- Pyszne! - Mira dawno nie jadła tak dobrze przygotowanego mięsa. - Och i dziękuję za płaszcz, pewnie ci zimno, co?
Machnął ręką.
- Szybko mi zwiewała ta sarna, trochę się za cholerstwem nabiegałem. Poza tym, ten sweterek, co go wzięłaś, to chyba od niczego nie chroni.
Mira zachichotała.
- Sama go robiłam, cicho tam, nie narzekaj. Ale jest problem... Robi się ciemno, a my nie mamy gdzie spać, poza mała jaskinią na jedną osobę.
Dreyar wzruszył ramionami.
- Więc tam ty się prześpisz. Ja zlegnę na ziemi.
- Nie ma mowy! - zaprotestowała. - Przeziębisz się na gołej ziemi. Ja trochę pospałam, więc możesz przysnąć w tej jaskini, a ja przycupnę przy ogniu.
Przewrócił oczami.
- Jak zwykle dramatyzujesz. Jutro już będziemy w wiosce, nie musimy spać.
- Musimy być wypoczęci, by walczyć z tym czerwiem - przypomniała mu. - Poza tym, na pewno nie wziąłeś ze sobą śpiwora?
Zrobił dziwną minę.
- No... nie, zawsze spałem na ziemi.
Mira posłała mu ciężkie spojrzenie.
- Laxus, ty mnie wykończysz kiedyś... Dobra, to ty śpisz w śpiworze, ja pod twoim płaszczem, pasuje?
Kiwnął głową.
- No i po co był ten cały dramat?
- Zamilcz.
* * *
Tej nocy koszmar nasilił się. Mira czuła w nim chłód i doskonale wiedziała, że pochodzi on z tego świata poza snem, ale zimno było najmniejszym problemem.
Obserwowała scenę jakby z boku, ale odczuwała emocje. Przede wszystkim wściekłość i żądzę mordu. Łaknęła krwi. Spomiędzy jej kłów wydobywał się głuchy warkot. Gruby ogon obijał się o kostki, przecinając pachnące śmiercią powietrze.
Usłyszała dziecięcy płacz. Jej czuły nos wyczuł odór strachu i przerażenia. Uwielbiała ten zapach.
Odrzuciła płonące zgliszcza budynku i ujrzała skulone dziecko. Mała dziewczynka miała splątane włosy, a na sobie łachmany. Jej dotychczas nędzne życie właśnie miało stać się jeszcze gorsze. Uniosła głowę i Mira spojrzała w ciemne oczy, kompletnie pozbawione nadziei, szkliste od łez.
- Proszę... - wyjęczała zachrypniętym głosem.
- Cśśś. - Syk wydostał się spomiędzy krwistych, demonicznych warg. - Zaraz spotkasz mamę i tatę.
Dziecko nie było głupie. Przywarło do zniszczonej ściany budynku, szlochając coraz głośniej. Szloch ten zmienił się w przerażający krzyk, gdy ogromna łapa uniosła się w powietrze i opadła z zawrotną prędkością.
Mira poczuła, że coś ją przytrzymuje i zaczęła się szarpać. Resztki snu niespiesznie opuszczały jej umysł, jakby próbując wessać z powrotem w koszmarną wizję. Po chwili zdała sobie sprawę, że to nie dziecko krzyczało, a ona sama.
- Mira! Mira, uspokój się, to tylko sen!
Otworzyła w końcu oczy, chociaż powieki wydawały jej się niesamowicie ciężkie. Laxus zerkał na nią, a jego twarz była nieco blada. Strauss trzęsła się okropnie, a z oczu natychmiast popłynęły jej łzy. Czuła się tak bezsilna i przerażona. Laxus kompletnie nie wiedział, co ma zrobić. Pierwszy raz widział ją w tym stanie. Opatulił ją zatem szczelniej płaszczem i powoli przyciągnął do siebie. Nie wiedział czy skojarzyła go z Elfmanem, ale przywarła do niego. Dopiero teraz poczuł jak bardzo jest krucha. Doskonale wiedział, że Mira była potężnym magiem i zawsze tak ją postrzegał. Tymczasem była też osobą emocjonalną, wrażliwą na wszelkie krzywdy.
