Historia tu przedstawiona nie jest moim tworem, została przetłumaczona z angielskiego. Prawa do niej ma Rachelme177. Kontaktu z autorem nie ma, więc zrobiłem to bez pozwolenia. Sorki.

Świat HP jest oczywiście własnością J. K. Rowling.


The story depicted isn't my creation as it was translated from English. Rachelme177 has all rights to this story. It can be found on this site under this link: s/5069455/1/Follow-the-Phoenix.

HP world belongs to J. K. Rowling.


Kazanie autorki (możecie to pominąć)

Książę Półkrwi był dobrą historią. Ale coś mi się w nim nie podobało już od samego początku. Co się stało z całym tym angstem z Zakonu Feniksa? Mamy kupić, że: Harry pogodził się ze śmiercią Syriusza w rekordowym wręcz tempie; jego pobyt w Norze był bardziej niż idealny; po pomyślnym zmanipulowaniu Harry'ego, Voldemort nagle stara się od tego odciąć (przynajmniej dopóki scenariusz w Insygniach nie przewiduje tego inaczej). Czy jeśli lato Harry'ego nie byłoby takie sielskie, czy ludzie wokół niego dokonaliby innych wyborów? Myślę, że nie. Tak więc tutaj dowiecie się, co by się stało, gdyby pierwsza połowa Księcia Półkrwi była mniej „idealna".

Postaram się pozostawić „sztywne fakty" tak jak je znamy z Księcia, ale to, jak ludzie sobie z nimi radzą, zmieni się. Na przykład misja Draco polegająca na zabiciu Dumbledore'a należy do tych „sztywnych faktów" i nie zmieni to się.

Moje zasady są proste. Ból i smutek będą się pojawać! Harry jest nastolatkiem – ciężko mu będzie się z tym wszystkim zmierzyć. Hormony będą buzować, ale chcę, żeby moja córka mogła to przeczytać, więc nie będzie nic specjalnie rażącego. Harry będzie miał dziewczynę, i tak, mam na myśli Ginny. Nie ma „insygniów śmierci", bo według mnie to rozprasza. I w końcu, trochę wybiegam do przodu, ale czy jestem jedyną osobą, którą bardziej wkurzyła śmierć Hedwigi niż Moody'ego? To, kto przeżyje i kto zginie, ulegnie zmianie.


Droga Ginny,

Dziękuję za list. Całkiem nieźle sobie radzę. Miałaś rację, bez żadnych zadań na to lato, nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Pracowałem nad moją opalenizną. Wiem, to brzmi bardziej jak coś, co robiłaby Parvati, a nie ja, ale mama i tata pracują cały dzień, więc nie wiem, co ze sobą zrobić. Profesor Dumbledore wysłał list do moich rodziców i poprosił, żebym trzymała się blisko domu, gdy będę sama. Nie wspomniał o tym, ale mam wrażenie, że postawił osłony wokół naszego domu. Mam nadzieję, że to samo zostało zrobione w Norze. Nie chcę wracać tam. Na pewno musi być tam teraz okropnie pusto.

A w sprawie jego, wiem, o co ci chodzi. Jak ktoś może umrzeć po prostu przelatując przez łuk? To się nie wydaje prawdziwe. Przynajmniej Ministerstwo zostało zmuszone do przyznania, że walczył przeciwko Śmierciożercom, nie z nimi. I tak wątpię, że Harry przez to poczuł się lepiej. Zastanawiam się, czy w ogóle o tym wie. Czy ty albo Ron wiecie, czy dostaje tego lata Proroka? Wiem, że dostawał w zeszłym lecie, ale patrząc po sposobie, w jaki go traktowali w ostatnim roku, nie wydaje mi się, że chciałby się w to bawić. Może tak będzie lepiej. Wybraniec, a jakże.

