Declaimer from author: Cokolwiek znajomego z książek J. prawdopodobnie pochodzi stamtąd i jest jej, nie moje. Również Harry Potter, Hogwart, Magiczny Świat i cokolwiek innego związanego z tym należy do kochanej J. , nie mnie. Ja tylko bawię się w jej piaskownicy i buduję w niej mój własny Hogwart.


Od tłumacza: To opowiadanie to tłumaczenie "Becoming Alpha" autorstwa Miz636. Oryginał znajduje się na tej stronie. Jak wyżej napisano świat HP należy do J. , ale ta historia nie.

From Translator: This is translation of "Becoming Alpha" by Miz636. This story in English can be found on this website. As above is write, HP world belongs to J. , but not this story.


A/N: To będzie, miejmy nadzieję, tylko jeden raz kiedy załączam AN na początku rozdziału. Powodem jest to, że chcę coś wyjaśnić. Na początku tego rozdziału mam dwie dodatkowe sprawy. Pierwszą jest pochyła czcionka, która jest swego rodzaju prologiem, wstępem do całej historii. Pogrubiona czcionka, która jest następna, jest wprowadzeniem lub sceną z dalszej części serii (trzeciej części, będąc dokładnym), która ukaże się później i dopiero wtedy nabierze sensu. Teraz kończę mówić, więc czytajcie, powodzenia i komentujcie! :)

Od tłumacza: Jestem świadoma moich błędów w tym tłumaczeniu. Jest to w ogóle moja pierwsza próba tłumaczenia czegokolwiek na poważnie, więc jestem otwarta na krytykę. A gdyby ktoś chciał mi pomóc i sprawdzać moje wypociny przed opublikowaniem, to z wielką chęcią tą pomoc także przyjmę. (: Odnośnie pogrubionej czcionki mogę powiedzieć tylko tyle, że nie licząc pojedynczych zwrotów w całości, był to najgorszy do przetłumaczenia fragment, bo w zasadzie nie wiedziałam o czym piszę. (: Mam nadzieję, że ktokolwiek będzie to czytał ze względu na to, że warto. Choć sama nie doczytałam dalej niż do 5 rozdziału i będę odkrywać losy Harry'ego prawie na równi z wami, zafascynowało mnie to opowiadanie tak, że chcę je przetłumaczyć. Rozdziały nie będą pojawiały się systematycznie choć mam w planach wstawiać nowy co tydzień. Lecz jak to wiadomo, nauka wzywa, bo choć teraz są wakacje to muszę się uczyć, z własnej wina, ale jednak. Mam nadzieję, że tłumaczenie, choć pierwsze i mało profesjonalne, będzie udane i zdobędzie choć trochę czytelników. (: A teraz: miłego czytania! (:

PS. Interesująco robi się chyba dopiero w 2/3 rozdziale, w którym zależy od was (:


Życie wydaje się być wykute w kamieniu, ale nie jest. Wybory, wydarzenia i małe rzeczy mogą zmienić przyszłość. Najmniejsza rzecz może być jak skręcenie w lewo, zamiast w prawo. Pomoc komuś w zrobieniu czegoś lub nawet wybór gdzie usiąść może zmienić życie. Świat składa się z małych wyborów, które składają się na duże rzeczy, nie z dużych spraw otoczonych przez małe rzeczy.

Czasami te najmniejsze wybory mogą zmienić historię, najmniejsze zdarzenie może wywołać nową reakcję łańcuchową. Jedna mała decyzja, która prowadzi do wielu małych zdarzeń, może zmienić nie tylko wydarzenie, ale i ludzi. Najmniejsza rzecz może stworzyć największe różnice w życiu.

Ta historia nie jest wyjątkiem. Jeden mały wybór, wybór by zadać pytanie niezadane wcześniej prowadzi do innych działań niż wcześniej. A one prowadzą do zupełnie innej historii Harry'ego Jamesa Pottera.


Harry stał wewnątrz trzeciej linii na polanie, gdzie Voldemort i jego Śmierciożercy oczekiwali go; gdy zamierzał pokazać, że był.

Podczas, gdy oglądał Voldemorta i jego zwolenników, Harry toczył walkę sam ze sobą. Nie wiedział czy powinien tylko wyjść na polanę i stawić czoło śmierci. Nawet jeśli Dumbledore powiedział mu, że był Horkruksem i powinien umrzeć, żeby Voldemort stał się śmiertelny.

Harry wiedział, że miał kolejne dziesięć minut, żeby zdecydować, ale właśnie nie wiedział co robić.

Przesuwając się pod swoją Peleryną-niewidką, Harry dotknął sztylet, który był z nim przez tak wiele czasu i był ogromnym atutem we wszystkim, co Harry robił. Drugą ręką chwycił rękojeść jego różdżki z ostrokrzewu, bliźniaczej dla cisowej różdżki Voldemorta.