Głaskał ją powoli po włosach, a ona powoli uspokajała się w jego ramionach. Nie miał pojęcia, że męczą ją koszmary. Niewiele wiedział o jej przeszłości, aczkolwiek słyszał o jej siostrze, teraz już bezpiecznej w Fairy Tail. Mirajane kochała swoje rodzeństwo najbardziej na świecie i myśl o ich krzywdzie była dla niej najgorszą rzeczą. Oglądanie tego koszmaru co noc musiało być męczące.
- Przepraszam - wymruczała cicho w jego koszulę. - Przepraszam, obudziłam...
- Mira, jeśli naprawdę chcesz mnie przepraszać za to, że mnie obudziłaś, to oszczędź sobie oddechu. - Nie przestawał głaskać jej srebrzystych włosów. - Co ważniejsze, musisz się teraz uspokoić. I coś trzeba poradzić na te koszmary.
- Nic się nie da na nie poradzić - odparła ze smutkiem. - Próbowałam wszystkiego. Są przypomnieniem, kim tak naprawdę jestem...
- Mira. - Odsunął ją od siebie, ale dalej przytrzymywał za ramiona. - Jesteś magiem z Fairy Tail i dobrą osobą. Oto, kim jesteś.
Uśmiechnęła się słabo i ziewnęła. Poprawił na niej płaszcz.
- Dasz radę zasnąć?
- Spróbuję. - Chciała położyć się na ziemi, ale przytrzymał ją.
- Wystarczy tego spania na gołej ziemi. Sama mi to odradzałaś. - Przyciągnął ją do siebie, a sam oparł się o ścianę. Mira słyszała już śpiew ptaków. Zaraz wzejdzie słońce. - Zero marudzenia, mi też nie jest za wygodnie w tej pozycji. Doceń to.
Uśmiechnęła się i przyłożyła głowę do jego klatki piersiowej. Słyszała mocne i miarowe uderzenia serca. To ukołysało ją do snu.
* * *
Wioska, do której przybyli, nie była duża, ale przytulna. Mieszkańcy powitali ich bardzo wylewnie, słysząc w jakiej sprawie przybyli. Od razu przygarnęli ich do pobliskiej gospody, gdzie mogli odpocząć przed czekającą ich misją.
Mirze marzyła się ciepła kąpiel. Nieśmiało zasugerowała to gospodyni, a ta klasnęła w dłonie i kazała przygotować balię. Byli ubodzy, nie mieli nawet wanien, a jednak ich gościnność wzruszyła pannę Strauss. Postanowiła, że pokona tego czerwia, nawet jeśli miała być to ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu.
Gdy balię wypełniła parująca, gorąca woda, Mira zanurzyła się w niej powoli. Wszystkie jej mięśnie rozluźniły się natychmiast. Odetchnęła z ulgą i oparła się o ściankę balii.
To, co zrobił dla niej Laxus było wyjątkowo miłe i zaczęło ją niepokoić kiełkujące wewnątrz uczucie ciepła. Wciąż przecież nie wiedziała, jak Dreyar postrzega ludzi z gildii. Być może nadal gardzi nimi wszystkimi? Może to był po prostu braterski odruch? Znali się w sumie od małego, to mogło nic nie znaczyć. A jednak nie mogła powiedzieć, że jej własne serce nie zabiło szybciej, gdy ją do siebie przyciągnął.
Westchnęła sfrustrowana i zanurzyła się w wodzie aż do nosa. Nie powinna myśleć o takich rzeczach, powinna skupić się na misji.
Laxus delektował się mocnym drinkiem. Pędzony w zimnych piwnicach bimber niesamowicie palił go w przełyk i przyjemnie rozgrzewał całe ciało. Kąpiel też pomogła. Czuł, że jutro da radę i ubije insekta, który męczył wioskę. Martwił się tylko o Mirę. Wydawała się nieco roztrzęsiona po tamtym śnie, a nie chciał, by cokolwiek ją rozpraszało.
Mira. Pociągnął kolejny, solidny łyk. Zawsze był wobec niej neutralny. Szanował ją jako maga i jako osobę, chociaż bardziej miał na to wpływ fakt, iż była barmanką. Wiedział, że było to nieco przedmiotowe traktowanie, ale nic na to nie mógł poradzić. Odkąd jednak wrócił do gildii nauczył się dostrzegać w ludziach więcej. Panna Strauss ukazała mu swoją wrażliwą i łatwą do zranienia stronę. Obawiał się, że kiedyś ktoś może to podle wykorzystać.
