betowała okularnicaM:*


- Oczywiście, że się rozbierasz – mówi Danny, prychając bardziej do siebie pod nosem, niż w jego kierunku.

I to wszystko jest śmieszne, ponieważ w banku jest czternastu zakładników, a on nie zamierza szukać przebieralni, aby zmienić koszulkę w jakiś ustronnym i intymnym miejscu. Nie zwraca uwagi na kamery, ponieważ one są zwrócone w kierunku wejścia do budynku, więc to nie tak, że ktokolwiek widzi, ale Danny zawsze wybiera ten moment, żeby zacząć marudzić. I spogląda na niego z dezaprobatą, gdy Steve wyciąga z bagażnika jego samochodu skrzynkę z granatami. Kluczyk jest bezpieczny w jego kieszeni, więc to nie tak, że Grace będzie miała z tym kontakt.

Danny jednak marszczy brwi i krzywi się, gdy Steve wypycha spodnie granatami, a potem zakłada kamizelkę kuloodporną, ponieważ ostatnim razem, kiedy wszedł bez – zamachowcy byli jego najmniejszym problemem. Danny ujadał na niego przez ponad godzinę, gdy czekali aż zszyją mu kilka powierzchownych ran, które normalnie opatrzyłby w domu sam, ale Williams potrafił być wrzodem na tyłku.

- Nie wchodzisz tam sam, zapomnij – rzuca Danny, ponieważ ostatnie dziesięć minut marnotrawił czas na gadanie, a teraz nagle sam podchodzi do bagażnika i zabiera swoją kamizelkę.

- Koszula będzie ci blokować…

- Nie rozbiorę się publicznie, dziękuję bardzo McGarrett. Nie wszyscy jesteśmy ekshibicjonistami jak ty – wchodzi mu w słowo Danny i zapina kamizelkę, a potem podwija rękawy, co jest w zasadzie pewnym ustępstwem.

Steve sięga po jego krawat i dostaje w łapę.

- Nie przesadzaj. Nadal jestem funkcjonariuszem na służbie – prycha Danny.

Brzmi to jak żart, ale Steve nie jest tego taki pewien. Czarne skórzane rękawiczki wyglądają na tych drobnych dłoniach cholernie profesjonalnie i pewnie takie rzeczy nie powinny go podniecać, ale jednak nie może nad sobą zapanować. Ciśnienie w jego uszach rośnie, gdy Danny wybiera krótki karabin, a kilku gliniarzy z HPD spogląda na nich jak na wariatów.

- Stawiasz dzisiaj piwo – rzuca Danny i ruszają do przodu, skradając się początkowo na samej linii widoczności z banku.

Lou nie mówi nawet słowa, ale kreuje akcje dywersyjną w postaci kilku przypadkowo wpuszczonych na teren dziennikarzy, których policja wycofuje za linię. Słychać krzyki od strony banku i pewnie zirytowani złodzieje kazali trzymać hieny na uwięzi. Też chcą mieć czysty wgląd w sytuację, ale to już kwestia sekund, bo Steve wspina się po fasadzie budynku, korzystając z rynny i Danny'emu nie pozostaje nic innego tylko podążyć. Sprawdza kilka razy czy jego partner sobie radzi, ale jak na kogoś tak negatywnie podchodzącego do ruchu, Williams daje sobie znakomicie radę. Jego uda są mocne, a w szerokich ramionach tkwi siła, której nikt nie spodziewa się po marnej posturze.

Wykopuje okno na wyższym piętrze, korzystając z hałasu i wciąga Danny'ego do środka, gdy już zabezpiecza teren. Teraz muszą zejść już tylko na dół. Williams spogląda na niego jak na wariata, a potem dodaje;

- I upewnię się, żebyś nie zapomniał portfela – uprzedza go lojalnie mężczyzna.

