Tłumaczenie: „Beastly Call" Tcon /works/2499935/chapters/5549696

Zgoda: jest:)
Kuroko no Basket należy do Fujimakiego. To tłumaczenie naprawdę świetnego opowiadania TCon, które wraz z rozwojem akcji staje się coraz bardziej wciągające:) Jako tłumacz miałam kilka problemów, gdyż wiele określeń używanych przez autorkę jest albo nieprzetłumaczalnych albo brzmią głupio po polsku. Przykładem mogą być nazwy klas Zmiennokształtnych, ale mój wybór motywuję późniejszym rozwojem akcji i dynamiką, która zachodzi pomiędzy poszczególnymi klasami. Przepraszam, jeśli ktoś poczuje się urażony moim niskim poziomem tłumaczenia... Nie pogardzę też konstruktywną krytyką. A teraz: smacznego:)

Słownik świata zmiennokształtnych:

Alfy/Arystokraci - zmiennokształtni, których „prawdziwa forma" znajduje się na szczycie łańcucha pokarmowego, przeważnie więksi mięsożercy, np. Leopardy, Niedźwiedzie Grizzly, Wilki, Węże Boa. Wyróżnia ich posiadanie bardzo silnych feromonów oraz możliwość posługiwania się ponadnaturalnymi zdolnościami, lecz ich płodność jest bardzo niska. Ich liczba jest niewielka, choć cieszą się poważaniem wśród pozostałych zmiennokształtnych jako przywódcy. Są bogaci i posiadają wysoki status, a przez to stają się czymś w rodzaju sław w społeczności. Dwójka Alf może skojarzyć się w parę, ale prawdopodobieństwo, że doczekają się potomstwa jest niewielkie, dlatego też Alfy zachęca się, by szukali partnerów wśród innych warstw społeczności.

Bety/Wasale – zmiennokształtni, których „prawdziwa forma" zaliczana jest do średniego szczebla łańcucha pokarmowego, do którego zalicza się głównie dużych roślinożerców oraz mniejszych mięsożerców, takich jak średniej wielkości psy, dzikie koty itp. Ustępują Alfom jeśli chodzi o siłę, nie mają też ich ponadnaturalnych zdolności.. To spośród nich Alfy najczęściej wybierają dla siebie partnerów, ponieważ płodność Bet należy do przeciętnej, mając nadzieję na poczęcie Arystokraty, jednakże większe szanse są na to, że urodzi Wasal. Wiele z rodzin Wasali jest zamożnych, lecz nie dorównują tym arystokratycznym, są też znacznie mniej potężne.

Omegi/Plebs - „przeciętny Kowalski" społeczności, prawdziwe formy Plebejuszy są zwierzętami znajdującymi się na samym dole łańcucha pokarmowego oraz ich udomowione odmiany. Plebejusze nie posiadają ani siły ani bogactwa klas stojących ponad nimi, ale kompensują to wysoką płodnością, nawet u samców. Często są niedoceniani, ale to oni stanowią największy odsetek populacji zmiennokształtnych – pomijając Naczelnych. Psy są znane jako najbardziej rozpowszechniony gatunek Omeg.

Naczelni – normalni „ludzie", pochodzący od małp naczelnych, którzy nie są w stanie zmienić się w swoją formę zwierzęcą. Ponadto nie są w stanie dostrzec innych gatunków zmiennokształtnych, gdyż pochłaniają ich ich własne sprawy i z powodu ignorancji. Swoją naczelną zasadę „nie widzę, nie słyszę, nie mówię" mają zakodowaną w genach, a zatem celowo ignorują sprawy odnoszące się do innych gatunków, nawet jeśli rzuci się je im prosto w twarz. Stanowią największy odsetek populacji (około 70%) i posiadają bardzo wysoką płodność. Inne gatunki zazdroszczą im tej przewagi, ale wystrzegają się obcowania z Naczelnymi, zwłaszcza gdy przychodzi do kojarzenia się w pary, gdyż dzieci z takich związków niemal zawsze są Naczelnymi.

Pasożyty – są to pasożyty, które nie powodują śmierci nosiciela, a używane są do tworzenia tymczasowej macicy wewnątrz męskiego ciała w celu dokonania poczęcia. Umieszcza się je poprzez odbyt. Pasożyty wysokiej jakości są drogie i ciężkie do zdobycia, najczęściej przeznaczone wyłącznie dla Arystokratów i Wasali. Wynalazek ten powstał po wielu trudach w celu skompensowania malejącej liczby urodzeń i płodności, z tego też powodu homoseksualność i swoboda seksualna są akceptowane przez zmiennokształtnych a przynajmniej tak długo, jak prowadzą do prokreacji. Kazirodztwo jest zakazane.

