Tłumaczenie "Through Time" autorstwa: xXDia-RoseXx.
Zgoda na tłumaczenie: jest.
„I find the whole time travel question very unsettling if you take it to its logical extension. I think it might eventually be possible, but then what happens?" - William Shatner
- Zgubiliśmy się. - powiedział Sabo zza Ace'a, trzymając obronnie swoją rurę przed sobą, tak na wszelki wypadek.
- Nie zgubiliśmy się. - syknął Ace, ale również wzmocnił chwyt na swojej broni, gdyby coś miało się stać.
- Jesteś pewien, że Luffy wbiegł do tej głupiej jaskini? - zapytał Sabo po raz setny.
- Widziałem, jak biegł w tym kierunku i jestem prawie pewny, że widziałem jak tu wchodził. - Ace zmarszczył brwi, ale zaczął się czuć nieswojo w tej sytuacji.
- Jesteś prawie pewny, czy wiesz? - blondyn przewrócił oczami, wiedząc, że jego brat zaczyna czuć się niepewnie poznając rozmiary groty.
- Mieszkamy na tej wyspie całe nasze życie i nigdy nie natknęliśmy się na tą jaskinię. - powiedział brunet do swojego brata, który już zdążył o tym pomyśleć.
- Ona nie mogła się w magiczny sposób pojawić, Ace. - próbował to argumentować, ale coś w jego głowie podpowiadało, że mogła. Sabo dużo uczył się o tym, co ten świat może zaoferować, w razie gdyby potrzebowali informacji, ale nie mógł wiedzieć wszystkiego.
- Wyjaśnij więc proszę, dlaczego idziemy już... wieczność i trochę i wciąż nie widzimy wyjścia. - powiedział zirytowany Ace, a Sabo westchnął.
- Nie wszystkie jaskinie mają wyjście. Dlaczego po prostu nie zawrócimy i nie zaczekamy na Luffy'ego w domku na drzewie? - zapytał w końcu blondyn, powodując, że Ace zatrzymał się gwałtownie.
- Chciałbym, żeby to było tak proste. - szepnął do siebie, odwracając się i wskazał na kierunek, skąd przyszli.
- Ale... To niemożliwe – krzyknął Sabo i zaczął kopać kamienną ścianę, która blokowała im drogę powrotną.
- My przyszliśmy stąd... Prawda? - zapytał brunet, mając nadzieję, że Sabo, najrozsądniejszy z braci, miał odpowiedź na całą tą sytuację.
- Tak! Nie mam zielonego pojęcia, co tu się dzieje! - blondyn zaczął panikować. Lubił rzeczy, które były łatwe do wyjaśnienia, a to nie było w żaden sposób wytłumaczalne.
- Czyli nie mamy innego wyjścia, jak tylko iść do przodu... - powiedział wolno Portgas, nie lubiąc za bardzo tego pomysłu.
- Jak znajdziemy Luffy'ego, przypomnij mi, żebym skopał jego gumowy tyłek. - mruknął Sabo a Ace zmarszczył brwi. Jego brat był gentlemanem, i rzadko przeklinał nawet jak był zły, czyli ta sprawa musiała go naprawdę zaniepokoić.
- Jeżeli go znajdziemy. Coś mi mówi, że on tu nie wbiegł.
- To dlaczego, do cholery, my tu weszliśmy? - Sabo był na skraju, ale na szczęście przed nimi pojawiło się światło.
- Bo jesteśmy idiotami, w porządku? Chcesz coś jeszcze ode mnie? - zapytał zirytowany, ale wyjście z groty zbliżało się szybko i cokolwiek miało się stać, musieli być na to przygotowani.
Gdy wyszli po drugiej stronie jaskini byli mocno zdziwieni, widząc masę dymu i ognia.
- Ace... Gdzie my jesteśmy!? - Sabo praktycznie krzyczał, żeby przebić się przez odgłosy wystrzałów z pistoletów i okrzyków bólu.
- Jakbym wiedział! Na pewno nie jesteśmy już na Dawn Island! - odkrzyknął, próbując ostrożnie poruszać się w dymie i unikać strzałów.
