Miałam ogromną ochotę napisać Destielowy domestic fluff i oto co z tego wyszło ;] Myślę, że jestem w stanie to rozkręcić, o ile Wam się spodoba i będziecie chcieli więcej.

Castiel pochylił się nad kuchennym blatem ze zbolałą miną. Myśl, że po raz kolejny zawiódł Deana przerażała go bardziej niż cokolwiek innego. Zamknął oczy, by chwilę później szybko je otworzyć, gdyż w tamtej chwili wyobraźnia po raz kolejny podsunęła mu stale nawiedzające go obrazy – zakrwawionej twarzy starszego Winchestera, jego zielonych oczu przepełnionych bólem, gdy Cass zniknął wraz z tabliczką, upadających Aniołów. Miał świadomość, że nigdy tego nie naprawi, lecz ma chociaż okazję spróbować.

Jajko wypadło z jego chwilowo otwartej dłoni i z głośnym chrupnięciem rozbiło się na podłodze.

- Cass, człowieku – westchnął Dean z dezaprobatą. – Smażenie omletu to naprawdę nie jest wielka filozofia. Nawet ja to potrafię.

- Nie potrafisz – rzucił Sam zza ekranu laptopa, jednak jego starszy brat i upadły Anioł jednomyślnie go zignorowali.

- Dean, nie ma potrzeby, byś nieustannie przypominał mi, że jestem teraz człowiekiem. I smażenie omletu zdecydowanie nie jest filozofią, co jednak nie czyni go ani trochę mniej… zawiłym – odparł Castiel swoim charakterystycznym, niskim głosem, spuszczając wzrok.

- Póki co jednak kiepsko sprawdzasz się jako człowiek – Winchester uśmiechnął się i położył rękę na ramieniu przyjaciela. Ten krzepiący gest wyjątkowo spodobał się obojgu, chociaż oczywiście żaden z nich nie dał tego po sobie poznać. Łowca nieco mocniej niż zwykle ścisnął ramię Cassa, zrobił to jednak tak delikatnie, jakby już nigdy nie miał zamiaru go puścić. Niebieskooki spojrzał jedynie na dłoń Deana, a na jego twarzy pojawił się rumieniec. Sytuacja stawała się coraz bardziej niezręczna.

- Chyba skończyły nam się jajka.

- Mogę pójść po więcej.

- Jesteś pewien, że nie zgubisz się po drodze?

- Dean… - westchnął Sam.

- Dobra. Przy okazji kupisz popcorn na wieczór. – Starszy z braci wcisnął banknot w dłoń Castiela i poklepał go po plecach, spoglądając na niego z czymś na kształt troski.

- Uczłowieczasz go na siłę – zauważył młodszy Winchester, gdy drzwi zatrzasnęły się za Aniołem. W odpowiedzi jego brat tylko przewrócił oczami.

Pół godziny później Anioł wrócił z dużą, kwiecistą torbą na zakupy. Na ową torbę obaj łowcy spojrzeli z pewną dozą dezaprobaty.

- Miałeś rację. Jeszcze wiele musi się nauczyć – przyznał Sammy.

- Dlaczego? Kupiłem jajka – odparł Cass, unosząc głowę i mrużąc oczy.

- No właśnie. Kupił jajka. – Dean uśmiechnął się do brata.

- Dean… nie kupiłem popcornu – przyznał chwilę potem Anioł. W jego głosie dało się słyszeć wstyd. – Wziąłem to zamiast niego.

Na kuchennym blacie wylądowało ogromne opakowanie pianek.

Na widok tej sceny Sam uśmiechnął się półgębkiem i ponownie zajął laptopem. Starszy łowca był natomiast całkowicie pochłonięty przeglądaniem zawartości torby.

- Cass, rozumiem pianki, ale… ciasteczka? Gorąca czekolada? Dżem truskawkowy? Nigdy więcej nie wypuszczę cię do sklepu – odwrócił się i nieoczekiwanie jego twarz znalazła się zaledwie kilka centymetrów od twarzy przyjaciela. Zupełnie jak za każdym razem, kiedy Castiel nieoczekiwanie pojawiał się tuż za nim, tym samym naruszając jego przestrzeń osobistą. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, lecz zaraz potem Dean uważnie zmierzył Anioła wzrokiem od stóp do głów. – A już na pewno nigdzie nie wyjdziesz w tym płaszczyku. Zdejmujesz go kiedykolwiek?

Cass prawie niezauważalnie pokręcił głową. Winchester raczej nie spodziewał się innej odpowiedzi, gdyż zdecydowanie chwycił go za rękaw płaszcza i pociągnął w stronę swojej sypialni. Przez moment grzebał w szafie, by w końcu wyciągnąć z niej parę swoich starych dżinsów i flanelową koszulę w kratkę.

- Dean, naprawdę nie ma potrzeby…

- Cass. – Łowca spojrzał na Anioła niemal karcącym wzrokiem.

Chwilę później Castiel wrócił przebrany w dżinsy i koszulę. Jego ciemna czupryna była rozczochrana bardziej niż kiedykolwiek, ubranie jednak leżało na nim idealnie.

- Dean, to trochę niezręczne…

- Sranie w banię. Wyglądasz świetnie. – Po tych słowach starszego Winchestera nastąpiła długa chwila milczenia.

- Cass… - zaczął znowu Dean. – Wiem, że ostatnio między nami było… różnie. Bądźmy szczerzy, było do dupy. Ale wciąż jesteśmy przyjaciółmi, nie zapominaj o tym. Zbyt dużo razem przeszliśmy, żeby teraz cokolwiek nas rozdzieliło. Widzę, że jesteś załamany i nie zamierzam zostawić się w tym stanie. – Mówiąc to, podszedł do rozmówcy i spojrzał mu głęboko w oczy. Chwilę później objął go i mocno uścisnął. Skonsternowany Castiel odwzajemnił uścisk.

- Dziękuję, Dean. To bardzo dużo dla mnie znaczy.

Anioł i Łowca instynktownie odnaleźli i spletli swoje dłonie.

-Chodź, pomożemy Sammy'emu wybrać film.

Wyszli z pokoju trzymając się za ręce.