Rozdział 1

Opóźnione dojrzewanie

W koszykówce podział na Arystokratów, Wasali i Plebejuszy nie ma znaczenia.

Kuroko może i nigdy nie będzie tak silny i zwinny jak pantera, którą jest Aomine, tak wszechstronny i sprytny jak wilk, którym jest Kise czy tak wierny i niewiarygodnie precyzyjny jak gepard, którym jest Midorima. Może i nie ma możliwości uwolnienia pierwotnego gniewu jak grizzly, jakim jest Murasakibara ani lwiej charyzmy i poczucia wyższości nad innymi jak Akashi. Jednakże Kuroko, Plebejusz pośród czystokrwistych Arystokratów, Omega wśród Alf, jest tym, który, pomimo braku talentu, słabej kondycji fizycznej i niezauważalności, zasłużył sobie na ich szacunek.

Koszykówka, w którą grał nie znała granic między klasami społeczności zmiennokształtnych, co budziło jego dumę.

Był cieniem, postacią drugoplanową, stojącą z boku, która nigdy nie będzie gwiazdą, i na którą nigdy nie będą skierowane światła reflektorów. Mimo to był jedyną osobą, która mogła zmienić rytm gry w przeciągu kilku chwil. Robił użytek z każdej, nawet niewielkiej, przewagi, jaką mogły mu dać jego zwierzęce cechy. Używając swojego Misdirection i podań, prowadził resztę do zwycięstwa. On, Plebejusz. Słaby, drobny, lekceważony, stojący na najniższym szczeblu drabiny, Kuroko Tetsuya był Szóstym Zawodnikiem Widmo Generacji Cudów z gimnazjum Teikou.

Lecz to bladło w porównaniu z ogromnym talentem Arystokratów.

Im bardziej wzrastały ich naturalne zdolności, tym mniej wierzyli w Kuroko. W efekcie przestali go potrzebować, by wygrywać mecze. Po tym umiejętności Aomine dojrzały. Pantera w nim na boisku stała się w pełni dojrzałym drapieżnikiem a inteligencja i fizyczne możliwości Kise znacznie przerosły zdolności Kuroko. Za nimi podążyła reszta. Już nie potrzebowali plebejskich sztuczek. Różnica pomiędzy ich naturalnymi możliwościami Arystokratów a jego własnym, ograniczonym potencjałem Plebejusza, była zbyt wielka.

Tak, jak jego obecność, Kuroko ponownie rozpłynął się w mroku.

Czuł potrzebę, by dowieść wartości swojej i swojej Koszykówki, więc wstąpił do Seirin.

Spotkał tam kolejnego opętanego koszykówką Arystokratę z niecodziennym potencjałem, który niepokojąco przypominał mu dawnego Aomine - tego, który był jego przyjacielem, nie tego dzikiego drapieżnika, jakim się stał. Arystokratyczny Tygrys. Mimo to... Kagami Taiga był inny. W chwili, gdy zobaczył Kagamiego, ten wydzielał silny, męski zapach, który był łatwo wyczuwalny przez to, że jego plecy pokrywał pot po grze. Nozdrza Kuroko natychmiast zafalowały.

Jego umysł krzyczał. Zakuło go pod skórą i poczuł jak jego krew zaczyna wrzeć pod warstwą bladej, cienkiej powłoki. Sposób, w jaki pachniał Kagami był zupełnie inny niż sposób, w jaki pachniał Aomine (tak powinno być, przecież, pomimo tego, że należeli do rodziny kotowatych, byli różnymi ludźmi), jednak coś w Kagamim wywołało w jego wnętrzu nieokiełznany wir emocji. Kuroko nie podejrzewał nawet, że jest do czegoś takiego zdolny. Był w stanie utrzymać fasadę spokoju, którą wytrenował, by zwiększyć skuteczność swojego Misdiriction, lecz nie potrafił zrozumieć ani wytłumaczyć dlaczego poczuł się w taki sposób.

Później myślał, że może wyczuł, że Kagami ma potencjał, by pokonać Generację Cudów, że może to jego instynkt został zaalarmowany przez naturalny talent Kagamiego.

