Oryginalny tytuł: For Services Rendered
Autor: Minx
Zgoda na tłumaczenie: Czekam

Tłumaczenie: Lampira
Beta: bettyfan

Tytuł: Za świadczone usługi
Długość: 4 rozdziały
Pairing: Severus Snape/Harry Potter
Rating: 18+
Link: . ?sid=79&warning=4

Rozdział 1

Severus Snape spojrzał na węża. On również się w niego wpatrywał swoimi trzema parami oczu.

— Ssssss… — spróbował Snape, wyciągając rękę. Gad uderzył w szklaną ścianę pojemnika. — Cholera.

Dziś wieczorem mijał już trzeci dzień odkąd zakupił widłowęża. Transakcja była na granicach prawa — cóż, tak naprawdę była całkowicie nielegalna. Snape jednak potrzebował jaj widłowęża do nowo wymyślonego eliksiru. Nie mógł ich po prostu kupić. Był w trakcie tworzenia mikstury i potrzebował ciągłej dostawy jaj do swoich eksperymentów. Problemem było to, że gdy jedna z trzech głów węża składała jaja, inna natychmiast je zjadała. Mistrz eliksirów spojrzał ponuro na gada. Miał coraz mniej opcji i czasu. A mówiąc o czasie — wyciągnął zegarek — była pora kolacji. Zakrył terrarium ozdobnym srebrno-zielonym materiałem.

Snape ruszył do Wielkiej Sali, warcząc na uczniów, którzy pechowo weszli mu w drogę i usiadł na swoim miejscu. Z jakiegoś powodu w tym roku siedział obok Pottera. Chłopak — mężczyzna, poprawił się Snape — wrócił po czterech latach do Hogwartu, by przyjąć stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią i asystenta trenera quidditcha. Zaś w wolnym czasie kontynuował walkę z Voldemortem.

— Coś się stało, profesorze Snape?

Głównym problemem było to, że chłopak — mężczyzna, nieważne — cały czas próbował porozmawiać z mistrzem eliksirów, gdy tylko się widzieli.

— Nie. — Coś się stało, ale Potter nie mógł mu pomóc. Och. Och. Był takim idiotą. Teraz musiał się postarać być miłym. — Er… Jak tam twoje zajęcia?

Potter zamrugał zdziwiony. Zawsze był przystojny, a bez tych okropnych okularów był dość atrakcyjny. Snape przeklął siebie za zauważenie tego — kolejny raz.

— Dziękuję, nieźle. Siódmoklasiści ze Slytherinu radzą sobie bardzo dobrze. Posiadają dużą wiedzę.

Snape kroił jedzenie na swoim talerzu.

— Ubiegłoroczny nauczyciel nie był całkowitą katastrofą.

Merlinie uchowaj, by Potter domyślił się że…

— Sądzę, że otrzymali dodatkowe szkolenie.

Chłopak był zbyt mądry, dla własnego dobra.

— Och?

— Tak i sądzę, że to doskonały pomysł. Chciałbym, żeby wszyscy opiekunowie domów zapewnili swoim uczniom dodatkowe lekcje — westchnął Potter. — Powinni się nauczyć tyle, ile tylko mogą i to szybciej niż później.

Snape myślał tak samo.

— Tak — powiedział, uświadamiając sobie, że nawet się cieszy z rozmowy z Potterem. — A drużyna quidditcha? Wierzę, że Slytherin ma szansę na zwycięstwo.

— Tak, z pewnością. Mają świetnych ścigających.

Zbyt szybko brudne talerze zostały zabrane. Kolacja się skończyła i Snape musiał wykorzystać swoją szansę, zwłaszcza, że Potter wydawał się być w dobrym nastroju. Zbyt często chłopak był nijaki, przygnębiony. Najprawdopodobniej zbliżająca się wojna tak na niego wpływała.

— Potter, zechciałbyś dołączyć do mnie przy herbacie w moich komnatach? Możemy tam kontynuować naszą dyskusję.

Potter był zaskoczony.

— Och — Krótka przerwa podczas której Snape modlił się do bogów, w których nie wierzył. — Tak, dołączę. Dziękuję — Uśmiechnął się lekko.

Milcząc doszli do lochów. Snape otworzył drzwi i wprowadził Pottera do swoich komnat.

— Och, jest… — Potter rozejrzał się — miło — ponowne zaskoczenie.

Snape zlustrował wzrokiem swój salon. Zielony dywan, wyściełana, szara kanapa pasująca do siedzeń i najróżniejsze dekoracje ścienne przedstawiające najważniejsze wydarzenia z historii domu Slytherin'a.

— Myślałeś, że mieszkam w małej, wilgotnej celi? A może spodziewałeś się pleśni na ścianach? — Potter odwrócił wzrok. Snape usłyszał, jak chichocze nieznacznie. — Przyniosę kawę. Chyba że wolisz coś mocniejszego? — Być może, gdyby chłopak był nieznacznie odurzony, byłoby to łatwiejsze.

— Um… Co masz? — Potter usiadł na kanapie.

— Szkocką — odpowiedział szybko Snape. Krótko opłakiwał poświęcenie swojej Laphroaig, ale to było niezbędne dla dobra sprawy. Nie czekając na odpowiedź, nalał alkoholu do dwóch szklanek. — Twoje zdrowie — powiedział.

— Dziękuję.

Zapadła niezręczna cisza.

— Ile wiesz o widłowężach? — zapytał Snape, nim zdążył się rozmyślić. Cały czas stał przed kominkiem.

