Uwagi ogólne: Pierwsza i ostatnia scena są z punktu widzenia Midorimy, reszta z punktu widzenia Takao.
Zielony
-cięcie-
(Czy mi się zdaje, czy twoje palce…?)
Srebrny
Mówią: co z oczu, to z serca.
Ze światła w ciemność, z dźwięku w ciszę.
Nie.
Wcale tak nie jest.
- Kłamiesz, Shin-chan.
- Nigdy nie byłeś świetnym kłamcą.
…
Codziennie składa mi wizytę.
Jak się dzisiaj masz?
- Dobrze. A ty?
Przysuwa krzesło do łóżka. Jest twarde, niewygodne. Wiem to, ponieważ często się wierci, zmieniając pozycje i stukając palcami w osłonę na łóżko.
To trochę zabawne, ponieważ nawet teraz wciąż metodycznie owija swoje palce, każdego dnia. Delikatnie muśnięcie materiału o świeżą pościel. Albo kiedy poprawia kołdrę albo wyciąga rękę, by odgarnąć kilka pasemek włosów, które wchodzą mi na oczy.
Wie, że to denerwujące, naprawdę nienawidzę, kiedy włosy opadają mi na twarz.
Dzisiaj Oha Asa mówi, że Skorpiony są szóste w rankingu.
Śmieję się. – Wiesz, że nie wierzę w te bzdury, prawda?
Zielonowłosy mężczyzna milknie, sięga do swojej torby i słychać szmer. I szelest plastikowej torby.
Wiem to, ponieważ robi to codziennie, niezawodnie.
Zastanawiam się, co przyniósł mi tym razem.
Twoim szczęśliwym przedmiotem na dziś jest zestaw 24 fluorescencyjnych zakreślaczy. Wiesz jak trudno jest zdobyć dokładnie jeden zestaw 24—
- Shin-chan tak bardzo o mnie dba, schlebia mi to. Znalezienie tego zestawu musiało zająć naprawdę dużo czasu, huh.
Nie, chodziło mi o to, że—
Po prostu walały się u mnie w domu, więc pomyślałem, że przyniosę je tu tak na wszelki wypadek.
Zastanawiam się jakich są kolorów.
- Założę się, że zamówiłeś je przez internet i przyniosłeś je tutaj, nie musisz się wstydzić.
Mogę to sobie wyobrazić. Midorimę w swoim pogniecionym t-shirt'cie i nijakich spodniach od piżamy, serfującego po internecie późno w nocy i mrużącego oczy od światła komputera.
Naprawdę dosyć łatwo było je zdobyć, zapomnij o tym, co powiedziałem.
- Widzę, że pretensjonalny jak zawsze.
Myślę, że dawny ja błysnąłby uśmiechem… właśnie w tej chwili. Podokuczałby mu jeszcze trochę, aż by się zarumienił, aż zostałby zmuszony do przyznania się, że zeszłej nocy spędził długie godziny na internetowych zakupach, aż poprawiłby te znajome okulary i gwałtownie zakończył rozmowę, kiepsko maskując zakłopotanie.
Dość tych bzdur, Takao.
Dźwięk ruchu. Pochyla się nade mną i słyszę jak bierze kilka głębokich oddechów, i czuję ciepło jego silnych pleców.
Niemalże czuję bicie jego serca w rytm wojskowego marszu.
Mówię: „czuję", ale czy to moja wyobraźnia?
To wyobraźnia, czy ja wariuję? Mogę słyszeć, mogę myśleć, mogę czuć.
Mogę mówić, mogę iść, mogę rozmawiać, mogę to robić, mogę robić zwyczajne, przyziemne rzeczy.
Jak otwieranie puszek albo bawienie się pilotem od telewizora, otwieranie szafki czy wkładanie grafitu do ołówka. Rzeczy takie jak otwieranie paczek i krojenie marchewki, rzeczy takie jak tasowanie kart i obieranie jabłka czy wiązanie butów, rzeczy takie jak żartowanie i wracanie do domu, rzeczy takie jak trzymanie się za ręce—
Mogę.
Przynajmniej tak mi się wydaje.
Mogłem.
W przeszłości.
Ale mówię „mogę", ponieważ dzięki temu czuję się trochę lepiej.
