LEFT IS RIGHT AND RIGHT IS WRONG

(part 1)

- Mówią że to w Suna jest gorąco! Co za piekło! – zawołała Temari wachlując się. Jej straszy brat spojrzał nią sponad pochłanianego arbuza. Siedzieli na krawężniku niemal w centrum Konohy. Wyglądali dzisiaj jak większość ludźmi – zmęczeni szukali sposobu na szybką ochłodę. Dla Kankuro arbuz zawsze był dobrym pomysłem na nawodnienie się. I mógł pluć pestkami w ludzi.

- Do tego ta wilgoć! Równie dobrze mogłabym się rozebrać i nie czuć jak wszystko klei się do mnie! – marudziła dalej siostra ignorując zaoferowany plasterek z ćwiartki arbuza.

- Chętnie to zobaczę. – zaśmiał się Shikamaru podchodząc do nich. Za jego plecami stała jego blond-koleżanka… Ino, jeśli Kankuro dobrze pamięta. Tak zwana przez Temari „światowej klasy suczą".

- Idziemy nad wodę? Chcecie się przyłączyć? – zapytała Ino z miłym uśmiechem. – Może spłuczemy z siebie tę wilgoć.

- Pewnie. – powiedziała ostrożnie Temari nie konsultując pomysłu z Kankuro, któremu całkiem dobrze było z arbuzem na krawężniku. To że był najstarszy z rodzeństwa wcale nie znaczyło że trzymał władzę.

Wstali z chodnika i poszli za ninja z Konohy. Kwadrans i byli nad wodą. Lee właśnie wskakiwał do jeziora ochlapując Sakurę i Tenten które ze śmiechem i udawanym strachem zasłoniły się przed falą.

- Patrzcie kogo znaleźliśmy! – zawołała Ino. – Tak po prostu leżeli sobie na ulicy!

- No proszę! – zaśmiał się Naruto z gałęzi drzewa. Szykował się do skoku. – Kto zostawił całkiem dobrych ninja z Suna?

- I przynieśli jedzenie! – zawołał Chouji wyrywając bez pytania połówkę arbuza z rąk Kankuro. Ten chyba nie miał wyboru jak poddać się; nie było sensu stawać pomiędzy grubaskiem a jedzeniem, prawda?

- Wyskakujcie z ciuchów i chodźcie do wody! – krzyknął Inuzuka trzymając nad głową piłkę plażową. Ino wyskoczyła z ubrań błyskawicznie i skoczyła do wody prosto w ramiona Aburame. Ten okręcił ją wokoło i puścił w stronę Hinaty. Dziewczyny padły sobie w ramiona ze śmiechem. Kiba rzucił do nich piłką. Naruto z głośnym krzykiem skoczył do wody rozchlapując wodę dookoła.

- Nie mam stroju. – powiedziała Temari do Nary. Ten zaśmiał się, że może pływać bez. Blondynka uznała, że skoro ma na sobie czarną bieliznę to może w niej wskoczyć do wody. Rozpuściła włosy i wyskoczyła z ubrań. Podeszła z Narą do wody i powoli weszła. Kiedy woda sięgała jej piersi zanurzyła się cała. Wyskoczyła na powierzchnię szybko pisząc, że jej zimno. Kankuro wiedział, że siostra robiła to specjalnie by zbliżyć się do Shikamaru. Zakochana nastolatka.

- A Ty co? Boisz się wody! – zawołał Kiba kiedy z Naruto drażnili Nejiego pływając wokoło niego i okazjonalnie szturchając go. Kankuro siedział na brzegu kiedy Chouji ulotnił się by skoczyć do wody i „pokazać tym chudym cieniasom czym jest prawdziwa bomba". Piaskowy ninja zajął się dojadaniem arbuza.

- Czego spodziewałeś się po kimś kto wygląda jak wielki, czarny kot? – zawołał Naruto. Lee właśnie wszedł na drzewo by zaprezentować swój „młodzieńczy skok witalności". Kankuro spodziewał się, że Rocka i jego nauczyciela łączy coś niezdrowego, na przykład ciężka choroba psychiczna.

- Może po prostu nie umie pływać. – rzucił Aburame. Jego wzrok zdradzał zaczepną złośliwość. Bez okularów okazywało się, że Shino okazywał emocje jedynie spojrzeniem i tonem głosu: na co dzień jedno maskowały okulary przeciwsłoneczne, drugie wysoki kołnierz.

- Nie obawiaj się, Kankuro, mój młody przyjacielu z Suna! – krzyknął mu niemal do ucha Lee kiedy znalazł się obok. Kankuro aż podskoczył w miejscu. – Ja Cię nauczę pływać jak mistrz Gai uczył mnie.

Tenten i Neji pacnęli się w czoła zapewne wracając wspomnieniami do nauki pływania według pana Gaiego. Kankuro próbował zdjąć ze swojego ramienia dłoń Lee, mówiąc że to zbyteczne, bo umie pływać tylko nie ma na to ochoty, woli powiedzieć na brzegu. Nagle do wody wskoczył Akimichi wywołując potężną falę. Jeszcze trochę i ochlapałby Kankuro.

- To było zajebiste! – zawołał Naturo który wylądował na Nejim a ten zatrzymał się na konarze drzewa które rosło tak blisko jeziora że sprawiało wrażenie jakby wyrastało z wody. Włosy spadły mu na oczy tak że wyglądał jak postać z horroru. Odgarnął je jak zasłonę z wściekłą miną. Kiedy Haruno zaczęła ochlapywać go delikatnie wodą humor poprawił się Hyuudze.

