,,Ostatnie nasze spotkanie, ostatnie nasze pożegnanie"
Blondwłosy chłopczyk chwycił swój czerwony szalik i obwiązał nim gardło drugą ręką próbując wcisnąć na głowę czapkę z pomponami. Nie przejmując się wiązaniem sznurowadeł, które wepchnął do różnokolorowych trampek, otworzył drzwi wejściowe z zamiarem wymknięcia się na rekonesans, marzył o chwili gdy wreszcie zasiądzie na nowej huśtawce i wzbije się wysoko w górę. Jednak nie docenił swojej rodzicielki, która chwyciła czarną kurtkę z wieszaka i z okrzykiem ,,Remus chwileczkę" podeszła do niego z czarującym uśmiechem. Rea Lupin założyła z ucho lok marchewkowych włosów i wymownym gestem wyciągnęła przed siebie kurtkę.
-Oj mamo-zajęczał pięcioletni Remus na widok okrycia-Jeszcze jest ciepło.
-Remusie-Rea była nieprzebłagana-Jest październik a ty wyskakujesz w samej bluzie. Nie ma mowy synek, zakładaj kurtkę i zmykaj.
Blondynek dał się ucałować na pożegnanie i wypadł z domu nie zapominając bynajmniej o zabraniu ze sobą czarnego zeszytu i długopisu. Przeszedł przez otaczający dom wysoki płot i znalazł się w przylegającym do pobliskiego dworu lesie. Usiadł przy ustalonym dzień wcześniej drzewie i nucąc cicho jeden z przebojów Beatlesów czekał. Blond włosy opadły mu na twarz kiedy patykiem zaczął grzebać w zimnej ziemi, jego przyjaciółka się spóźniała. Nagły trzask łamanej gałązki wyrwał go z zamyślenia i na widok ciemnowłosej dziewczynki w różowej sukieneczce i fioletowym płaszczyku wyszczerzył radośnie zęby. Poznał ją na placu zabaw, zaprzyjaźnili się bo wydawała się tak samo samotna jak on. Dziś razem mieli sprawdzić jaki jest nowy plac zabaw przy Loringen street. Bella wyciągnęła do niego rączkę którą ochoczo złapał i razem przedarli się przez krzaki które dzieliły ich od ulicy. W trakcie tego marszu sukienka dziewczynki podarła się i Remus trochę się zmartwił tym, że będą na nią krzyczeć w domu. Uspokoiła go uśmiechem i kiedy dostali się na plac zabaw oboje byli we wspaniałym nastroju.
-Gonisz-zaśmiała się Bellatrix Black pukając chłopczyka w ramię i od razu szykując się do ucieczki.
Remus Lupin podążył za nią z zamiarem jak najszybszego złapania przyjaciółki. Plac zabaw wypełnił się ich radosnym, dziecięcym śmiechem. Kiedy zmęczeni zabawą opadli na huśtawki chłopczyka znowu dopadły nie proszone myśli.
-Bella-zwrócił się do czarnowłosej.
-Tak Remusku?
-Będziemy na zawsze przyjaciółmi?
-Oczywiście, że tak głuptasie-czarnowłosa lekko zeskoczyła z huśtawki i zatrzymała ją ręką.-Czemu pytasz skoro wiesz?/p
-No bo...-Lupin trochę się speszył-Twoi rodzice chyba mnie nie lubią.
Panna Black prychnęła wyniośle.
-Ale ja cię lubię, a tylko to się liczy.
-Obiecujesz?
-No pewnie. A teraz chodźmy na zjeżdżalnię.
Obawy pięcioletniego Remusa uleciały daleko w czasie wesołej zabawy, kiedy jednak pożegnał się z Bellą powróciły z nową mocą. Gdy w końcu zasiadł na stołku w kuchni i obserwował swoją mamę w jego sercu kiełkowało pytanie.
-Mamuś?
-Co synek?
-Znasz państwa Black?-zapytał Remus.
-To bardzo znany ród czystej krwi czarodziei. Czemu pytasz?
-Tak tylko chciałem wiedzieć. Zaprzyjaźniłem się z Bellą Black.
-Wspaniale Remusku, może zaprosisz ją tutaj kiedyś?
-Jasne mamo.
Do kolejnego spotkania tych dwojga doszło jednak dopiero za parę lat. Ta noc miała się zapisać w pamięci państwa Lupin na całe życie. Kolejnego dnia Bellatrix Black bezskutecznie wyczekiwała swojego przyjaciela pod ich drzewem. Pięcioletni wilkołak krył wtedy zapłakaną twarz w spódnicy zrozpaczonej matki.
