Krzyknął Fangorn. Coś złego się stało,

więc tam, gdzie zabrzmiał krzyk, idziemy.

Na skraju lasu znajome ciało

sępy chcą rozrywać. Biegniemy.

Wzlecieć próbują ścierwa pokraczne,

lecz nie uciekną włóczniom śmigłym.

Miotamy. Ucichły stada znaczne.

Resztę kłują mieczowe igły.

Wracamy. Krew z ciała już spłynęła

do mchu, tworząc gąbkę przeklętą.

Braterska nasza miłość dźwignęła

truchło, rzeczą czyniąc je świętą.

Patrzy na nas Hasufel, za pana

swego modlitwę odmawiając.

Idzie po niego książę. Gwizdana

pieśń czule drga, żal poskramiając.

Odjechali. Garstka nas została.

Na koń! Dom już woła z daleka!

Gárulfa śmierć nam tutaj zabrała,

lecz tam, kto żyw, na niego czeka.