- Chodźmy, Przyjacielu! – zawołał niestrudzony Lee rozpinając Kankuro bluzę. Ten krzyknął z przerażaniem i złapał poły ubrania razem. Jego serce stanęło ze strachu. Rock niezniechęcony ściągnął mu czapkę. Kiedy próbował ściągnąć starszemu chłopakowi spodnie, ten zdzielił go pięścią w twarz. Tego było za wiele. Lee i ta jego młodzieńcza niepoczytalność!

- Mówię że umiem pływać, tylko nie chce! – zawołał. Ino wyszła z wody i objęła ramię Kankuro, Tenten podeszła z drugiej strony.

- Och, Kankuro! Chodź pobawić się z nami. – powiedziała zalotnie Yamanaka mocniej ściskając jego ramię, tak że znalazło się ono między jej piersiami. Tenten zrobiła to samo ze słowami:

- Nie daj się prosić!

- Sorry, ale to na mnie nie działa. – powiedział wyplątując się z uścisku zdziwionych dziewczyn. Shino parsknął śmiechem.

- To znaczy że wolisz chłopaków? – zapytała niepewnie Tenten. Kankuro zrobił wielkie oczy.

- Co? Nie! – krzyknął rumieniąc się. – Ale siostra będąca za równouprawnieniem może na dobre odebrać radość z oglądania cycków!

Shikamaru spojrzał na Temari a ta wzruszyła tylko ramionami.

- Skoro chłopacy mogą chodzić bez koszulki po domu, to czemu nie ja? – zapytała prosto. Taka była prawda, Kankuro po prostu nie robiły wrażenia kobiece piersi, bo Temari skutecznie mu je obrzydziła.

- To Twój eksperyment „jak zrobić z brata geja w trzy tygodnie"? – zapytał dziewczyny Inuzuka podpływając bliżej niej. – Ja mam siostrę i nigdy nie byłaby tak okrutna.

- Nie jestem okrutna. – powiedziała twardo. – Jestem nowoczesna.

Naruto podpłynął do Inuzuki i coś musiał mu zrobić pod wodą, bo Kiba podskoczył do góry i zaczął krzyczeć na Uzumakiego zły i zawstydzony. Shikamaru zaśmiał się. Temari zrobiła pod wodą coś co sprawiło że Nara zaczął się rumienić. Pewnie złapała go za rękę. Lee złapał Nejiego i zaczął zmuszać go do zrobienia czegoś czego uczył ich pan Gai, ale Hyuuga opierał się skutecznie. Naprawdę, Kankuro nie dziwił się mu.

- Zawsze myślałem, że jesteś gruby. – powiedział niespodziewanie Shino siadając obok Kankuro. Bez tłumika w postaci kołnierza jego głos był głęboki i męski niemalże.

- Potraktuje to jako komplement. – warknął piaskowy ninja.

- Czy chciałbyś dziś nocować u mnie? – zapytał niespodziewanie młodszy chłopak. Kankuro spadł z kamienia na którym siedział. Patrzył nań przerażony i zmieszany.

- C-co? – zająknął się zszokowany Kankuro. Po chwili zebrał myśli razem: - To że nie jestem fanem kobiecych cycków nie znaczy jeszcze, że gram dla drugiej drużyny.

- Co? – rzucił skonfundowany Aburame. Teraz oboje nic nie rozumieli najwyraźniej.

- Ach, och… Nie chodziło mi w takim sensie! – niemal zachichotał a jego wzrok stał się na poły rozbawiony i złośliwy. – Chce złapać pewien gatunek ćmy którą wabi zapach drzewa z którego robisz marionetki. Chodzi mi wyłącznie o to byś generował go w moim domu.

- Dlaczego Ci nie wierzę? – zapytał Kankuro siadając na powrót na kamieniu. Najwyraźniej nikt nie zauważył jego małego upadku.

- Proszę Cię tylko o przysługę. – powiedział Shino zakładając koszulkę na siebie. – Będę zobowiązany.

Tak więc Kankuro spotkał się z Shino wieczorem w okolicy centrum. Oczywiście nie powiedział siostrze gdzie wychodzi, bo zabiłaby go śmiechem. Aburame zaprowadził gościa do rodzinnej rezydencji. W ogrodzie było pełno różnorakich roślin, przemyślanie rozmieszczonych i zadbanych, więc choć było ich mnóstwo nie sprawiały wrażenia dzikiego ogrodu.

- Witaj, kochanie. – powiedziała mama Shino. Wyglądała na miłą kobietę. Miała ciemne proste włosy, była filigranowa, miała duże, czarne oczy. Spojrzała na Kankuro a jej wzrok był ciepły, przyjazny.

- Witaj, chłopcze. – przywitała się patrząc z dołu na Kankuro.

- Umm… Dobry wieczór. – przywitał się piaskowy ninja lekko pochylając głowę. Bardziej z grzeczności niż by przychylić się do kobiety. – Nazywam się Kankuro.

- Bardzo mi miło. – powiedziała także skinęła głową. – Mam na imię Kamakiri. Chciałbyś może coś do picia, Kankuro?

- Poproszę. – powiedział grzecznie. Pani Aburame oddaliła się do kuchni a jej syn parsknął śmiechem:

- Nie wiedziałem, że jesteś taki uprzejmy.

- Mam momenty. – powiedział Kankuro uśmiechając się złośliwie do Shino. Ten zdjął okulary i płaszcz dziwnego kroju: miał wysoki kołnierz, ale nie miał rękawów w ogóle, sięgał za biodra.

- Proszę chłopcy. – powiedziała pani Abureme wręczając Shino tacę z dzbankiem soku i dwoma szklankami. – Nie siedźcie do późna.

