On znowu to robił.

Siedział na kanapie z jakąś atrakcyjną do obrzydliwości dziewczyną. Oboje byli zapatrzeni w siebie jak w obrazek, wyglądali razem niczym mityczna para kochanków. Piękni i pozornie zakochani. Nie mogłam usłyszeć o czym rozmawiają, tak cicho mówili. Z resztą stałam za daleko. Wszelkie starania nie przyniosłyby efektu.

Objął ją delikatnie ramieniem. Przybliżył usta do jej ucha i zaczął coś szeptać. Zapewne były to słodkie słówka, tak intensywny rumieniec zagościł na jej twarzy.

Nie czułam się zazdrosna. Wiedziałam, że to tylko przedstawienie, gra, która prędzej, czy później się skończy. Gra, która ich uszczęśliwiała: ją, bo on poświęcał jej aż tyle uwagi i jego, bo dzięki niemu ona stawała się szczęśliwa, chociaż na chwilę. Zawsze cieszył się jak dziecko, gdy sprawiał komuś radość.

Moje uczucia w stosunku do niego. Jakie one są? Wielokrotnie nad tym myślałam, lecz nie potrafię znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Chcę, żeby się jak najczęściej uśmiechał. Podziwiam sposób w jaki się w cokolwiek angażuje. Jego optymizm jest zaraźliwy. Potrafi być jednak taki irytujący...

Po prostu pragnę być przy nim, to taka mała potrzeba serca. Nie ma w tym nic dziwnego.

-Haruhi-kun, byłeś kiedyś zakochany?- nagłe pytanie pada z ust niewysokiej blondynki. Szybko odwracam wzrok od Tamakiego-senpaia i spoglądam na swoją nową klientkę.

-Nie sądzę- odpowiadam po chwili namysłu.