Fanfik ten opisuje wydarzenia z życia Severusa i Lily. Rzecz dzieje się w czasie wakacji i roku szkolnego 1974/1975, czyli Severus i Lily są w czwartej klasie. Skupiłam się w nim głównie na temacie ich przyjaźni, ale będzie również o rodzinie Severusa i jego znajomości z Huncwotami. Opowiadanie składa się z wielu rozdziałów luźno ze sobą powiązanych. Każdy rozdział opisuje osobną historię, nie są one ułożone chronologicznie. Rozdziałów nie trzeba czytać po kolei, żeby wiedzieć o co chodzi w danym rozdziale nie jest potrzebna znajomość poprzednich.


Rozdział pierwszy

Kryształowa lilia

Był ciepły wrześniowy dzień. W czasie przerwy wielu uczniów spędzało czas na dworze, na dziedzińcu. Ktoś szybko odpisywał zadanie domowe, ktoś inny ćwiczył zaklęcia przed sprawdzianem na następnej lekcji, gdzieś w kącie dziewczyna całowała się z chłopakiem. Większość młodzieży jednak siedziała na ławkach lub trawie i rozmawiała lub śmiała się.

Z boku dziedzińca, pod kolumną, dziewczyna prowadziła cichą rozmowę z chłopakiem.

Ona była wysoka i szczupła, miała długie, proste, ciemno rude włosy. Lecz największa uwagę zwracały jej oczy: duże, migdałowe, o pięknym zielonym kolorze. Ubrana była w czarne szkolne szaty, z czerwonymi dodatkami i złotym lwem na piersi.

Chłopak był nieco wyższy od niej, chudy, o ziemistej cerze i długich, czarnych, tłustych włosach, które opadały mu na twarz. Miał duży, zakrzywiony nos i czarne, zimne oczy. On także miał na sobie szkolną szatę, tyle, że z zielonymi dodatkami i srebrnym wężem.

Taka spokojna rozmowa Gryfona ze Ślizgonem była niespotykanym zjawiskiem, dlatego też wielu uczniów oglądało się na nich. Gryffindor i Slytherin od wieków cechowała wzajemna wrogość, nieufność i rywalizacja. Uczniowie tych dwóch domów rzadko ze sobą rozmawiali, przeważnie się kłócili i dogadywali sobie, często dochodziło miedzy nimi do bójek i pojedynków.

Tamta dwójka jednak była inna. Znali się od dzieciństwa, mieszkali w tym samym miasteczku. Ich przyjaźń zaczęła się w chwili gdy dziewczyna, pochodząca z mugolskiej rodziny, odkryła, że jest czarownicą. To ten chłopak, mający matkę czarownicę, wprowadził ją w tajniki magicznego świata. Mimo, że trafili do dwóch, tak różnych, domów, ich znajomość nadal trwała. Teraz, w czwartej klasie, byli już najlepszymi przyjaciółmi.

Wielu ludzi, którzy ich znali, dziwiło się, że dwie tak różne osoby mogą się ze sobą przyjaźnić. Ona, mimo, że wcześniej nie znała magii, była bardzo dobrą i pilną uczennicą. Chętnie pomagała słabszym kolegom i szybko znalazła wielu przyjaciół. Gdy z dziewczynki stała się nastolatką, zaczęła się podobać chłopakom. Wielu chciało się z nią umówić, ona jednak wszystkich zbywała. On też był dobrym uczniem, jednak rzadko komuś pomagał, zresztą nikt go często o tę pomoc nie prosił. Był milczkiem i samotnikiem, miał niewielu kolegów. Fascynowała go czarna magia, co wielu osobom się nie podobało. Także jego przyjaciółce.

- Naprawdę, Severusie, nie pojmuję, co ty w tym widzisz. Cały czas czytasz książki o czarnej magii. No proszę, kolejna – wyciągnęła z jego ręki grubą książkę w czarnej okładce. – „Najmroczniejsze zaklęcia i klątwy". Skąd ty to bierzesz? Chyba nie ze szkolnej biblioteki?

- Nie, pożyczył mi kolega – odparł, lekko się rumieniąc i wyrywając jej książkę.

- Kolega ze Slytherinu? – Lily podniosła brwi. – Ci twoi „koledzy" mają na ciebie zły wpływ. Czytają takie książki, a potem rzucają te zaklęcia na innych uczniów.

- Jeszcze nigdy nie rzuciłem zaklęcia na nikogo bez jego pozwolenia – powiedział Severus. Widać było, że jest coraz bardziej zdenerwowany. – To ktoś inny cały czas rzuca na mnie zaklęcia.

- Wiem, i tego też nie pochwalam. Ale ci twoi „koledzy" używają czarnej magii. Słyszałam co zrobił ostatnio Avery. Przez chwilę myślałam, że ty też brałeś w tym udział.

Ale zanim Severus zdążył odpowiedzieć usłyszeli inny głos.

