Nic nie widział. Nic nie słyszał.
Nie miał w sobie Powodu, czymkolwiek ten Powód był.
Nagle, nawet nie wiedział kiedy, ciemności nie było, czy raczej była, ale potrafił w niej ujrzeć tamtą starszą kobietę oraz młodego chłopaka w garniturze. Coś mówili, ale w słowa w jakiś sposób zanikały i nie potrafił nic zrozumieć.
Widział, jak z dłoni chłopaka coś wypada, prosto na jego skórę.
I wtedy wszystko zaczęło tonąć w bólu, każda cząstka ciała, chyba nie oddychał, pali, wżera się do kości, nie wie nawet, czy krzyczy, krzyk zanika w bólu i czerwieni, co się dzieje, dlaczego nie może przestać...