Nie wie kiedy stali się takimi wariatami. Nie jest pewien kiedy Danny przeszedł na jego stronę mocy, ale Chin w słuchawce prosi, żeby przestali romansować i zabrali się do roboty. Mleko w lodówce może zaczekać te pięć minut dopóki nie skopią tyłków przetrzymującym zakładników gnojkom. Steve nie komentuje, ale widzi, że coś przebiega po twarzy Danny'ego, ale nie ma ani chwilę na przeanalizowanie tej miny, emocji.

Żarty o starej dobrej małżeńskiej parze stały się normą. Nie jest pewien co Danny o nich myśli. Williams początkowo irytował się i próbował bronić, ale ostatni milczał za każdym razem, gdy temat wypływa. A Steve cholernie chciałby znać jego zdanie w tej mierze. Nigdy nie widział Danny'ego romansującego z nikim prócz kobiet. Ten romans z Gabby wydawał się wymuszony, jakby Williams szukał bardziej matki dla Grace niż partnerki dla siebie. A Steve czekał i obserwował.

Ostatnie tygodnie były przyjemne. Odwiedzali go z Grace niemal w każdy weekend i małą uczyła się pływać na desce. Czułby się lepiej, gdyby Danny nie ciągnął Kono, a ona nie zapraszała China, ale to oznaczało, że byli wszyscy razem. W zasadzie to nie było nic aż tak złego.

Danny porusza się prawie bezgłośnie i macha do niego, dając mu znać, że droga wolna. Są w zasięgu kamer, więc HPD wie, że są w środku i bezpieczni. Steve wychodzi na prowadzenie i namierza pierwszego z napastników, ustawiając się w dogodnej pozycji. Wszyscy zakładnicy leżą na ziemi, co ułatwia im sprawę. Spogląda na Danny'ego i nie musi mówić ani słowa. Jest trzech mężczyzn w maskach. Wszystko się zgadza z raportem od Lou, więc bierze na muszkę pierwszego, czekając aż Danny wybierze dupka dla siebie. Kiedy naciska na spust, rozlega się krzyk i mężczyzna upada, trzymając się za prawe ramię. Broń ciężko uderza o podłogę i wszyscy zaczynają wrzeszczeć. Drugi mężczyzna trzaska o posadzkę po lewej ze sporą dziurą również w prawym ramieniu. Nie wie dlaczego, ale coraz częściej sprawia mu przyjemność fakt, że myślą tak samo.

- Hawaii Five O! – wrzeszczą obaj. – Na podłogę! – dodają do trzeciego, mierząc do niego z broni.

Czuje jak Danny odwraca się upewniając się, że mają do czynienia z trzema napastnikami. W kilka minut później, ranny ochroniarz jest pakowany do karetki. Pozostali pomagają wyprowadzić przed budynek płaczące kobiety. Danny spogląda na niego przelotnie i uśmiecha się, gdy widzi matkę przytulającą córkę. Lou powiadamia ich, że Denning nie jest zadowolony z faktu, że użyli siły, ale ma nadzieję dostać wyczerpujący raport.

Danny krzywi się i patrzy na niego sugestywnie.

- Stawiam piwo. Ty to tłumaczysz – rzuca, ponieważ i tak to się odbędzie w ten sposób.

- McGarrett, pamiętaj o portfelu – mówi Danny, zanim kieruje się na zewnątrz w światła lamp i cały hałas, który zostawili za sobą.

ooo

Niedzielne poranki należą do jego najbardziej ulubionych. Grace wpada do jego domu bez pukania, chociaż Danny zwraca jej uwagę na temat kultury. Jedzą razem śniadanie, ponieważ córka Williamsa uwielbia jego koktajle owocowe, a ponieważ są zdrowe, Danny nie może powiedzieć jej złego słowa, chociaż narzeka, że Grace coraz bardziej zamienia się w Steve'a. Może coś z tym wspólnego ma fakt, że mała ma własną deskę i że wybiegają na jego plażę z takim samym zapałem, rozbierając się już na lanai.

