Autor: brainstorm1001

Beta: Cudowna Panna Mi. Jesteś niezastąpiona!

Tłumacz: anga971

Zgoda: Jak najbardziej!

Link: s/4819339/1/The-cave-incident

Pairing: Harrymort

Gatunek: Za autorką po trochu wszystkiego - jest i humor i lekki angst i drama

Ostrzeżenia: Generalnie jestem osobą, która wybitnie nie trawi wampirów w Potterze i w pierwszej chwili, jak tylko zorientowałam się, że takowe pojawią się i tutaj, miałam ochotę przestać to czytać, ale cieszę się, że tego nie zrobiłam. Historia jest naprawdę dobrze poprowadzona, a kwestia wampirów wyjątkowo pasuje i co najważniejsze, żaden z naszych głównych bohaterów - Voldemort i Harry, takowymi nie są.

Opis: Trzy lata po przegranej bitwie o Hogwart, Lord Voldemort próbuje się zemścić. Niestety, nigdy nie nauczył się na własnych błędach i po raz kolejny nie docenił niesamowitego szczęścia Harry'ego.

Tekst będzie aktualizowany w miarę możliwości w każdy wtorek :)

Wypadek w Jaskini

1. Koszmar

Stał w Wielkiej Sali otoczony przez swoich śmiertelnych wrogów, którzy, mimo że byli przerażeni, posyłali mu złowrogie spojrzenia, zupełnie jakby chcieli osaczyć go niczym ścigane zwierzę. Potter. Chłopiec, Który Przeżył, źródło jego największej nienawiści i bólu, ten, który został przeznaczony, by go pokonać, który zniszczył jego najcenniejsze horkruksy, kawałki samego Lorda Voldemorta, stał po drugiej stronie ich małej "sceny", drwiąc z niego i nieprzerwanie do niego mówiąc.

Ale zanim spróbujesz mnie zabić, radzę ci zastanowić się nad tym, co zrobiłeś… spróbuj okazać skruchę, Tomie Riddle...

Co?

Nic, co Potter powiedział do tej pory, nie wstrząsnęło nim tak bardzo jak to. Poczuł nagły przypływ gniewu, który wziął górę nad jego samokontrolą. Jednak kruczowłosy bachor wydawał się być wyjątkowo odporny na jego wściekłość.

To twoja ostatnia szansa. Jedyne, co ci pozostało… Widziałem, czym się staniesz, jak tego nie zrobisz… bądź mężczyzną… spróbuj… spróbuj okazać skruchę...

I ty śmiesz…? ― wyszeptał, wrząc z gniewu.

Tak, śmiem ― powiedział Potter. ― Bo ten ostatni plan Dumbledore'a zawiódł, ale to nie we mnie trafiły rykoszetem jego skutki, tylko w ciebie, Riddle.

Dłoń Voldemorta, trzymająca Czarną Różdżkę, zadrżała, kiedy starał się utrzymać usta zamknięte, by nie wykrzyczeć tych dwóch słów, które paliły jego język. Wiedział, że tylko sekundy dzieliły ich od ostatecznego starcia. Widział, jak Potter zacieśnił uścisk na swojej różdżce.

Ta różdżka wciąż cię nie słucha tak, jak powinna, bo zabiłeś nie tę osobę. Severus Snape nigdy nie był prawowitym panem Czarnej Różdżki. Nie pokonał Dumbledore'a.

Co to miało być? Potter musiał być w błędzie. Snape zamordował Dumbledore'a, więc jakim cudem miałby nie być jej panem?

Zabił...

Czy ty mnie nie słuchasz? Snape nigdy nie pokonał Dumbledore'a! Razem tę śmierć zaplanowali! Dumbledore chciał umrzeć niepokonany i to on byłby ostatnim prawowitym panem Czarnej Różdżki! Gdyby wszystko potoczyło się zgodnie z tym planem, różdżka na zawsze utraciłaby swoją niezwykłą moc, bo nikt by mu jej nie odebrał!

Jak on nienawidził przekonania Pottera, że był jedynym, który mógł zrozumieć prawdę. Chciałby już zobaczyć stężoną w przerażeniu twarz chłopaka, kiedy zrozumie, że nie odczytał dobrze prawdziwych intencji starego głupca.