Jak długo widzę siebie nadal robiącego te rzeczy, oznacza to, że mogę.
Dodał zakreślacze do kolekcji na stoliku nad moją głową – śnieżnej kuli, wysuszonych kwiatów, sztucznej roślinki, pluszowego misia koala, suszonej wołowiny (jak stara ona była?), szalika – którego sam starannie wydziergał – takich rzeczy. Szczęśliwe przedmioty się tam przelewają, zastanawiam się, kiedy pielęgniarka je zabierze.
Ale nie chcę, żeby to zrobiła.
Myślę, że jego traktowanie tego jako wymówkę, żeby codziennie przynosić mi prezenty jest naprawdę urocze.
Na początku, kiedy zaczął mnie odwiedzać, w powietrzu wisiała niezręczna cisza.
Można je było odczuć - zdenerwowanie i cichą obawę.
Nie przeszkadzało mi to, raczej mnie bawiło. Midorima, który siedział tam niezręcznie i wertował biuletyny, ilustrowane magazyny o modzie z tandetnymi poradami na temat seksu czy okazjonalne brukowce o celebrytach.
Bez wątpienia zrobił się czerwony, czytając te tandetne porady na temat seksu, zabiłbym, żeby zobaczyć jego minę.
Słyszę jak otwiera usta, jakby chciał coś powiedzieć –
Ja—
W ciszy wypuszcza powietrze.
- Przestań się jąkać i mów wreszcie, Shin-chan. Odjęło ci mowę?
Nie jestem pewny co powiedzieć.
Wzdycha.
- Brzmisz jak chora z miłości panna, co masz mi dzisiaj do powiedzenia?
Zamknij się, Takao. Wiem co sobie myślisz.
Chcę powiedzieć: „Nie wstydź się."
Chcę się dowiedzieć co go dręczy. Nie jestem jasnowidzem.
Dalej wertuje strony magazynu i siedzi przy mnie, dopóki nie skończą się godziny odwiedzin.
- Wiesz, że tak naprawdę nie chcesz do mnie codziennie przychodzić.
Zaczął teraz przynosić ze sobą podręczniki medyczne i spędza znaczną ilość czasu na mamrotaniu do siebie skomplikowanych terminów anatomicznych.
- Ponieważ jesteś bardzo zajęty.
Za każdym razem, gdy się tutaj uczę moje wyniki z egzaminów rosną.
- Och.
Wypił duszkiem resztę zupy z czerwonej fasoli.
Pielęgniarki pozwalają mu wnieść do pokoju 8 puszek Shiruko. Wypija co najmniej cztery z nich, kiedy się koncentruje, a sześć, kiedy ma test.
Studia muszą być ciężkie.
- Jakim lekarzem chcesz być, Shin-chan?
- Wyglądałbyś naprawdę dobrze w kitlu lekarskim, perwersyjne.
Cisza.
Oczywiście mi nie odpowiada.
Nigdy tego nie robi, jeśli nie może mnie nawet usłyszeć.
Nie śpię, nie budzę się.
Czekam na znajomy dźwięk krzesła szorującego o kafelki, dźwięk jego kojącego głosu.
Jak się dzisiaj masz?
Przystosowaliśmy się do przyjemnego tempa.
- Nie czuję tego. Czekanie na ciebie każdego dnia robi się męczące.
- Jak ci poszedł egzamin?
Dobrze. Zgadłem trzy pytania z moim szczęśliwym ołówkiem, naturalnie maksymalna ilość punktów.
- Huh.
- Ja też chcę szczęśliwy ołówek.
Chcę powiedzieć mu, żeby został dłużej, został ze mną.
Ale to takie egoistyczne w sytuacji, kiedy zabrałem mu już tak wiele.
Jaki dzisiaj dzień?
Czwartek.
Jest wieczór, wiem. Zazwyczaj biegnie do domu zjeść obiad albo kupuje w pobliskim sklepie pudełko bento. Mam nadzieję, że dobrze się odżywia.
Obiady ze sklepu nie są wystarczająco pożywne.
Jest już dziewiąta.
Czas wracać do domu.
Wydaje się być niechętny.
Dzisiejszy dzień jest inny, nic mi nie przyniósł, tęsknię za tym regularnym rytuałem.
