tytuł: Rozumiem cię bez słów
autor: euphoria
Betowała wspaniała okularnicaM:*
fandom: HP
pairing: Severus Snape/Harry Potter
info: dla tygodnia snarry prompt z różdżką :) planowane na dziesięć rozdziałów, więc będę starała się tę treść tam upchnąć - wszelkimi sposobami, więc rozdziału z czasem mogą się wydłużać - dobra, nie okłamujmy się - chciałabym, żebyśmy się zmieścili w 10 rozdziałach, ale nie mogę wam tego przysiąc xD / Severus ratuje Harry'ego, a skutkiem czego zostaje mu odebrana zdolność mowy... Harry jest tym, który rozumie go najlepiej...
Severus ocknął się z wyraźnym trudem. Zbyt jasne światło raziło go w oczy i próbował wychrypieć podziękowania, gdy ktoś zasłonił okno. Nie cierpiał już tak bardzo, tysiące cienkich igieł nie wbiło mu się w mózg, ale to nie znaczyło, że był bezpieczny.
Ponownie próbował otworzyć oczy, bo cisza, która wokół panowała nie była naturalna. Nie słyszał rozmów czy nawet szurania butów po posadzce, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że ktoś musiał znajdować się w pomieszczeniu.
Próbował przypomnieć sobie co ostatnie miał przed oczami i zamarł, gdy zdał sobie sprawę, że wciąż może znajdować się w lochach Czarnego Pana. Śmierciożercy pojmali w końcu Pottera i doprowadzili go przed oblicze Mrocznego Lorda. Nie torturowali chłopaka, ale siedemnastolatek był tak pobity, że nie trzymał się na nogach. Ledwo poznał go wtedy, bo opuchlizna na jego twarzy zdeformowała rysy.
Ciało leżało bezwładnie i przypominał sobie wyraźnie, że Czarny Pan był w ekstatycznym humorze nareszcie mając swojego największego wroga u swych stóp. Potter nie miał w sobie nawet tyle siły, żeby się odczołgać.
Severus pamiętał doskonale, że sądził, że wszystko skończyło się w tamtej chwili. Cała wojna i narażanie życia, żeby ochronić innych. Żeby zmyć swoje winy. I może czyniło go tchórzem to, że chciał uciec w tamtej chwili, używając świstoklika, który dostał od Dumbledore'a, ale potem usłyszał ten okropny syk.
- Podejdź Severusie. – Głos Czarnego Pana był niemal proszący, ale wszyscy w dworze Malfoyów wiedzieli, że Lord nie bywał uprzejmy. – Chcę chłopaka żywego tak długo jak mogę go mieć – poinformował go Czarny Pan i Severus zdał sobie sprawę, że szaleniec dopiero zamierzał zacząć zabawę z Gryfonem.
A jego zadaniem miało być uzdrowienie chłopaka. Przełknął ślinę, gdy przyklękał przed bezwładnym ciałem. Potter patrzył na niego i Severus nie potrafił odwrócić od niego wzroku.
- Powiedz Dumbledore'owi, że spłacam swój dług – powiedział jedynie, wciskając chłopakowi w gardło pustą fiolkę, która była jednocześnie świstoklikiem.
Potter zniknął, a on poczuł Crucio uderzające go prosto w plecy. Czary mnożyły się, gdy wyginał się w łuk, śmiejąc się w duchu, że zanim się opamiętają, zabiją go i wtedy Czarny Pan policzy się z każdym nieuważnym. Stracił przytomność osuwając się z radością w niebyt, tak bardzo przez niego upragniony.
Ocknął się jednak, czego się nie spodziewał. I najbardziej obawiał. Pomimo tego, że ucieczka nie miała sensu, spróbował się wyrwać, nie chcąc nawet wiedzieć jaki los go czeka, ale ciepłe dłonie przyszpiliły go do łóżka.
- Severusie, jesteś bezpieczny – poinformowała go pospiesznie Pomfrey.
Zamrugał, bo nieużywane przez nie wiadomo jak długi czas oczy, nie do końca rozpoznawały kształty. Twarz Pomfrey pojawiła się jednak na centymetry od niego, jakby pielęgniarka nie spodziewała się niczego innego.
- Cytrynowe dropsy są trujące – powiedziała Pomfrey i przestał niemal natychmiast się szamotać.
- Co? – spytał Dumbledore ewidentnie zszokowany.
Severus nie widział go, ale mało go obchodziło co dyrektor miał do powiedzenia.