W takim razie Dumbledore mógł mi równie dobrze sam dać tę różdżkę, Potter! ― wycedził z mściwą satysfakcją. ― Wykradłem tę różdżkę z grobu jej ostatniego pana! Wziąłem ją wbrew woli jej ostatniego pana! Do mnie należy jej moc!

Jednak bachor spokojnie potrząsnął głową, a w jego oczach w ogóle nie widać było strachu. I wtedy to do Voldemorta dotarło. To nie Potter, a on, Czarny Pan, był tym, którego ogarnął lęk, ponieważ teraz, kiedy powiedział to na głos, w duchu uświadomił sobie, że się okłamywał. Moc Czarnej Różdżki nie należała już do niego… to było więcej niż oczywiste, biorąc pod uwagę, jak marne były jego klątwy podczas bitwy.

Nadal tego nie rozumiesz, Riddle? Nie wystarczy po prostu ją mieć! Możesz ją trzymać w dłoni, możesz jej używać, ale przez to nie staniesz się jej prawdziwym właścicielem. Nie słuchałeś tego, co mówił Ollivander? To różdżka wybiera czarodzieja… Czarna Różdżka rozpoznała swojego nowego pana, zanim Dumbledore umarł, a był nim ktoś, kto nigdy jej nie dotknął. Odebrał różdżkę Dumbledore'owi wbrew jego woli, nie zdając sobie w pełni sprawy z tego, co uczynił, nie mając pojęcia, że najpotężniejsza różdżka na świecie jest gotowa mu służyć…

Jego pierś unosiła się i opadała szybko. Musiał przekląć Pottera, nie pozwolić lękowi przejąć nad sobą kontroli, to musiało się teraz skończyć, ale potrzebował poznać jeszcze tę jedną odpowiedź…

Prawdziwym panem Czarnej Różdżki stał się Draco Malfoy.

Szok wypełnił jego wzburzony umysł, co zapewne odbiło się na jego twarzy. Szybko jednak odzyskał nad sobą panowanie. Był bezpieczny. Draco nie był dla niego żadnym przeciwnikiem... ha!… w przepowiedni nie było mowy o tym, by miał go zabić, więc jakie mógł stanowić zagrożenie?

Cóż za różnica? ― zapytał cicho. ― Nawet gdybyś miał rację, Potter, między nami niczego to nie zmienia. Nie masz już swojej różdżki z piórem feniksa, teraz wszystko zależy od tego, który z nas zręczniej posługuje się magią… a kiedy cię zabiję, pójdę po Dracona Malfoya i...

Jednak ten nieznośny bachor znowu pokręcił głową, cały czas pozostając wyjątkowo spokojnym i opanowanym, a nieprzyjemny strach znowu ogarnął Voldemorta z całą swoją intensywnością.

Za późno ― odparł Potter. ― Utraciłeś swoją szansę. Byłem szybszy. Pokonałem Dracona parę tygodni temu. Zabrałem mu różdżkę.

Jego serce zabiło mocniej, po czym poczuł moment, w którym zamarło. Lodowata dłoń jego własnej śmiertelności zacisnęła się na jego gardle. Nie mógł oddychać. Gdzieś z tyłu swojego umysłu widział Pottera ściskającego w dłoni różdżkę Malfoya. Teraz ją rozpoznał.

No więc pojąłeś już, jak to się wszystko skończyło? ― szepnął. ― Czy różdżka, którą masz w ręku, wie, że jej ostatni pan został rozbrojony? Bo jeśli wie… To ja jestem prawowitym panem Czarnej Różdżki.

Zaczarowane sklepienie nad ich głowami rozjarzyło się czerwonozłotą poświatą, gdy nad parapetem najbliższego okna pojawiła się krawędź oślepiającej tarczy słońca. Blask padł jednocześnie na ich twarze, oślepiając go; za chwilę umrze… *

Voldemort obudził się gwałtownie, cały zalany potem, drżąc z zimna. Szybko przycisnął kościste palce do swojej zapadniętej klatki piersiowej i odetchnął, czując bicie serca. Gdy tylko upewnił się, że po prostu wybudził się z okropnego koszmaru, opadł na miękkie poduszki, wzdychając i zamykając zmęczone oczy.