Danny zbliża się dużo wolniej do wody i zostaje zakopany po kostki w piasku, przyglądając im się tylko z oddali. Kono dołącza do nich dopiero po godzinie i zaczynają swoje lekcje, a Steve stara się chwycić w tym czasie kilka fal. W zasadzie nie ma nigdy w planach popisywania się, ale jeśli ryzykuje trochę bardziej albo trzyma się trochę bardziej prosto, gdy wychodzi z wody, Kono nie mówi ani słowa.

Danny jednak patrzy na niego tylko przelotnie bardziej skupiony na córce.

- Może dzisiaj popływasz z nami? – pyta Steve, ponieważ nie potrafi się powstrzymać.

Danny ma już cały zestaw plażowych szortów, które w niego wmusiła Kono, ponieważ chodził na plażę z Grace w swoich spodniach prasowanych w kant. Jego tyłek wyglądał w nich znakomicie, ale to nic w porównaniu z tym, że Steve ma teraz do wglądu całe centymetry skóry, której pozbawiano go w czasie tygodnia. Danny zawsze jest zapięty tak wysoko, że nie widać jego klatki piersiowej. A spodnie zasłaniają całkiem zgrabne łydki, pokryte cienkimi kręconymi jasnymi włosami, które jakoś dziwnie nie są dla niego zaskoczeniem. W końcu Danny jest blondynem.

Williams zerka na niego niepewnie i Steve nie wie co mężczyzna widzi tak naprawdę. Może tylko swojego partnera, wrednego i upierdliwego szaleńca, który nie zatrzymuje się nawet na pięć minut, żeby wezwać wsparcie. Albo ociekającego wodą mężczyznę. Trudno to wyczytać ze spojrzenia Danny'ego. Steve nigdy nie jest pewien, chociaż bywają dni, gdy sądzi, że czuje na sobie wzrok Williamsa odrobinę dłużej.

Danny spogląda na niego z kwaśną miną. Jego wzrok przesuwa się wzdłuż jego tatuaży i kończy na linii nisko opuszczonych szortów, które powinni odsłaniać część ścieżki ciemnych włosów. Ubiera je specjalnie, ale nie przyzna się do tego nigdy. Normalnie ludzie też patrzą na niego dużo dłużej, nawet ci kompletnie hetero. Wie jak wygląda, ponieważ pracował na to całe życie i nie wstydzi się tego, że jest dumny z mięśni, które nadal doskonale widać, chociaż jego trening został poważnie okrojony przez czas.

Danny nigdy jednak nie poświęca jego ciału dłużej niż minutę i podejrzewał nawet raz, że Williams jest aseksualny, ale wtedy pojawiła się Gabby.

Może jest idiotą, że nie potrafi dać temu spokoju, ale nie jest w stanie uwierzyć, że ich relacja jest całkiem platoniczna. Grace przytula go i Danny sporadycznie też. Czasem dostrzega rumieńce na twarzy Williamsa, które nie powstały pod wpływem słońca. Kiedy się poznali, uznał, że powinien dać Danny'emu czas. Mężczyzna był po rozwodzie, a problemy z Rachel dopiero się zaczynały. Nienawidził Hawajów i Steve dawał mu czas na oswojenie się. I sądził nawet, że stracił swoją szansę, gdy pojawiła się Gabby, ale ten związek nie przetrwał, więc zdecydował się przystąpić do działania.

Nie jest subtelny – w tym jednym Danny miał rację. Jego ksywka była czystą kpiną. Przeważnie ściągał koszulkę i czekał na następstwa. Na Danny'ego to jednak nie działało. Chociaż przynajmniej niemal wszystkie wieczory spędzali razem.

Danny zerka jeszcze raz na jego brzuch mokry od wody i Steve napina mięśnie instynktownie. Williams jednak wpatruje się już w dal, gdzie Kono uczy Grace jak dorwać fale.

- Nie, dzięki. Tym razem postoję – odpowiada Danny, jakby robił cokolwiek innego.

