- Zabije go…
- Och, daj już spokój! Od piętnastu minut nic nie robisz, tylko grozisz: „Zabije go! Zabije!". Nudny się robisz, wiesz?
- Zabije tego pajaca…
- Znowu to robisz! A w dodatku mnie ignorujesz!
- Głupie baby z reguły się ignoruje. A teraz przymknij się, bo ciebie też zabije.
- Aha, już widzę, jak to robisz w tak małej przestrzeni, nie raniąc przy tym siebie. I tak nawiasem, gdzie ty trzymasz tę łapę, co?!
- Zawsze mogę cię udusić. A moja ręka jest tam, gdzie powinna.
- Znaczy na moim tyłku? Ja i mój tyłek czujemy się zaszczyceni. I nie zabiłbyś mnie, za bardzo mnie kochasz!
- Nie kocham cię.
- Ojej!
- Co znowu?
- Właśnie powiedziałeś, że mnie kochasz!
- Czy ty jesteś opóźniona?
- Powiedziałeś „kocham cię".
- Powiedziałem „NIE kocham cię", idiotko.
- Nie mów tak do mnie, ty wstrętny bucu. Powiedziałeś „kocham cię". To „nie" było tak tylko, żeby inni się nie połapali, że darzysz kogoś jakimś uczuciem!
- Nie obrażaj mnie, ty niewychowana ziemianko. I czy ty widzisz tu kogoś prócz nas?
- Nie, ale ty zawsze tak robisz. Dumny super wojownik nie może okazywać uczuć, hahaha!
- Czy ty mnie przedrzeźniasz, wiedźmo?
- Skąd, dupku. A skoro o widzeniu mowa, to nie widzę nic, cudownie. Ciemno tu jak w dupie, mogli nam chociaż jakąś latarkę dać. Ale tobie to nie przeszkadza w bezczelnym macaniu mojej osoby.
- Nie macam cię!
- Jasne. Cholera, z czego to jest zrobione, że nie możesz tego rozwalić? I jak mogłeś dać się tu zamknąć? Ja to jeszcze rozumiem, nie mam żadnych ekstra mocy, ale ty?
- Przestań, dobrze ci radzę!
- Znalazł się super wojownik. Kurde, mój ojciec to jednak jest genialny, skonstruować coś takiego…
- Przestań się wiercić, bo cię zaraz unieruchomię do końca życia.
- Nie strasz mnie, nie boję się ciebie. I przestań na mnie dyszeć!
- Zabijecie cię! No jasna cholera!
- Przestań, to boli, dupku!
- Boli cię, jak uderzam w to metalowe coś, w czym jesteśmy zamknięci?
- Nie szydź, kotku. Po prostu ilość decybeli, jakie to wytwarza, źle wpływa na mój słuch.
- Nie jestem „kotkiem"! Zabraniam ci tak do mnie mówić! Jestem…
- … księciem Vegety, tak, tak, znam to już na pamięć, daruj sobie.
- Czy ty sugerujesz, że się powtarzam?
- Ja? Skąd, to ty tak powiedziałeś, a ja, jako posłuszna żona zgadzam się z tobą.
- Kurwa. Jak tylko stąd wyjdziemy, pozabijam wszystkich, zabiję tę pieprzoną miernotę, w której jakimś cudem płynie krew saiyan.
- I zostaniesz reliktem swojej rasy. Urocza perspektywa, nie ma co. Będziesz mógł występować w muzeum, jako jedyny w swoim rodzaju eksponat!
- Przeginasz!
- A w ogóle, to nie wiesz, że to nie ładnie obrażać swoich przyjaciół?
- On nie jest moim przyjacielem!
- Mógłbyś już przestać zaprzeczać. Myślisz, że ktoś w to jeszcze wierzy?
- …
- Hej, czemu nic nie mówisz?
- …
- Obraziłeś się?
- Nie.
- To co robisz?
- Myślę.