Następnie prawa kieszeń Harry'ego rozgrzała się, niewątpliwie Daphne próbowała nakłonić go do rozmowy, po to aby po raz ostatni spróbować go zatrzymać. Nawet jeśli nikt nie mógł zatrzymać nadchodzącego wydarzenia, gdy on wchodził na polanę, jeśli to zrobił. Ta jedna rzecz przypomniała Harry'emu o co walczył, dla kogo walczył.

Każdy uczeń, od Slytherinu przez Gryffindor i Ravenclaw po Hufflepuff, od pierwszego do siódmego roku, liczył na niego. Zakon Feniksa liczył na niego. Rodziny i jego przyjaciele potrzebowali, żeby to zrobił, po to aby mogli być bezpieczni i bez strachu, że Śmierciożercy mogą zjawić się u ich drzwi i zabić ich w dowolnej chwili. Ci dobrzy w Ministerstwie potrzebują go, żeby zatrzymał Voldemorta, po to aby naprawić Ministerstwo.

Aczkolwiek zdaniem Harry'ego najważniejsze było, że gdyby to zrobił, Ginny będzie w stanie żyć jej życiem bez strachu lub prawdopodobieństwa, że jej rodzinę zabiją terroryści.

Spoglądając w dół pod Peleryną na swoje szaty, Harry uznał za zabawne, że zamierza iść i stanąć obok Voldemorta, dziedzica Slytherina, będąc ubranym w szaty w kolorach Slytherinu i ze Sztyletem w talii.

Nawet jeśli Harry umrze, wiedział, że oznaczałoby to, że ktoś inny może ostatecznie zabić Toma Marvolo Riddle'a. Ale miał przeczucie, że Dumbledore ma coś w zanadrzu.

Wzdychając wewnętrznie, Harry zadbał o to by być w cieniu, zanim zsunął Pelerynę i włożył ją do szat, w których nie miał swojego piekącego Dziennika.

Szybko zastanawiając się nad wyjęciem Dziennika i zostawieniem go tak, że każdy mógł usłyszeć co dzieje się na leśnej polanie, Harry westchnął nieznacznie i wysunął go. Otwierając i aktywując go, Harry włożył ołówek na miejsce zanim zdjął skórzany pasek ze swojej szyi i przyczepił go do Dziennika. Zmniejszając Dziennik, Harry wsunął go za koszulę i westchnął lekko. Wiedział, że jego przyjaciele szybko dowiedzą się, że jego los został przesądzony i przeczytają Dziennik jakby to było życie.

Zanim mógł zmienić zdanie, Harry James Potter, siedemnastolatek ubrany w szaty Slytherinu, trzymający z boku sztylet i różdżkę w kaburze wyszedł na polanę. Wpatrzył się prosto w oczy Lordowi Voldemortowi, dziedzicowi Slytherina i najgroźniejszemu, najciemniejszemu Mrocznemu Panu jakiegokolwiek widziano, wiedząc, że to może być ostatnia rzecz jaką zobaczy w ciągu kilku minut.


Rozdział 1

Harry James Potter wyglądał przez okno swojego przedziału w Ekspresie Hogwart na Peron 9¾. Oglądał innych uczniów, którzy żegnali się ze swoimi rodzicami przed semestrem. Harry widział ludzi w szatach począwszy od granatowych, przez czarne, aż do krwistoczerwonych. Oczywiście widział ludzi, którzy byli Mugolami, jako że byli w mugolskich ubraniach i wpatrywali się w morze czarodziejek i czarodziejów wyglądając na zagubionych i niezwykłych.

Harry zamknął oczy, odwrócił się od okna i pomyślał o wydarzeniach, które doprowadziły do jego odejścia od Dursley'ów. Listy przychodzące do domu jego cioci i wujka za dnia, wreszcie szalona jazda jego wujka, który zabrał ich daleko od domu, aż kończyli w zepsutym domu na wyspie, w środku sztormu. Wtedy Hagrid, wielki mężczyzna włamał się do domu i dał Harry'emu jego list, ostatecznie przekonując go, że jest czarodziejem. Następny miesiąc spędził z dala od swojej rodziny. Aż do dziś, 1 września, kiedy zgodzili się zabrać go na King's Cross, gdzie o 10 rano zostawili go.

Harry był wdzięczny, że pomyślał o zapytaniu Hagrida jak dojechać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, jako że pewnie nigdy nie znalazłby ukrytego wejścia bez jego instrukcji. Następnie popracował ciężko, aż ostatecznie wniósł swój kufer do pociągu i do przedziału. Usiadł przy oknie z włosami ukrywającymi jego czoło.