Też się o niego martwię. Harry nie był sobą od tamtej nocy. Ale nie zgadzam się, jeśli chodzi o Rona, myślę, że zauważył, ale po prostu nie wie, co powiedzieć, albo tylko udaje że nie wie. Harry nigdy nie powiedział, co się stało, gdy wrócił do szkoły. Wszyscy utknęliśmy w Skrzydle Szpitalnym, ale Seamus powiedział Ronowi, że Harry wrócił do dormitorium dopiero chwilę przed śniadaniem. Strasznie się o niego martwiłam.

Wzięłam z biblioteki w pobliżu książkę o fazach żałoby. Neville powiedział, że profesor Lupin musiał przytrzymać Harry'ego, żeby nie skoczył za Syriuszem, co z pewnością jest „szokiem", pierwszą fazą. A potem pościg za Bellatriks. Myślę, że można powiedzieć, że Harry w tym momencie aż za dobrze kwalifikuje się do „gniewu". Luna powiedziała mi, że słyszała, jak Gruby Mnich i Sir Nicholas rozmawiali i Harry spytał Sir Nicholasa, czy Syriusz mógłby wrócić jako duch, co brzmi jak „negocjacje". Potem Ron powiedział, że gdy się pakował, musiał poszukać czegoś w kufrze Harry'ego i natrafił na stłuczone lusterko z liścikiem od Syriusza. Nie wiem, co o tym myśleć. Boję się, że Harry wini się za jego śmierć. Wiesz, to jest Harry. Jak mógłby się nie winić? To powtórka Cedrika, tylko że tym razem nie był to ktoś, kogo tylko znał, a ktoś, kogo kochał. Nie mogę go osądzać za jego „fazę na ratowanie ludzi". Nie byłby bez tego Harrym. Ale poczucie winy i depresja naprawdę muszą go zjadać.

Myślę, że to świetny pomysł, żebyś do niego napisała. I tak, myślę, że odpisze. Oboje lepiej się poznaliście w tym roku, na GD, i jeszcze słyszałam o czymś w Wielkanoc, w bibliotece. Pisałam do niego, ale raczej nie wydaje mi się, że będzie ze mną o tym rozmawiał. Czasem jestem taka trochę… tak jakby się rządzę. Wiem, ciężko w to uwierzyć, ale to prawda. Pewnie odrzuciłby wszystko, co tu napisałam. Ale ty, tobie udałoby się jakoś wybrnąć. Jeśli zrobisz to odpowiednio chytrze, może nawet nie zauważy, do czego dążysz. Potrzebuje przyjaciela, który mógłby zrozumieć jego wyrzuty sumienia i przykro mi to mówić, ale ty dużo lepiej byś go zrozumiała, niż ja czy Ron. Napiszesz do niego? Wyciągniesz do niego rękę? Może to być dla ciebie bolesne, przeżywać jeszcze raz swoje własne wyrzuty, ale czy Harry nie jest tego wart? Nie chcę stracić jednego z moich najlepszych przyjaciół.

Dobra, starczy tych przygnębiających spraw! Pogadajmy o czymś innym. Na przykład o tym, co sobie myślałaś, gdy mówiłaś Ronowi o Deanie. Myślałam, że zdecydowałaś, że nikomu o tym nie powiesz, dopóki nie będziesz pewna, że coś z tego może wyjść. Przecież teraz tylko sprawdzacie, czy są jakiekolwiek szanse, zgadzając się na pisanie tego lata, prawda? Pozostawiłaś Ronowi wyraźną sugestię, że już ze sobą chodzicie. O to ci chodziło, nie? Wiesz, że to go doprowadza do szału. Klnę się, że potrafisz być tak chytra jak bliźniacy. Mogę tylko życzyć ci powodzenia.

Przypomniało mi się, pytałaś mnie czy słyszałam o Malfoyu i Parkinson. Zwykle nie jestem plotkarą, ale skoro tak ładnie prosisz, to powiem ci, co zasłyszałam. Najwyraźniej, nakryła jego i trzecioroczną Puchonkę w przedziale prefektów, no i powiedzmy że to, co robili, nie do końca można było nazwać rozmową. No więc Pansy kopnęła go dosyć mocno w czułe miejsce. Nie dziwię się, że w ogóle nie robił swoich kółek po pociągu, prawdopodobnie nie mógł nawet chodzić. Oczywiście to było przed naszą, powiedzmy, małą konfrontacją. Ale Malfoy z Puchonką? Pewnie po prostu ją wykorzystywał. Są takie dni, gdy żałuję, że nie dokopałam mu, gdy miałam okazję.