Kankuro mógł znieść upały, ale nie wilgoć. Aburame wcale mu nie pomagał wyłączając wiatrak pokojowy. Piaskowy ninja musiał rozgrzać się żeby zwabić ćmy.

- Wiesz że nie miałem pojęcia jak wyglądasz. – powiedział Kankuro.

- Mogę powiedzieć to samo. – rzucił Shino łakomie pijąc sok. – Jeśli zmyjesz farbę maskującą poczuję się zaszczycony.

- Masz charakterek. – zaśmiał się piaskowy ninja. Powachlował się książką Aburame. Wskazał tomem na wiatrak pokojowy: – Wiesz, mógłbyś to włączyć. Nie dość że pocę się to jeszcze ubranie przylepia się do mnie.

- Rozwiązanie jest proste – zdejmij ubranie. – rzucił Shino zjadliwie. Kankuro zaśmiał się sarkastycznie i rzucił krótkie: pieprz się.

Niedługo położyli się. Kankuro spał na podłodze a Shino na łóżku. Można było założyć, że Aburame nie jest zbyt rozmowny. Piaskowy ninja leżał i obracał się z boku na bok. Było mu za gorąco i koc przyklejał się do niego. Sfrustrowany skopał z siebie okrycie.

- Serio, uważam że całe to gadanie o ćmach to ściema. – rzucił Kankuro obracając się w stronę okna. – Mam tylko nadzieję, że nie masz niczego zboczonego na myśli.

Shino mruknął coś niewyraźnie.

- Bo wiesz, poza tym że faceci mnie nie kręcą to dodatkowo odstrasza mnie to że po Twoim ciele krążą chordy insektów. Serio, to samo już zakłada blokadę na fiu- C-co? Czego się gapisz? – zapytał Kankuro kiedy obrócił się na śpiworze. Shino siedział na łóżku i wpatrywał się w niego intensywnie. Zsunął się na posłanie Kankuro i pochylił nad nim.

- ŁO! Stój! – zawołał piaskowy ninja odskakując w tył. Shino najpierw wyglądał na przerażonego, potem skoczył na Kankuro i przygwoździł go do podłogi.

- Złaź ze mnie Aburame! Ty zboczony -! – Shino zasłonił mu usta i syknął:

- Czy możesz zamknąć się na pół minuty? Straszysz ćmę.

Kankuro spojrzał na latającego po pokoju owada: krążył pod sufitem nad nimi. Serce piaskowego ninji uspokoiło się, a ciało ochłodziło się nieco. Shino podniósł mu ciśnienie. Skarcił się w myślach za swoją głupotę i dziecinne zachowanie. Jak na świecie, pomyślał że Aburame może go zaatakować afektem?

Aburame poczekał aż ćma podleci niżej; ciągle trzymał dłoń na ustach Kankuro; ciągle leżał nad nim. W końcu ćma podleciała nisko i usiadła na ramieniu piaskowego ninji i spokojnie tam czekała. Shino odjął dłoń od ust Kankuro i złapał owada za skrzydełko, ten zaczął wierzgać i machać wolnym skrzydełkiem. Aburame wsadził ćmę do słoika i zakręcił wieko. Zapalił lampkę na biurku i obejrzał owada.

- Musimy jeszcze złapać samca. – powiedział Shino gasząc lampkę i wracając na swoje łóżko.

To była długa noc.

Kankuro szedł ulicą a obok niego w ciszy kroczył Aburame. Starszy chłopak w ogóle nie wyspał się, a młodszy zaproponował, że zabierze go na pożywne śniadanie i kupi kawałek arbuza w ramach rekompensaty.

- Właściwie to co masz zamiar z nimi robić? – zapytał Kankuro patrząc na wybrzuszenie pod płaszczem Shino. Słoik z ćmami trzymał blisko ciała by te przyzwyczaiły się do jego czakry i ciepła – tak powiedział.

- Wykorzystać jak kiedyś będę walczył z Tobą. – powiedział zjadliwie Aburame. Miał rozpięty płaszcz bez rękawów. Dzisiejszy dzień był jeszcze gorętszy od wczorajszego. Kankuro też szedł w rozpiętej bluzie bez rękawów; tylko luźno zarzucił kaptur na głowę.

- Mówiłem już, że nie chciałem go zabić. Zaatakował mnie! – rzucił zawstydzony Kankuro kiedy Shino przypomniał mu jak w nocy odruchowo zabił jedną z tych rzadkich ciem kiedy pojawiła się przed nim znikąd.

- Tak, jestem pewien że pięciocentymetrowa ćma chciała odebrać Ci życie. – rzucił Aburame. Obaj zaśmiali się, bo szczerze to było to zabawne jak Kankuro zapiszczał jak nastolatka kiedy ćma pojawiła się i niemal usiadła mu na nosie.

- K-Kankuro… nie poznałam Cię bez tego… ummm… farby maskującej… - wyjąkała Hinata. Piaskowy ninja wiedział, że chciała powiedzieć „makijażu". Dziewczyna spojrzała na swojego kolegę z drużyny.

- Umm… Pani K-Kurenai powiedziała, że jest za gorąco na trening. Nie chce nas… ymm… przegrzać. Mamy dzień wolny… - wydukała dziewczyna. Aburame tylko skinął głową i poprawił okulary na nosie.

- Ten upał jest nie do zniesienia! – zawołał Kankuro osłaniając oczy przed słońcem. – Gdzie mój arbuz, Abureme?

- Chodźmy. - powiedział Shino zerkając na starszego chłopaka zza oprawek okularów. Poszli w trójkę w dół ulicy.

