zaraz po tym jak zaczął krwawić a Potter wyszedł z Hermioną i Weasleyem wlał sobie do ust eliksir przeciwko jadą węży po czym zatamował krew i świstoklikiem przeniósł się do mugolskiego Londynu gdzie też zamieszkał. Pewnego dnia, po roku, ktoś puka do jego drzwi a on kiedy zobaczył jak kobieta patrzy w podłogę, zaśmiał się.

-Dzień dobry jestem nową lokatorką i.. .-Dziewczyna omal nie zendlała.-Przecież... ale... Pan nie żyje! Jak to jest możliwe!.-Dziewczyna czuła jak nogi się pod nią uginają.

-Widzisz Hermiono...-Pokazał jej fiolkę z eliksirem.-W karierze szpiega nauczyłem się.. przewidywać pewne zdarzenia. W tym bloku mieszka także Black, Lupin, Tonks, Dumbledore, Fred Weasley i.. ja. No to.. witamy, reszta jest na górze.-Prychnął po czym zamknął drzwi, a raczej usiłował.

-Ja do Ciebie, Severusie.-Mężczyzna na chwilę przystanął po czym przeklnął w myślach..

-Zakład! Wygrałam! Założyliśmy się przed twoją śmiercią, że kiedyś ubiorę spódniczkę.-Obróciła się.

-Zawsze chodziłaś w spodniach, a szkoda. Szlabany byłyby kreatywniejsze..-Parsknęła po czym tuląc się do jego piersi pocałowała go prosto w usta, mężczyzna przystanął oszołomiony.-Hermiono.. co ty robisz?.-Spytał zdezorientowany. Po wojnie wszyscy byli na Ty.

-Do najbliższego miesiąca się z tobą ożenie a teraz przepraszam.-Przeszła przez próg jego domu.-Rozpakuje się.

-Kobiety..

-Nie miałbyś mnie na głowie gdyby nie te twoje co tygodniowe szlabany..

poinformował Hermionę i Severusa, że lecą w najbliższym czasie (czyt. jutro) do Irlandii a tam wezmą ślub, ponieważ Hermiona potrzebuję męża czystokriwstego lub pół czyto krwistego do wypełnienia zadania, a mianowicie odzyskania ostatniego Horkruksa od prezydenta, a ten nie ufa nie zamążniką lub małżeństu szlam. Teraz cała trójka siedziała w gabinecie jednego z nich, Albusa.

-Albusie, nie sądzę aby Panna Granger pałała do mnie sympatią a tym bardziej chciała się ze mną żenić, prawda, Panno Granger?

-Profesorze, to JA odnoszę wrażenie, że to PAN nie darzy mnie sympatią i, że to PAN nie chcę mnie poślubić.

-Myli się Pani Panno Granger, dla dobra sprawy jestem gotów na takie poświęcenie jednak co do Pani mam wątpliwości..

-Oh wiesz, zawsze marzyłam aby się z tobą ożenić.. założyć rodzinę po czym oglądać mugolskie seriale po 60.-Prychnęła, a on zainteresowany postanowił ciągnąć grę.

-Nie Panno Granger, to JA od zawsze chciałem zaciągnąć Panią przed ołtarz, już od pierwszej klasy gdy Cię ujrzałem, wiedziałem, że jesteśmy sobie przeznaczeni.-Prychnął.

-I za to cię uwielbiam, te twoje poczucie humoru.-Podeszła do niego a ten oszołomiony zesztywniał, ona tak na serio? Po czym go pocałowała.

-Do jutra ukochany.-Zaśmiała się wychodząc z gabinetu a dwóch mężczyzn przyglądało się całemu zdarzeniu..

-Severusie?.-Spytał Albus.

-Czego?

-Ja żartowałem z tym ślubem.. ale jak chciecie..

-Kretyn.

-Słyszałem!

-Miałeś słyszeć! A teraz pozwolisz, że wyjdę się.. "przygotować" Jutro się żenie.

-CO?! SEVERUSIE..!.-Nie zdążył go zatrzymać bo mężczyzna już wyszedł z gabinetu.

I tak oto, oboje postanowili, że za siebie wyjdą, co spotkało się z oburzeniem reszty Hogwartu.