- To hasło, które miałam wypowiedzieć w razie takiego wypadku jak ten – oznajmiła Albusowi Pomfrey. – Severusie, jesteś w Hogwarcie. Jesteś bezpieczny, a wejścia są zabezpieczone. Dyrektor oddał ci pomieszczenie nad swoim gabinetem, żeby nie rozniosło się, że przebywasz w takim stanie w skrzydle szpitalnym.
Próbował spytać ją co z Potterem, ale słowa nie chciały formować mu się w ustach. Spojrzał na swoje ręce, ale jego palce dopiero były w fazie leczenia. Możliwe, że łamano je tak często, że Pomfrey musiała usunąć wszystkie kości. Odrastanie ich w jego wieku mogło zabrać nawet tygodnie. Nie był zresztą okazem zdrowia.
Pomfrey musiała zrozumieć, co chciał zrobić, bo podniosła go wyżej, podkładając mu poduszkę pod obolałe plecy. Jego kręgosłup zatem nie był złamany. Nie czuł reszty ciała. Wydawało się istnieć, ale jednocześnie jakby nie miał do niego dostępu. Pomfrey musiała zastosować na nim naprawdę silną mieszankę zaklęć i eliksirów.
Kiedy zmrużył oczy, dostrzegł w końcu sylwetkę Albusa, siedzącego na jednym – jak mu się wydawało – z krzeseł. Starszy czarodziej splatał przed sobą dłonie i chyba też na niego patrzył. Ale Severus nie dostrzegał szczegółów. Silne okulary albo zaklęcie korygujące jednak mogło to naprawić. A to naprawdę nie była spora cena za przeżycie ataku szału Czarnego Pana i jego zwolenników.
Potter chciał zapytać, ale nie potrafił tego wykrztusić.
Pomfrey westchnęła.
- Severusie – zaczęła tonem, którego nienawidził.
Używała go, gdy informowała o czymś nieuniknionym. Jak śmierć tego Puchona podczas Turnieju Trójmagicznego.
- Severusie – powtórzyła, więc spojrzał na nią, mając nadzieję, że w jego oczach jest wyzwanie. – Zostałeś poddany serii zaklęć, wlewano w ciebie eliksiry i zdołaliśmy zneutralizować ich działanie… - urwała. – Fawkes płakał dla ciebie przez kilka długich minut i twój wzrok wraca powoli… - zrobiła kolejną przerwę, której się nie spodziewał.
Spanikowany starał się podnieść dłoń do ust, ale one odmawiały mu posłuszeństwa. Próbował poruszyć językiem i faktycznie mięśnie działały, ale równie dobrze mogło być tylko wspomnienie o organie, który utracił. Wystawił go lekko przed siebie i przygryzł, i dopiero gdy znajomy ból go powitał, odetchnął z ulgą.
- Nie wyrwano ci języka. – Pomfrey zdecydowała się poinformować go o oczywistym. – Nie wiemy dlaczego nie mówisz. To jakieś zaklęcie, ale nie wiemy… - urwała.
- Czy pamiętasz cokolwiek? – spytał Albus.
Severus spojrzał w jego kierunku, ale obraz starszego czarodzieja wciąż się rozmywał.
Na pościeli starał się wyrysować P i Pomfrey chwyciła go za nadgarstek.
- Pan Potter dotarł do nas dzięki twojemu świstoklikowi. – Nareszcie poinformowała go o czymś faktycznie ważnym. – To było tydzień temu i chłopiec jest cały i zdrowy, chociaż przerażony, co zrozumiałe. Wykazałeś się ogromną odwagą… - dodała, ale odtrącił jej rękę.
- Harry jest żywy dzięki tobie – powiedział Dumbledore. – Nie umniejszaj swoich zasług. Został porwany z Privet Drive. Nie sądziłem, że kiedykolwiek odkryją go w mugolskim świecie – westchnął Albus.
Severus zagryzł wargę z przyzwyczajenia, żeby nie nazwać go starym głupcem i zdał sobie sprawę, że w zasadzie teraz nie musiał się nawet powstrzymywać. Jego język chociaż wciąż pozostawał częścią jego ciała, był martwy. Zastanawiał się ile Pomfrey czasu zabierze odkrycie jakim zaklęciem go potraktowano. Śmierciożercy nie byli ,aż tak kreatywni jak chcieli myśleć. Korzystali przeważnie z dość starych ksiąg, które w ich rodach przekazywano sobie od wieków. Wiedza zdawała się niezwykle rzadka, ale faktem było, iż ta magia znana była od wieków i równie długo była stosowana.