- A niby o czym, hm? Jak bardzo lubisz swoich przyjaciół?
- …
- No dobra! Żartowałam tylko!
- …
- No odezwij się! O czym myślałeś?
- Rozważałem, czy mam cię zabić, czy na razie darować ci jeszcze życie i czy na to zasługujesz.
- Wiedziałam, że nie opuszczam twoich myśli!
- Nie wyobrażaj sobie za dużo.
- Nie muszę, mam wszystko na live, kochanie. Ale pamiętaj, jak mnie zabijesz, nie będzie miał ci kto gotować.
- Dlatego jeszcze żyjesz.
- I co tak wzdychasz?! Nienawidzę cię! Nie będę już z tobą gadać!
- Jeszcze niedawno mówiłaś, że mnie kochasz. Cóż za nieprzewidywalna zmiana, powinszować stałości.
- …
- Milczysz? I bardzo dobrze. Wreszcie chwila spokoju. Nie będę musiał wysłuchiwać zrzędzenia głupiej baby.
- Przypominam, że ta „głupia baba" jest twoją żoną. Gratuluję zatem gustu.
- Miałaś się nie odzywać.
- Masz omamy, ja milczę.
- A poza tym ożeniłem się z tobą tylko dlatego, żeby mieć święty spokój, miejsce do trenowania i obiady.
- …
- Obraziłaś się?
- …
- Wreszcie! Mam nadzieje, że tym razem na stałe.
- Nienawidzę cię, dupku.
- Nie obrażaj mnie!
- Gdzie ty z tymi łapami! Nie ruszaj się! Wbijasz i kolano w żebra! Ałaaaa! Nie wiesz, że kobiet w ciąży się nie bije?!
- …
- Ups?
- …
- Coś tak zamilkł, co? Ty warczysz czy mi się tylko wydaje?
- ….
- No co tak milczysz? A bo to pierwszy raz zostajesz ojcem?
- Nie, ale teraz nie mogę cię zabić…
- Martwisz się o nasze dziecko, super!
- …. nie można marnować przyszłego wojownika.
- Jeżeli myślisz, że pozwolę ci męczyć nasze drugie dziecko, to się grubo mylisz!
- Nie będziesz miała nic do gadania. Nie zapominaj, że to ja ustalam reguły. Ty możesz tylko grzecznie potakiwać i najlepiej w ogóle się nie odzywać.
- Ty… ty… ty parszywcu ty! Chyba sobie śnisz!
- A może nie mam racji?
- Oczywiście, że nie! Ty w ogóle nie masz prawa głosu.
- Przestań się wygłupiać, jak cię proszę.
- Nie, nie, nie! Nie masz racji i już! To ja!
- Co ty? Co za głupoty sobie uroiłaś znowu w tej pustej makówce?
- No zrobię ci krzywdę, naprawdę!
- Spróbuj szczęścia… Ała! Nie szczyp mnie, ty zaciążona, rozhisteryzowana idiotko!
- Przegiąłeś, ty nieokrzesany, szowinistyczny, zmałpiony barbarzyńco!
- Uspokój się, dobrze ci radzę! Jeszcze jedno słowo, a stracę cierpliwość!
- Spadaj, psychopato! Nie dotykaj mnie! No gdzie z tymi łapami! Ciebie powinno się zamknąć w zakładzie dla obłąkanych wojowników!
- Ty wredna, złośliwa, jędzowata…
- Ty gburzeeee! Ty idioto! Ty gatunku na wymarciu!
- Zabiję cię!
- Nie boję się ciebie! Ała! Nie ruszaj się, debilu, tu jest ciasno!
- To przestań mnie kopać, do cholery!
- Przecież jesteś przyzwyczajony! Bez przerwy lejecie się po gębach i tego samego uczysz naszego małego synka!
- Trunks nie jest mały, wiedźmo, to wojownik!
- Nie jestem wiedźmą, ty powalona małpo! To jest chłopiec! Mały i wrażliwy, a ty robisz z niego barbarzyńcę takiego samego jak ty!