Uniósł głowę znad szklanki i złapał spojrzenie tutejszej barmanki. Młoda kobieta miała piękne, ciemnozłote włosy, duże, niebieskie oczy i ponętne usta. Trochę przyciasny gorset podkreślał jej bujne kształty. Mężczyźni na sali przyglądali jej się z pożądaniem, ona jednak patrzyła tylko na niego.
Oblizał powoli usta. Czemu nie? Dawno z nikim nie spał. Dziadek cały czas powtarzał mu, by w końcu się ustatkował, on jednak nie miał na to najmniejszej ochoty. Życie w jednym miejscu nie było dla niego, dlatego tak chętnie brał wszelkie misje. Ile kobiet się podczas nich przewinęło... Nie zliczyłby ich, choćby chciał. Żadnej też nie zapamiętał na dłużej niż to było potrzebne.
Wstał powoli i już miał do niej podejść, gdy do sali weszła Mira. Zwyczajowo rozpuszczone włosy miała zaplecione w kłoskowy warkocz. Kontrastowały z ciemnofioletową suknią ze srebrnymi obszyciami, które skręcały się w fantazyjne wzory. Mężczyźni zwrócili swe oczy na nią. Ktoś zagwizdał, ktoś poklepał ławkę obok siebie. Mira była przyzwyczajona do takich zachowań, aczkolwiek speszyła się lekko i grzecznie odmawiała.
Laxus zacisnął nagle wargi. Widział chciwe ręce, wyciągające się ku niej. Wiedział, że doskonale by sobie z nimi poradziła i bez jego pomocy, jednak nie miał zamiaru bezczynnie patrzeć.
- Wybaczcie, panowie - wycedził, starając się zmusić do uśmiechu. - Ale ta pani jest ze mną.
Spieraliby się, ale szybkie zerknięcie na niego pozwoliło im ocenić szanse. Potulnie zamilkli i wrócili do swoich trunków. Laxus poprowadził Mirę do ławki w kącie, oddalając się od ciekawskich spojrzeń i zgiełku. Po drodze usłyszał ciche prychnięcie obrażonej barmanki. Uśmiechnął się pod nosem.
- Winnam ci podziękowanie za ten ratunek - zaśmiała się Mira. - Czymże sobie zasłużyłam?
- Daj spokój, patrzyli na ciebie w taki sposób, że miałem ochotę wcisnąć im oczy do czaszki. Jak na przedmiot, nie jak na kobietę.
A ty ile razy patrzyłeś w ten sposób na kobiety?, szepnął złośliwy głosik w jego głowie.
- To miłe, ale nie z takimi sobie dawałam radę. - Zabrała mu szklankę z ręki. - Na pewno powinieneś pić? Z tego, co mi wiadomo, nie jesteś Bachusem, by lepiej walczyć po alkoholu.
Prychnął.
- Oczywiście, że nie, jestem od niego lepszy i po pijaku i po trzeźwemu. Nie martw się, dam radę, ty lepiej... - Urwał, widząc jak pociągnęła łyk i zacisnęła powieki. - No ładnie...
- Mocne - wykrztusiła. - Ale dobre! - Skinęła głową na barmankę, która prychnęła po raz drugi, ale postawiła na ich stole pełen kufel, ściskając piersi ramionami prawie przy twarzy Laxusa. Ten spojrzał na Mirę i wzruszył ramionami z niewinną minką. Zachichotała, czym zarobiła kolejne nieprzychylne spojrzenie biuściastej blond piękności.
Gdy się oddaliła, Mira z wprawą nalała sobie i Laxusowi.
- Żeby była jasność, nie pijemy całego kufla, jutro musimy być przytomni - napomniała go. Przewrócił oczami.
- Dobry mag nie daje się niczemu zaskoczyć, Mira. A to jest za dobre, by wylewać. No. - Uniósł szklankę. - To za nasze powodzenie jutro, zdrowie!
Stuknęli się szklankami. Strauss znowu wykrzywiła się niemiłosiernie, gdy trunek zapiekł ją w przełyk.
- Czeka cię jeszcze szalona noc z panią hojnie obdarowaną? - zagadnęła po trzeciej takiej szklance. - Strzela oczami aż miło.