- Ymmm… Chciałam… umm… zapytać, jeśli mogę, dlaczego Shino ma kupić Ci arbuza? – rzuciła Hinata niepewnie bawiąc się palcami. Kankuro zauważył, że miała duży, kształtny biust, któremu w ten upał dała „pooddychać" zakładając top bez ramiączek. Kiedy tak kuliła się wstydliwie tylko zbliżała do siebie piersi i uwydatniała dolinę między nimi.

- Pomogłem mu złapać jakieś robactwo. – powiedział Kankuro spokojnie nie zwracając specjalnej uwagi na biust dziewczyny. – Należy mi się po tym jak całą noc nie spałem, bo obecny tu Władca Robali, uznał że można na mnie skoczyć aby złapać ćmę!

- Och! Shino! Złapałeś go? Parkę? – zaświergotała Hinata nagle tracąc zainteresowanie Kankuro. Aburame tylko pokiwał głową. Hyuuga ucieszyła się jak dziecko. Shinobi z Konohy są dziwni.

Niecałe dziesięć minut później Kankuro dostał umówionego arbuza. W Suna nie jadł ich nigdy, więc w Konoha musiał najeść się do znudzenia. Dalej przebywał w towarzystwie dwóch trzecich drużyny ósmej z braku innych opcji. Siedzieli na ławce niedaleko małego placu z pompą wodną; dzieci bawiły się wokoło. Shino ostrożnie pokazał Hinacie słoik dalej ukrywając go częściowo pod płaszczem. Ćma nie lubiła światła dnia.

- Czekałem na was w umówionym miejscu a wy siedzicie tu? – zawołał Kiba celując palcem oskarżycielsko w kompanów. Hyuuga zakryła wargi dłonią.

- O-Och! Wybacz, że nie zaczekałam, ani zostawiłam notatki. Tak się zaaferowałam! Pani Kurenai odwołała trening z powodu upału. – powiedziała zawstydzona dziewczyna. Inuzuki warknął gardłowo i podszedł bliżej. Za nim szedł jego kudłaty cień – wielki pies. Zwierze od razu podeszło do Kankuro obwąchując go. Ten podniósł kawałek arbuza nad głowę, pewny że pies chce go zabrać. Warknął na zwierze opychając je nogą i pomrukując „sio, kundlu".

- Co robi z wami Kukła? – zapytał Inuzuki kompletnie ignorując Kankuro. Hinata podskoczyła w miejscu kiedy pies zrezygnował z drażnienia piaskowego ninji i poszedł do niej pocierając nosem o jej łydkę. Starszy chłopak zignorował zaczepkę i wgryzł się w owoc.

- On i Shino… ummm…. Wiesz…. W nocy… O RANY, KIBA! - Kankuro aż obrócił się słysząc pierwszy raz w życiu krzyk jednocześnie oburzenia i przerażenia dobywający się z gardła Hinaty Hyuugi, odgłos nagłego zderzenia pięści Kiby Inuzuki z policzkiem Shino Aburame, tak mocnego że Władca Robali spadł z ławki. Z przerażenia Kankuro wypuścił kawałek arbuza.

- O rany! Inuzuka, co Ty robisz? – zawołał doskakując do Kiby, łapiąc go za nadgarstki i utrzymując go w miejscu, kiedy Hinata pomagała Shino pozbierać się z ziemi. Sprawdzili czy słoik jest cały a insekty żywe. Coś pomruczeli, ale robale chyba żyły.

- Odbiło Ci? Jesteś jakiś nienormalny? – zawołał Kankuro prosto w twarz młodszego chłopaka.

- Ty zdrajco! – krzyknął Inuzuka na Aburame ignorując piaskowego ninję. – Obiecałeś że nie powiesz!

- Nie powiedziałem. – powiedział drugi chłopak poprawiając okulary na nosie. Kankuro puścił Kibę, a może raczej ten strząsnął z siebie ręce starszego chłopaka.

- To co… Ty! Wy! Co, do cholery? – Kankuro chciał coś powiedzieć na temat elokwencji Inuzuki, ale zobaczył jak Aburame odchyla połę płaszcza i ukazuje słoik z wzburzonymi owadami. Kiba podszedł do niego i dziobnął palcem słoik.

- Ćmy? – zapytał zdziwiony. Spojrzał na Aburame a potem na Kankuro i znowu na kolegę z drużyny.

- Wabi je tylko jeden gatunek drzewa. Rośnie ono tylko w kraju Wiatru i jest stosowane w jednym celu: do robienia marionetek sterowanych czakrą. – powiedział Shino i to chyba było najdłuższa wypowiedź jaką Kankuro usłyszał od niego.

- To znaczy-? – zaczął Kiba a Shino pokiwał głową. Psi chłopak zaraz zaśmiał się głośno: - O to sorry, stary! Cholera, kto by pomyślał że to dziwadło może cokolwiek przyciągnąć. Myślałam że tylko odstrasza istoty żywe.

Kankuro uderzył Inuzukę w potylicę otwartą dłonią.

- Powiesz mi co to było, Kundlu? Za co go uderzyłeś? – rzucił piaskowy ninja jeszcze zszokowany tym co stało się. Pierwszy raz widział żeby Kiba nie okazał Shino sympatii.

- Nie Twój interes, straszydło! – rzucił Inuzuka pokazując Kankuro język. Ten złapał go za nos i przyciągnął do siebie.

- Nie chcesz powiedzieć, to odkup mi arbuza! – rzucił piaskowy ninja ciągnąc Kibę do stoiska z owocami. Inuzuki uwolnił się od jego rąk.