- Shin-chan, gdzie jest mój szczęśliwy przedmiot na dziś? Zapom—
Czuję jak siada na moim łóżku i nagle czule obejmuje moją twarz, a jego usta spotykają się z moimi.
Lekki nacisk przypomina mi o dawnych czasach, nostalgiczne. Pocałunki, które smakują chłodną miętą.
Jego usta są ciepłe. Miękkie. Spowija mnie jego znajomy zapach.
Obojętny.
Jestem jak zimna ryba na stole do patroszenia.
Jestem brzydkim żabim księciem, który zginął, kiedy rzucono nim o ścianę. Żadna ilość pocałunków nie przywróci nikogo do życia. To nie jest jakaś zmyślona bajka, nie jestem śpiącą królewną.
Nie ma w tym nic magicznego.
Jego okulary dotykają mojej twarzy i znów mnie całuje.
To mnie rani, tak bardzo, moja pierś boli i płonie.
Oha Asa mówi, że twoim szczęśliwym przedmiotem na dziś jest pocałunek—
Tak bezpośrednio. Kiedyś taki nie był.
…od kogoś, kogo kochasz.
- To obrzydliwe, Shin-chan.
- To tak jakbyś całował martwą osobę.
(Przepraszam.)
(Przepraszam, że nie mogę uścisnąć twojej dłoni, kiedy chwytasz mnie za rękę, gdy się uczysz. Twoje palce są naprawdę ciepłe, wiesz?)
(Przepraszam, że kiedy patrzysz na moją twarz, kiedy szukasz jakiegoś znaku – drgnięcia, mrugnięcia, być może cienia uśmiechu, nic tam nie ma.)
(Przepraszam, że utknąłeś tutaj z kimś, kto nie może już nawet otworzyć oczu.)
(Przepraszam, że jestem dla ciebie ciężarem.)
(Przepraszam, że przynoszę ci same zmartwienia i kłopoty, gdy powinieneś żyć swoim życiem.)
(Przepraszam, że osoba, która właściwie już jest martwa, wciąż jest zakochana w tobie po uszy.)
(Przepraszam, że nie mogę iść dalej i zmusiłem cię, żebyś ze mną został.)
(Przepraszam, że jestem taki egoistyczny.)
Wiesz o tym, prawda?
Ciemność się zabawia, ciemność jak jakieś chore ukojenie, któremu nadal mogę powierzyć wszystkie swoje sekrety.
Łapie w pułapkę, więzi. Dusząca, czarna cela bez światła, ogrom bezruchu i zastój.
Pieprzyć to.
Pieprzyć
To.
Chcę krzyczeć, chcę usłyszeć swój krzyk, wrzeszczeć, dopóki nie opadnę z sił.
Ale nie. W tym momencie,
Nawet nie wiem jak brzmi mój głos.
Przeklinam te cholerne, nieużyteczne ciało, które odmawia ruchu, przeklinam te usta, które nie chcą się otworzyć, przeklinam tę rękę, która nie chce sięgnąć i szarpnąć za jego ubrania.
- Nie idź.
- Zostań.
- Zostań jeszcze chwilę.
Przeklinam te oczy, które nie chcą się kurwa otworzyć.
Przeklinam fakt, że nie mogę już płakać.
Pieprzyć to…
Nie ważne jak głośno krzyczę, wiem, że nigdy mnie nie usłyszy.
Najbardziej boli mnie to, że—
Ja….
Nie mogę nawet odwzajemnić jego pocałunku.
Kilka dni później, wracam myślami do szczęśliwego ołówka.
Pewnie nawet go nie potrzebuję.
Nikt ochoczo nie pisze jakiegoś pieprzonego testu, żeby stać się warzywem.
ofiara traumatycznego urazu mózgu – mówią.
Wolałbym nie żyć, niż być smutną masą obojętnego ciała.
Wiem, że czasami płacze.
Za pierwszym razem bardzo mnie to zdziwiło, jako że nigdy sobie nie wyobrażałem, że spośród wszystkich ludzi to Shin-chan będzie tym, który zaleje się łzami nad czymś takim.
Taki wysoki, taki łatwy do odczytania, taki silny, a jednak taki kruchy. Tak łatwo się z nim droczyć, a jednak czasami jest szlachetny - pewny swoich umiejętności, kompetentny.