Widzisz, Harry James Potter nie był zwykłym czarodziejem. Jeszcze miesiąc temu myślał o sobie jako o zwykłym chłopcu bez rodziców. Potem dowiedział się, że jego rodzice zostali zamordowani przez złego czarodzieja Lorda Voldemorta. Zostawili Harry'ego tylko z blizną w kształcie błyskawicy na czole i tytułem „Chłopca–Który–Przeżył" przez Voldemorta, który kierując swoją różdżkę na Harry'ego i zamierzając zabić jednoroczne dziecko i swoją słabość, rzekomo sam stracił życie.

Podczas podróży na Ulicę Pokątną, ulicę ze sklepami dla czarodziei ukrytą w Londynie, Harry dowiedział się, że dzięki swojej bliźnie wyróżnia się. Podjął decyzję o zmianie będąc w swoich nowych, czarnych szkolnych szatach w momencie wsiadania do pociągu. Zasłonił wtedy bliznę swoimi czarnymi, niesfornymi włosami, starając się nie wyróżniać. Dotychczas jego plan przebiegał pomyślnie.

Była jedenasta, gdy dmuchnięto w gwizdki i Ekspres Hogwart odjechał ze stacji, zabierając Harry'ego do Hogwartu. Z dala od jego starego życia z Dursley'ami.


Harry oglądał przemijający Londyn, kiedy grupa dzieciaków w szatach z niebieską podszewką weszła do przedziału i spytała go czy mogą z nim usiąść. Harry powiedział im, że mogą i wrócił do spoglądania za okno, w zasadzie ignorując starszych uczniów. Nie chciał nikogo uświadomionego kim jest. Wolał pozostać niezauważonym, aż do czasu, kiedy będzie zmuszony podać swoje nazwisko. Szczęśliwie dla niego starszym uczniom to nie przeszkadzało i zostawili go samemu sobie, rozmawiając między sobą o tym jak spędzili lato.

Tylko raz przez całą jazdę Harry odwrócił wzrok od okna. Żeby kupić jedzenie na lunch, kiedy przyjechał wózek, kupując wystarczająco by zaspokoić głód. Poza tym spędził godziny na oglądaniu przemijających krajobrazów, jak i ciesząc się swoją wolnością od Dursley'ów. Pierwszą odkąd miał rok i zostawiono go na ich progu po zamordowaniu jego rodziców.


Harry wpatrywał się w wspaniały zamek przed nim, kiedy łódki płynęły w poprzek jeziora, niezdolny do uwierzenia swoim oczom. Nie mógł uwierzyć, że będzie zostawał w tak wspaniałym miejscu przez dziesięć miesięcy, w każde z tych następnych 7 lat. Myślał, że śni: to nie mógł być jego nowy dom.

Rozglądając się dookoła na innych pierwszorocznych zdał sobie sprawę, że nie tylko on tak zareagował. Prawie każdy pierwszoroczny wpatrywał się w zamek przed nimi. Kilku tak jak Harry, spoglądało dookoła na reakcje innych. Harry wrócił do patrzenia na kamienny zamek, dopóki w końcu nie dotarli na drugi brzeg jeziora i zaprowadzono ich do drzwi, w które Hagrid zastukał trzy razy. Otworzyły się ukazując wysoką, czarnowłosą czarownicę w szmaragdowo–zielonej szacie i ze srogim wyrazem twarzy.

– Pierwszoroczni, Profesor McGonagal – powiedział Hagrid.

– Dziękuję Hagridzie. Zabiorę ich stąd.

Kobieta, Profesor McGonagall, poprowadziła ich przez Salę Wejściową, która była taka ogromna, że mogła pomieścić w sobie cały dom Dursley'ów. Poprowadziła ich obok drzwi, zza których słychać było setki rozmawiających głosów do małego, pustego pomieszczenia poza Salą, gdzie się stłoczyli.

– Witam w Hogwarcie – powiedziała profesor McGonagall, kiedy wszyscy byli w pokoju. – Uczta Powitalna wkrótce się zacznie, ale zanim zajmiecie miejsca w Wielkiej Sali zostaniecie przydzieleni do waszych domów. Przydział jest bardzo ważną ceremonią, bo póki tu jesteście, wasz dom będzie jakby waszą rodziną wewnątrz Hogwartu. Będziecie mieli lekcje z resztą waszego domu, będzie spać z nimi w dormitoriach, a wolny czas będziecie spędzać w Pokoju Wspólnym waszego domu.

– Są cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją własną, szlachetną historię i wiele wybitnych czarodziejów i czarodziejek. Póki jesteście w Hogwarcie, wasze sukcesy będą doliczane do punktów waszego domu, natomiast każde złamanie zasad to utrata punktów. Na koniec roku dom z największą liczbą punktów jest nagradzany niosącym wielki zaszczyt Pucharem Domów. Mam nadzieję, że każdy z was w zależności od tego, który dom będziesz waszym dostąpi tego zaszczytu.