- Wiesz, że to trochę nie fair? – wzdycha Steve. – Grace z przyjemnością popływałaby z tobą. To ty powinieneś uczyć ją jak surfować. Dorośli łapią to szybciej. Jeśli chciałbyś, pokazałbym ci… - zaczyna, ale Danny spogląda na niego ostro.

Może przesadził, wyciągając kartę Grace, ale prawda jest taka, że obaj wiedzą, iż mała byłaby wniebowzięta. Próbowała od tygodni wciągnąć swojego Danno do wody, może nawet z równą zapalczywością co on.

Danny nie mówi do niego nic i Steve decyduje się, że lepiej się wycofać. Upewnia się jednak jeszcze, że jego spodenki luźno zwisają na biodrach, ponieważ nadal się nie poddał.

ooo

Danny pojawia się przed jego domem o wiele wcześniej niż zwykle i Steve za bardzo nie wie co o tym myśleć. Williams bez słowa zajmuje miejsce pasażera, gdy zmieniają się za kierownicą, ale na tylnym siedzeniu nie ma malasadas, więc może piekarnie były jeszcze zamknięte. Danny jednak trajkocze już na temat Grace i tego jak miała w planach wyjść na kolejną harcerską wyprawę w głąb dżungli. Nikt nie chciał ich tym razem za opiekunów i Steve nie był nawet bardzo zaskoczony.

Jakoś wylatuje mu z głowy, że mieli podjechać po pączki i przypomina sobie dopiero, gdy Danny siada ze swoją kawą i pochyla się nad aktami. Nie wydaje się zirytowany faktem, że zapomniał swojego ulubionego drugiego śniadania. A kiedy ostatnim razem zdarzyła się podobna tragedia chyba nawet gubernator o tym wiedział. Tym razem jednak w biurze panuje przyjemna cisza i jeśli ktokolwiek zauważył coś dziwnego – to tylko on.

Kono mruczy pod nosem, gdy przegląda akta, a Chin stara się dokończyć swój raport, co nie wychodzi mu za dobrze.

Steve zastanawia się czy nie wspomnieć o malasadas, ale w zasadzie nie słuchał jojczenia Danny'ego dla przyjemności i nie chce się wkopywać w kolejny wykład na temat swojego wścibstwa. Jakimś cudem Williams mógł pytać o rzeczy ściśle tajne, a on nie miał prawa odezwać się na żaden temat. Zadawanie pytań było dla niego strefą zakazaną i dlatego rzadko się tam zbliżał.

Mija więc cały dzień, a on tylko zerka na Danny'ego, który w okolicy lunchu w końcu zaczyna gryźć jabłko i to jest tak szalone, ale przez chwilę zastanawia się czy dobrze widzi.

ooo

Kiedy malasadas nie ma również następnego dnia, musi przygryźć sobie język, żeby nie zapytać. Danny jednak zachowuje się jak zwykle i nagle dzwoni jego telefon, a oni mają kolejną sprawę, więc zawraca w miejscu, narażając się na nieprzyjemny komentarz ze strony Williamsa i rusza na drugi brzeg wyspy. Chin i Kono są już w drodze.

Zbierają materiał dowodowy, gdy Max pakuje ciało do worka i Danny przepytuje sąsiadów ofiary, ale oczywiście nikt nic nie widział. Sprawa wygląda na jedną z tych, które zalegną w ich aktach i będą czekały na świeży trop. Danny jednak wraca z tym błyskiem w oku, który mówi, że ma już wszystko w głowie poukładane.

- To jej szef – informuje go Williams. – W koszu Chin znalazł testy ciążowe. Facet odwiedzał ją nocami. Podobno pracowali do późna – dorzuca.

