Obudził się z poczuciem ekscytacji i beztroski, która sama w sobie była dlań niezwykła. Od tak dawna nie wstał równo ze świtem z jakąkolwiek formą entuzjazmu i to go dezorientowało.
Odrzucił koc, który niestarannie na nim położono... i poczuł te tak dobrze znane mu poduszki na sofie pod nim. Był na Baker Street, jakby nic się nie zmieniło. Czuł, że jego serce zaczyna bić się z myślą, o niemożliwości tego.
Wtedy usłyszał głos, który zmiażdżył wszelkie wątpliwości, głos którego nie słyszał od trzech lat.
– Watson.
