tytuł: Wyznania Gryfonki
autor: eu
info: rzecz o Lavender Brown
Lavender uważana była za popularną i doskonale wiedziała, że to słowo może mieć różne znaczenia. W ustach chłopców zawsze smakowało miękko, ponętnie, jakby wyobrażali sobie już pocałunki, o których opowiadali im koledzy. Popuszczali wodzy fantazji, myśląc o niej za zamkniętymi drzwiami swoich dormitoriów.
Dziewczęta z pozostałych Domów używały tego słowa, aby nie nazywać jej wprost dziwką. Lavender nie przejmowała się ani nimi, ani spojrzeniami, które jej posyłały, ponieważ najważniejsze było dla niej zdanie przyjaciół. A grupka jej znajomych znała prawdę, o której nie szeptano tak chętnie w kuluarach.
Lavender w swoim życiu spotykała się tak naprawdę z trzema chłopcami.
Seamus zaprosił ją na bal nim ktokolwiek zdążył zareagować. Nie miała pewności czy znajdzie się ktoś inny, więc się zgodziła. Przede wszystkim Irlandczyk był zabawny i potrafił rozbawić ją, co wcale nie należało do tak łatwego zadania.
Kiedy skończyły się tańce, odprowadził ją nawet do szczytu schodów, a potem sprawdzając czy na pewno są sami, pochylił się, aby ją pocałować. Jego usta były nieprzyjemnie mięsiste, ręce rozbiegane, a jego oddech sugerował, że udało im się jednak sprowadzić do zamku alkohol.
Dobranoc Seamus powiedziała, uciekając zanim jego dłoń wślizgnęłaby się pod jej sukienkę.
Dla reszty szkoły nie miało znaczenia czego nie zrobili.
Z Ronem zaczęła spotykać się w zasadzie, ponieważ wiedziała, iż Hermiona się w nim podkochiwała. Granger zawsze też uważała się za lepszą od innych. Jej pamięci wciąż tkwił incydent z Wróżbiarstwa, gdy przepowiedziała śmierć Albinka. Królik zginął faktycznie, ale Granger oczywiście musiała wiedzieć lepiej, ponieważ ona wszystko wiedziała lepiej.
Lavender zabrała jej zatem Rona, chociaż wiedziała, że on nie zostanie z nią na dłużej. Interesowały go wyłącznie plotki, które o niej rozpuszczano, a ponieważ była ładna i była blondynką, to co szeptały Krukonki musiało być prawdą. Seamus i jego wyobraźnia nie pomogły.
Lavender jednak wiedziała lepiej.
Ostatnim, którego powitała z uśmiechem, a który złożył na jej ustach pocałunek, był wysoki mężczyzna. Nie znała jego imienia, gdy pochylał się nad nią i odgarniał z jej spoconej twarzy kosmyk włosów. Wplątane loki musiały wyglądać fatalnie, ale nie miała lustra, aby spojrzeń.
Spoglądał na nią pustym wzrokiem i nagle Lavender zdała sobie sprawę, że otaczający szum to zaklęcia szeptane nerwowo przez Uzdrowicieli. Ból rozchodzący się po jej ciele znikał bardzo powoli, więc uśmiechnęła się do mężczyzny, który wyciągnął do niej dłoń.
Wiedziała już kim jest i nie zawahała się. Powitała Śmierć z uśmiechem i odwagą jak Gryfonka, którą zawsze była.
