Kuroko westchnął cicho, patrząc na ekran komórki, a konkretniej na datę, która widniała w prawym górnym rogu.

31 stycznia. Jego urodziny

Rzadko kiedy obchodził je w szerszym gronie niż ze swoją babką, która niestety zmarła niecały rok temu. Reszta ludzi po prostu zapominało o nim i o fakcie, że ta data była dla niego ważna.

Nie żeby Tetsuya narzekał. Dawno już przyzwyczaił się do bycia niewidocznym, ale jakoś w głębi serca miał nadzieję, że tym razem będzie inaczej.

W tym roku kończył osiemnaście lat.

Miał wiernych przyjaciół, składających się głównie z Pokolenia Cudów i drużyny Seirin. Do tego grona zaliczało się również kilka osób, które poznał podczas meczów. Nie mógł narzekać na brak znajomych.

Sądził więc, że może będą pamiętać. Byli w końcu ze sobą blisko.

Ale było już dobrze po dwudziestej drugiej, a on nie dostał ani jednego życzenia, czy chociażby SMSa.

Zerknął ze smutkiem na wiernie leżącego obok niego Nigou i pogłaskał go po wielkim łbie.

Pies nawet nie drgnął.

Kuroko westchnął ponownie, a z jego ust wydobył się obłoczek pary.

To była zimna styczniowa noc.

Tetsuya siedząc na niewielkiej ławeczce, odchylił głowę do tyłu i wpatrzył się w plejadę gwiazd. Wyciągnął dłoń do góry, pragnąc złapać choć jedną z nich.

Parsknął śmiechem i w myślach skarcił się za to dziecinne zachowanie.

Nie chciał wracać do pustego domu, w którym nie było śladu po jego rodzicach. Nie wiedział czy nawet mógł.

Tetsuya podskoczył lekko słysząc w oddali głosy, które z każdą sekundą wydawały się donośniejsze. Towarzyszyło im skromne światło świecy.

Czyżby jednak, pamiętali? Prawie mógł poczuć jak serce wyrywa się z jego klatki piersiowej na tą myśl.

Chwilę, która wydawała się wieczności, później ujrzał znajome kolorowe czupryny.

- Minął kawał czasu, co Tetsu? - mruknął Aomine siadając obok niego i drapiąc się, nieco zawstydzony po karku.

- Mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo, Kurokocchi - uśmiechnął się Kise.

- Tęskniłem za tobą, Kuro-chin - wyznał Murasakibara trzymając w ramionach wielki tort, któremu wyjedzono już całkiem spory kawałek.

- Witaj, Kuroko - mruknął cicho Midorima, ściskając w jednej ręce niewielki pakunek, a drugą trzymając kurczowo dłoń Takao.

- Tetsuya - kiwnął mu lekko na powitanie Akashi.

Kuroko czuł jak ciepło wypełnia całe jego ciało, a usta wyginają się w uśmiech. Już otwierał usta by coś powiedzieć, podziękować, gdy przerwał mu głośny krzyk.

- Nie spóźniliśmy się chyba?! - Kagami wraz z Seirin, Himuro i Momoi, która przytulała się do boku Riko dołączyli do Pokolenia Cudów i po chwili wszyscy, jak jeden mąż życzyli mu wszystkiego najlepszego.

Tetsuya poczuł, że w oczach zbierają mu się łzy wdzięczności. Nie mogąc nic powiedzieć z powodu wręcz duszącej go wdzięczności kiwnął w podziękowaniu głową.

Wszyscy zebrani rozsiedli się i zaczęli głośno świętować. Nigou ożywił się nieco na przybycie tak wielu osób i łasił się w poszukiwaniu pieszczot. Kyoshi wyciągnął z wielkiej torby kieliszki, które Hyuuga zaczął napełniać alkoholem. Gdy każdy otrzymał po szklaneczce trunku Izuki odchrząknął i złożył toast na cześć solenizanta.

- Dziękuję wam - powiedział w końcu Kuroko, ale nikt go nie usłyszał.

Niewielki cmentarz przez całą noc rozbrzmiewał okrzykami dobrej zabawy, jedynie kilka razy, gdy oczy zebranych powędrowały na grób ukochanego przez nich Kuroko Tetsuyi na zamrożoną ziemię spadały słone krople łez.

Jeśli komuś zdarzyło się otrzeć kącik oczu, reszta taktownie nie komentowała, jednak parę razy zdarzało się wszyscy milkli, pogrążając się w zadumie i myśląc o zmarłym przyjacielu.

W takich chwilach Kuroko po prostu odwracał głowę i przypatrywał się gwiazdom, które pozwoliły mu zostać na ziemi na tę ostatnią noc.