Kiedy podjeżdżają pod dom mężczyzny, Danny patrzy na faceta tak, jakby wiedział o nim wszystko i ten pęka, gdy na jaw wychodzi jego romans, a żona przestaje dostarczać mu alibi. Wychodzą z podejrzanym, zeznaniami i pewnym wyrokiem. Ten dzień jest tak piękny, że prawie potyka się o własne nogi, gdy Danny informuje go, że ma coś do załatwienia po południu i zobaczą się u niego w domu dopiero późnym wieczorem.

ooo

Przestają się widywać u niego codziennie. Nadal jeżdżą razem do pracy, ale pojawia się nowy zwyczaj – Danny zjawia się dość wcześnie i zawsze jest świeży i pachnący po prysznicu. Steve zaciska dłonie na kierownicy, ponieważ nie chce pytać czy jego partner ma nową dziewczynę. To w jakiś sposób rozwiązuje jego problem, bo jest już całkiem pewien, że Danny jest stuprocentowym hetero. Może ślub z kobietą, wspólne dziecko i przelotna dziewczyna powinny jednak nasunąć mu tę myśl wcześniej. Nie chciał się jednak z tym pogodzić i nadal jest ciężko.

Stara się jednak cieszyć, ponieważ Danny jest ewidentnie rozluźnion wiele lepszym nastroju. Pije mniej kawy, a jego cera wygląda na zdrowszą, jakby spędzał na świeżym powietrzu więcej czasu. Kono rzuca Williamsowi znaczące spojrzenia, ale ten udaje, że nie widzi ich, więc coś musi być grane. Może Kalakaua zna tajemniczą dziewczynę Danny'ego, ale skoro mężczyzna jeszcze jej nie przestawił, może nie jest aż tak ważna. Z Gabby zajęło mu tygodnie zanim zdecydował się poznać ją z Grace, a ta relacja wyglądała na dość zaawansowaną. Zamierzali spędzić wspólnie wakacje i Asano wyciągnęła Danny'ego na plażę, co było dokonaniem roku i nadal nie zostało pobite.

Jeśli nowa dziewczyna ma przynieść kolejne zmiany, Steve mocno przygotowuje się na ich nadejście. Pierwsza niedziela, kiedy Grace ma znowu pojawić się u niego na plaży jest trudna. Przede wszystkim minęło dwa tygodnie. Wie, że Danny nie będzie spał z tą laską, gdy jego córka znajdowała się za ścianą, ale nadal boi się, że zobaczy ją przed swoim domem. Albo że Danny zdecyduje, że kompletnie zmienią plany. Nikt go nie uprzedzał, ale to nie tak, że wcześniej mówili cokolwiek.

Grace wpada jednak do jego kuchni żądając swojego soku, więc miksuje owoce, przyglądając się kątem oka Danny'emu, który wyciąga z samochodu nie jedną, ale dwie deski.

- Danno umie pływać – informuje go Grace półszeptem, ale nie ma wątpliwości, że Williams ich słyszał, bo uśmiecha się lekko, a Steve czuje, że jego serce zaczyna bić szybciej.

Ostatnie czego się spodziewał, to to, że Danny naprawdę weźmie to cholerne lekcje. Wolałby oczywiście sam je przeprowadzić i nie wie czemu Williams nie zwrócił się z tym do niego, ale przecież to oznacza, że Danny w końcu ściągnie z siebie koszulkę. I może tak naprawdę przez ostatnie tygodnie nie inwestował swojego czasu w bezimienną kobietę, której Steve nie chce znać.

Grace jest tak podekscytowana, że nie dopija soku. Ściąga koszulkę i spodenki, skopując buty i rzuca się w kierunku plaży. Jej deska nadal jest oparta o ścianę domu. Różowy wzór, który zaprojektował dla niej wyraźnie odcinał się na pomarańczowym i żółtym, które specjalnie dobrano. Nie widać pąków, ale to kwiaty i Grace piszczała, gdy zobaczyła pierwszy raz tę deskę. Nie potrafił zapomnieć jej radości i tego jak Danny poklepał go po plecach, gdy mała pobiegła pochwalić się Kono.