Potter, popijając swojego drinka, odpowiedział:

— Mają trzy głowy, które lubią się nawzajem atakować. Lewa jest przywódcą, podejmuje decyzje. Środkowa jest marzycielem, prawa sędzią, która posiada kły jadowe. Jest to jedyny wąż, który składa jaja otworem gębowym. — W jego głosie pojawiła się nuta humoru. — Upewniasz się, czy znam swój przedmiot? Swego czasu były ulubionymi pupilami czarnoksiężników.

— I wężoustych.

— Tak, i wężoustych. — Potter zacisnął usta. — Jaja widłowężów są cenione jako składniki eliksirów. — Wziął kolejny łyk szkockiej.

— Tak. – Snape odstawił szklankę. — I właśnie wszedłem w posiadanie jednego z widłowężów.

Potter uniósł brwi.

— Handel nimi został zakazany siedemdziesiąt lat temu.

— Doskonale o tym wiem! — warknął Snape, który po chwili opanował swój temperament. — Tak czy inaczej, nabyłem widłowęża, a ona nie współpracuje.

— Och, rozumiem. — Potter uśmiechnął się lekko. Snape'a uderzył fakt, że pomimo tego, iż minęły lata odkąd widział go z chłopięcym uśmiechem, wyraźnie pamięta, jak ten wygląda. — Chcesz mojej pomocy.

Snape skinął głową. To było upokarzające.

— Muszę mieć jej jaja, ale pozostałe głowy je zjadają.

— Tak, to jest problem. To niesamowite, że udaje im się rozmnażać, prawda? — Potter skończył drinka. — Potrzebujesz ode mnie przysługi.

Czy chłopak musiał mu tak bardzo działać na nerwy?

Snape kiwnął głową.

— Przysługi, czyli będziesz mi coś winny. — Potter poczęstował się większą ilością przedniej szkockiej Snape'a. Kolejne kiwnięcie.

Sama myśl o tym, że miałby dług u Pottera była irytująca.

— A potem będziesz musiał coś dla mnie zrobić i będziemy kwita.

— Tak — wydusił z siebie Snape.

— I co mi zaproponujesz? — Kolejny delikatny uśmiech.

— Hmmm… — zastanawiał się szybko. Miał nadzieję, że Potter wyświadczy mu przysługę z dobroci swojego gryfońskiego serca. — Butelka szkockiej, która wydaje ci się tak bardzo smakować?

Potter potrząsnął głową.

— To nie jest zbyt pomysłowe.

Słaba kontrola Snape'a nad emocjami załamała się.

— Cholera, Potter, spędzimy tu całą noc, jeśli dalej będziesz chciał, bym zgadł co znajduje się w, tak zwanym, twoim umyśle. Powiedz mi czego chcesz. Muszę mieć te pieprzone jaja!

— Dobrze, skoro nalegasz. — Pochylił się. — Chcę… — zawahał się – chcę, żebyś mnie dotknął.

— Co? — Tylko dzięki wielkiemu wysiłkowi mężczyźnie udało się powstrzymać szczękę przed uderzeniem w podłogę. — Masaż?

Potter zaśmiał się.

— Powiedzmy, że intymny masaż.

— Na jaja Merlina. — Snape opadł na fotel. — Ty… chcesz… — Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Spojrzał na Pottera, na młodego, przystojnego i dobrze zbudowanego Pottera. — Ode mnie? Dlaczego? — Był od niego dwukrotnie starszy, pokryty bliznami i brzydki.

— Posłuchaj. — Harry przesunął dłonią po włosach, jeszcze bardziej je mierzwiąc. — Mam dwadzieścia dwa lata i nie miałem seksu od sześciu, nie, od ośmiu miesięcy. Dumbledore kazał mi zostać w zamku, żebym pomógł w opracowaniu strategii, więc utknąłem tu do czasu, aż nie pozwoli mi odejść. Z kim jeszcze mogę to zrobić? Uczniowie są zakazani, a nawet jeśliby nie, to są za młodzi. A co do profesorów… Nie mam żadnych ukrytych fantazji na temat Flitwick'a, broń Boże przed tym. Ja… po prostu lubię, gdy ktoś mnie dotyka. — Spojrzał na Snape'a. — Lubisz mężczyzn, czyż nie? To nie powinno być takie złe. To znaczy… możemy chyba coś wymyślić?

Była w tym dziwna logika.

— Chcesz więc…

— Cokolwiek. Może być ręczna robota.

Mistrz eliksirów skinął głową. Mógł to zrobić.

— W pierwszej kolejności chcę dostać jaja. — Wstał i podszedł do terrarium zdejmując z niego płachtę.

— Och! — Potter zamarł. — Piękny okaz. — Dołączył do mężczyzny przy zbiorniku.

— Powinien być. Zapłaciłem za nią dość pokaźną kwotę. — Musiał sprzedać niektóre wina z kolekcji ojca.

Młodszy czarodziej uniósł pokrywę, patrząc przez zabezpieczającą siatkę na widłowęża. Te dziwaczne, syczące dźwięki zaczęły wydobywać mu się z ust. Snape obserwował jego różowy język, który co rusz pojawiał się w powietrzu. Starał się jednocześnie nie myśleć o tym, co ma zamiar później zrobić z mężczyzną stojącym obok niego.

— Czym ją karmiłeś? — zapytał Potter.

— Myszami.

— Hmmm. — Jeszcze więcej syków. — Wolałaby szczury i spodek mleka dwa razy w tygodniu.

— W porządku. — Być może swarliwość węża mogła zostać rozwiązana przez lepszą dietę.

— Dobrze. Nadchodzą.

Snape, stojąc nieruchomo, patrzył jak lewa i środkowa głowa składają jaja. Były one pomarańczowe w czarne pasy, co stanowiło odbicie umaszczenia węża. Potter sięgnął po nie, sycząc cicho, i wyjął z terrarium. Wręczył jaja profesorowi, który umieścił je w pojemniku.