Pozostawało kwestią czasu odnalezienie antidotum lub przeciwzaklęcia. Oczywiście pomogłoby, gdyby sobie przypomniał inkantację, ale jego umysł był nieprzyjemnie pusty.
- Chciałbym zastosować na tobie legilimencję – powiedział Albus, wstając w końcu z krzesła. – Próbowaliśmy się tak z tobą porozumieć wcześniej, ale twój umysł nie otworzył się przed moim jak się spodziewałem.
Severus uśmiechnął się wrednie. Ćwiczył oklumencję od lat. Na spotkaniach u Czarnego Pana nie pijali herbatek. Jego umysł był przenikany przez świadomość szaleńca po każdym nawet przypadkowym Crucio i tylko on jeszcze nigdy nie opuścił gardy. Czarny Pan od lat znał słabe strony Lucjusza i wykorzystywał Narcyzę oraz Draco przeciwko najstarszemu z rodu, zabierając powoli wszystko co niegdyś należało do dumnej rodziny włącznie z godnością ich głowy rodu.
Umysł Severusa nie stał otwarty, zapraszając do penetrowania go nawet, gdy sam stał nad progiem śmierci.
Pokiwał przecząco głową.
- Severusie, to będzie konieczne, gdy będę zadawał ci pytania, na które odpowiedź będzie bardziej skomplikowana niż tak lub nie – upierał się Dumledore.
Severus jednak doskonale wiedział, że dyrektor od lat marzył o zagłębieniu się w jego głowę. Poznałby jednak za wiele sekretów.
- Mógłbym zrobić to siłą – zagroził Dumbledore.
Z jego ust wyrwało się prychnięcie. Nawet gdyby nie opanował dostatecznie mocno oklumencji, obaj wiedzieli, że Albus nie posunąłby się do czegoś takiego. Nie miał w sobie takiej siły i samozaparcia. A nawet gdyby mu się udało, nie poradziłby sobie ze wstrętem do samego siebie. Wymuszenie takiego kontaktu, takiej intymności było niczym gwałt na umyśle.
Albus westchnął i założył ręce na piersi, jakby pojęcia nie miał co teraz począć.
- Odpoczywaj. A jeśli przypomnisz sobie cokolwiek… - urwał dyrektor.
Pomfrey wcisnęła mu w skostniałą dłoń dzwonek, który zapewne miał ją magicznie zawiadamiać, chociaż kobieta była w innej części zamku.
Severus rozłożył się wygodniej na swoim posłaniu i starał się zamknąć oczy.
ooo
Znowu był w sali balowej dworu. Dawna świetność jednak tego pomieszczenia minęła i wszechobecna szarość, i stęchlizna wypełniały pomieszczenie. Nie były to jeszcze zapachy śmierci, ale Severus wiedział, że są temu bliskie. Tym razem widział Pottera wyraźniej. Jego wspomnienia stały się żywsze i słyszał jak chłopak trzęsie się na kamiennej posadzce. Może były to po prostu drgawki albo zwykły strach. Nie miał pojęcia, ale zdał sobie sprawę, że chłopak przez cały czas był boleśnie przytomny, a to nie oznaczało dla niego najlepiej.
Może jeden z tych idiotów napoił go eliksirem koncentracji. Sprawiał on, że ofiara nie zasypiała, ale była nieprzyjemnie na zawsze świadoma co z nią robiono. Oczywiście szczęściem było dla takiej osoby, że nie przeżywała więcej niż tygodnia pod troskliwym okiem Czarnego Pana i jego sługusów.
Severus zrobił więcej niż setkę podobnych eliksirów.
Potter leżał, a Czarny Pan szeptał coś. I Severus poczuł, że się porusza wbrew swojej woli. Prawie czuł ulgę na myśl o zbliżającej się śmierci, a potem tylko zawód, ponieważ zawiązując umowę z Dumbledore'em na pewno nie zgadzał się na tortury. Śmierć owszem, ale znęcanie nie wchodziło w grę.
Odzyskał przytomność, gdy Crucio przestało maltretować jego układ nerwowy, ale tym razem nie powitała go Pomfrey. Dwie czerwone tęczówki wpatrywały się w niego uważnie, gdy Czarny Pan końcówką swojej różdżki uniósł jego głowę. Wąż zawsze obecny u boku, zwinął się u stóp swojego pana.
- Zdradziłeś mnie, Severusie – szeptał szaleniec i przez tę krótką chwilę naprawdę zdawał się zasmucony.