– Przydział odbędzie się w ciągu kilku minut przed resztą szkoły. Sugeruję wam upiększyć się tak bardzo jak możecie, póki czekacie. Wrócę, kiedy będziemy gotowi. Proszę, czekajcie spokojnie.

Potem opuściła pomieszczenie, a Harry wślizgnął się do cienia na końcu sali, wykorzystując ciemne włosy i szaty jako przewagę. I wtedy zaczął próbować wymyślić czym może być Przydział, ale jego myśli zostały przerwane, kiedy usłyszał swoje imię.

–...Potter, sądziłem, że będzie tu w tym roku? – czerwonowłosy chłopiec zapytał czarnowłosego.

– Tak myślę. Miał mieć w tym roku jedenaste urodziny, jeśli dobrze pamiętam – odpowiedział chłopiec.

– W takim razie, dlaczego go tu nie ma? – spytał czerwonowłosy chłopak, podczas gdy rozglądał się po sali, nie zauważając Harry'ego czającego się w cieniu, przysłuchującego się ich rozmowie.

– Bo Weasley, on prawdopodobnie czuje, że jest zbyt specjalny by przyjść do Hogwartu i poszedł do innej szkoły – powiedział blondyn, kiedy podszedł do pary. Obaj chłopcy spoglądali na towarzyszących mu goryli.

– Co masz na myśli Malfoy? – wypluł Weasley, czerwonowłosy chłopiec.

– Mam na myśli to, że jest bogaty i sławny, więc po co ma się męczyć, przychodząc na wysypisko jak to? Poszedłbym gdzie indziej, ale widzisz matka chciała mnie blisko domu – powiedział Malfoy.

– Odwal się Malfoy – rzucił Weasley odwracając się od blondyna.

– Podskocz mi, Weasley – powiedział Malfoy namawiając go. – Mam na myśli, to nie tak, że masz pieniądze czy coś. Twoje szaty z drugiej ręki to dowód. Zakładam, że nie masz nic co sprawi, że będziesz lepszy niż Mugole.

Weasley odwrócił się tak szybko, że ledwo można było zobaczyć jego ruch i był na Malfoy'u zanim ktokolwiek mógł zareagować. Harry oglądał w zdumieniu jak Weasley zaczyna uderzać Malfoy'a pięścią w twarz, łamiąc mu nos i pokrywając go krwią.

Nikt inny w pokoju nie ruszył się, ani nic nie powiedział, przestraszany byciem zranionym lub byciem w tarapatach. Oczywiście inni pierwszoroczni mieli dobry pomysł by nie angażować się w walkę, jako że chwilę po tym jak ją zaczęto, przed tym jak Malfoy mógł oddać Weasley'owi, Profesor McGonagall wróciła do sali.

– Co to znaczy?! – krzyknęła, sprawiając, że każdy uczeń w pokoju spojrzał na nią przestając śledzić walkę. – Bicie się pierwszego dnia szkoły jeszcze zanim zaczął się Przydział! Wam obydwu powinno być wstyd! Napiszemy do waszych rodzin, a także Dyrektor będzie w to zaangażowany. Macie szczęście, że nie możemy odebrać punktów domowi zanim zostaniecie przydzieleni i że wszystko wydarzyło się zanim Uczta się skończyła, bo stracilibyście dużo punktów z waszych przyszłych domów.

Zła profesor ruszyła do przodu wyciągając swoją różdżkę i odciągnęła od siebie dwóch chłopców. Kilka ruchów różdżką później obaj byli czyści, a Malfoy miał zdrowy nos. Spojrzała na obydwu, zanim pokazała wszystkim uczniom, żeby za nią podążyli. Nikt nie zauważył jak Harry wyślizgnął się z cienia i dołączył do środka grupy, próbując postępować jakby był tam cały czas.

Grupa weszła do Wielkiej Sali w linii i zostali onieśmieleni tym co zobaczyli. Tysiące świec oświetlających pomieszczenie, wszystkie wiszące ponad czterema długimi stołami pełnymi uczniów i jednym krótszym dla nauczycieli. Powyżej nich sufit wyglądał jak nocne niebo na zewnątrz. Harry usłyszał jak brązowowłosa dziewczyna mamrocze o tym, że jest zaczarowany.

Pierwszoroczni zostali poprowadzeni do długiego stołu, gdzie siedzieli nauczyciele. Taboret czekał na nim przed stołem, a na nim leżał stary, brudny i szpiczasty kapelusz. Każdy, od starszych uczniów aż do perłowo–białych duchów nad stołami patrzył na kapelusz, więc pierwszoroczni też to zrobili. Nie byli rozczarowani, gdy zobaczyli jak kapelusz się rusza i otwiera coś jak usta, zanim zaczął śpiewać.

