Sam miał naprawdę dość kłótni z Deanem. Wybiegł z pokoju, ale kiedy tylko to zrobił, zmaterializował się przed nim Gabriel.
— Nie mam ochoty cię teraz widzieć — powiedział przez zaciśnięte zęby i odwrócił się, by odejść.
Powstrzymała go ręką, która znalazła się na jego nadgarstku.
— Co się stało? — spytał archanioł.
Winchester wyrwał rękę z jego uścisku i stanął tuż przy nim, tak że górował nad obecną postacią Gabriela.
— Mam dość.
— Deana? — spytał archanioł, wciąż zachowując spokój, co było dla niego trochę nienaturalne.
— Deana, Casa, nawet ciebie.
Gabriel spojrzał na niego zdziwiony.
— Mnie? Co ja ci zrobiłem, łosiu?
Ostatnie słowo przelało szalę goryczy z ostatnich lat.
— Pomyślmy! — krzyknął. — Chciałeś mnie zabić…
— Wy mnie też, więc się nie liczy.
— …musiałem przez ciebie przeżywać setki wtorków, gdzie Dean umierał, a potem zostałem uwięziony w telewizji, gdzie zmuszono mnie do odgrywania chorego na opryszczkę narządów płciowych i dostałem po jajach!
Im dłużej Sam mówił tym jego głos stawał się głośniejszy.
Wziął głęboki wdech, chcąc się uspokoić.
— Jesteś wredny, podły i mówisz głupie rzeczy. Zawsze w tych swoich okropnych dowcipach trafiasz w moje czułe punkty, przez co naprawdę często mam ochotę cię uderzyć. Czasami naprawdę cię nienawidzę i mam wrażenie, że robisz sobie żarty z moich uczuć do ciebie.
Z każdym kolejnym słowem Sam był spokojniejszy, za to twarz Gabriela wyglądała na coraz bardziej obojętną.
— Więc odejdź — powiedział Gabriel, przerażająco smutnym głosem. — Albo wiesz co? Ja odejdę.
Chciał zniknąć, ale Sam go zatrzymał, tak jak archanioł zrobił to z nim, chwilę wcześniej. Przyciągnął go do siebie, obejmując i patrząc prosto w oczy.
— Jesteś dupkiem, Gabe. Obaj to wiemy. Ja też przez te lata święty nie byłem. Tylko, że wiem coś jeszcze. Z tymi wszystkimi rzeczami…
Gabriel wyrwał się z jego objęć i zniknął.
Sam patrzył na puste miejsce przed nim.
— …wciąż cię kocham — dokończył cicho.
Westchnął i ruszył do pobliskiego parku, gdzie usiadł na ławce z kupioną po drodze butelką whisky. Zaczął się zastanawiać, jak wiele będzie musiał wypić, żeby o tym zapomnieć. Żeby zapomnieć o Gabe'ie.
Pierścionek zaręczynowy, który planował mu wręczyć na kolacji w tę sobotę, ciążył nieprzyjemnie w jego kieszeni. Dean zaczął się śmiać, kiedy mu o tym powiedział. A kiedy zrozumiał, że jego brat mówi na poważnie, próbował go odwieść od tego pomysłu.
— Byłem idiotą — schował twarz w dłoniach. — Wszystko poszło na marne.
Wziął wielkiego łyka, trochę się krztusząc po zrobieniu tego.
— Tylko ja mogłem w tak głupi sposób stracić miłość. Moją jedyną prawdziwą miłość.
— Byłeś? Wciąż nim jesteś — powiedział głos nad nim. — I jak to jest, że po tylu latach wciąż się krztusisz pijąc whisky?
Winchester spojrzał w górę, dostrzegając swojego archanioła.
— Co tu robisz? — poderwał się, odkładając butelkę na ławkę.
— Dean mi powiedział, co chciałeś zrobić — wyjaśnił, a widząc brak zrozumienia u Sama, dodał: — O tym, że chciałeś się oświadczyć.
— Ale…
— A ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie jestem takim kretynem, żeby pozwolić odejść prawdziwej miłości — powiedział Gabriel i przyciągnął go do pocałunku.
— Ale wciąż jestem na ciebie zły — dodał.
— Oczywiście. — Sam wywrócił oczami.
— Będziesz musiał mi to wynagrodzić.
— Niczego innego się nie spodziewałem.
— Będziesz musiał mi to wynagrodzić i powiedzieć „tak" — powiedział archanioł, a Sam był tak szczęśliwy, że jednak nie wszystko stracone, iż prawie to przegapił.
— Jasne. Czekaj… tak? — spytał zdziwiony, ale Gabe już ich gdzieś przeniósł.
Stali pośrodku wielkiego domu, który zdecydowanie musiał być na nowy, albo chociaż odnowiony, bo było tu pusto, a ściany były niesamowicie białe.
— Gdzie jesteśmy?
Winchester rozglądał się ciekawie.
— W naszym przyszłym domu. Jeśli tylko odpowiesz „tak" — powiedział Gabriel, patrząc na niego z psotą w oczach.
— O jakie „tak" ci chodzi? — spytał Sam, mając nadzieję, że myślą o tym samym.
— O to, które wypowiesz, gdy spytam, czy się pobierzemy.
— Ale to ja miałem o to spytać — zaprotestował Sam, i nagle zdał sobie sprawę, co to oznacza. — To jest twoje „tak" — wyszeptał.
— Dokładnie. Problemem jest to, że ty mi wciąż nie powiedziałeś swojego.
— Tak — powiedział Winchester, całując swojego archanioła.
Swoją jedyną prawdziwą miłość.