- Gdziekolwiek jesteśmy, musimy się stąd szybko zmywać. - odpowiedział blondyn, łapiąc brata za rękę i idąc przed siebie z nadzieją, że nikt nie zauważy dzieciaków na polu walki.
- Co tu się do cholery dzieje? - wykrzyczał Ace, czując narastającą dezorientację.
- Słomkowy, musimy stąd znikać. To nie jest część naszego planu. - wrzasnął jakiś mężczyzna do grupy ludzi i... czy to był szkielet?
- Zrozumiałem! - odpowiedział jakiś facet, a wielki robot nagle pojawił się w środku tego chaosu.
- Ow! Trafalgar, Sunny może ruszać w każdej chwili. - poinformowała maszyna. Gdyby bracia mogli, to pewnie zatrzymaliby się i podziwiali, w końcu nie na co dzień widzi się pieprzonego, gigantycznego robota.
- A kim może być wasza dwójka? - słodki głos dobiegł zza nich, powodując, że odwrócili się do czarnowłosej kobiety i rzucili jej swoje najgroźniejsze spojrzenia.
- Kto pyta? - warknął Ace, a oczy kobiety powiększyły się.
- Sabo-san? - zapytała cicho a przez jej twarz przeszedł błysk rozpoznania.
- Skąd znasz moje imię!? - krzyknął na nią zapytany, zasłaniając się obronnie swoją rurą.
- Nie możecie tu zostać. Żaden z was. - powiedziała cicho do siebie, zastanawiając się, co i dlaczego się stało. Nagle obydwaj chłopcy poczuli, że są podnoszeni przez coś, co wyglądało na idealne kopie kobiety.
- Użytkownik diabelskiego owocu? - Ace wykrzyknął w panice, wiedząc, że miałby problemy z tymi ludźmi, szczególnie tak doświadczonymi, jak wskazywał wygląd tej kobiety.
- Zabierzmy was w bezpieczne miejsce. - powiedziała, uśmiechając się. Nagle ręka pojawiła się jej na ramieniu – tak, dokładnie na ramieniu – i zatkała im usta, żeby powstrzymać ich od mówienia. Jednak obydwoje byli w tym momencie w takim szoku, że żadne słowo nie przeszłoby im przez usta.
Kobieta i jej klony przebyły drogę naokoło marynarki i innych członków załogi, w której ta prawdopodobnie była, skoro wołali coś do niej.
- Robin, co do... Kim oni są? - zapytała pomarańczowowłosa dziewczyna, spoglądając na wciąż milczących chłopców.
- Musimy zabrać ich z tego miejsca. - powiedziała poważnie, na co ta druga westchnęła i skinęła głową.
- Nami-swan, statek jest gotowy! - blondwłosy mężczyzna krzyknął do rudej i wszyscy ponownie ruszyli.
Sabo obrócił się w ramionach klona i spojrzał na miejsce, z którego przyszli i ślady wokół skały. Odpychając dłoń, starał się coś powiedzieć, albo przynajmniej zmusić tą dziwną kobietę do słuchania go.
- Poczekaj z rozmową, aż będziecie bezpieczni. - Powiedziała do chłopaka, który zaczynał już panikować.
- Kim są ci gówniarze? - zapytał blondyn, gapiąc się na nich groźnie.
- Są ważni dla naszego kapitana. - powiedziała po prostu czarnowłosa, a druga kobieta spojrzała na nią zdziwiona.
- Dla Lu... - zaczęła mówić, ale otoczyła ich jakaś błona i z krótkim okrzykiem „Room" znaleźli się nagle na bardzo kolorowym statku.
- Robin-ya, co zajęło ci tak długo? - czarnowłosy mężczyzna zapytał kobietę, a sama jego obecność zdenerwowała Ace'a.
- Natknęłam się na ciekawe dzieci. - kobieta uśmiechnęła się do niego, a on rzucił im wściekłe spojrzenia, ale jego wzrok zmienił się, kiedy spojrzał na Portgasa a potem z powrotem na kobietę.
- Spodziewam się jakiś wyjaśnień. - rzucił zirytowany i zdezorientowany, chociaż bardzo nie lubił tego uczucia.
- Yohohoho, to jest bardzo ciekawe. - powiedział kościotrup, a Sabo poczuł, jak kręci mu się w głowie.