Rusza za nią w pogoń, ponieważ nie chce, aby weszła sama do wody. Danny'ego nie ma na brzegu, gdy obraca się z dzieckiem na rękach, ale Williams pojawia się w kilka długich minut później w jednym z tych strojów dla surferów, które zakrywają niemal całe ciało, zostawiając tylko łydki i przedramiona odsłonięte. Steve czuje si ę oszukany, ponieważ sądził, że zobaczy Danny'ego bez koszulki, ale mężczyzna przynajmniej ma swoją deskę, którą wbija w piasek i zaplata dłonie na piersi, jakby zamierzał spytać 'no i co wyrabiacie'. Grace wierzga, więc wrzuca ją do wody, wiedząc, że jest na tyle głęboko, że mała nie zrobi sobie krzywdy.

Danny wchodzi do oceanu powoli, z rozmysłem i nie patrzy na nic konkretnego, gdy zanurza się do połowy bioder. Skafander nie opina jakoś mocno jego ciała, ale Steve widzi wyraźnie linię jego pośladów. To trochę jak najgorsza we wszechświecie tortura, gdy w końcu dostaje to czego chciał – Danny'ego w wodzie, ale jednocześnie wszystko jest poza jego zasięgiem. Zwabienie Williamsa do oceanu było zaplanowanym działaniem. Nie musiałby wtedy prosić mężczyzny, aby ściągnął ubranie. Tymczasem Danny jak zawsze go zaskoczył.

Nie pluje sobie jednak w brodę, bo Williams odpływa trochę od brzegu, zanim decyduje się zawrócić, walcząc z falami. Nie idzie mu najgorszej jak na szczura lądowego, ale brakuje mu ewidentnie wprawy. Zapewne zimne zatoki New Jersey nie nadawały się zbytnio do wolnego pływania. Może w tym trochę tkwi niechęć Danny'ego. Nie jest pewien. Kiedy pytał Danny wściekał się i zmieniał temat.

Nie jest nawet pewien jakim cudem godzina minęła tak szybko, ale Kono pojawia się na brzegu z własną deską i patrzy na Danny'ego unosząc brew do góry. Williams zatem nie uczył się również u niej, ale Kalakaua znała wszystkich instruktorów na wyspie, więc zapewne wiedziała. Te spojrzenia nagle nabrały sensu i trochę sprawia mu to ulgę. Teraz ma pewność, że żadna dziewczyna nie krąży wokół Danny'ego, więc poprawia swoje spodenki i łapie za własną deskę, obserwując kątem oka jak Williams radzi sobie z falami.

Ramiona mężczyzny są szerokie i silne, więc nic dziwnego, że szybko łapie prowadzenie. Steve puszcza go zresztą przodem, ponieważ może gapić się na jego tyłek nieskrępowany. Kono ubezpiecza Grace, gdy biorąc pierwszą falę. Danny nie wywraca się, chociaż stoi niepewnie na nogach, ale uśmiecha się do niego jak szaleniec i Steve ma dziwne wrażenie, że dzielą jedną z tych chwil cudownego zrozumienia.

ooo

Mija kolejne cztery tygodnie zanim Danny proponuje, żeby przeszli się na publiczną plażę. Grace umówiła się z koleżankami w niedzielę i nie chcą przegapić zabawy. Kono obiecuje pilnować jej w wodzie, gdy oni obaj zajmą się łapaniem tych większych fal i Steve nie potrafi nie czuć radości na samą myśl, że w końcu zostaną razem sami.

Danny nie przyjeżdża już do niego każdego wieczoru, ale trzyma się na desce coraz pewniej, więc musi trenować. I Steve naprawdę cieszy się, gdy obaj płyną ramię w ramię. Danny wydaje się zafascynowany falami, oceanem, jakby odkrył je na nowo. Nie narzeka już tak często na Hawaje, chociaż nadal przeklina ananasy.