Tylko raz widziałem jak płacze.
Czuję jak zbłąkane krople spadają na wierzch mojej dłoni.
Muszą był słone, krystalicznie czyste i muszą błyszczeć w słońcu – (pielęgniarki przyszły wcześniej na rutynowe poranne badania kontrolne, rozmawiając o ładnej pogodzie na zewnątrz – wiosennej pogodzie, słonecznej i zielonej. Moje łóżko znajduje się zaraz przy oknie, mimo że położenie mnie w takim przyjemnym pokoju było bezcelowe.)
Od dłuższego czas nic nie mówi.
Ja też.
Nie mówię nic do czasu, kiedy czuje lekkie drżenie, jego dłonie, trzęsą się.
Nie jestem dobry w pocieszaniu.
- Nie płacz.
- Wszystko będzie dobrze.
Ale to oczywiście kłamstwa, same kłamstwa.
Kładzie głowę na moim łóżku, chwyta mnie za rękę.
Ściska ją za mocno, to boli.
To boli, ale przynajmniej coś czuję.
Dlaczego nie możesz otworzyć oczu? Dlaczego nie możesz mówić, dlaczego nie możesz reagować?
Takao, Takao, dlaczego—
Założę się, że kiedy podniesie głowę, na pościeli zostaną mokre plamy.
Odpowiedz mi! Powiedz coś, cokolwiek—
W takich chwilach jak ta, chciałby nie móc słyszeć. Albo myśleć. Słyszeć jak jego głos się łamie.
- Zbyt często pytasz „dlaczego", Shin-chan.
- Nie znam odpowiedzi na wszystko, wiesz o tym.
Ale ja też chcę płakać.
Bardziej niż wszystko, chcę płakać, chcę, żeby to kłujące uczucie pod moimi powiekami już zniknęło.
Słyszysz mnie, prawda?
Jesteś tu.
- Tak. Nadal tu jestem.
Nie mogę już nawet rzucić jakimś żartem, czy zlekceważyć to wszystko jak kiedyś.
- Nadal tu jestem, żywy i zdrowy. Wkurzający cię jak za starych, dobrych czasów.
Ja… chcę znów zobaczyć jak się uśmiechasz.
Usłyszeć twój głos.
Ja też.
Bardziej niż wszystko na tym świecie.
Chcę znów zobaczyć jak się uśmiechasz.
Cieszę się, że nie możesz mnie w tej chwili zobaczyć.
Ale ja mogę, Shin-chan. Nie wiesz o tym.
Kazunari.
Moje serce przestaje bić.
Obiecałem ci, że już nigdy nie będę przed tobą taki słaby.
Nie musisz się wstydzić, Shintarou. Nie ma nic złego w płaczu.
Płaczesz za nas obu.
- Powinieneś przestać przychodzić.
Dostałem się na studia medyczne, ale wciąż zamierzam przynosić ci codziennie szczęśliwe przedmioty.
- Musisz iść, nie chcę cię tutaj.
Czasami będę przychodził trochę późno, ponieważ niektóre zajęcia są popołudniu. W środy i piątki.
- Nie potrzebuję już więcej szczęśliwych przedmiotów, wystarczy mi do końca życia.
Pielęgniarki mówią, że trzeba cię ostrzyc. Twoje włosy urosły.
- Nigdy mnie nie słuchasz.
Coś ci dzisiaj przyniosłem.
- Masz swoje życie.
- Musisz iść dalej ze swoim życiem.
To jest nowe – myślę, że ci tego brakowało.
- Nie możesz zostać tu na zawsze, nie jesteś starym człowiekiem.
To marka, której kiedyś zawsze używaliśmy –
Mówi: „używaliśmy".
Używaliśmy. To boli jak cholera, uderza w czuły punkt.
- POSŁUCHAJ MNIE
- WYNOŚ SIĘ STĄD, Shintarou.
Praktycznie krzyczę.
To koszykówka. Nostalgiczne, co?
Kładzie moje dłonie na znajomej piłce. Nowa skóra, ostry zapach. Wie, że naprawdę lubię ten zapach, przypomina mi o dawnych czasach.