- Co się dzieje? - zapytał dziecięcy głos, a na pokład wszedł zielonowłosy mężczyzna razem z chłopakiem w słomkowym kapeluszu i blizną pod lewym okiem.
- Luffy... - powiedział Ace, ale zaraz pokręcił głową, w końcu ten mężczyzna był za stary, żeby być jego bratem. Znajomo wyglądający mężczyzna zatrzymał się, gdy usłyszał jak dziecko wypowiada jego imię, a oczy powiększyły mu się.
- Ace... Nie, to niemożliwe... - powiedział, a młodziak przyjrzał mu się uważnie.
- To twoja wina, że zatrzymaliśmy się na tej wyspie, Słomkowy! - ciemnowłosy mężczyzna rzucił w stronę chłopaka wyglądającego jak Luffy, ale ten nie zareagował, tylko podszedł do dzieciaków i przyklęknął przed nimi, żeby być na tym samym poziomie.
- Jesteś Ace, prawda? - zapytał lekko drżącym głosem, co nie umknęło uwadze zapytanego.
- To jest moje imię i co w związku z tym? - prychnął, rzucając wściekłe spojrzenia starszemu mężczyźnie.
- A ty jesteś Sabo... - powiedział po prostu, nie patrząc nawet na drugiego z chłopców, cały czas przyglądając się czarnowłosemu, co zaczęło go nieco peszyć.
- Luffy, myślę, że mogę mieć wyjaśnienie. - powiedziała kobieta z wcześniej, wychodząc przed zszokowanych mężczyzn.
- Byłoby miło. - długonosy mężczyzna skrzyżował ramiona na piersi. Zielonowłosy po prostu przyglądał im się, ale Ace czuł siłę promieniującą od niego – od większości z nich – więc nie ważył się ruszyć.
- Przeżyliście coś dziwnego? - zapytała kobieta, a Sabo natychmiast pomyślał o grocie.
- Przeszliśmy przez jaskinię! Musimy wracać! Szukamy naszego młodszego braciszka! - wrzasnął, podrywając się nagle.
- Jaskinię? Kiedy przeszliście przez jaskinię? - znajomo wyglądający potarł podbródek i przymknął oczy w zamyśleniu.
- Jakieś 10 minut temu! - krzyknął na mężczyznę, który nie tylko wyglądał jak ich brat, ale też się zachowywał podobnie.
- Rozumiem... Chłopcy, zrobiliście coś niemożliwego. - oczy czarnowłosej nagle zaszkliły się delikatnie. - Podróżowaliście w czasie... 12 lat, żeby być dokładnym... Mam rację, Luffy?
Zapytany otworzył oczy i przytaknął.
- Tak, to by się zgadzało. - odpowiedział, patrząc na zszokowanych chłopców. - Nazywam się Monkey D. Luffy. Mam 19 lat i zamierzam zostać Królem Piratów. - powiedział, opierając dłonie na biodrach i uśmiechając się szeroko.
- Nie ma mowy. - szepnął Sabo, a Ace znieruchomiał z szoku.
- Musimy zabrać was do domu. Tutaj nie jest bezpiecznie. - powiedziała kobieta, a Luffy jej przytaknął.
- Czy to znaczy, że znowu zbaczamy z kursu? - zapytał ciemnowłosy mężczyzna z irytacją w głosie.
- Niekoniecznie. Chłopcy, powiedzieliście, że przyszliście z jaskini. Pamiętacie, gdzie była i jak wyglądała? - zapytała pomarańczowa, a Sabo pokiwał głową. - Dobrze. Kiedy marynarka stąd odpłynie, zabierzemy was z powrotem i spróbujemy pomóc wam znaleźć drogę do domu. - powiedziała, klepiąc chłopców po głowach co spowodowało, że się wzdrygnęli.
- Ale nasz braciszek... - szepnął Sabo, a Luffy zaśmiał się.
- Nie martw się, nie wbiegłem do żadnej jaskini. Dziadek powiedział mi, że mogą w nich żyć niedźwiedzie, a ja nie chciałem walczyć z jednym z nich. Wydaję mi się, że wróciłem wtedy do kraju Dadan. - powiedział, usiłując powrócić pamięcią do tamtego dnia.