Plaża jest zatłoczona i kiedy wypakowują deski z jego ciężarówki, Kono pomaga im z kocami, prowadząc ich w miejsce dość blisko wody. Jakiś tuzin mamusiek z córkami spogląda na nich wygłodniałym wzrokiem, do którego Steve zdążył się już przyzwyczaić. Czuje też pewną satysfakcję na samą myśl o ich minach, gdy Danny ubierze ten kombinezon, który był genialny do surfingu. Hawajczycy przeważnie rezygnowali z takiego sprzętu w czasie pływania rekreacyjnego, ale jak z krawatem – Danny nigdy nie porzucał profesjonalnego wyglądu.

Grace zaczyna budować zamek z piasku, nie przejmując się faktem, że jej deska czeka gotowa. Nie, żeby Steve spodziewał się czegokolwiek innego, ale on upewnia się, że ma wszystko z sobą i otwiera usta, aby spytać Danny'ego czy pływają teraz czy później, gdy Williams nagle zdejmuje koszulkę i odrzuca ją na ich koc. Nie wie za bardzo co powiedzieć, ponieważ niższy mężczyzna wygląda naprawdę dobrze. Po tylu malasadas, które Williams normalnie zżerał na co dzień, spodziewał się bardziej ciała podmiejskiego tatuśka, ale może jednak wspinają się po fasadach budynków o wiele za często.

Danny nie ma jakoś przerysowanych mięśni, ale ewidentnie widać, że ćwiczy. Lekko opalona skóra pokryta jest jasnymi włosami, które tak bardzo odróżniają go od tutejszych mężczyzn, że kilka nastolatek wbija wzrok w o wiele starszego mężczyznę, kiedy mijają ich w drodze do wody. Steve nie chce nawet wiedzieć, co myślą mamuśki.

- Panie Williams – krzyczy jedna.

Danny odwraca się instynktownie w jej stronę i łapie piłkę, która zostaje mu posłana. Uśmiecha się lekko, gdy oddaje zabawkę z powrotem.

- Danny – poprawia kobietę Williams swobodnie, jakby to nie miało znaczenia, że właśnie przeszli na ty. – Dzisiaj pływam. Może później pogramy, ale to byłaby dysproporcja. Steve musiałby zagrać w drugiej drużynie – dodaje Danny lekko.

- Jasne! – odkrzykuje tamta z wyraźnym entuzjazmem i Steve nagle orientuje się, że na jej dłoni nie ma obrączki.

Jest w wieku Danny'ego i jak każda tutaj dba o ciało, żeby wyjść na plażę i pokazać się z jak najlepszej strony. Jej alimenty pewnie są tak wysokie, że stać ją na cholerny dom na plaży, ale Danny pewnie o tym nie wie, ponieważ nie interesowało go nigdy jacy ludzie zamieszkiwali wyspę. Jest haole jak Danny, ale pewnie jak każda z tych kobiet lubi czuć się tutejszą. Tutejszych jednak nie stać było na prywatną szkołę, do której chodziły ich dzieci.

Danny spogląda na niego jakoś pewniej, z uśmiechem, gdy sięga po swoją deskę. Coś figlarnego pojawia się w jego wzroku, gdy rzuca się w kierunku wody.

- Myślisz, że mnie dogonisz, McGarrett?! – krzyczy Danny, zanim zaczyna wiosłować.

Spodenki są przylepione do jego pośladków ukazując dwie równe półkule i dałby mu wygrać, choćby dla tego widoku, ale nie może. Nie powinien. Więc kradnie mu falę, ponieważ jest dupkiem, a Danny wpada do wody z głośnym pluskiem, a wynurzając się – pluje. Jego włosy są przyczepione do czaszki, co zawsze śmiesznie wygląda. Steve nie jest pewien jak długo zajmuje mu ułożenie fryzury, ale spodziewa się, że to jest coś, co Danny praktykował przez lata, aby dojść do perfekcji. I nie zaprzecza tej doskonałości. Chciałby tylko czasem dotknąć jego włosów, żeby upewnić się, że faktycznie są tak miękkie na jakie wyglądają.