Nie potrafię się z nim kłócić.
- Ty… musisz—
Tęsknię za nimi.
Za dniami, kiedy graliśmy razem.
- …Znaleźć sobie kogoś nowego do kochania, znaleźć kogoś nowego, kto cię uszczęśliwi.
- …Ty… musisz iść naprzód.
Gdybym mógł –
Gdybym mógł cię ocalić –
Gdybym mógł się obudzić –
- Dlatego że… ja nigdy nie będę mógł cię uszczęśliwić.
Chcę ci to powiedzieć.
Ale tego nie robę.
Jestem zbyt samolubny, zbyt zazdrosny, nawet teraz.
Brzydzę się sobą.
Ostatecznie nadal nie potrafię się poddać.
Warzywo uważa, że wciąż jesteś jego, Shin-chan.
To trochę zabawne, prawda?
Mój umysł potrafi się skoncentrować tylko wtedy, kiedy przychodzi.
Mogę usłyszeć jego głos, mogę go sobie wyobrazić, mogę go przewidzieć.
Budzę się na odłamki i kawałki, fragmenty dźwięku, urywki słów. Lekarze stoją przed moim pokojem, z kim oni rozmawiają?
…W stanie śpiączki od czterech lat…
Czterech? Naprawdę?
Wydaje się jakby to było wczoraj, wydaje się jakby to była wieczność. W tym miejscu czas nie istnieje.
Żadnych oznak…
Czego? Tego, że się obudzę?
…funkcje poznawcze mózgu… brak reakcji na bodźce, jak światło, dotyk, dźwięk, i tym podobne.
Ach, jaka ignorancja.
Oni nic nie wiedzą.
Nie wiedzą jak szybko bije moje serce, kiedy on mnie dotyka.
Kiedy kładzie dłoń na moim policzku, kiedy pochyla się, a nasze czoła się dotykają.
Nie wiedzą jak szczęśliwy jestem, kiedy spotykam go każdego dnia, kiedy słyszę jak nadchodzi – tylko po to, żeby mnie zobaczyć.
Jak szczęśliwy jestem, kiedy mówi swoje zwykłe „Jak się dzisiaj masz?", jak wdzięczy jestem, kiedy skrupulatnie schodzi ze swojej drogi, by poszukać bezużytecznych przedmiotów, które są dla mnie całym światem.
Jak zazdrosny jestem o tę osobę, o tego, który go uszczęśliwi, bo mnie już tu nie ma.
Jak jestem winny za bycie drobiazgowym, za bycie obłudnym, kiedy przynoszę mu same nieszczęście.
Jak mam wrażenie, że niemalże znowu umrę, kiedy mnie całuje.
Złamane serce.
Tym razem to nie żart, to poważna sprawa. Dosłownie.
Czuję się żałośnie.
Albo raczej: „wyobrażam sobie", że czuję.
To wszystko moje wymysły.
…Nieodwracalna śpiączka…
…
…
…
To wyrok śmierci, Shin-chan.
Mimo że jestem wdzięczny, że nigdy mnie nie opuściłeś,
Dużo łatwiej byłoby mi odejść, gdybyś nigdy do mnie nie przyszedł.
Ale wciąż się trzyma—
Słyszę głos lekarza.
Porzuciliśmy nadzieję na choćby częściową poprawę.
Nie mamy wyboru.
Ach. Już czas.
To i tak musiało się stać.
Tylko dwa słowa, Shin-chan.
Czekam na te dwa proste słowa już od bardzo dawna.
Nie
„Kocham cię"
To naprawdę coś zupełnie innego.
To dwa słowa, które chcę usłyszeć od ciebie, od moich rodziców, od lekarzy również.
Ale nie zabolałoby mnie „Kocham cię", szczególnie od ciebie.
To jest
(Wyciągnij wtyczkę).
Kiedy o tym myślę, zbyt ciężko jest mi się z tym pogodzić.
Jak wiele dni już minęło?
Wydaje mi się, jakby to była jedna długa, cholerna minuta.
Świadomość płynie, słychać ożywioną kłótnię.
- Przykro mi, Midorima-sam. Nic nie możemy zrobić.
Lekarze, pielęgniarki.