- To nie ja Ci go wytraciłem! Sam go wypuściłeś! Nie muszę Ci nic odkupywać. – powiedział chłopak. Kankuro spojrzał na niego intensywnie, morderczo.

- Chcesz się założyć? – zapytał podstępnie a Inuzuki zrezygnował z drażnienia starszego chłopaka. Po prostu kupił mu ćwiartkę arbuza.

- Naprawdę je lubisz. – powiedział Inuzuka siadając na krawężniku obok Kankuro. Ten jedynie rozkoszował się smakiem i mięsistym wnętrzem owocu. – Myślałem że wołałbyś coś co można zjeść z większą godnością, nie brudząc się całego.

Po ramionach Kankuro, po brodzie, za kołnierz koszulki spływał sok. Starszy chłopak podniósł przedramię do ust i oblizał je. Zerknął na Inuzukę przelotnie. Ten odwrócił wzrok jakby nie chciał dać złapać się na obserwowaniu Kankuro.

- Hej, hej, Inuzuka! – zaczął starszy chłopak przychylając się do młodszego. Ten odsunął się nieznacznie. – Uderzyłeś Aburame, bo jesteś o mnie zazdrosny? Myślałeś że obściskiwaliśmy się w nocy?

- Jesteś głupi i masz o sobie za wysokie mniemanie! – powiedział Kiba płonąc rumieńcem. Odsunął się od starszego chłopaka niemal przytulając się plecami do swoje kudłatego cienia, który leżał za nim. Inuzuki wyglądał na wkurzonego.

- A co Aburame miał mi powiedzieć takiego o Tobie? Że jesteś napalony i chcesz żebym podrapał Cię tam gdzie Ci dobrze? – zarechotał Kankuro oblizując drugie ramię. Kiba zrobił się czerwony.

- N-nie! – zawołał zawstydzony. Starszy chłopak zaśmiał się. – Nie jestem taki!

Te słowa upadły zimnym ciężarem w żołądku Kankuro. Taki… przecież Kankuro też nie był taki.

- Przecież wiesz, że żartuję. – powiedział, ale jego żołądek skręcił się boleśnie. – Chciałem Cię wkurzyć po prostu.

- Ta, wiem… - zamruczał Kiba odwracając wzrok. Spojrzał na niebo. – Niedługo będzie południe. Najgorszy upał.

Kankuro tylko mruknął na zgodę. Jego ciało przeszywał dreszcz grozy, a to jedno słowo (nawet nie słowo!) biło w jego głowie, niemal zatrzymywało serce. Taki

Nigdy nie przejmował się kiedy zarzucano mu bycie takim. Cholera, wielu ludzi z jego ojcem i siostrą na czele, myślało tak o nim. Najwyraźniej spędzanie życia w otoczeniu marionetek i malowanie twarzy farbą maskującą wzbudza takie podejrzenia. Właściwie to oskarżenia. Ludzie rzucali tym słowem w niego jak kawałkiem mięsa: wpoili mu, że to coś złego, nieczystego i należy się bycia takim wystrzegać jak ognia.

Po latach szkolenia się w walce marionetkami stał się głuchy na takie oskarżenia; nasłuchał się ich tyle że wychodziła mu bokiem ich nieoryginalność. Ludzie mówiący, że był taki byli traktowani z mniejszą uwagą niż brzęczące muchy. Jednak gdy to słowo, takim tonem, wypowiedział Inuzuki, Kankuro czuł się jakby znów pierwszy raz usłyszał to oskarżenie; jakby dostał z zaskoczenia pięścią w brzuch; aż chciało mu się wymiotować.

- Chodź, bo jeszcze opalisz tę swoją alabastrową skórę. – powiedział Inuzuki siląc się na żart. Kankuro wstał kiedy Kiba zaczął iść w jedynie sobie znanym kierunku.

- Myślisz że to jest złe? – zapytał piaskowy ninja dalej czując jak skręca go z bólu.

- Co? – zapytał rozkojarzony Inuzuki.

- No wiesz… Bycie takim? – zapytał nieco otępiały na czuciu Kankuro. Jego głowa była lekka bez myśli. Słowa po prostu wylatywały z jego ust.

- C-czy ja wiem? Czemu pytasz? – rzucił Inuzuki udając niezainteresowanie, ale nie chcąc żartować, widząc, że Kankuro nie jest w humorze.

- Tak zastanawiam się czy naprawdę Ci wszyscy ludzie którzy mówią że bycie takim jest złe, uważają że zmuszanie się do myślenia o kobiecie jak o kawałku mięsa jest lepsze?

- T-to wszystko przez to że obaj mamy siostry. – rzucił Inuzuki z nerwowym uśmiechem. – To nam wybiło z głowy myślenie o dziewczynach w standardach „ale ma wielkie cycki", albo „ciekawe czy jest łatwa". Myślę że siedzi w nas poczucie winy że gdzieś są chłopacy którzy myślą tak o naszych siostrach, a to jest po prostu złe.

- To że nie myślisz o kobietach jak o kawałku mięsa też nie znaczy że jesteś… umm… taki. – zakończył Inuzuka. Kankuro podrapał nerwowo w ramię.

- Ale myślisz że to coś złego? – naciskał. Po kiego diabła dopytywał się?

- Chyba nie… wiesz, przecież to nie tak że robisz komuś krzywdę, prawda? – rzucił nerwowo Kiba. Akamaru otarł się łbem o dłoń pana. – Póki uczucia są szczere i odwzajemnione to wszystko jest okej, co nie?