Ta sama kobieta, która wcześniej zagadywała Danny'ego, czeka na nich na brzegu. Udaje przerażenie i Williams musi to wiedzieć, bo na jego twarzy pojawia się lekka irytacja. Kono zaczyna chichotać, przechodząc obok nich i Steve zawtórowałby jej, gdyby widział coś zabawnego w pożerającej wzrokiem Danny'ego kobiecie. Prawdę powiedziawszy ma ochotę jednak założyć koszulkę na swojego partnera, ponieważ Danny jest inny niż wszyscy i wyróżnia się na tej plaży jak tylko może. To oczywiste, że jest naturalnym blondynem i tym wszystkim kobietom uaktywnia się pragnienie posiadania blond dzieci z niebieskimi oczami. To żenujące. To przerażające. Nie lubi tego.

- Więc bieganie jednak poskutkowało? – prycha Kono.

Danny czerwieni się lekko, starając się puścić tę uwagę mimo uszu.

- Bieganie? Biegacie razem? – interesuje się Steve, ponieważ chce wiedzieć, gdzie Danny spędza ten cały czas.

- Nie. Kono pokazała mi kilka tras – przyznaje przez z zęby Williams.

I Steve nie wie w czym tkwi problem. Znaczy wie w czym tkwi jego problem.

- Dlaczego nie poprosiłeś mnie? Też znam świetne trasy. Codziennie biegam – wymienia i nie kryje nawet jak bardzo godzi w niego ta kolejna mała zdrada.

Danny spogląda na niego lekko rozchylonymi ustami i coś dziwnego pojawia się w jego wzroku zanim znika. I Williams mruży oczy, kiwając głową na prawo i lewo, jakby przygotowywał się do przedrzeźnienia go.

- Nigdy mnie nie zaprosiłeś, Steven – mówi Danny ze śmieszną manierą w głosie, która ma zapewne udawać akcent jednej z mamusiek.

Kono prycha i wchodzi do oceanu, gdy dziewczynki wracają z wiaderkami po wodę.

Serce Steve'a bije coraz szybciej, ponieważ to jest najbliższa flirtowi rzecz, jaką Danny zrobił. I może to brzmiało jak żart, ale Williams patrzy na niego odrobinę dłużej. Steve zna wzrok tego typu. Jest w nim lekkie wyzwanie, ale przede wszystkim sekundy płyną, a oni się na siebie gapią. Danny wydaje się ciekawy jego reakcji i czeka na nią, więc Steve nie zamierza go zawieść.

- Zaproszę cię następnym razem – rzuca niby niezobowiązująco, ale mówią o czymś kompletnie innym i jego serce bije jak opętane, bo Danny uśmiecha się krzywo, jednocześnie z satysfakcją i ulgą, jakby nie wiedział jak jego wypowiedź zostanie odebrana, co jest śmieszne, bo Steve starał się przez prawie pół roku jakoś go podejść. Bezskutecznie.

- Nie, dzięki – odpowiada Danny, zaskakując go trochę, ponieważ spodziewał się, że właśnie takiej odpowiedzi chciał. – Nie dam się wrobić na bieganie z tobą. Nie nadążę – rzuca, wzruszając ramionami, jakby to nie był dla niego żaden problem, aby to przyznać. – Jesteś SEAL, poza tym wiem jak długie nogi masz – dodaje i spogląda na niego intencyjnie, przeciągając wzrokiem po całym jego ciele.

Flirtują na środku pieprzonej plaży pod okiem mamusiek, które najchętniej poprosiłyby Danny'ego, ale wmasował krem w ich ciała. A on czuje, że robi mu się coraz goręcej.

- Może chcesz posurfować ze mną na mojej prywatnej plaży? – pyta, ponieważ nie potrafi się powstrzymać.