- Masz na myśli, że wbiegliśmy do tej jaskini po nic? - wrzasnął Ace na starszego mężczyznę, który wzdrygnął się na to, co mocno zaskoczyło Sabo.
- Czy to było po nic, czy też nie, zależy od ciebie, Ace-san, ale póki co, mamy czas co najmniej do jutra, aż marynarka stąd odejdzie, więc możemy wykorzystać ten czas na odpoczynek. - zasugerowała kobieta, a chłopcy westchnęli.
Obydwoje mieli za sobą długi dzień i byli już zmęczeni tymi wszystkimi nowościami.
- Zbadam ich, żeby wiedzieć, czy wszystko z nimi w porządku. - powiedziało reniferowate stworzonko, patrząc na rudowłosą, prawdopodobnie nazywającą się Nami, która pokiwała głową.
- Przygotuję im kąpiel, jak skończysz. - powiedziała, ale reakcja blondyna i kościotrupa podpowiedziała im, że to zły pomysł.
Chłopak, który twierdził, że nazywa się Luffy, zaśmiał się w ten sam sposób jak ich brat i odwrócił się do nich.
- Witam na moim okręcie. Jesteśmy piratami Słomianego Kapelusza i odwieziemy was bezpiecznie do domu. - powiedział po prostu, po czym zaczął domagać się jedzenia, zostawiając chłopców zastanawiających się, w co się właściwie wpakowali.
- Podróż w czasie... - szepnął Sabo, kiedy ruszyli za reniferem, który najwidoczniej nazywał się Chopper.
- Nie mów mi, że im wierzysz? - Ace odszepnął surowo, a jego brat wzruszył ramionami.
- Kto wie? Ten facet wygląda tak, jak nasz Luffy mógłby wyglądać za kilka lat. - powiedział, a Portgas zmarszczył brwi.
- Jego oczy są inne. - powiedział poważnie, a Sabo przekrzywił zdziwiony głowę.
- Co? Mają inny kolor? - Tak naprawdę nie zwracał aż takiej uwagi na tego mężczyznę.
- Nie, cały czas są brązowe... Są ciemniejsze, smutniejsze, jest w nich dużo bólu. - W tym momencie blondyn również zmarszczył brwi.
- A widziałeś bliznę na jego piersi? - zapytał, a Ace przytaknął powoli.
- Powinniśmy zapytać, co się stało? - zastanowił się, ale w tym momencie wszedł renifer, ubrany w biały fartuch.
- Proszę, nie róbcie tego. - poprosił i zrobił kilka kroków w tył, żeby utrzymać między nimi bezpieczny dystans.
- Dlaczego? - zapytał delikatnie Sabo, starając się nie przestraszyć stworzenia.
- Ponieważ jest to dla niego bardzo bolesne. - odparł Chopper, a Ace zerknął na brata.
- Dlaczego jest to dla niego bolesne? - naciskał łagodnie, chociaż bardzo chciał poznać odpowiedź.
- Bo stracił kogoś, kogo bardzo kochał. - Chopper zakończył rozmowę, każąc im usiąść i przeprowadzając serię badań.
W milczeniu Ace i Sabo zgodzili się, że muszą odkryć przyczynę bólu mężczyzny zanim wrócą, ponieważ jeżeli był to ich Luffy, chcieli to powstrzymać, jeśli się da. A kiedy chłopcy zdecydowali się, że coś zrobią, zawsze to robili, nawet jeżeli chodziło tylko o rozweselenie tego mężczyzny.
Akcja dzieje się pomiędzy Punk Hazard a Dressrosą. Żołnierze marynarki są przypadkowymi marynarzami, nie G-5. - Takie skrócone informacje.
Jest to moje pierwsze tłumaczenie, mam nadzieję, że nie zepsułam za bardzo. Oryginał ma 13 rozdziałów. Postaram się tłumaczyć to względnie szybko, ale to jest dużo trudniejsze niż myślałam. Samo czytanie jest znacznie łatwiejsze . Cytatu z początku zdecydowałam się nie przekładać. Myślę, że tak będzie lepiej.
W razie jakichkolwiek błędów piszcie. Będę starać się wszystko poprawiać. Polecam też stronę autora.