Może nie jestem śliczna,

Może i łach ze mnie stary,

Lecz choćbyś świat przeszukał,

Tak mądrej nie znajdziesz tiary.

Możecie mieć meloniki,

Możecie nosić panamy,

Lecz jam jest Tiara Losu,

Co jeszcze nie jest zbadany.

Choćbyś swą głowę schował

Pod pachę albo w piasek,

I tak poznam kim jesteś,

Bo dla mnie nie ma masek.

Śmiało, dzielna młodzieży,

Na głowy mnie wkładajcie,

A ja wam zaraz powiem,

Gdzie odtąd zamieszkacie.

Może w Gryffindorze,

Gdzie kwitnie męstwa cnota,

Gdzie króluje odwaga

I do wyczynów ochota.

A może w Hufflepuffie,

Gdzie sami prawi mieszkają,

Gdzie wierni i sprawiedliwi

Hogwarta szkoły są chwałą.

A może w Ravenclawie

Zamieszkać wam wypadnie

Tam płonie lampa wiedzy,

Tam mędrcem będziesz snadnie.

A jeśli chcecie zdobyć

Druhów gotowych na wiele,

To czeka was Slytherin,

Gdzie cenią sobie fortele.

Więc bez lęku do dzieła!

Na głowy mnie wkładajcie,

Jam jest Myśląca Tiara,

Los wam wyznaczę na starcie!"*

Wszyscy klaskali kapeluszowi, który ukłonił się każdemu z domów zanim znieruchomiał. Gdy klaskanie się skończyło, większość pierwszorocznych zaczęła rozmawiać ze swoimi znajomymi o ich uldze, że Przydział już się zaczyna. Z drugiej strony Harry próbował domyślić się w którym domu będzie, ale naprawdę nie wiedział do którego najlepiej pasuje. Wciąż nie zdecydował, kiedy Profesor McGonagall podeszła krok do przodu z rolką pergaminu w dłoniach.

– Kiedy wyczytam wasze imię, usiądźcie na taborecie i nałóżcie na głowę tiarę – powiedziała.

– Abbot Hannah!

Harry oglądał jak Hannah zostaje przydzielona do Hufflepuff'u, a za nią podąża Susan Bones. Obserwował jak Terry Boot był pierwszym w Ravenclawie, a po nim Mandy Broklehurst. Lavender Brown jako pierwsza trafiła do Gryffindoru, a Milicent Bulstrode do Slytherinu, co sprawiło, że z jakiegoś powodu tłum zagwizdał, a przydział Tracy Davis wywołał tą samą reakcję. Justin Finch–Fletchley trafił do Hufflepuffu, a Harry zaczął tracić zainteresowanie, kiedy oglądał Seamus Finnigan zostaje przydzielony do Gryffindoru, a za nim brązowowłosa dziewczyna – Hermiona Granger. Harry'emu wydawało się, że słyszał jak rudy chłopak, Weasley jęknął na jej przydział, ale nie miał pojęcia dlaczego. Patrzył jak Neville Longbottom, czarnowłosy chłopak, z którym rozmawiał Weasley trafił do Gryffindoru i zapomniał zdjąć tiarę, więc podbiegł z powrotem i oddał ją następnej osobie.

Po tym Harry stracił zainteresowanie, aż do czasu gdy wypowiedziano nazwisko Draco Malfoy i blond włosy chłopak wywyższał się na taborecie. Kapelusz ledwo dotknął jego głowy, a ogłosił, że będzie w Slytherinie. Zdecydowanie zadowolony z siebie Malfoy podszedł usiąść z dwójką chłopaków, Crabbe'm i Goyle'm, którzy towarzyszyli mu wcześniej.

Harry ponownie zaczął zwracać uwagę kiedy pojawiły się nazwiska na literę „P". Oglądał Parkinson przydzielaną do Slytherinu, jedną z bliźniaczek Patil do Ravenclawu, a drugą do Gryffindoru. Nawet nie słuchał przydziału Parksa mając przeczucie, że jest następny. Oczywiście następnym wypowiedzianym nazwiskiem było:

– Potter, Harry!

I w końcu kiedy wygląd Harry'ego był znany całej szkole, ludzie zaczęli szeptać i starać się zdobyć lepszy widok na niego. Zanim kapelusz spadł mu na oczy, tak jak innym przydzielanym pierwszorocznym, zobaczył jak wszyscy zadzierają głowy by lepiej go widzieć. A on tylko wpatrywał się w czarny środek kapelusza i czekał na przydział, chcąc być cierpliwym.

– Hmmm – usłyszał w uchu cichy głosik. – Trudne, bardzo trudne. Mnóstwo odwagi, tak. Umysł też dość tęgi. To prawdziwy talent...och na Boga, tak...i zdrowe pragnienie sprawdzenia się...tak,to bardzo interesujące... Więc gdzie mam cię przydzielić?

