Opis: Niektórych wydarzeń nie można puścić w niepamięć. Nie można o niech również porozmawiać z przyjaciółmi. Dlatego czy dziwnym jest fakt, że nie mając innej możliwości…
Status: Zakończone
Długość: [M]
Gatunek: dramat
Dodatkowe informacje: brak
- Zgrzeszyłem.
By inni mogli żyć.
- Zabiłem.
Dla większego dobra, tak mówią.
- Nie wierzę, a jednak tu jestem.
Bo przecież gdzieś muszę znaleźć spokój i odkupienie, prawda?
- Wątpię bym kiedykolwiek uwierzył.
Jaki bóg mógłby dopuścić do tego co miało miejsce dwa lata temu?
- Zbyt dużo się wydarzyło bym mógł od tak, wierzyć.
Krew, krew… wszędzie krew.
- Pewnie zastanawiasz się dlaczego w takim razie tu jestem.
To proste. Zbyt proste.
- Rozumiesz. Muszę pogadać, a wiem, że ty zatrzymasz to dla siebie.
A jeśli nie, to dla mnie to i tak bez różnicy.
- Popełniłem wiele błędów.
Zbyt wiele.
- Ufałem tym którym nie powinienem, nienawidziłem tych którzy na to nie zasłużyli – bo jak ktoś może nienawidzić kogoś za ciągłe ratowanie życia? Byłem przyczyną zbyt wielu śmierci, ale chyba nie wyda się dziwnym to usprawiedliwienie, byłem w końcu dzieciakiem kiedy to się zaczęło. Bo co może zdziałać czternastolatek, prawda? Niewiele, nawet jeśli wierzy w niego całe społeczeństwo. Powinienem być silniejszy…
… mądrzejszy, ostrożniejszy, rozsądniejszy, odważniejszy…
- … ale nie byłem. To było trudne. Codzienne wiadomości o śmierci. Ale to nic nowego, w końcu wojna nie jest ładna, prawda? Nie, nie jest. Nie musisz mówić. Wiem z doświadczenia.
A jakby tak rzucić na siebie Obliviate?
- W końcu nie każdy ma przyjemność pochować wszystkich bliskich? Rodzicie, ojciec chrzestny, ich przyjaciel, brat mojego najlepszego przyjaciela … mógłbym tak tu siedzieć i wymieniać, ale uwierz na słowo. Nie chcesz wiedzieć.
Jest… było nas dwóch.
- Wiesz zaczęło się… w sumie całkiem zwyczajnie jeśli uznasz za normalne takie wydarzenia. Niezbyt duży, ciemny, nawet nieco upiorny cmentarz. Potwór w ciele małego, okropnego dziecka i karzeł o szczurzej twarzy. No i oczywiście bohater, czternastoletni bohater. Ach, i trup. Jeden.
Zabij niepotrzebnego. Zabij... zabij… zabij…
- Tak się zaczęło. Potem były koszmary. A później…
Zabiłam Syriusza! Zabiłam Syriusza!
- Później bitwa. Nie, nie na polu. Nie w parny dzień i nie w nocy. Tylko… Przypominało to naprawdę ogromną piwnicę. Były światła, krzyki. Byłem naiwny i głupi. Ale nie ja za to zapłaciłem tylko…
Zabiłam Syriusza… zabiłam… zabiłem… zabiłem Syriusza...
- Tylko mój ojciec chrzestny. Wtedy straciłem całą rodzinę. Ale na tym nie koniec. Potem przyszła kolej na dyrektora mojej szkoły. A rok później na mojego nauczyciela... chemii.
Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana…
- Jak widzisz… najpierw straciłem bliskich.
Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca…
- Zostałem naznaczony przez psychopatę i żeby się go pozbyć musiałem zginąć. Nie pytaj czemu jednak tu jestem. Zdecydowanie wolałbym być martwy.
A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna…
- No i w końcu stało się. Spotkaliśmy. To była ostatnia rozgrywka. Ja albo on.
I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje…
- Patrząc na nas oczywistym było, że on.
Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca…
- Ale udało mi się.
Jak to się mówi, głupi ma zawsze szczęście.
- Nie wiem jakim sposobem, ale przeżyłem.
- A nie pomyślałeś, że może to przeznaczenie chce, żebyś zaczął żyć na nowo?
