Powoli ujawniamy pierwsze odpowiedzi na prompty (muszę to sobie jakoś rodzielić, także piszemy powoli i wrzucamy powoli). W ramach festynu poświątecznego, a w Polsce właściwie świątecznego, bo kogo obchodzi liturgia, ważne, do kiedy się śpiewa kolędy! ; - ) Albo karnawałowego. Albo zawsze nachodzącej i z każdym dniem bliższej Paruzji.
Prompt z community polskie_fandomy, które zmusiło mnie... namówiło do napisania cracku z Pascalem i Okrasą (na ffnecie nie ma działu na reklamy, więc takie rzeczy lądują na AO3; tak, ten sam nick), a potem dzielnie komentowało moje zmagania się z materią reklam.
iZwonariew/Lewińska, czyli ogień kontra lód, czyli mój ukochany niewydarzony pairing z Czasu honoru/i.
I autorka się tłumaczy, z góry, bo nie oglądała serialu, że tylko streszczenia i te parę minut na YT, więc licho wie, jak wyszło (ale zaakceptowano rzecz). Cóż, napisała wobec tego dwa (z pierwszego zamiast paringu zrobiło się filozofowanie), z czego drugie jest już czysty paringiem, bez śladu fabuły. Przy moim talencie do pisania paringów rzecz się obsunęła w komizm, czarny.
Varia istotne: w drugim drobiazgu nawiązanie, tak lekkie i pozbawione kłów, że wstyd je nazywać tym mianem, do spraw, którym patronuje potomek petrarkowskiej Laury (BDSM) się znalazło. Ale chyba nawet, jeśli odrzucimy kontekst, bo w nim zawsze łagry, safe, sane, consensual. Zabawy z gorącymi rzeczami, o. Wzmiankowane ledwie i, jak u starożytnych dziejące się poza kadrem. No, niemal poza kadrem. Tak czy siak, jeśli dla kogoś oparzenia to absolutne NIE, fobia taka, że samo słowo lęk wywołuje etc. to lojalnie ostrzegam.
Liczby
Każdy, pocieszała się Ada Lewińska, ma prawo do drobnego błędu w rachunkach, choć cenę nierzadko płaci wysoką. Nawet kobieta, nawet taka, która znała na pamięć wartości – ceny – wszystkiego: a już najlepiej idei, uczuć, moralności, życia; nawet taka, która przeżyła.
Nawet jej mogło się więc omyłkowo zdawać, że na mężczyznę tak... uczuciowego jak major Zwonariew najlepszym sposobem będą, cóż, emocje. A mężczyzn, wiedziała, naprawdę angażują tylko dwie rzeczy: władza i seks. Tej pierwszej oddać nie zamierzała, nie mogła – życie przebija każde uczucie.
Nic, nic, nic! miała ochotę krzyczeć w twarz tym aktoreczkom z teatrów, modelkom, tym pisarzom i filozofom, i księżom, i tym głupim Polakom, i samej sobie, dawniej najgłupszej, nic, nic, nic, nic nie jest tak intensywne, tak piękne, oszałamiające, jak wiedzieć nagle, że się przeżyje, jak zobaczyć ten błysk w oczach śledczego i wiedzieć, wreszcie wiedzieć, co masz powiedzieć, co masz zrobić, jakie informacje masz – że masz jakiejś informacje, że one są coś warte, że będziesz żyć... Najwyższa, jedyna stawka. Sława, uroda, romans, mądrość, wiedza, wiara, boskie miłosierdzie, ojczyzna, honor – nic, nic, nic, nic!
Seks był zaś sprawą dość nieistotną, wygodnym mechanizmem kontroli, jak długo mieścił się w dopuszczalnym poziomie ryzyka. Niewielkie zawsze istniało: major mógł komuś podpaść, a wówczas sprzedałby ją, poszliby razem pod ścianę, jak w kiczowatej powieści, tylko całkowicie niedobrowolnie, bez patosu czułych pożegnań i poświęceń, za to pełni nienawiści.
Zysk miał być spory. Rozproszenie potencjalnego przeciwnika – donosiciela, teraz wpadłby z nią – rozbicie jego skupienia, możliwość wpływania na jego decyzje, bardzo pośrednia, przez emocje, ale zawsze, wgląd w jego uczucia, a przez to i myśli.
Fakt, mężczyzna był niezłym kochankiem, z pewnym, niezwykłym jak na jego pochodzenie, talentem oraz pomysłami; nie, żeby ją zaskakiwał, choć się starał – nie po tym, co poznała w Paryżu, a potem w... tam. To wszakże tylko miły, ale dodatek. Albo, rozważała jeszcze niedawno, dodatek, ale miły, bo gdyby Zwonariew okazał się przydatny i zręczny, to kto wie? może byłoby to sens ciągnąć dłużej. Z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, oczywiście.
Sens czysto pragmatyczny – logika rewolucji, tak? A i rewolucja, i logika, były przecież kobietami, jak ona. Na pewno podobnymi do niej, gdyby kiedykolwiek raczyły się objawić, jak bóstwa dawnym ludom. Kuszące, niedostępne, piękne (Kali, pamiętasz, Paryż, Indie, ta dzika fascynacja – pamiętasz? to zapomnij), dopiero potem, kiedy już podszedłeś bliżej, chwytały cię w swoje szpony, kazały składać ofiary nieubłaganej – o, kolejna wielka dama – konieczności!
Jedynym, co się jednak okazało, było to, że majorowi pomyliły się role: sądził najwyraźniej, durok, że Ada się zakochała czy raczej ogłupiała do szczętu i będzie nadstawiać karku za jego akcje, kryć jego błędy, dobrowolnie pozbawiać się władzy nad własnym departamentem! A potem kto ponosiłby odpowiedzialność? Ona, oczywiście, że ona.
Tchórz, myślała, przeklęty tchórz, jak oni wszyscy! – i coś w niej miało ochotę krzyczeć, drzeć papier na strzępki, coś było naprawdę wściekłe... I to coś patrzyło na afisz, spokojnie, nawet bez sięgania po papierosa.
Tiki, towarzyszu, nawyki: one nas zdradzają.
