Rozdział 1

– Wybieram się na trag niewolników, zechcesz mi towarzyszyć, panie? – lord Tingram spojrzał pytająco no swojego towarzysza, nadwornego maga i królewskiego doradcę lorda Lokiego. – Możemy po drodze omówić interesy. Niestety jestem bardzo zajęty i nie mam zupełnie czasu na bardziej formalne spotkanie – uśmiechnął się przepraszająco. Szerokim gestem zaprosił Lokiego do swojej lektyki, dźwiganej przez sześciu rosłych niewolników.

– Ależ oczywiście – odparł Loki, zupełnie nie zdradzając tonem głosu, co myśli o propozycji lorda. Skinął na swoich służących by podążali z jego lektyką za nimi. Nie miał oczywiście wyboru, musiał przyłączyć się do Tingrama, sprawa była pilna, dość delikatna i należało działać szybko. Jego pozycja w tym zapomnianym przez bogów miejscu nie należała ostatnio do najmocniejszych i tylko dzięki swoim wrodzonym talentom, udawało mu się zachować status quo. Loki ukrywał się po nieudanej inwazji na Ziemię i nie miał najmniejszego zamiaru dać się wyrzucić z jednego z niewielu miejsc, do których nie docierał wzrok Hajmdala i wola jego przybranego ojca Odyna. Bądź co bądź został skazany na karę dożywotniego więzienia w lochach Asgardu, i po tym jak wreszcie udało mu się zbiec, nie miał ochoty tam wracać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że po ucieczce, w czasie której musiał unieszkodliwić kilku strażników, czeka go tylko jedno – kara śmierci. Nie wątpił, że tym razem błagania jego matki Friggi i przybranego brata Thora nie zdadzą się na nic i jego wspaniały ojciec nie zawaha się skrócić go o głowę. Nie żeby mu zależało na ich przychylności, zwłaszcza jego głupkowatego braciszka, ale jedno musiał przyznać, że żyje tylko dzięki nim. Odyn był wściekły, gdy Loki, przywleczony przez Thora, stanął przed jego obliczem. Przez dobrą godzinę, krążąc po sali tronowej, grzmiał na Lokiego jak bardzo się na nim zawiódł, jak to, on Loki nie zasługuje, żeby być księciem Asgardu i że on Odyn ma już dosyć jego wybryków i nie widząc żadnej szansy na poprawę jego charakteru i czynów, nie ma innego wyjścia niż skazać go na karę śmierci. Loki właściwie nie spodziewał się innego werdyktu, liczył jednak, że dzięki swoim wrodzonym umiejętnościom przekonywania uda mu się mimo wszystko z tego jakoś wykręcić. Zanim jednak zdążył otworzyć usta w swojej obronie, Thor i Frigga, słuchający całego przydługiego przemówienia Odyna bez słowa sprzeciwu czy wsparcia dla Lokiego, zaczęli równocześnie błagać władcę Asgardu o darowanie życia marnotrawnemu synowi. Odyn powściekał się jeszcze chwilę, ale w końcu dał się przebłagać ukochanej żonie i ukochanemu synowi. Ten mniej kochany miał spędzić resztę swojego długiego życia w lochu.

– Pamiętaj, zawdzięczasz życie tylko swojej matce i bratu – warknął Odyn. – Zabrać go i zamknąć w celi – dodał, dając znać strażnikom, by odprowadzili Lokiego do lochu.

– Ta kobieta nie jest moją matką, a on – Loki spojrzał z furią na Thora – a on nie jest moim bratem!– wrzasnął, z pogardą patrząc na swoją przybraną rodzinę.

Frigga zrobiła się śmiertelnie blada, w jej oczach zobaczył ból i cierpienie, ale nie obchodziło go to w tej chwili. Chciał ich wszystkich zniszczyć, upokorzyć, tak jak oni upokorzyli jego. Chciał zmieść z twarzy Thora wyraz litości i gdyby tylko mógł, to zabiłby go gołymi rękoma. Wściekłość, którą czuł wtedy, została z nim na długo. Krążył, niczym dzikie zwierzę uwięzione w ciasnej klatce, po swojej celi i obmyślał najgorsze tortury dla swojego brata i ojca. Fridze wybaczył szybko, nie mógł, choć bardzo się starał, jej nienawidzić. Po kilku miesiącach gniew zelżał i Loki zaczął obmyślać plan ucieczki. Bariery postawione wokół jego celi przytłumiały magiczne talenty Lokiego, ale w żaden sposób nie wpływały na jego zdolność manipulowania ludźmi. Kolejnych kilka miesięcy spędził na dokładnym poznaniu pilnujących go strażników. Stopniowo, nie śpiesząc się, działając subtelnie i delikatnie poznał ich wady, zalety, słabości, ulubione trunki, imiona żon, dzieci, kochanek. Dowiedział się co myślą o Odynie, Thorze, jego rodzinie, nim samym. W końcu znalazł odpowiednich kandydatów do pomocy w ucieczce. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem i w ostatniej chwili, kiedy już właściwie był na wolności, w korytarzu, który miał być opuszczony natknął się na dwóch niechętnych mu strażników. Nie miał wyjścia, musiał ich zabić. Na szczęście, dzięki doświadczeniu zdobytym w swoich rozlicznych podróżach, wiedział, gdzie może się ukryć przed pogonią z Asgardu. Nie mógł schronić w żadnym z Dziewięciu Królestw, ale poza nimi, w innych wymiarach istniały miejsca, gdzie mógł wieść spokojne, bezpieczne życie. Z jego magicznymi umiejętnościami otworzenie portalu do innej rzeczywistości nie stanowiło większego problemu. Zdarzało się wprawdzie, że takie portale otwierały się samoistnie, i czasami niczego nie spodziewający się wędrowcy nagle znajdowali się w zupełnie nieznanym im świecie, ale Loki nie miał czasu, by szukać tych przejść. Zresztą przeważnie prowadziły one do zupełnie losowych światów, często bezludnych, albo zamieszkałych przez krwiożercze potwory czy wojownicze istoty, z którymi raczej ciężko prowadziło się negocjacje.