Dokądkolwiek chcesz mnie przydzielić. Pomyślał Harry, domyślając się, że Tiara Przydziału zbiera myśli. Chcę być w najlepszym miejscu dla mnie, nie ma znaczenia co pomyślą inni.

– To bardzo interesujące... Dobrze, wybiorę najlepszy dom, żeby pomóc ci w drodze do wielkości. Jako, że nie wydaje mi się, żebyś miał jakiekolwiek uprzedzenia w głowie, coś co w tobie lubię, myślę, że umieszczę cię w...

– Slytherin!

Harry zdjął kapelusz z głowy, kiedy Tiara Przydziału przestała mówić Sali jego dom i został przywitany przez czystą i zupełną ciszę. Każda pojedyncza osoba w Sali wpatrywała się w niego z niedowierzaniem, niezdolna uwierzyć, że Harry Potter, TEN Harry Potter został przydzielony do Slytherinu. Nawet Ślizgoni, ani ich opiekun domu nie mogli uwierzyć.

Harry odwrócił się i zobaczył szok na twarzach wszystkich nauczycieli, nawet tego na środku, siedzącego na specjalnym krześle jak tron. Przełykając nieznacznie ślinę, Harry odłożył kapelusz na miejsce i powoli ruszył w kierunku stołu z uczniami w zieleni i srebrze. Wszystkie oczy w Sali były na nim, obserwując jego ruchy, kiedy szedł do stołu jego domu. Nawet po tym jak usiadł, nikt nie mógł przestać patrzeć na niego.

Harry spojrzał w dół na zegarek tak, że nie wyglądał jakby na niego patrzył. Potem czekał i nie spojrzał na zegarek ponownie, póki profesor na tronopodobnym krześle nie poruszył się, mówiąc, że w końcu ktoś swoim przydziałem wprawił wszystkich w szok. Jego zegarek powiedział mu, że dał wszystkim 5 minut na reakcję, co było dla niego zaskoczeniem.

– Profesor McGonagall, proszę kontynuować Przydział – powiedział profesor w tronopodobnym krześle, wyciągając wszystkich z osłupienia.

– Oczywiście, Profesorze Dumbledore – odpowiedziała, powoli kontynuując Przydział.

Aż do zakończenia Przydziału ludzie patrzyli na Harry'ego, sprawiając, że był bardzo zdenerwowany i czuł się niekomfortowo. Harry zwracał wystarczająco dużo uwagi na Przydział, żeby usłyszeć, że Weasley ma na imię Ronald i trafił do Gryffindoru. Inny chłopiec, Blaise Zabini, dołączył do Harry'ego przy stole Slytherinu siadając po jego lewej stronie. Blaise zerknął na niego tylko na moment, zanim spojrzał w kierunku głównego stołu i dyrektora Albusa Dumbledora.

– Witajcie! – powiedział Dumbledore, wcześniej wstając. – Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Zanim zaczniemy ucztę chciałbym wam powiedzieć kilka słów. A oto one: Głupol! Mazgaj! Śmieć! Obsów!

Jedzenie pojawiło się przed Harry'm, kiedy Dumbledore usiadł i większość Sali zaklaskała. Harry wgryzł się, nie mając nigdy w życiu tyle jedzenia i chcąc korzystać z tego z czego mógł. Chwycił trochę wszystkiego leżącego przed nim i zaczął jeść podczas słuchania rozmów jego kolegów z klasy, bo aktualnie rozmawiali o nim.

– Potter, jak dostałeś się do Slytherinu? – zapytał go Malfoy, szydząc mu w twarz.

– Tiara Przydziału mnie tu umieściła – odpowiedział Harry, nie chcąc dać tego po sobie znać, ale chcąc końca pytań.

– Tak, tak, wszyscy to słyszeliśmy, ale każdy myślał, że będziesz krwistym Gryfonem. Mam na myśli, że jesteś oczywiście symbolem światła i to wszystko inne.

– Co masz przez to na myśli?

– Potter, nie mów mi, że nie wiesz co znaczy bycie w Slytherinie – wycedził siedzący obok niego Blaise, szydząc mu w twarz.

– Uh... Przepraszam, ale nie.

– Nie wiesz? – powiedziała siedząca z drugiej strony stołu Daphne Greengrass. Twarze jej oraz innych pierwszorocznych dookoła nich zdobił szok, aczkolwiek z jej twarzy szybko znikł.

W odpowiedzi Harry potrząsnął głową i dodał:

– To szczerze mój pierwszy dzień w czarodziejskim świecie z wyjątkiem dnia, kiedy dostałem mój list. Ktoś zostawił mnie na większość życia u okropnych, całkowitych Mugoli. Szczerze ich nienawidzę, chociaż z pewnością nie Mugoli w ogóle. Pomimo, że jedni z którymi jestem związany to cholerne dranie.

