Od tłumacza: To jest moje pierwsze tłumaczenie, dam z siebie wszystko, aby was zadowolić xx. Jeśli byłby ktoś chętny na zostanie moją betą, to ręce wycałuję!

Profil autora: /u/1175000/

link do oryginału: /s/4621921/1/Meant-To-Be

liczba rozdziałów: 29/?

Od autora: Okej, i o to powstała moja nowa historia. Bawcie się dobrze!

Zastrzeżenie: Ta historia bazuje na postaciach i sytuacjach wymyślonych oraz w posiadaniu przez J.K. Rowling, różnych wydawców (między innymi) Bloomsbury Books, Scholastic Books i Raincoat Books, i Warner Bros studio. Nie zarabiam na tym żadnych pieniędzy oraz nie mam na celu łamania praw autorskich.

Biegnie. To wszystko, co może zrobić.

Biec.

Biec i nie dać się złapać.

Został oddzielony od swoich przyjaciół podczas zakupów w Hogsmeade, kiedy rozpoczął się nieoczekiwany rajd śmierciożerców. Nie wie gdzie jest, jednak nie może się zatrzymać, aby sprawdzić. Przeklina swoją głupotę za opuszczenie gardy. Z tymi wszystkimi atakami powinien wiedzieć lepiej. Ale nic nie może już zrobić.

Oni go gonią i są niedaleko. Mógł to poczuć. Jak na razie miał szczęście, że udało mu się dotrzeć tak daleko. Nie ma pojęcia co mogą mu zrobić, jeśli go złapią. Zwłaszcza, gdy zabiorą go do NIEGO. Wzdryga się na myśl o stawaniu twarzą w twarz z NIM. Może nie być kolejnego razu, jeśli go złapią.

Drzewa są wszędzie, ukrywają go przed widokiem, jednak to samo robią z jego wrogami. Musi być ostrożny, aby nie zdradzić swojej pozycji. Musi dotrzeć do bezpiecznego miejsca, zanim go złapią. Ma nadzieję, że jego przyjaciele są cali i zdrowi, że udało im się gdzieś schronić.

Magia w powietrzu jest gęsta i ciężka od ciągłych konfrontacji z przeciwnikami. Chował się gdziekolwiek mógł i walczył kiedy musiał, pokonywał tylu przeciwników ilu mógł, jednak ich było za dużo. Musi dotrzeć do schronienia. Gdyby nie bariery anty-deportacyjne, byłby w stanie uciec stąd wcześniej, jednak zamiast tego szukał miejsca, gdzie bariery się kończą.

Pulsowała w nim adrenalina, pozwalając mu dalej biec, jednak powoli się męczył i zwalniał. W końcu zatrzymał się, aby złapać oddech. Schował się za gęstymi krzakami, wypatrując wszelkich oznak obecności jego przeciwników. Wychyla się zza liści i sprawdza, czy droga jest wolna. Następnie dobiega do drzewa, a później do kolejnego. Jeszcze chwila i będzie mógł opuścić las. Czuje, że za kilka kroków skończą się bariery.

Widzi błysk światła, zanim zaklęcie trafia go w plecy. Powinienem być ostrożniejszy, myśli, odwracając się twarzą do napastników. Białe maski lśnią w ciemności, uśmiechając się tryumfatorsko. Próbuje zwalczyć efekty klątwy, jednak nie jest w stanie tego zrobić. Harry Potter mruga powoli, odchodząc w nieświadomość.

xxx

Kiedy się obudził, znajdował się w podziemnym pokoju. To muszą być lochy, pomyślał. Wrócił myślami do tego, co się stało i przeklnął swoją głupotę. Powinienem być ostrożniejszy. Jakim cudem się stąd wydostanę? Przeszukał swoje kieszenie, tak jak oczekiwał, nie było tam różdżki. Cholera jasna!

Harry rozejrzał się uważnie i zauważył, że w pokoju, w którym był, nie było okien. Ani drzwi. Tylko murowane ściany. Jak do cholery uda mi się stąd uciec? Po namyśle, jak się tu dostałem? Zaczął sprawdzać każdy skrawek czterech ścian, jednak niczego nie znalazł. Pokój był zimny i ogołocony, jednak gdzieś powstawał przeciąg, który sprawiał, że Harry'ego przechodził dreszcz, więc musiały tu być drzwi, a on po prostu nie mógł ich zobaczyć.

"Nie możesz mnie tutaj trzymać," wykrzyczał, chodząc w kółko, "znajdę sposób, aby stąd uciec." Nie było odpowiedzi. Harry podążył za przeciągiem i odgadł, gdzie powinny być drzwi. Kilka razy naciskał ścianę, jednak nic się nie stało. Więc wszystko co musiał zrobić, to czekać.

Harry musiał zasnąć, ponieważ obudził go dźwięk przesuwania kamieni. Podskoczył i przygotował się do ucieczki.

Skrzeczący śmiech dotarł do niego nie od przodu, tak jak oczekiwał, lecz od tyłu. "Cholera!" przeklnął i spróbował się odwrócić, jednak zaklęcie trafiło go w plecy. No nie, znowu, zdołał pomyśleć zanim wszystko zrobiło się czarne.