Jednak świat, do którego otworzył portal zamieszkiwany była przez istoty, które niewiele różniły się od ludzi i Loki szybko znalazł w nim miejsce. Został doradcą jednego z władców rozlicznych królestw, leżących na największym kontynencie, podobnej do Ziemi, planety. Przez wiele lat jego pozycja jako nadwornego maga na dworze króla Greala była niezachwiana, ale od jakiegoś czasu zaczęły krążyć o nim nieprzyjemne plotki, a sam król, który posunął się już w latach zaczął spoglądać na niego podejrzliwie. Loki wiedział, że musi działać, i dlatego właśnie zamierzał się spotkać z Lordem Tingramem, królewskim pokojowcem, który znał wszystkie myśli swojego pana, i potrzebował pomocy w nader delikatnej sprawie. Lord Tingram był mężczyzną w średnim wieku, ale hulaszczy tryb życia odbił na nim swoje piętno i potrzebował czegoś więcej niż ziołowe herbatki, by osiągnąć satysfakcję w sypialni. Loki, uważał wprawdzie, że dostarczanie magicznych amuletów i zaklęć podnoszących libido jest poniżej jego godności, ale chwilowo nie miał wyjścia. Lord Tingram nie miał innych słabości, a przynajmniej Lokiemu nie udało się jeszcze niczego więcej znaleźć. Oczywiście nie miał zamiaru zaprzestać poszukiwań, według niego każdy miał coś do ukrycia. Za bardzo podobało mu się to królestwo, pałac, który dostał w prezencie od króla, zbyt pochlebiało zainteresowanie dam i podziw lordów, żeby dać się stąd wyrzucić bez walki. Było mu tu po prostu wygodnie i nie miał ochoty zaczynać wszystkiego od nowa w innym królestwie czy nawet w innym świecie. Tak więc dostarczał Tingramowi magicznych afrodyzjaków, i jednocześnie grzebał w jego życiu. Nie poprzestawał oczywiście na zbieraniu informacji o jednym tylko lordzie, ale królewski pokojowiec był najlepszym źródłem najświeższych wiadomości o królu. Dlatego też, chociaż nie przepadał za tym miejscem, zdecydował się towarzyszyć Tingramowi na targ niewolników. Udało im się załatwić wszystkie interesy po drodze i Loki chciał wrócić do domu. Jednak jego towarzysz poprosił go o pomoc w wyborze nowego niewolnika.

– Ty, panie, znasz się na ludziach – tłumaczył się z uśmiechem – a ja potrzebuję kogoś zaufanego. Mój osobisty niewolnik, niestety jest już za stary, i musiałem go oddalić. Potrzebuję kogoś bystrego i ułożonego – spojrzał pytająco na Lokiego.

– To będzie dla mnie przyjemność – odpowiedział, chociaż w duchu przeklinał Tingrama i jego pomysły.

– Słyszałem panie, że nie posiadasz niewolników. Można wiedzieć dlaczego?

Loki zacisnął wargi, zaskoczony impertynencją Tingrama. Spojrzał na niego i z wymuszonym spokojem odpowiedział:

– Przekonałem się, że niewolnicy nie są dobrymi sługami.

Lord Tingram wyczuwając, że stąpa po cienkim lodzie, szybko przeprosił Lokiego i ruszył w stronę swojego stałego dostawcy. Loki nie śpiesząc się podążył za nim. Rozglądał się po targu z ciekawością, ale i lekkim obrzydzeniem. W Asgardzie nie było niewolnictwa, i chociaż Loki nie miał oporów przez zniewoleniem ludzi w czasie inwazji na Nowy Jork, boleśnie się przekonał, że nie jest to najlepsze rozwiązanie. Dla niewolnika, nawet najbardziej pokornego i posłusznego, najważniejsza jest wolność i najczęściej zrobi wszystko, żeby w taki czy inny sposób ją odzyskać. Często zabijając czy zdradzając swojego pana. Dlatego też Lokiemu służyli wyłącznie ludzie wolni. Dobrze zmotywowani byli o wiele lepszymi sługami niż niewolnicy. Nagle jego rozmyślania przerwał wrzask jednego z handlarzy.

– Uważaj co robisz, kretynie! Gdzie idziesz! Do tyłu, ale już! – kupiec podniósł trzymany w ręce bicz i zamierzał uderzyć stojącego przed nim niewolnika, który instynktownie uniósł ręce, żeby osłonić się przed ciosem.

– Stój! – krzyknął Loki i złapał handlarza za rękę. Ten spojrzał na niego wściekły, ale natychmiast się opanował, widząc, kto przed nim stoi. – Panie, wybacz, ja... – zamilkł, gdy Loki nie patrząc nawet na niego podszedł do stojącego z opuszczoną głową niewolnika.

– Spójrz na mnie – rozkazał.

Mężczyzna wykonał polecenie, a Loki cofnął się wstrząśnięty. – Na wszystkich bogów, jak to możliwe? – wyszeptał. Choć ledwo mógł w tym wychudzonym, krótko ostrzyżonym, ubranym w brudną tunikę, wyraźnie przerażonym człowieku rozpoznać dumnego boga grzmotów, nie było jednak mowy o pomyłce, to był jego brat – Thor.