Kankuro tylko mruknął na znak zgody. Tak, kochanie kogoś jest dobre. Kochanie z odwzajemnieniem jest jeszcze lepsze. Jeśli masz kogoś z kim rozmawiasz, śmiejesz się i kochasz się i dajesz innemu człowiekowi szczęście, to co może być w tym złego?

- Umm… Kankuro, chciałem Cię spytać. - rzucił Inuzuka stając pod mostem nad strumieniem łączącym dwa jeziora na obrzeżach osady. – Ymmm… skoro jesteśmy w temacie.

Kankuro spojrzał nań przerażony. Czy Kiba chce zapytać o to o co Kankuro myśli że chce zapytać?

- Zastanawiałeś się kiedyś jak to jest… no wiesz… z chłopakiem? – ramiona Inuzuki pokryły się gęsią skórką choć musiało być w cieniu czterdzieści stopni. – Całowałem się z dziewczyną, w sumie trochę przez przypadek, ale zawsze. Wiesz, mówią że to nie życie jak nie spróbuje się wszystkiego.

Zaśmiał się nerwowo Inuzuka.

- Myślę że są jakieś granice. – rzucił Kankuro nim powstrzymał słowa. Cholera. Inuzuki spojrzał na niego nieco przerażony. Zaraz odzyskał powagę.

- Sorry, to było głupie pytanie. Masz racje. Zapomnij. – odezwał się Inuzuki a jego słowa były znowu jak zimny lód na sercu Kankuro.

Siedzieli przez kilka chwil pod mostem czekając aż słońce nieco pochyli się ku zachodowi. Było chłodno. Pies brodził w płytkiej wodzie. Strumień nie mógł mieć więcej jak trzy metry szerokości.

- Tak naprawdę nie podobało się mi to. - powiedział nagle Inuzuka rzucając kamień do wody. Akamaru podskoczył radośnie do miejsca skąd dobył się plusk i zamoczył pysk aby wyłowić kamień. Chyba go nie znalazł, bo z zawiedzionym pomrukiem odszedł. Kankuro starał się nie gapić na chłopaka, ale nie udało się. Kiba zagryzł dolną wargę mocno nim znowu zaczął:

- To całowanie dziewczyny… coś ciągle jej nie pasowało, coś nie podobało się: a to kły za długie, a to za ostre paznokcie. Co ja na to poradzę?

- Może potrzebujesz dominy? Wiesz, takiej co wyciągnie na Ciebie pejcz? – Kankuro próbował przełamać gęstą atmosferę żartem.

- Jest różnica pomiędzy „nie lubię delikatnych kwiatuszków" a „chce żeby mnie przywiązała do łóżka i zlinczowała". – zaśmiał się Inuzuka połapując fazę. – Zawsze sądziłem, że to Ty jesteś typem który lubi przywiązać kochankę do łóżka. Cała ta zabawa sznurkami musiała Ci zaszczepić się głęboko.

- A Ty lubisz gryźć? Wiesz, całe to bestialstwo musiało zakorzenić się. – rzucił Kankuro złośliwie.

- Nigdy nie miałem okazji sprawdzić. – powiedział w zamyśleniu Kiba. Piaskowy ninja poczuł, że zrobiło się mu duszno. Inuzuka dodał ze śmiechem: - Takim delikatnym kwiatuszkom z pewnością nie spodobałoby się to.

Obaj zaśmiali się nerwowo. Kankuro podparł się tak że zasłaniał sobie wargi dłonią podpartego o kolano ramienia. Wyglądał jakby intensywnie nad czymś myślał, ale tak nie było.

- Ta rzecz o której Shino miał Ci nie mówić, cholera! miał nie mówić tego nikomu, co myślałem że powiedział to… ummm… - zaczął Inuzuka nerwowo przeciągając ramiona. Psa zainteresowały latające wokoło ważki. Przyciągnął ramiona do siebie:

- Kiedyś powiedziałem mu, że chłopacy pachną tak dobrze! - rzucił Kiba nerwowo. – A ja zawsze idę za nosem. I wiesz, dziewczyny pachną gorzej niż faceci, tak jakoś sztucznie, słodko, niemal mdło…

- Och, Inuzuki… Ty na pewno jesteś taki! – niemal zaśmiał się Kankuro szturchając Kibę w ramię. Inuzuki złapał go za nadgarstek.

- Jeśli ja jestem taki to Ty też. – zamruczał nisko Kiba. Piaskowy ninja spojrzał nań z przerażeniem. Młodszy chłopak pocałował Kankuro w wewnętrzną część przedramienia. Temu ciarki przebiegły po plecach; nie z obrzydzenia, ale strachu. Inuzuki spojrzał na niego tymi oczami bestii i piaskowy ninja musiał odwrócić wzrok żeby nie uwięznąć pod tym spojrzeniem.

- Nie jestem taki… - zamruczał niepewnie Kankuro i szarpnął ramieniem aby wyrwać je Kibie. Ten puścił posłusznie. Idiota, czemu to zrobił? Czemu nie zatrzymał jego ręki?

- Zrobiłeś się czerwony. – powiedział Inuzuka. Kankuro zmroziły te słowa do rdzenia. Odchylił jednak połę bluzy i powachlował się nią.

- Jest gorąco. – wymruczał starając uspokoić swoje walące serce.

- Sorry za to przed chwilą. Nie chciałem Cię zakłopotać. Poniosło mnie. - rzucił Inuzuka nerwowo. Piaskowy ninja bezmyślnie wachlował się jedną stroną bluzy.