- I znowu zaczynasz! Znowu, do cholery! To przez ciebie wylądowaliśmy w tej zasranej puszcze!
- Przeze mnie?! To ty się wiecznie ze mną kłócisz!
- Ja?! Nigdy!
- A teraz co robisz!
- Kłócę się! Bo tobie się inaczej nie da niczego wbić to tej pustej makówki!
- Przestań mnie dźgać tym palcem!
- Będę robił, co mi się podoba!
- To siebie sobie podźgaj, won mi w tymi przeszczepami! Mnie się nie waż dotykać!
- Należysz do mnie, więc będę!
- Nie jestem twoją własnością, ty psychopato!
- Jesteś.
- Nie!
- Tak!
- Nienawidzę cię!
- I vice versa.
- Ughrrrrryyy! Wychodzę stąd! Nie wytrzymam ani minuty dłużej z tobą!
- Życzę powodzenia w takim razie.
- …
- Co, już ci się odechciało wychodzenia?
- Jesteś wstrętny.
- A ty wkurzająca. I za dużo gadasz.
- …
- Obraziłaś się?
- Nie.
- A szkoda.
- …
- …
- Wiesz, że już cię nie kocham?
- Coś wspominałaś.
- To dobrze. Masz u kogo zamieszkać?
- Słucham? O czym ty gadasz?
- Pytałam, czy masz u kogo zamieszkać, głuchy jesteś? Jak tylko stąd wyjdziemy, wyprowadzasz się.
- Raczysz sobie żartować?
- Nie. I nie dysz mi w szyje. Może Goku cię przyjmie?
- Nie będę u niego mieszkać! On nie potrafi gotować!
- To będziesz mieszkać na dworze i głodować!
- …
- …
- …
- …
- Bulma?...
- …
- Obraziłaś się?
- …
- Jeżeli będziesz nadal tak milczeć, to przysięgam, w końcu cię zabiję.
- Nie kłam. Nie zrobisz tego. I podobno za dużo gadam.
- …
- Szlag by to, niewygodnie tu!
- Nie wierć się, do cholery!
- Jak mam się nie wiercić, gdy jedna z twoich stóp wbija mi się w bok, a twoja ręka mnie bezczelnie maca? Co ty robisz? Zostaw mnie!
- Uspokój się!
- Ała! To boli! Przestań!
- No dawaj tę nogę! Uważaj trochę, nie po twarzy! A drugą tutaj. Ostrożnie trochę!
- Ta pozycja jest bardzo sugestywna, ty perwersje.
- Zamilcz.
- A poza tym, nie zapominaj, że nadal jestem na ciebie obrażona. Przestań się do mnie przybliżać!
- …
- Takie rzeczy mówić żonie… weź te ręce, zboczeńcu!
- Zaknebluje cię zaraz!
- Widzisz?! Znowu to robisz! Powinnam się śmiertelnie obrazić! No mówię ci weź te łapy!
- Musisz tyle gadać?
- Muszę! To ja dla ciebie gotuję, nie rób mi tak, pomagam swoimi wynalazkami w treningach, mówię nie rób!, a ty na mnie cały czas krzyczysz!
- Ja krzyczę?
- Tak, chlip…
- Ty płaczesz?
- Nie! Chlip… I nawet mnie potem nie chcesz przeprosić! Potrafisz się tylko po gębie prać z innymi, nic więcej!
- Nic więcej?
- Dokładnie! Do niczego się nie nadajesz!
- Bulma!
- No co? Nie warcz na mnie! Tylko w tym jesteś dobry! Żadnego więcej pożytku z ciebie! Jestem kobietą, mam swoje potrzeby! A ciebie nigdy nie ma!
- Tu jest chyba trochę za ciasno, nie uważasz? Chociaż tak właściwie…
- Zboczeniec! Nie o to mi… No gdzie z tymi łapami znowu! Vegeta, nie zbliżaj się! Co ty robisz?!
