Malchut (hebr. מלכות, królestwo) – dziesiąta i ostatnia sefira kabalistycznego Drzewia Życia oznaczająca materię, bądź obecność Boga w świecie materialnym (Szechina).
W kabalistycznym Drzewie Życia jest dziesiątą, najniższą i najbardziej oddaloną od źródła światła z sefirot. Z drugiej strony, jest uwieńczeniem emanacji i całego procesu stwarzania świata (odbija z powrotem do Keter światło emanujące w dół.(…) Kabała luriańska umieszcza Malchut w centrum stworzenia i na powrót przywraca jej charakter Boskiego Oblicza.
Jest ona królestwem Cherubów, a jej strażnikiem jest Sandalfon.
Rzecz dzieje się w fikcyjnym sezonie ósmym (dziewiątym)?
Chłopakom udało się zamknąć Bramę Piekieł przy użyciu jednorazowego klucza, dzięki czemu demony nie mogą już nawiedzać Ziemi. Ale czy na pewno jest to dobre rozwiązanie? W Niebie nadal panuje chaos, a masy stworów czekają na „odprowadzenie" do Czyśca. Co się stanie, gdy w grę wkroczą największe siły we Wszechświecie…?
Art użyty w okładce został stworzony przez siruphial . tumblr . com i nie roszczę co do niego żadnych praw autorskich.
1. Prolog
Patrzenie na Anuszkę stało się bolesne. Nieprzytomne oczy, długie, kasztanowe włosy w nieładzie, wzburzona ślina cieknąca po brodzie. Przygarbiona siedziała na rogu łóżka w szpitalnej celi, skubiąc rąbek szlafroka i co jakiś czas cicho podśpiewując, innym razem zaś wydając z siebie jęk o niskim tonie, nie przypominający żadnego ludzkiego języka. Od momentu trafienia do ośrodka nie odezwała się do nikogo słowem, nie chciała też jeść, więc pielęgniarki wciskały w nią pokarm siłą. Anuszka miała szczególne względy u salowych, często zaglądały do niej i mówiły, mimo że ta wydawała się nie słuchać. Kobiety lubiły siadać przy niej kiedy śpiewała. „Święty, święty…" inkantowała bez końca pięknym, ledwo słyszalnym głosem, aż piosenka przekształcała się w dziwny, buczący, ogłupiający dźwięk. Pielęgniarki nie miały wątpliwości, że Anuszka była jednym z jurodiwych i na językach całego szpitala płonęła dyskusja, czy i jak zasłużyła sobie na miejsce w celi.
Największy konflikt zaistniał pomiędzy przełożoną pielęgniarek, a ordynatorem. Ilona Praskowna, kobieta religijna i dawna sąsiadka Anuszki zapalczywie i z iskrami w oczach opowiadała historię dziewczyny: jak to już od dzieciństwa było wiadomo, że mała Ania jest inna od wszystkich, jak biegała do kościoła i wiosną przynosiła kwiaty na ołtarz, a śpiew jej w chórze wprawiał wszystkich w osłupienie i nostalgię. Dziewczyna pomagała licznej rodzinie, a zwłaszcza chorującej babci. Anuszka szczególnie lubiła pewną figurę anioła, a gdy ktoś bliżej jej się przyjrzał, mógł zauważyć, że z kimś tam rozmawia. Przełożona twierdziła, że to były pierwsze oznaki jurodiwości, a w tym, że staruszka babcia żyła pod opieką wnuczki mimo zaawansowanego wieku niemal widziała cud.
Mówiła, że wszystko stało się dwa dni przed Bożym Narodzeniem. Ania chodziła dziwnie przybita, jakby wystraszona. Od tygodnia nigdzie nie było widać jej rodziców (przełożona często mijała ich, gdy szli rano do pracy). W nocy, gdy stara pielęgniarka wracała do domu po dyżurze, z sąsiedniego mieszkania kamienicy usłyszała krzyk – długi, przeraźliwy, ale znajomy – to była Anuszka. Przyłożyła ucho do drzwi (nie weszła do środka, bo były zamknięte) i usłyszała, jak Ania płacze i histerycznie się modli, a jakiś nienawistny głos, nieludzki w swojej naturze, w odpowiedzi śmieje się i krzyczy „nic ci to nie da, mała suko!". Pielęgniarka szybko pobiegła do swojego mieszkania i zadzwoniła na policję, a potem udała się do sąsiada. Ten wraz ze swoim synem wyważył drzwi.