- O, popatrzcie, to Smarkerus – krzyknął jakiś chłopak za plecami Severusa.

Snape nie musiał się odwracać, by wiedzieć kto to powiedział. Nadchodził James Potter i jego przyjaciele: Syriusz Black, Remus Lupin i Peter Pettigrew. Cała czwórka była w jego wieku i należała do Gryffindoru. Severus spotkał Pottera i Blacka w pociągu pierwszego dnia szkoły. Od razu między nimi pojawiła się nieskrywana niechęć, która z czasem przerodziła się w otwartą wrogość.

Z początku Snape zazdrościł Jamesowi wielu rzeczy: opieki i miłości rodziców, popularności w szkole, talentu do gry w quidditcha, powodzenia wśród dziewczyn. Z czasem jednak, z pomocą Lily, wyleczył się z tego i starał się nie zwracać uwagi na bandę Pottera, omijał ich szerokim łukiem, aby nie dać im powodu do zaczepki. Jednak Gryfoni za każdym razem gdy go spotykali przezywali go, poniżali, śmiali się z niego, czasami nawet rzucali zaklęcia. Prym w tym wiódł James. Nie było do końca wiadomo dlaczego to robi: może chciał się popisać przed kolegami, a może zazdrościł Severusowi jego przyjaźni z Lily, w której się podkochiwał i chciał go przed nią upokorzyć.

- Nie martw się, Evans, już przychodzę na ratunek – powiedział James, podchodząc do Lily. – Zaraz cię uwolnię od towarzystwa tego Ślizgona.

- Nie potrzebowałam ratunku dopóki ty się nie zjawiłeś – odpowiedziała chłodno Lily, odsuwając się od niego. Ona także nie znosiła Jamesa i uważała go za egoistycznego idiotę.

- No, no, nie tak ostro – odrzekł Potter, kładąc jej rękę na ramieniu.

- Zostaw ją w spokoju! – krzyknął Severus i zrzucił jego dłoń z ramienia przyjaciółki.

- Lepiej się uspokój, Snape, bo inaczej źle się to dla ciebie skończy – powiedział James, wyciągając różdżkę.

- Natychmiast opuść tę różdżkę – powiedziała wolno i dobitnie Lily, stając przed Jamesem. Potem się odwróciła ponieważ poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.

- Spotkamy się później – rzekł cicho Severus i włożył jej do ręki jakąś kartkę. Potem spojrzał na nią: w jego czarnych oczach był smutek i poczucie samotności; odwrócił się i odszedł.

- Już nas zostawiasz Smarkerusie! – krzyknął za nim Potter. – Przecież zabawa dopiero się zaczęła.

Ale Severus nawet się nie obejrzał tylko szybkim krokiem wszedł do zamku.


Gdy tylko Lily została sama rozwinęła karteczkę, którą dał jej Severus. Napisał na niej kilka zdań. Pismo miał proste i drobne, nie koślawe bazgroły, które są cechą rozpoznawczą większości chłopców. Treść wiadomości brzmiała:

Droga Lily,

Spotkajmy się dzisiaj o 21:00 nad jeziorem, pod tym wielkim bukiem. Mam dla ciebie niespodziankę. Będę czekać.

Severus

Przez resztę lekcji Lily nie potrafiła się skupić. Co takiego chce jej dać lub pokazać Severus, że muszą się spotkać wieczorem, poza szkołą? Nie mogła się już doczekać godziny dziewiątej wieczorem.


Była ósma wieczorem. Słońce właśnie zaszło, księżyc jeszcze nie zaczął świecić, a na ciemnym niebie widać było kilka gwiazd. Niedaleko jeziora, pod wielkim, starym bukiem siedział Severus. Był sam. Przyszedł na umówione miejsce wcześniej, bo chciał sobie w samotności przemyśleć parę spraw. Między innymi swoje uczucia do Lily i to co ona może czuć do niego.

Co do swoich uczuć nie miał żadnych wątpliwości. Kochał Lily właściwie od pierwszego spojrzenia. Miał wtedy dziewięć lat. Myślał, że to może dziecięce zauroczenie, które mu z wiekiem minie. Było wręcz przeciwnie. Uczucie pogłębiało się, Severus darzył Lily wielką, bezwarunkową miłością, która, jak sądził, nigdy nie przeminie, cokolwiek by się stało.

Nie był natomiast pewny uczuć swojej przyjaciółki. Lily kochała go, ale tylko jako przyjaciela. Czy była gotowa zamienić swoje uczucia na coś bardziej romantycznego? Trudno było rzec. Jak na razie z nikim nie chodziła, choć wielu chłopców jej to proponowało. Ale z drugiej strony nie odwzajemniała drobnych gestów, które okazywał jej Severus, chcąc pokazać, że mu na niej zależy: przelotnych spojrzeń, drobnych komplementów, muśnięć dłoni…

Robiło się coraz ciemniej. Na niebie było mnóstwo jasno świecących gwiazd, księżyc właśnie wyłonił się zza wysokich drzew Zakazanego Lasu, z którego dobiegło pohukiwanie sowy. Severus spojrzał na zegarek. Była za pięć dziewiąta. Lily za chwilę powinna przyjść. Usłyszał szelest trawy i szybko się odwrócił. Od strony zamku szła jego przyjaciółka.