- Udowadniam ci, ty bezczelna wiedźmo. A teraz milcz, kobieto, mimo że dobrze gotujesz, to zdecydowanie za dużo gadasz!
- Ale… mmmmm…
Kilka miesięcy później…
- Odnoszę wrażenie, że ostatnim razem było tu więcej miejsca.
- Ostatnim razem nie miałaś takiego brzucha.
- Dokładnie, moja kochana, jego ego było zdecydowanie mniejsze, zaczyna bić rekordy!
- Czy ty mnie ignorujesz?
- Ale nic się nie martw, skarbie, jak tylko stąd wyjdziemy, Bra, mamusia zje dla nas coś dobrego.
- Czy ty zwariowałaś? Co to za pomysł, żeby gadać do brzucha? I co to w ogóle ma być za imię „Bra", co?!
- Zamknij się. Tak będzie miała na imię i już. Ty nazwałaś Trunksa!
- Bo mnie do tego zmusiłaś!
- I bardzo dobrze! Musiałam na tobie wymóc jakieś reakcje ojcowskie!
- Zamknij się!
- I nie oponowałam, gdy dałeś mu imię po jakimś saiyańskim barbarzyńcy!
- To był świetny wojownik, wiedźmo!
- I co z tego?! A ty nie przejmuj się, kochana, tatuś na niczym się nie zna. Będziesz piękną dziewczyną, będziemy chodziły na zakupy i będzie za tobą szalał tabun chłopców, zobaczysz.
- Po moim trupie!
- Masz coś do powiedzenia? O ile dobrze pamiętam, to tracisz prawo jakiekolwiek głosu w momencie, gdy powiedziałeś mi o swoim nowym, głupim pomyśle!
- On nie jest głupi! Trunksowi dobrze to zrobi!
- Dobrze?! Powiedz raczej, że to ty się boisz narodzin swojego drugiego dziecka i znowu chcesz uciec w kosmos, zbierając tam tym razem też naszego syna!
- Nigdzie nie uciekam, ty bezczelna idiotko!
- Ale nie przejmuj się, Bra, niech sobie idą, my sobie będziemy mieszkały we dwie, same, bez żadnych zidiociałych wojowników.
- Licz się ze słowami!
- Będziemy przeszczęśliwe! A ty się zamknij w końcu! Chcesz sobie lecieć w kosmos, to sobie leć!
- …
- Ale nie przejmuj się, kotku, wujek Yamcha bardzo lubi dzieci, będzie się z tobą bawił…
- Nie pozwalam, by ten idiota zbliżał się do mojej córki!
- Będziesz w kosmosie, więc gadaj sobie zdrów. Będziesz sobie spokojnie żyła, Bra, bez żadnych głupich treningów i zwariowanych super wojowników.
- W jej żyłach płynie krew saiyan, musi trenować!
- Nic nie musi! Nie pozwolę ci na robienie z naszej córki jakiegoś babo-chłopa! Ona nie będzie trenować!
- Będzie!
- Nie!
- Będzie, ty nie masz nic do gadania!
- To ty nie masz, przecież cię nie będzie, ha!
- …
- Może zmieniłeś zdanie?
- …
- No co tak milczysz? Własnego dziecka się bać, też coś!
- Ja się niczego nie boję!
- Właśnie widzę.
- …
- …
- Ty wstrętna jędzo! Ale uprzedzam, ona będzie trenować!
- Przemyślę to…
- Bulma!
- Raz w tygodniu!
- Co drugi dzień!
- Dwa razy w tygodniu, inaczej sama cię wyśle w ten kosmos!
- Wrrrrr….
- Jak ja lubię, gdy się ze mną zgadzasz. Robisz postępy!
- Milcz już!
- Jeszcze nie skończyłam!
- Chodź tu! Baby to zło i trzeba je kneblować!
- Mmmm!