- Zobaczyliśmy ją. – mówiła z zapałem. – Stała na środku pokoju, w białej podomce, rozpuszczonych włosach. Anioł. A przed nią leżały trupy… to byli jej rodzice, mieli popalone twarze i ręce. I Anuszka powiedziała: „Diabły! Diabły w nich wstąpiły! Zabili babcię! Ale mnie nie mogli mnie dotknąć, nie mogli…". Biedactwo stało tak, ale nie płakało. Wzięłam ją na korytarz, przytuliłam i dopiero wtedy pociekły jej łzy. Ach, woda święcona, co tam łzy!
Ordynator, gdy tylko słyszał ta historię, wpadał w białą gorączkę.
- Pani Ilono Praskowna – zwykł mówić. – Ta dziewczyna jest szalona, oszalała z żalu, kiedy okazało się, że jej babcia nie żyje, bo udusiła się, pewnie ze starości i pozabijała swoją rodzinę! Nie ma tu się czego doszukiwać! Pani Anuszka to niebezpieczna osoba, a swoimi opowieściami naraża pani na niebezpieczeństwo też inne pielęgniarki! Proszę o trochę rozumu w głowie!
- Widział pan te rany? Nawet sąd nie był w stanie powiedzieć, jak jej rodzice zginęli! Spalili się w świętym ogniu, ot co. – to był koronny argument przełożonej i po nim ordynator odpuszczał i ostentacyjnie pukał w czoło.
Dwudziestego dziewiątego lutego do opiekowania się Anuszką przydzielono nową pielęgniarkę. Piękna kobieta od razu wpadła w oko wielu lekarzom i wprowadziła niemały chaos w światku szpitala. Niewiele obchodziła ją religia, a gdy usłyszała historię jurodiwej pacjentki tylko znacząco uniosła brew, dlatego ordynator przydzielił ja właśnie do tego przypadku, ku oburzeniu reszty pielęgniarek.
Był późny wieczór, gdy nowa pielęgniarka weszła do celi. Nie zapaliwszy światła, pochyliła się nad Anuszką i szepnęła do ucha:
- W końcu cię dorwaliśmy. Myślałaś, że odpuścimy tak potężnemu Naczyniu? O, nie. Już nie uciekniesz, mała.
Anuszka nie spała. Spojrzała na pielęgniarkę swoim rozmydlonym spojrzeniem, kuląc się na łóżku. Pielęgniarka uśmiechnęła się ekstatycznie, jak sadysta podczas rzezi. Miała całkowicie czarne oczy. Przygniotła dziewczynę i owinęła palce wokół jej gardła. Anuszka wydała z siebie kilka charknięć, przeszył ją konwulsyjny dreszcz, po czym stała się zupełnie bezwładna. Pielęgniarka jeszcze chwilę siedziała na niej, czerpiąc perwersyjną radość z dokonanego zabójstwa, po czym cicho wstała i zaczęła zmierzać w stronę drzwi celi, gdy…
Powietrze wypełnił huk, mocniejszy od huraganu, niszczący bębenki uszne. Szyby w oknach szpitala wypadły z futryn, ziemia zatrzęsła się pod stopami lekarzy. Pielęgniarka upadła na ziemię, zasłaniając dłońmi uszy. Po chwili przeraźliwy hałas ustąpił. Kobieta wstała i spojrzała za siebie. Anuszka siedziała na posłaniu z poważną, świadomą miną. Pielęgniarka krzyknęła krótko, po czym krótki rozbłysk światła rozsadził jej czaszkę.
Anuszka wstała, rozejrzała po pokoju oblepionym krwią demona i ściągnęła usta. „Święty, święty…" zanuciła, po czym zniknęła.