Wyglądała pięknie. Jej długie, rude włosy powiewały w lekkim wietrze. W jej oczach odbijał się blask gwiazd. Zdjęła czarne, szkolne szaty i miała teraz na sobie letnią, zieloną sukienkę. Natomiast Severus, w przeciwieństwie do wielu uczniów, którzy po lekcjach przebierali się w wygodniejsze, mugolskie stroje, zazwyczaj cały czas chodził w szkolnej szacie. Jego mugolskie ubrania były stare i niedopasowane więc wstydził się w nich pokazywać.

Lily podeszła i usiadła obok przyjaciela. Na jej twarzy malowała się radość i ciekawość. Już nie mogła się doczekać co takiego przygotował Severus.

Przez kilka minut milczeli. Severus nie wiedział jak zacząć, a Lily cierpliwie czekała. W końcu chłopak wziął głęboki wdech i powiedział:

- Lily, poprosiłem cię, żebyś tu dzisiaj przyszła, bo chcę ci coś dać.

- Ale z jakiej to okazji? Urodziny mam dopiero w styczniu – zdziwiła się.

- Wiem. To jest coś innego.

I wyciągnął z kieszeni jakiś niewielki przedmiot. Był to szklany kwiat. Lilia. Wyglądał jak wyrzeźbiony, ale czegoś takiego nie mogła stworzyć ludzka ręka. Widać było każdą żyłkę, każde zadrapanie na płatku, nawet maleńkie włoski na liściach. Lily patrzyła na kwiat z zachwytem.

- Znalazłem ten kwiat w te wakacje i od razu pomyślałem o tobie – wyjaśnił Severus. – Nie chciałem, żeby zwiędnął, więc go transmutowałem w kryształ.

- Jest piękny.

- A teraz ci go daję, abyś zawsze pamiętała o naszej przyjaźni – dodał cicho.

- Nawet bez tego podarunku nigdy o nas nie zapomnę. Zawsze będziemy przyjaciółmi – odparła Lily, biorąc kwiat do ręki. Powąchała go, ale niestety kwiat nie zachował zapachu.

- Pachniał słodko i przyjemnie, zupełnie jak ty – szepnął Severus, przysuwając się bliżej do przyjaciółki.

Ich twarze dzieliło teraz zaledwie kilka cali. Severusowi serce waliło jak gdyby przed chwilą uciekł przed wściekłym hipogryfem, oddech miał dwa razy szybszy niż normalnie gdy patrzył w nieskończoną głębię zielonych oczu Lily. I nie wiedząc kiedy i dlaczego zaczął ją nieśmiało całować.

Usta Lily były delikatne i miękkie, a ona sama pachniała jak kwiat białej lilii w ciepły, letni wieczór. Severus zupełnie się zapomniał. Przeżywał teraz najszczęśliwsze chwile swego smutnego życia i chciał by ten pocałunek trwał do końca świata. Lily nie wykonała żadnego ruchu, nie wiedziała co zrobić czy powiedzieć. Zastanawiała się czy czuje do Severusa coś więcej niż przyjaźń, czy jest gotowa odwzajemnić jego miłość.

Nie będąc pewną swoich uczuć i nie chcąc niszczyć ich przyjaźni lekko odsunęła głowę i położyła dłoń na ustach przyjaciela.

- Nie, Severusie, jeszcze nie – powiedziała cicho.

- Przepraszam. Nie powinienem… - rzekł, mocno się rumieniąc i odsuwając od niej. – Nie wiem…

- Nic się nie stało. Ale chyba muszę już iść. Do zobaczenia jutro – przerwała mu.

Chciała zostać sama i wszystko przemyśleć. Wiedziała, że Severus też tego teraz potrzebuje. Wstała, otrzepała sukienkę i ruszyła w stronę jasno oświetlonego zamku.

- Tak, do jutra – odpowiedział Severus, odprowadzając ją wzrokiem.

A potem jeszcze długo siedział pod starym bukiem, patrząc na jezioro i rozpamiętując swój pierwszy pocałunek.


Bardzo dziękuję za przeczytanie rozdziału i proszę o komentarze i opinie.

Następny rozdział już się pisze, mam nadzieję, że niedługo będę w stanie go opublikować.

Mam też prośbę: obecny tytuł fanfika nie za bardzo mi się podoba, ale nie miałam innego pomysłu, a chciałam już go udostępnić do czytania. Dlatego jeśli ktoś ma pomysł na lepszy tytuł, niech napisze. Będę bardzo wdzięczna. Najlepiej, żeby tytuł nawiązywał do przyjaźni, ponieważ o tym jest ten fanfik.