- Oczywiście, że możecie coś zrobić do cholery, nie ma mowy, żebyście mogli tylko –
Jest wściekły, wiem to. Gotuje się ze złości.
Nie mamy wyboru. Stwierdzono śmierć mózgu, a nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy, żeby trzymać go podłączonego do tych urządzeń –
Moi rodzice? Kiedy przyszli z wizytą?
To wasz syn, z krwi i kości, jego serce wciąż bije, nadal oddycha, przestańcie pieprzyć, że zamierzacie pozwolić mu tak po prostu umrzeć!
- Ale nie mamy wyboru.
Lekarze przytaknęli.
- Minęły już ponad cztery lata, a tomografie i rezonanse magnetyczne nie wykazały żadnych oznak aktywności mózgu w korze mózgowej i siatkowym systemie aktywacji. Nie pojawiły się u niego żadne oznaki działającej świadomości.
Zabijacie go. Chętnie go zabijacie – jak możecie mu to robić?
Wpada w histerię. Jest taki wściekły, taki wściekły.
Jesteś straszny, kiedy jesteś wściekły, Shin-chan.
Nawet ja jestem przerażony, chociaż jestem szczęśliwy, że tak się dla mnie złościsz.
Znów moi rodzice. Rzadko mnie odwiedzają, za bardzo boją się bólu, który towarzyszy im, kiedy widzą swojego kalekiego syna w takiej haniebnej sytuacji.
Doceniamy to, że byłeś z nim przez ostatnie cztery lata, Midorima-kun, ale nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia.
Co cię łączy z Kazunarim?
Ach. Moi rodzice stają się coraz bardziej oziębli.
Cisza.
Co zamierzasz powiedzieć, Shin-chan?
Że byliśmy kolegami ze szkoły? Kolegami z drużyny? Byliśmy dobrymi przyjaciółmi? Byliśmy kochankami? Że –
Że byliśmy tylko znajomymi?
Ściszasz głos.
Co zamierzasz powiedzieć?
Dla mnie,
Boję się.
Nie jestem gotowy na to, żeby to usłyszeć.
Cokolwiek to jest – wiem, wiem, że to będzie bolało –
Dla mnie, Kazunari jest najważniejszą osobą na świecie.
…
Byłeś jedynym, który wierzył, że wciąż tu byłem.
Wciąż żyłem, w jakiś chory sposób.
…
Człowiek rzuca, Bóg kule nosi, czyż nie?
Lubiłeś to mówić, kiedy graliśmy razem w koszykówkę.
Shin-chan, nigdy mi nie powiedziałeś, że wierzysz w Boga.
Nigdy nie miałem okazji cię o to spytać.
W porządku, nie przejmuj się.
Jeśli uda mi się opuścić piekło, kiedy odpokutuję za wszystkie swoje grzechy, za trzymanie cię tutaj, za marnowanie twojego czasu. Jakoś mi się uda przeskoczyć ogrodzenie i wkraść się do nieba albo wiecznego raju… gdziekolwiek będziesz, i niebawem się tam z tobą spotkam.
Wynagrodzę ci to jakoś.
To było o cztery lata za długo.
Dzisiejszy dzień jest ostatnim.
Już czas.
Zapytaj mnie:
Jak się dzisiaj masz?
Odpowiem ci:
- Świetnie. Jestem gotowy do drogi.
- Nie marnuj na mnie swoich łez, Shin-chan. Chcę ci za wszystko podziękować.
- Dla najważniejszej osoby w moim życiu, sentymenty zachowam sobie na później.
- Mam nadzieję, że odnajdziesz szczęście.
Zielony
- Dla mnie, Kazunari jest najważniejszą osobą na świecie.
Chwytam jego dłoń i przykładam ją do swojego policzka.
Shin-chan. Nie jesteś już dzieckiem, nie płacz.
Nawet jeśli Raki są dzisiaj ostatnie – masz swój szczęśliwy przedmiot na dziś, prawda?
Shin-chan, ostatnio stałeś się taki uczuciowy, co się stało zwykłemu tsundere –
Jest tak, jakby w pokoju nie było nikogo innego, lekarzy, rodziców, pielęgniarek.
Znowu tylko ty i ja.
…
…
…
- Jak się dzisiaj masz, Takao?
Koniec.