Będę już kończyć. Jestem pewna, że Ron czeka na powrót Świnki, a mama powiedziała, że wróci do domu wcześniej, więc będziemy mogli pójść do biblioteki. Chcę sprawdzić kilka innych książek, zobaczyć, czy uda mi się znaleźć coś więcej, żeby pomóc Harry'emu. Dam znać, jeśli coś znajdę, jeśli obiecujesz, że będziesz robić to samo.

Całuję,
Hermiona.

Ginny odłożyła list z uśmiechem na twarzy. Spojrzała na puszyste chmurki na niebie, siedząc pod największym drzewem w ogrodzie. Dostała swoją odpowiedź. Oczywiście, że Hermiona myślała, że to dobry pomysł, żeby napisała do Harry'ego. Jak w ogóle mogła się o to martwić?

Hermiona miała rację w jednej sprawie. Ginny była najlepszą osobą, żeby pomóc Harry'emu. Na pewno ich przeżycia różniły się szczegółami, ale poczucie winy nie było jej obce. To jak myślała, co mogła lub powinna zrobić inaczej. Tak, udało jej się przez to przebrnąć. Ale miała dwójkę najbardziej kochających rodziców, którzy istnieli; którzy zabrali ją na wymarzoną wycieczkę do Egiptu, żeby uciec od problemów i uspokoić się. Spędziła niezliczone noce płacząc na ramieniu Billa – brata, który był wystarczająco dorosły, żeby zrozumieć, czego potrzebowała i nadal wystarczająco młody, żeby móc jej pomóc. Miała bliźniaków, którzy już się postarali, żeby ją rozśmieszyć, gdy tylko wyglądało na to, że znowu zacznie płakać. Nawet jeśli było to kosztem Percy'ego. Szczególnie, jeśli było to kosztem Percy'ego.

Co miał Harry? No, miał sowę, która za nim wskoczyłaby w ogień. Ale co poza tym? Dursleyowie go nie kochali – oni ledwo go tolerowali. I jeśli wierzyć Ronowi, byli jeszcze gorsi. Czy nie wspominał kiedyś o kratach w jego oknie? Wróć do sedna, Ginny! Więc Harry miał wspaniałą sowę, podłą rodzinę, i nakaz, żeby nie wychodzić w żadne miejsca, gdzie „nie jest bezpiecznie", co prawdopodobnie było praktycznie wszędzie. Zmartwienia Hermiony nie były bezpodstawne. Harry nigdy nie poradzi sobie w obecnych warunkach. Jak mówi stare powiedzenie „nic nie pozostaje takie samo". Jeśli stan Harry'ego się nie polepszał, to mógł się tylko pogorszyć.

Czy naprawdę mogła to zrobić? Tak. Nie tylko mogła, ale musiała. To był chłopak, który zabił dla niej bazyliszka. Po prostu trzeba było to zrobić, powiedział jej raz. Ciężko jej będzie przypominać sobie to wszystko, ale dla niego mogła to zrobić. Uświadomiła sobie, że nigdy naprawdę nie miała wyboru. Przez ostatni rok, Harry stał się kimś więcej niż tylko przyjacielem jej brata. Stał się jej przyjacielem. I był tajemniczym sponsorem jej braci, jeśli jej podejrzenia są prawidłowe. To jest to, niemal powiedziała na głos. Napiszę do niego o bliźniakach. Nie będzie wtedy podejrzliwy. Może to nawet go trochę naprowadzi na moje podejrzenia. To go zmusi do odpisania.

Wstała i poszła do pokoju, żeby wziąć trochę pergaminu. Już układała w głowie, jak rozpocznie list. Może coś na temat tej fretki dostającej wciry.


