Wracając do bunkra Dean nie marzył o niczym więcej, tylko o chwili spokoju od wszystkich nadnaturalnych rzeczy. Tylko, że w momencie, w którym do niego wszedł, zastając swojego brata i Castiela na podłodze, jedzących z niej jakieś ciasto, trochę go zamurowało.

— Możemy to wyjaśnić — powiedział zażenowany Sam, a Castiel wyglądał na naprawdę winnego.

Starszy Winchester patrzył to na młodszego brata, to na Casa, po czym wzruszył ramionami i wyciągnął widelec z kieszeni dołączając do nich.

— To co jemy? — spytał.

I rozumiał ich zachowanie. Naprawdę. W końcu, zmarnowanie tak dobrego ciasta, byłoby przestępstwem. A on według nieba, był bardzo prawym człowiekiem.