Po otarciu potu z bezwłosych brwi, szybko powrócił myślami do wspomnienia swojej największej porażki. Przypomniał sobie, jak na ślepo rzucił zaklęcie tarczy, aby ulubione zaklęcie rozbrajające Pottera nie mogło go dosięgnąć. Chociaż Czarna Różdżka w jego dłoni irytująco mu się wyrywała, udało mu się ją utrzymać. Później chwycił z tłumu jakąś rozpaczliwie krzyczącą dziewczynę i pociągnął ją przez Wielką Salę, trzymając ją blisko siebie niczym tarczę. Przypomniał sobie pełne przekleństw krzyki Pottera, kiedy w sali ponownie rozgorzała walka; wszyscy próbowali go przekląć, by uzyskać chociaż namiastkę zemsty, przy okazji stając na drodze jego odwrotu … A on nie mógł ich zabić, nikogo z nich, i nigdy wcześniej nie czuł się taki bezbronny… Następnie zielone światło posłane przez kogoś, kogo twarzy nie dostrzegł, zakończyło życie dziewczyny, a nie jego własne, więc odrzucił od siebie irytujące obciążenie, rozbijając najbliższe okno, po czym wyskoczył przez nie, by móc odlecieć. Przeżył… ledwo. Dzięki Potterowi. Gdyby bachor trzymał gębę na kłódkę, on, Lord Voldemort, z pewnością zapłaciłby za swój ostatni, fatalny błąd. Powinien czuć wdzięczność.

Wydał z siebie bolesny jęk, nim ukrył twarz w dłoniach.

― Jak ja nienawidzę Harry'ego Pottera! Minęły już przeszło dwa lata, a ja wciąż mam te nieznośne koszmary.

Chwycił swoją ukochaną, cisową różdżkę, po czym włożył ją pod poduszkę. Nie dotykał Czarnej Różdżki od ich ostatniego starcia, uważając ją za jedyny powód swojej upokarzającej porażki. Musiał wziąć się w garść, jeśli wkrótce chciał zostać jej panem. Jednak jego porażka była wynikiem jego własnego niezrozumienia i niepojętego szczęścia Pottera ― na pewno nie zdolności czy umiejętności bachora.

Nadszedł czas, aby zakończyć panowanie niezniszczalnego szczęścia Pottera, ponieważ miał je zbyt długo, a nic na tym świecie nie trwało wiecznie. Nawet Lord Voldemort, największy i najpotężniejszy spośród czarodziejów.

Za każdym razem myślenie o jego własnej śmiertelności było dla niego strasznie irytujące i ilekroć to robił, czuł nowy przypływ wściekłej nienawiści względem chłopca. Jednakże, biorąc pod uwagę zwykłe statystki, Potter nie miał możliwości przetrwać, jeśli… nie… kiedy zaatakuje go następnym razem.

Pełen optymizmu, potarł oczy.

― Nienawidzę cię, Potter, za takie upokorzenie mnie ― warknął. ― Nienawidzę cię za zniszczenie mojej armii, planów, nieśmiertelności, całego mojego życia, wszystkiego, co kiedykolwiek miało dla mnie znaczenie. Jednak najbardziej brzydzę się tobą przez to, że sprawiłeś, iż czuję się słaby. Spędziłem wiele czasu na analizowaniu mojego błędu, kalkulowaniu, obmyślaniu, unikaniu cię, ale to wkrótce się zmieni. Zemszczę się i drogo za to wszystko zapłacisz.

Po wysyczeniu kilku przekleństw w wężomowie, chwycił książkę z szafki nocnej i, z ledwie tłumioną odrazą, zagłębił się w Baśniach barda Beedle'a.


* Dialogi z koszmaru Voldemorta są w przekładzie Andrzeja Polkowskiego z "Harry'ego Pottera i Insygni Śmierci" autorstwa JK Rowling, trzydziestego szóstego rozdziału ― Luka w planie, tak samo jak ostatni fragment od "zaczarowane sklepienie…" do "oślepiając go"