- Ach, tu jesteś, Albusie – rozbrzmiał głos Minerwy McGonagall. Zatrzymała się w drzwiach, ale potem podeszła ostrożnie, żeby stanąć za swoim przyjacielem. Choć wciąż używała laski, w tej chwili już rzadko służyła jej do wspierania się i już nie mogła się doczekać pozbycia się jej, w przyszłym tygodniu. – Nie widziałam cię, całe rano, i zaczęłam się zastanawiać. Możesz mi wyjaśnić, co cię zaniosło na szczyt Wieży Astronomicznej w środku ranka? Jest trochę za jasno na obserwowanie gwiazd.

- Dzień dobry. Potrzebujesz czegoś ode mnie, Minerwo? – powiedział Albus, odwracając się powoli od widoku chatki Hagrida. Tylko ci, którzy go dobrze znali zauważyliby, na jak bardzo zmęczonego wyglądał. Większość pomyślałaby, że po prostu dopadała go starość, ale po tych wszystkich latach wiedziała, co powoduje taki wygląd. Albus Dumbledore się martwił. Może powinien. Mało brakowało, żeby klapa w Ministerstwie skończyła się zupełnie inaczej. Jeśli nie pojawiłby się na czas, żeby powstrzymać Sami-Wiecie-Kogo, cóż, po prostu powiedzmy, że następny rok w Hogwarcie odbyłby się bez jednego szóstoroczniaka. Przynajmniej nie musiał dłużej się martwić o Ministra. Harry i Sami-Wiecie-Kto byli już wystarczającymi zmartwieniami.

- Zastanawiałam się, czy nie miałbyś ochoty na wspólny lunch – odparła. – Wiesz, że wyjeżdżam dziś po południu do siostry, więc nie będę się z tobą widzieć przez resztę miesiąca, pomijając spotkania Zakonu. I nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

Albus spojrzał przez chwilę w niebo, zbierając myśli, po czym zwrócił wzrok na Minerwę i wskazał, żeby dołączyła do niego na ławce.

- Po prostu myślę o zeszłym roku szkolnym. Lub konkretniej, o roku szkolnym Harry'ego. – Spojrzał na nią, po czym kontynuował. – Minerwo, jesteś jedyną osobą, której wyjawiłem moje prawdziwe uczucia, jeśli chodzi o tego chłopaka, pomijając oczywiście samego Harry'ego. Gdzie zrobiłem błąd? Czy to było wtedy, gdy kazałem Severusowi uczyć go Oklumencji, zamiast zrobić to samemu? Gdy pozwoliłem Dolores na te wszystkie szlabany, bo upierał się przy prawdzie? Czy to było na jego rozprawie? Pozwolenie mu na udział w Turnieju? Gdzie, Minerwo?

- Albusie, proszę, nie rób sobie tego. Mogłeś popełnić błędy, ale niestety, wszyscy je popełniliśmy. – Położyła lekko dłoń na jego ramieniu. – Zrobiliśmy, co uważaliśmy za najsłuszniejsze, co jest wszystkim, co mogliśmy zrobić. Pozwól, że zadam ci pytanie. Dlaczego pozwoliłeś mu na udział w Turnieju? Dlatego, że chciałeś zobaczyć, czy da radę wygrać? Czy może dlatego, że wiedziałeś, że jego odmowa uruchomi klątwę, która spowodowałaby, że straciłby kontrolę nad magią? – Nie dała mu odpowiedzieć. – Nie miałeś wyboru. I tak, Severus, Harry i Oklumencja równa się niepowodzenie. Ale to miało sens, żeby Harry się tego nauczył, a twoje powody, dla których nie zrobiłeś tego samemu, były właściwe.

Albus spojrzał przyjaciółce w oczy.

- Ale czy on mi kiedykolwiek wybaczy? Mój błąd kosztował życie jego najbliższej ojcu osoby. Nie widziałaś go, nie słyszałaś go tej nocy.