- A niech strzela ile wlezie. Bez urazy, kobieta z niej urodziwa i zapewne, hm, urocza, ale sama wspominałaś, że musimy się skupić. -Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Mira roześmiała się i pokręciła głową.
- To prawda - przyznała. - Dlatego ja się zbieram do spania.
- Czekaj, odprowadzę cię. Nie wiadomo, co tym szujom może strzelić do głowy, a ty już się lekko chwiejesz. Zaskakująco słabą głowę masz jak na barmankę.
- Głupawe stereotypy, barmani wcale nie mają mocnej głowy. - Wyszli z sali, w której zaczynało się robić coraz bardziej tłoczno. Mira czuła jak palą ją policzki. Chciało jej się śpiewać i tańczyć.
Może innym razem, przy bardziej przyjemnych okolicznościach, pomyślała.
W drodze do pokoju zerknęła za okno. W Magnolii ciężko było dostrzec gwiazdy przez uliczne światła. Tutaj granatowy firmament był nimi usłany, a księżyc w pełni oświetlał pogrążoną we śnie wioskę. Mira otworzyła okno i zaczerpnęła rześkiego powietrza.
- Możesz już iść, stąd powinnam dojść bezpiecznie.
Dreyar wzruszył ramionami. Obserwował, jak wychyla się przez okno, by schwycić świerszcza. Światło księżycowe igrało w jej stalowoszarych włosach, sprawiając, że wyglądała, jakby miała aureolę wokół głowy.
- Ty serio nie masz zamiaru mnie słuchać, prawda? - Uśmiechnęła się. - Cóż, przynajmniej to się zachowało.
- Co masz na myśli? - spytał, opierając się o parapet. Nie chciało mu się wcale spać. Po chwili poczuł zapach konwalii. Znał go. Czuł go cały czas w gildii. To były jej perfumy.
- Cóż, niepokorność to twoja natura, ale odkąd wróciłeś, sporo się w tobie pozmieniało. Na lepsze - dodała pospiesznie, widząc jak Laxus unosi brew. - Ale taki ugrzeczniony nie byłbyś sobą.
- Lubi panienka niegrzecznych chłopców? - zamruczał i wyszczerzył zęby. Pacnęła go w ramię, a on z zadowoleniem ujrzał lekki rumieniec na jej policzkach. - Oczywiście, że całkiem się nie zmienię, nie ważne, jakby tego ode mnie wymagano. Jestem sobą, tak mnie wychowywano. Na drania.
- Jesteś drań, to fakt - przyznała. - Ale to ci pasuje, ta draniowatość. Nauczyłeś się wyznaczać jej granice, by nie ranić bliskich ci osób.
Zaśmiał się.
- Powiedzmy. No dobra, pora iść spać, dosyć tego filozofowania, jeszcze nikomu nie wyszło to na dobre.
Odprowadził ją do pokoju. Już miała wejść do środka, gdy ją zatrzymał.
- Dasz sobie radę? Mam na myśli twoje... sny.
Uśmiechnęła się lekko.
- Nie zamartwiaj się tym. Też musisz się wyspać.
Westchnął ze zrezygnowaniem.
- Ty nigdy nie dajesz sobie pomóc, Mira.
- Daję tylko w przypadkach, kiedy warto jest to robić. - Znowu się uśmiechnęła, tym razem ze smutkiem. - Dobranoc.
***
Doskonale wiedziała, że jest w środku kolejnego koszmaru. Tym razem nie były to zgliszcza wioski czy miasta, a jej własnej gildii. Ciała jej przyjaciół leżały dookoła, zmasakrowane, niemal niemożliwe do rozpoznania.
Przechadzała się między nimi tryumfalnym krokiem. Fairy Tail będzie gildią, która zasieje strach w Magnolii. Nawet Grimore Heart się przed nią ugnie. Wpierw jednak musiała się pozbyć każdego szlachetnego członka niegdyś świetnej gildii.
Usłyszała jęk. Ktoś jeszcze żył? Doskonale, dostarczy jej rozrywki pod koniec swego życia. Ruszyła w tamtym kierunku, rozcapierzając pazury. Wyrwać serce czy może zmiażdżyć je w środku? Ach, te dylematy...
