Po policzkach toczą się krople potu, spłynęły tak szybko aż z czoła, zmoczyły po drodze brwi, zatrzymały się na nosie, teraz z niego skapują. Pochyla się jeszcze niżej, jeszcze ściślej przylega do miotły, jeszcze dalej wyciąga dłoń. Szata łopocze wściekle za plecami, oczy mrużą się intensywniej.
Złapał.
Kolejna kropla spłynęła po karku w dół pleców, tworząc chłodny tunel, od którego przez całe jego ciało przebiegają dreszcze. Krew pulsuje w żyłach, grożąc ich rozsadzeniem, adrenalina wwierca się w serce bijące już zbyt szybko. Przyspiesza, huk wiatru w uszach nasila się razem z euforycznymi okrzykami tłumu, wychyla się, unosi triumfalnie dłoń.
Wygrał.