*ooo
Severus ocknął się zlany potem zanim pierwsze zaklęcie trafiło w niego z przerażającą siłą. Niezgrabnymi palcami starał się ściągnąć z siebie szpitalną koszulę, ale nie mógł sobie poradzić z materiałem. Jego żebra były w okropnym stanie, bo niemal upadł na posłanie, gdy zaparło mu dech w płucach z bólu.
Na jasnym materiale nie pojawiła się jednak krew, więc cięcia musiały zostać zaleczone. Przynajmniej na tyle, żeby nie otwierać się ponownie przy gwałtownych ruchach. Pomfrey wbiegła do jego komnaty, łapiąc go niemal od razu za rękę, jakby to miało mu przynieść jakieś ukojenie. Przez całe życie nie potrzebował ludzkiego dotyku i nie zamierzał tego zmieniać. Na szczęście pielęgniarka przyniosła z sobą eliksiry.
Nie czuł ich smaku co od razu go zaniepokoiło. Miał tylko mikstury i jeśli potwór pozbawił go możliwości rozpoznawania składników, musiałby zaczynać swoje życie od nowa. A nie był na to gotowy, teraz ani nigdy. Palce można było wyćwiczyć, ale zmysł smaku pozostawał zbyt subtelnym by z nim eksperymentować w ten sposób.
- Wypij to, jesteś bezpieczny – szeptała Pomfrey, jakby był jednym z tych idiotów, którzy corocznie spadali z mioteł.
Czyli Potterem. Bo tylko ten imbecyl potrafił wpakować się w taką sytuację, zapewne nie posiadając żadnego instynktu samozachowawczego. Może zresztą przejął to po matce.
- Wszystko będzie dobrze – kłamała.
Severus nie był dzieckiem, które obudziło się w nocy z powodu potwora w szafie. Czarny Pan był wciąż aktywny, a oni nie mieli szpiega. Może nawet jako Mistrz Eliksirów był już bezużyteczny. Do wytworzenia niektórych z mikstur konieczna była inkantacja, więc niebezpieczna skrajna magia, która nie znosiła pomyłek.
Poczuł, że zaczyna zasypiać wbrew sobie pod wpływem Eliksiru Spokojnego Snu, może nawet jednego ze swoich prywatnych zapasów.
Pomfrey siedziała na jego łóżku, najwyraźniej uważając, że to jest jej miejsce.
ooo
Kiedy obudził się kilka godzin później, widział o wiele lepiej. Nie wiedział co tak naprawdę sprawiło, że się ocknął, ale szybko zdał sobie sprawę, że ktoś wślizguje się do jego komnat. Pomieszczenie miało być zamknięte i chronione, jednak intruz przedarł się bez problemu. Severus pomacał pościel w poszukiwaniu różdżki, ale ta zapewne zniszczona leżała gdzieś zapomniana w lochach dworu Malfoyów. Czarny Pan uwielbiał im odbierać wszystko po kolei; różdżki, magię, niezależność.
Severus nie miał się jak nawet bronić i otworzył usta, żeby krzyczeć, ale to tez nie wchodziło w grę. Dzwonek pozostawiony przez Pomfrey nie wydawał z siebie dźwięku, chociaż był pewien, że pielęgniarka właśnie zdąża w jego stronę, zapewne zaniepokojona tym jak długo go używał.
Drzwi otwierały się coraz szerzej i czas zdawał się rozciągać. Severus zaczynał zastanawiać się czy ujrzy tam Yaxleya czy Lucjusza. Ten ostatni znał rozkład pomieszczeń, więc mógł wiedzieć o tajnej komnacie w najbardziej strzeżonej sekcji zamku.
Severus zamarł, gdy dostrzegł całkiem smukły nadgarstek i różdżkę, a potem postać o wiele mniejszą niż się spodziewał. I na pewno nie ubraną w śmierciożerczą szatę. Mugolskie spodnie, opadające o wiele za nisko i zwykły wełniany porozciągany sweter przywodziły na myśl Weasleya.
- Och, przepraszam profesorze. Dyrektor mówił, że pan wciąż śpi. Mam nadzieję, że nie obudziłem – zaczął pospiesznie Potter, w tej chwili chyba jeszcze bardziej przerażony niż on sam.
Serce Severusa z trudem uspokajało się i był pewien, że ma na twarzy nieprzyjemne rumieńce. Miał ochotę nazwać Pottera idiotą, ale z jego ust znowu nie wydostało się żadne słowo.