Stanęła przed barem i ujrzała blond włosy, splamione krwią. Laxus Dreyar z trudem uniósł głowę. W kącikach jego ust widniała piana krwi. Spojrzał na nią z nienawiścią.
- Wiedziałem... potwór... - wykrztusił i splunął jej pod nogi krwią.
- Zaskakująco dużo mówisz jak na umarlaka - odparła rozbawiona. - Jakieś ostatnie słowa?
- Lisanna...
Nawet nie zauważyła, kiedy się obudziła. Wiedziała tylko, że krzyczy i nie może przestać. Usłyszała trzask drzwi, które odbiły się z impetem od ściany. Potem silne ręce objęły ją, a ona zaczęła drapać je paznokciami, próbując jednocześnie zrzucić z siebie zapocone prześcieradło.
- Mira, Mira, cśśś... Już, to tylko sen. - Poczuła dłoń na włosach i lekko już zwietrzały zapach bimbru i mięty. Rozszlochała się na dobre i wtuliła w Laxusa. Miała już dosyć. Miała dosyć tych snów, siebie jako potwora...
Dojście do siebie zajęło jej z godzinę. Laxus przez cały ten czas był przy niej, mrucząc uspokajające słowa do ucha. Odważyła się na niego spojrzeć. W jego oczach nie było nienawiści, a troska i zwyczajowe już 'a nie mówiłem?'.
- Przepraszam - wyszeptała. Chciała się oswobodzić, ale trzymał ją mocno w objęciach. - Laxus...
- Widzisz, dlatego powinnaś dać sobie pomóc, Mira - powiedział, patrząc na nią. - Może nie zrobiłbym wiele, ale zawsze...
- Nie możesz nic zrobić! - krzyknęła, czując wzbierającą złość. - Próbowałam! Ja, Mistrz, nikt nie mógł mi pomóc! Jestem potworem. - Otarła gwałtownie oczy, aż pod powiekami wybuchły jej gwiazdy. - Zawsze nim byłam i zawsze będę...
- Co ty... co ty za głupoty wygadujesz? - Teraz on się zdenerwował. - Jaki potwór, Mira, oszalałaś?! Potworem jest mój ojciec, potworem jest ta suka Minerva z Sabertooth. Ty nie miałaś wyboru, jaką magię opanujesz. Ale udało ci się to. Straciłaś panowanie nad sobą przy Freedzie i nie powiem, zasłużył sobie na to, teraz już to wie. - Otarł kciukiem łzy, spływające po jej policzkach. - Te sny nic nie znaczą. Musisz to zrozumieć i się ich pozbędziesz, Mira. To fałszywa rzeczywistość. Przecież masz dobre serce, nikogo byś nie skrzywdziła.
Może to jego spokojny głos, może była to autosugestia, ale Mira uspokoiła się na tyle, że przestała drżeć. Dreyar uśmiechnął się lekko.
- Można?
- Może powinieneś się rozejrzeć za nową pracą - zaśmiała się. - Psycholog dla magów z zespołem pourazowym.
- Coś ty, nie mam cierpliwości do ludzi. Będzie mi taki leżał na kozetce i wylewał żale. Co to ja, swoich problemów nie mam?
Roześmiała się znowu, a on dołączył do niej. Śmiech był odprężający. Czuła jak cały smutek i strach z niej ulatują. Dopiero potem zdała sobie sprawę, że odrzuciła prześcieradło, odsłaniając skąpą koszulę nocną. Sięgnęła po nie, zawstydzona, ale powstrzymał ją.
- Pozwolisz, że ja to zrobię. - Z zaskoczeniem zauważyła, że głos mu lekko drżał. Nie umknęło jej też jego spojrzenie, które prześlizgnęło się po gołym udzie. Poczuła dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Laxus nigdy tak na nią nie patrzył i musiała przyznać, że podobało jej się to.
Dreyar przełknął ślinę, z trudem odwracając wzrok. Podniesienie prześcieradła było dobrym do tego pretekstem. Po prostu odrzuci jej to prześcieradło, życzy dobrej nocy i wyjdzie.
Usłyszał skrzypienie łózka, a potem smukłe dłonie objęły go w pasie.
- Odwdzięczam się - szepnęła Mira cicho. Czuł zapach jej ulubionego balsamu do ciała - wanilia i kokos. Zapach ten podziałał na jego wrażliwy nos niesamowicie.