Wszyscy jego koledzy wpatrywali się w niego w niedowierzaniu, podczas gdy on jadł i gryzł swojego smażonego kurczaka czekając na odpowiedź, która nie nadchodziła. Żaden z jego kolegów nie mógł uwierzyć, że TEN Harry Potter dorastał u Mugoli, nie mając pojęcia o czarodziejskim świecie. Każdy spodziewał się, że całe życie był u jakiejś jasnej rodziny.

– Chcesz mi powiedzieć, że dorastałeś nie wiedząc o czarodziejskim świecie? – Malfoy spytał niedowierzając. Harry tylko skinął, jako że jego buzia była pełna. – Dobrze, zatem wszyscy z nas, Ślizgonów pomożemy ci podjąć dobrą decyzję. – Wszyscy inni dookoła niego przytaknęli mu w zgodzi, choć niektórzy mniej chętnie niż inni.

Harry przechylił głowę pogrążając się w myślach. Mógł zauważyć, że niektórzy z tych ludzi jak Blaise Zabini, Tracy Davis czy Daphne Greengrass są pomocni, ale Milicent Bulstrode, Pansy Parkinson, Crabbe i Goyle wydawali się w ogóle tacy nie być. Draco Malfoy i Teodor Nott byli dwójką, której na pewno nie był pewien. Draco zdecydowanie wydawał się być typem, który wykorzystuje innych, a Nott z jakiegoś powodu wydawał się być tylko...bardzo chytry. Podjęcie decyzji o tych dwóch zajmie mu trochę.

– Przyjmę radę – powiedział w końcu – ale ostateczny wybór uważam za sprawę, która należy tylko do mnie. – Ku zaskoczeniu Harry'ego, wszyscy inni Ślizgoni przytaknęli szczęśliwi. Małe uśmiechy zdobiły ich twarze kiedy na siebie zerknęli.

– Bardzo dobrze Potter – powiedziała Daphne. – Tylko powiedz nam, dlaczego Tiara Przydziału umieściła cię w Slytherinie. Myślisz ambitnie, a jednak jesteś ostrożny i chytry, ciężko stwierdzić. Zdecydowanie tu należysz, w odróżnieniu od tego co większość z nas myśli.

– W tym jednym muszę się zgodzić z Greengrass – powiedział z boku Harry'ego Blaise, sprawiając, że ten odwrócił się do niego. – Z pewnością myślisz jak Ślizgoni.

– Myślę, że mogę stać się jak ty – powiedział z jego boku Malfoy, choć Harry ledwo zwrócił na to uwagę.

– Jedno pytanie do was wszystkich – powiedział Harry, jako że uświadomił sobie coś co było powszechne wśród innych. – Dlaczego tylko nazwiska?

– To proste Potter – powiedział z prawej strony Harry'ego Malfoy, ponownie przyciągając jego uwagę. – To zwyczaj Czystokrwistych. Wszyscy dorastaliśmy mówiąc tak, a teraz to tradycja Slytherinu, by używać głównie nazwisk. Mimo to bliższe więzi – czy przyjaźnie, jak inni mogą je nazwać, chociaż my myślimy o nich jako o sojuszach – przynoszą ze sobą zaniechanie nazwisk.

– To ma sens oprócz faktu, że czystokrwistość nie jest czymś o czym wcześniej słyszałem.

– Czystokrwisty to ktoś, kto ma w swojej rodzinie tylko magiczną krew od siedmiu pokoleń, Potter – powiedział Nott, w końcu się odzywając. – Ty jesteś Półkrwi. Twoja mama była Mugolakiem, przez Czystokrwistych znana także jako Szlama. Większość odbiera to słowo jako odrazę, chociaż mam nadzieję, że ty nie.

– Mugolak oznacza brudną krew, Potter – powiedziała Davis, widząc jego zmieszanie. – To najgorsze z najgorszych. Nott chce tylko, żebyś wiedział, że w Pokoju Wspólnym będziesz to często słyszał. Ma nadzieję, że nie będziesz się chciał pojedynkować z każdym kto go użyje. To obraza dla Mugolaków, co oznacza, że to także obraza dla twojej matki, ale to powszechna rzecz i musisz się do tego przyzwyczaić.

– Tak długo jak wy nie będziecie tego używać na mnie lub mojej mamie, zachowam emocje i nie będę brał tego do siebie – powiedział grzecznie Harry, starając zdobyć się na ich bardziej formalny styl mówienia. Greengrass skinęła mu głową, dając mu znać, że zrozumiała i także, że zauważyła jego próbę formalności.

Harry lubił to w Ślizgonach. Dla innych, wyłapywali oni tylko pierwsze znaczenie, nigdy drugie, ale dla Ślizgonów niemal nic nie miało drugiego znaczenia, ani ukrytego powodu. Harry widział jak Ślizgoni zaczynają rozmawiać między sobą włączając go w przypadkowe rozmowy. Poza tym zostawili go samego i pozwoli mu słuchać, żeby mógł spróbować nauczyć się ich sposobu działania.