Kankuro poczuł jak jego serce wali o mostek. Był pewien, że Kiba je słyszał. Ten tylko zacmokał:

- Do rzeczy. Chciałem Cię pocałować. - Kankuro poczuł jak jego serce upadło bolesnym ciężarem do żołądka. Kiba spojrzał na niego zaniepokojony, ale kontynuował: - No wiesz, chciałem tylko zobaczyć czy to w ogóle jest przyjemne dla mnie? Mieszkamy daleko od siebie, więc nawet jakby coś to nie będziemy musieli się oglądać.

Kankuro chciał krzyczeć, że nie wie o co chodzi, chciał naciągnąć kaptur na oczy i zapomnieć, chciał żeby jego serce przestało szaleć i walić o mostek jak młot. Chciał żeby przyszedł ktoś i im przeszkodził, albo żeby ten kundel Inuzuki zrobił coś żeby odwrócić ich uwagę, aby zmienili temat!

- Nie pomyślałeś, że mogę nie być zainteresowany? – rzucił Kankuro ściskając połę bluzy. Inuzuki podrapał się w kark. Uśmiechnął się.

- W sumie to jest to trochę oczywiste, prawda?

- Co jest takie oczywiste? – rzucił zdenerwowany piaskowy ninja.

- No że nie możesz być zainteresowany tylko dziewczynami. – zaśmiał się Kiba. Starszy chłopak spojrzał na niego nienawistnie. Nie chciał tego słyszeć. To kłamstwo!

- Nie jestem jak Ty! Nie lecę na wszystko co ładnie pachnie! – rzucił Kankuro twardo pokazując oskarżycielsko palcem na Inuzukę. Jego serce rozdarło się w bólu. To on! On, Kiba, był taki! Rzucał się na każdego na kogo wskazał instynkt. Kankuro trzymał swoje pragnienia na wodzy. Wiedział kogo chce! Jego wybory były logiczne. Kiba złapał go za rękę.

- Ładnie pachniesz. – rzucił pół w żarcie, pół uwodzicielsko Inuzuka. Położył rękę Kankuro na swoim ramieniu. Młodszy chłopak spojrzał głęboko w oczy starszego, a ten uwiązł pod oczami bestii. Zaschło mu nagle w ustach. Zaczął zgrzytać zębami. Kiba przysunął się do niego bliżej łapiąc za połę bluzy ze słowami:

- Tak egzotycznie, jak nikt w Konoha. - Kankuro zaparł dłoń o ramię Inuzuki żeby powstrzymać go, ale ten mimo to przysunął się i powąchał starszego chłopaka po szyi, pod uszami. Piaskowy ninja czuł jak rumieni się. Nie próbował walczyć z Kibą o oswobodzenie, a przecież mógł zrzucić go z siebie bez problemu. Inuzuki niemal dotknął nosem jego szyi, niemal przycisnął wargi do jego obojczyka.

- Pocałuję Cię, co? Ten raz. – powiedział cicho Inuzuka. Kankuro czuł jak ubranie przykleja się do niego. Był taki zdenerwowany. Kiba przysunął wargi do ust starszego chłopaka. Ten zacisnął mocno powieki. Czy to dzieje się naprawdę? Jego serce musiało chyba upaść do żołądka ze strachu. Nic nie widział, ale czuł gorący oddech Kiby na swoich wargach. Zacisnął mocniej dłoń na bluzce młodszego chłopaka. Nie mógł znieść tego napięcia.

- No zróbże to. – warknął czując, że nie może nabrać powietrza. Otworzył oczy i spojrzał w oczy Inuzuki. Jego serce podskoczyło do góry i zaczęło tłuc o żebra jak młot. Czy Inuzuki zawsze tak patrzył? Co było teraz inaczej?

Kiba przycisnął wargi do ust Kankuro. Ten poczuł to nagłe uderzenie w żołądek. Kiba wsunął dłoń pod jego rozpiętą bluzę i delikatnie przesunął nią po boku. Piaskowy ninja nie miał łaskotek, ale teraz czuł tam jakieś dziwne swędzenie na poły przeplatane z prądami pełzającymi pod skórą. Zakręciło mu się w głowie. Kiba odsunął się od niego po chwili.

- Wyglądasz tak dobrze… - zamruczał Inuzuka. Kankuro musiał bardziej zarumienić się. Krzyknął urywanie kiedy Kiba położył dłoń na jego kroczu. Zaraz go odepchnął.

- Co Ty robisz? – zawołał starszy chłopak. Młodszy zaczerwienił się.

- Jest… twardy… - powiedział na poły zawstydzony i zdziwiony.

- Nie! – zawołał desperacko Kankuro. Odepchnął Inuzukę a ten odsunął się posłusznie. Starszy chłopak zazgrzytał zębami. Jak ten dzieciak nic nie wie! No i po co się odsuwał?

Kankuro siedział nie patrząc na Inuzukę starając się uspokoić. Był taki podekscytowany. Zaciągnął mocniej kaptur na głowę. Zasłonił sobie dłonią usta. Dalej czuł pocałunek – był taki ekscytujący, taki wstydliwy, jak nic w życiu Kankuro.

- Nie chciałem Cię zawstydzić. – powiedział Inuzuka cicho nerwowo kręcąc się na swoim miejscu. Kankuro chciał krzyczeć, że nie jest zawstydzony, ale to jedynie byłoby potwierdzeniem.

- Jeśli Cię to pocieszy to mi też stanął. – zaśmiał się zakłopotany Inuzuki. Kankuro spojrzał na niego przerażony. Czy Kiba zawsze był takim idiotą? Dlaczego mówi takie rzeczy?