- Może nie, ale widziałam destrukcję, którą zostawił. – Jej twarz zachmurzyła się przez chwilę, gdy przypomniała sobie bałagan, który zrobił Harry, ale złagodniała, gdy przypomniała sobie, dlaczego nie wytrzymał. – On jest nastolatkiem, Albusie – kontynuowała, jakby konieczne było przypomnienie tego. – Daj mu czas. Pokaż mu, powiedz mu, że nadal obchodzi cię jego los. Musi wiedzieć, że ktoś się nim interesuje. Ci mugole, z którymi mieszka z pewnością w tym nie pomagają. Jestem pewna, że nie muszę ci przypominać o moim zdaniu na temat trzymania go tam. – Jej twarz pociemniała na wspomnienie tych okropnych ludzi. – Dlaczego go stamtąd nie zabierzesz? Nie zabierzesz go do ludzi, którzy go kochają i zatroszczą się o niego? Daj mu szansę na wyleczenie tych ran.

- Dobrze wiesz, że ochrona Harry'ego działa tylko, gdy mieszka w domu, w którym płynie krew jego matki. Po tym, co stało się w Ministerstwie, wygląda na to, że to dużo bardziej istotne, niż kiedykolwiek, żeby chronić go najlepiej jak możemy, dopóki nie może być tu, w Hogwarcie. Przykro mi wyznać, że nie jestem już pewien, że w ogóle jest tu bezpieczny.

- W porządku, Albusie. Wiem, że jest powód, dlaczego nie wyjaśniłeś mi, dlaczego Voldemort tak bardzo chce dopaść Harry'ego. Nie, - uniosła dłoń – nie musisz nic mówić. Wiesz, że to rozumiem. Nie nalegam. – Przyjaciele siedzieli chwilę w wygodnej ciszy, po czym Minerwa odezwała się po raz kolejny.

- Wciąż planujesz tą twoją małą wycieczkę w tym miesiącu? Jak to nazwałeś? „Dla zebrania informacji"?

- Nie jestem pewien. Może powinienem to odłożyć, dopóki się nie upewnię, że Harry dobrze sobie radzi. Zawsze mogę to zrobić później tego lata, bo powinno to zająć tylko kilka dni. Wciąż planujesz przyjechać do Wąwozu Sarag w sierpniu?

- Tak, ale to zależy od zdrowia Heleny – powiedziała, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Naprawdę, latanie na smoku w jej wieku. Co ona sobie myślała? Ma szczęście, że udało się zregenerować całą jej skórę. Jak na starszą siostrę, nigdy nie była specjalnie dorosła.

Nauczyciele wstali z ławki i ruszyli do Wielkiej Sali.

- Czy ktoś dołączy do nas na lunch?

- Jedyni pozostali w szkole to Sprout i Trelawney. – Zatrzymała się, pewna, że o kimś zapomniała. – Och, i oczywiście Hagrid. Pomona najprawdopodobniej nie opuści cieplarni, dopóki nie dokończy pracy, co pewnie zajmie jej jeszcze jakieś dwa dni. Sybilla nie wychodziła ze swojej wieży od sześciu dni, a Hagrid woli jadać w swojej chatce.

- W takim razie, może powiemy skrzatom, żeby zapakowały jedzenie i zrobimy piknik nad jeziorem? W końcu będzie to ostatni raz, gdy się zobaczymy przez następne parę tygodni.


Od autorki:

Pierwsze dwa rozdziały są prawdopodobnie najkrótsze, później się wydłużają. Te pierwsze mają po prostu wypełnić tło, więc mam nadzieję, że nie poddacie się po tym rozdziale. Sugeruję, żebyście wytrzymali przynajmniej do piątego, zanim zdecydujecie się tą historię porzucić. W ogóle, to powinniście przeczytać wszystkie trzydzieści osiem zanim zdecydujecie, czy się wam podoba, czy nie.


Od tłumacza:

Tak, to znowu ja. Wypoczęty i w pełni sił. Oto przed wami pierwszy rozdział "Follow the Phoenix". Jak już wspomniała autorka, nie radzę poddawać się po pierwszym rozdziale, bo, zapewniam was, robi się ciekawie.