Trwało to przez resztę obiadu, póki Dumbledore nie poinformował ich, że wstęp na korytarz po prawej stronie na trzecim piętrze jest wzbroniony. Inni Ślizgoni roześmieli się tylko na część o osobie umierającej w męczarniach. Następnie Dumbledore wysłał ich wszystkich do łóżek, po tym jak odśpiewali szkolną pieśń, o wszyscy Ślizgoni zrobili najszybciej jak mogli. Także Harry.


– A oto miejsce gdzie znajduje się tajemne wejście do Pokoju Wspólnego Slytherinu – powiedział piątoroczny Prefekt, który oprowadzał pierwszorocznych, gdy zatrzymał się przed gołą, kamienną ścianą na martwym końcu lochów. – Obecne hasło to: „Węże są królami". – Kiedy Prefekt wypowiedział hasło pas gołej ściany naprzeciwko grupy rozsunął się, ukazując pierwszorocznym wejście do pokoju. – Podążajcie za mną.

Harry rozejrzał się po swoim pokoju wspólnym, wpatrując się w okrągłe, zielonkawe lampy zwisające na łańcuchach z szorstkiego kamiennego sufitu, krzesła z wysokim oparciem przed ogniem i misternie rzeźbiony gzyms kominka powyżej trzeszczącego ognia. Z daleka widział kilku starszych Ślizgonów siedzących w krzesłach wokół ognia, rozmawiających przez co wyglądało tak, jakby większość, albo nie była jeszcze w pokoju, albo była już w łóżku.

– W dół tego holu znajdziecie dormitoria – powiedział Prefekt, ponownie ściągając uwagę Harry'ego na niego i hol naprzeciwko tej strony pokoju, gdzie było wejście. – Dziewcząt są w dół na lewo holu, a chłopców w dół na prawo. Chłopcy, nie możecie w żadnej sytuacji ominąć pierwszej pochodni na korytarzu dziewcząt. Nigdy nie próbujcie jako, że wszyscy w domu o tym usłyszą i sprawimy, że tego pożałujecie. Zrozumiano? – Harry skinął wraz z innymi chłopcami.

– Dobrze. Teraz wszyscy pójdziecie do pierwszych dormitoriów w holu. Wasz dobytek już tam jest, więc musicie go tylko rozpakować i pójść do łóżka. Z całą pewnością będziecie mieć jutro długi dzień, więc potrzebujecie się wyspać. A teraz zejdźcie mi z oczu!

Harry i wszyscy inni pierwszoroczni spojrzeli na siebie na moment, zanim podzielili się według płci i poszli w dół swoich korytarzy do ich sypialni. Harry rozejrzał się po pokoju, chociaż próbował zachować swoją najlepszą pustą twarz jaką umiał. Było tam sześć łóżek z baldachimem z zielonymi i srebrnymi zasłonami. Obok każdego łóżka była wielka, malowana szafa z jednej strony, a z drugiej mahoniowe biurko, które zawierało powyżej półki na książki i zapasy. W nogach każdego łóżka był kufer, pokazujący, które łóżko było czyje.

Harry szybko znalazł swoje łóżko, te najbliżej drzwi i otworzył swój kufer. Wyjął swoje szaty i mundurki. Powiesił szaty, a mundurki zgrabnie złożył w szufladach wewnątrz szafy. Następnie wyjął swoje książki i umieścił ja na pólkach jego biurka, grzbietem skierowanym na zewnątrz. Potem swój pergamin, pióra i tusz włożył do szuflady biurka. Swoją szkolną torbę umieścił na boku krzesła przy biurku, które także było z mahoniu.

Chwycił piżamę, która nie należała do Dudley'a, jako że Harry był wystarczająco inteligentny, by kupić całą szafę nowych mugolskich oraz czarodziejskich ubrań, kiedy był z Hagridem na Ulicy Pokątnej i swoje kosmetyki. Harry poszedł do dzielonej łazienki i w ciągu pięciu minut był gotowy do snu.

W tym czasie inni chłopcy skończyli się rozpakowywać, co Harry już zrobił i wszedł do swojego łóżka. Nott, Malfoy i Zabini skinęli mu na dobranoc, na co Harry szybko odpowiedział. Harry dobrze domyślał się, że Crabbe i Goyle nie byli zbyt mądrzy i nie mogli myśleć za siebie przez większość czasu.

Zaciągając zasłony dookoła siebie, Harry usiadł na łóżku i pomyślał o tym z czym będzie miał do czynienia następnego ranka w szkole, kiedy powoli zapadał i najgłębszy sen jaki kiedykolwiek miał.