- Och, zrobiłeś się czerwony… - zamruczał Inuzuki cicho. Kankuro czuł jak krew przetoczyła się mu do twarzy. Kiba miał tę minę kogoś kto nic nie rozumie. Starszy chłopak chciał krzyczeć. Dlaczego? Dlaczego ze wszystkich ludzi akurat Kiba? Zagryzł mocno wargę.

Przysunął się do Inuzuki starając się nie patrzyć na tę niewinną minę niewiedzy drugiego chłopaka. Zanim Kiba zdołał powiedzieć coś głupiego, Kankuro pocałował go: mocno i zdecydowanie. Ten tylko jęknął. Przysunął się do starszego chłopaka. Wsunął rękę pod jego bluzę. Pocałunek był taki gorący i mokry. Kiba pociągnął Kankuro, aby ten położył się na nim. Ich języki splątały się w tańcu namiętności.

- O~Och, tak. – zajęczał Inuzuki kiedy kolano starszego chłopaka otarło się o jego krocze. To był przypadek. Przypadkiem nie było kiedy Kiba otarł udem o krocze chłopaka nad nim. Kankuro syknął przez zęby. Wrócili do głębokiego pocałunku. Inuzuki jęczał między pocałunkami, kiedy Marionetkarz ocierał się o niego.

To było takie podniecające, takie wstydliwe – fantastyczne! Takie emocjonujące! Tylko być bliżej Kiby, tylko być z nim bardziej, wejść w jego ciało – stopić się z nim. Zamruczał zadowolony.

- O KURWA! – zawołał boleśnie Kankuro kiedy Akamaru zagryzł zęby na jego łydce i ściągnął z Inuzuki. Kiba wydawał się tak samo zaskoczony jak starszy chłopak. Piaskowy ninja kopnął psa w tors, ale ten nie chciał puścić. Cholera, to tak bolało!

- Akamaru, zostaw! – krzyknął wściekły Inuzuka łapiąc Kankuro pod ramiona. Pies posłusznie puścił łydkę starszego chłopaka. Zaczął szczekać coś a Kiba słuchał go ze zdenerwowaną miną. Chłopak schował twarz w ramieniu Kankuro i zaczął śmiać się cicho.

- Nie robił mi krzywdy, naprawdę. Nie bił mnie… echem… to nie miało nic wspólnego z walką. – powiedział Inuzuki zadowolony i zawstydzony. Pies spojrzał na nich podejrzliwie. Kankuro próbował wyglądać na niewinnego, bo pies wielkości cholernego niedźwiedzia mógł ugryźć go ponownie. Akamaru był towarzyszem Kiby, ale odkąd ten wkroczył w wiek nastoletni pies stał się szpiegiem pani Inuzuki. Kundel odszedł.

- O jasna cholera! O kurwa! Ale boli! – zajęczał Kankuro zwijając się na ziemi. Pies głęboko wbił zęby w łydkę.

- No trzeba to opatrzyć. – powiedział Kiba wstając. Kankuro ledwo udało mu się wstać, z małą pomocą Inuzuki. Noga bolała tak bardzo że nie mógł na niej ustać. Krew ściekała mu po łydce. Inuzuki złapał go za rękę. Kankuro wyjątkowo nie miał ochoty na amory. Chłopak jednak przerzucił jego ramię przez swoje barki i złapał go w pasie pewnie.

Było już porządnie po południu. Skwar dalej był nie do wytrzymania. Szli przez osadę i napotykali ciekawskie spojrzenia ludzi, potem widzieli oni krwawą łydkę Kankuro i odwracali wzrok mrucząc: chłopcy.

Tak powinno być, prawda? Chłopcy powinni się bić, nie całować. Kankuro poczuł ten nieprzyjemny ucisk w żołądku. Czuł go za każdym razem gdy zrobił głupotę i wstydził się jej.

Usiedli na chwilę na ławce.

- Jesteś ciężki. – westchnął Inuzuka rozcierając ramię. – Ale wysoki, więc nie widać tej Twojej wagi.

- Potraktuję to jako komplement. – warknął piaskowy ninja. Co nie tak z tymi shinobi z Konohy że wszyscy nagle wypominają mu wagę? Okej, był przy kości kiedy ich pierwszy raz spotkał, ale to było cztery lata temu.

- Ciekawe czy dłuższe masz wszystko? – zarechotał Inuzuki podstępnie. Kankuro poczuł płomień na policzkach. Uderzył lekko Kibę w ramię. Potem powiedział coś o tym że Inuzuka jest idiotą i nie chce go znać, po czym odszedł starając się nie utykać. Godność, zachować godność. Kiba podbiegł do niego i objął jego ramię. Pocałował go w naramiennik przelotnie, tak żeby wszyscy inni myśleli że tylko nachylił się.

- Naprawdę Cię lubię. – powiedział cicho Kiba puszczając Kankuro. Potem uciekł w stronę Ichiraku widząc tam Naruto. Akamaru położył łeb na tyle uda starszego chłopaka i pchnął go w stronę nagle głośnego miejsca.

- Nie, nie… idę do siebie. – powiedział odsuwając się na bok. Pies popatrzył na niego intensywnie. Kankuro po prostu musiał uciec: Kiba powiedział, że lubi go, naprawdę go lubi, a to znaczyło tylko jedno. Kankuro nie był gotowy aby ujawnić się. Na samą myśl o tym miał ochotę wymiotować. Nie mógł być taki, choć bycie tak blisko z Inuzuką sprawiało mu szaloną przyjemność. Mniejsza o większość! Nie mógł być taki!

I tak Kankuro pierwszy i ostatni raz w życiu stchórzył i uciekł.

4/IX/2011, Hiwa