Odwrócił się. Mira cofnęła się, jakby zlękniona swoją śmiałością. Warkocz, nieco już rozplątany, opadał jej na pierś. Ramiączko czarnej piżamy zsunęło się po bladym ramieniu, odsłaniając odstające kości obojczyka.
- Mira... - Jego głos był głęboki i nieco drżący. - My nie...
- Nie powinniśmy? - Uśmiechnęła się. - Może faktycznie nie powinniśmy. Ale dla ciebie to tylko jedna noc, prawda? Jutro wszystko wróci do normy?
Pożądanie zmieszało się w nim ze złością. Czemu wciąż mu nie ufała? Czemu traktowała go jak wroga?
Złapał ją w pasie i brutalnie przycisnął do ściany. Złapała powietrze, zaskoczona, a wtedy zamknął jej usta pocałunkiem. Był gwałtowny i pełen pasji. Po chwili poczuł jak smukłe uda Miry zaciskają się wokół jego bioder. Oddała pocałunek, pomrukując w jego usta, niczym kotka. To jeszcze bardziej go podnieciło. Wodził palcami po jej koszuli nocnej, badając jej fakturę. Była cienka...
Ich dyszenie przerwał odgłos rwanego materiału. Opadli na łóżko. Obfite piersi Miry zakołysały się, gdy opadła na poduszki. Laxus oparł się rękoma po jej bokach, podziwiając ją z góry. Księżyc rzucał blade światło na jej porcelanową cerę. Była niczym laleczka. Słodka, mordercza lalka.
Nachylił się i począł całować ją w szyję i ssać ją lekko, zostawiając czerwone ślady. Mira wodziła palcami po jego plecach, pojękując cicho.
Wyprostował się i zrzucił koszulę. Strauss wodziła ręką po umięśnionym brzuchu, na którym widniało parę blizn. Potem nagle zerwała się i przewróciła go na łóżko.
Dreyar, zaskoczony jej siłą, całkiem poddał się niesamowitemu widokowi. Demonica Fiary Tail siedziała na jego biodrach, poruszając się zmysłowo. W jej oczach widział dziwny błysk. Być może był to ten ukryty demon, nie bardzo go to teraz obchodziło.
Zsunęła jego bokserki i po chwili poczuł jej ciepłe wnętrze. Wciągnął z sykiem powietrze i schwycił ją za biodra. Z wrednym uśmieszkiem zaczęła nimi poruszać w zmysłowym tańcu, który jego doprowadzał do szału. Jej piersi falowały w rytm ruchów. Laxus zagryzał wargę niemal do krwi. Wtedy Mira pochyliła się i pocałowała go głęboko i nakierowała jego dłonie na swoje piersi. Zaczął poruszać rękoma w takt jej ruchów, sprawiając, że zaczęła mruczeć głośniej, odchylając głowę w ekstazie.
Ich ruchy przyspieszały z każdą minutą i Dreyar wiedział, że długo nie wytrzyma. Mira nie była jak każda inna kobieta, z którą był. Ona była namiętna, wiedziała, kiedy zwolnić, by nie skończył zbyt szybko. Bawiła się nim, ale sama też odczuwała ogromną przyjemność.
Teraz on przewrócił ją na plecy i pocałował namiętnie, nie zwalniając tempa. Czuł jej paznokcie na swoich plecach, gdy dawała upust rozkoszy.
- Mira... - wydyszał.
- Wiem - odmruknęła wibrującym głosem i objęła go mocniej udami.
W końcu poczuł orgazm tak silny, że musiał zagryźć poduszkę, by nie pobudzić połowy wioski. Mira natomiast ugryzła go w ramię, drżąc spazmatycznie.
Opadł na kołdrę, dysząc ciężko. Zazwyczaj po stosunku kobiety wychodziły, ubierając szlafrok i rzucając 'miło było, na razie', podczas gdy on zasypiał.
Poczuł drobne ręce na klatce piersiowej. Mira wtuliła się w niego nieśmiało, a on odruchowo objął ją. I było to dobre uczucie, pozbawione zwyczajowej pustki.
- Strasznie drapiesz - mruknął, zanim zapadł w głęboki sen.
Koniec cz. 1