Czas mijał, pomimo ich porażki w czasie eliminacji do Inter High, jego przewidywania okazały się słuszne: Kagami i drużyna Seirin byli w stanie pokonać każdego członka Generacji Cudów, który stanął naprzeciw nim i wygrali Winter Cup. Koszykówka Kuroko uzyskała potwierdzenie i dojrzała, przerastając oczekiwania innych. Jego Misdirection ucierpiało po drodze, jednak Kuroko był pewien, że uda mu się wymyślić strategię, która to naprawi.

Jednakże po Winter Cup był jeden aspekt, który się zmienił.

Był grudzień i wszyscy w szkole mieli przerwę zimową. Wyjątkiem był Klub Koszykówki Seirin, któremu ciężko było odpoczywać z trenerem pokroju Riko. Wciąż musieli przychodzić do szkoły na treningi pięć razy w tygodniu, nawet pomimo niedawnego zwycięstwa w Winter Cup, które okazało się być wystarczającą zachętą dla trenerki, by przygotować plan treningu jeszcze bardziej szalony niż zwykle.

Pewnego dnia, który minął tak, jak zwykle (Kuroko zwymiotował dwa razy, po czym gdzieś tak w połowie treningu stracił przytomność na podłodze), po jego zakończeniu Kuroko, Kagami i reszta pierwszorocznych została dłużej, by posprzątać. Drugoklasiści poszli pod prysznice, niektórzy wyszli wcześniej, machając im na pożegnanie. Furihata, Kawahara i Fukuda wycierali pot i brud z podłogi, a w tym czasie Kagami i Kuroko zabrali piłki i inny sprzęt do składziku.

Wszystko zaczęło się, gdy Kagami i Kuroko weszli do składziku pchając przed sobą kosz z piłkami. Bezpośredni zapach kurzu i innych nieprzyjemności wypełniający niewielką przestrzeń zaatakował nos Kuroko. Był zbyt zajęty kaszlem i pocieraniem oczu, by zauważyć dziwne spojrzenie, jakim obrzucił go Kagami, Nie dostrzegł przebłysku dzikości, który pojawił się w tych czerwonych oczach.

„Kuroko..."

Tetsuya usłyszał, że Kagami jąka się w niepewności. Kuroko wydał niezobowiązujący dźwięk

„Hmm?"

Przełknięcie śliny.

„Ty... Ty pachniesz"

Dłonie Kuroko znieruchomiały. Rzucił Kagamiemu lekko zirytowane spojrzenie.

„Dziękuję za stwierdzenie oczywistości, Kagami-kun. Mamy w końcu za sobą dzień porządnego treningu. W tym momencie jestem wręcz mokry od potu. Mam świadomość, że pot faktycznie ma zapach." Uciął, następnie zdecydował się zignorować Kagamiego, dokończyć sprzątanie i zafundować sobie waniliowego shake'a na obiad.

„Nie, do cholery. To... to coś innego!" Kagami brzmiał na sfrustrowanego. To było, delikatnie mówiąc, dziwne. Kuroko odwrócił się i spojrzał na niego pytająco. Uniósł brew, gdy zobaczył rumieniec wykwitający na twarzy Tygrysa.

Usta Arystokraty poruszały się z taką szybkością, że Kuroko ledwie mógł go zrozumieć.

„Ty pachniesz! Musiałeś to zauważyć, chociaż zawsze wydawało mi się to kurewsko dziwnym i nienormalnym, ale myślałem, że to z powodu twoich specjalnych umiejętności i całą resztą w związku z tą twoją niezauważalnością i twoim sposobem gry w koszykówkę. I nigdy nie pytałem, bo to przydatne na boisku, nawet jeśli mnie to trochę zastanawiało, ale chodzi o to, że do tej pory nie miałeś zapachu!" Kagami przeczesał dłonią włosy i uciekł spojrzeniem w bok. Wciąż był zarumieniony. Zaczął wydzielać pełen żaru zapach, który przyciągnął uwagę Kuroko.

Udało mu się jakoś przemilczeć kwestię zapachu Kagamiego na korzyść ciekawostki, którą ten właśnie powiedział.

„Co masz na myśli, mówiąc o mnie, mającym lub nie mającym zapach?" Przekrzywił głowę na jedną stronę. Wciąż nie potrafił zrozumieć znaczenia tego, o czym mówił Kagami.

Brak odpowiedzi.

Nie pojawiło się żadne wyjaśnienie. Czy choćby dźwięk wydany przez drugiego mężczyznę.

„Kagami-kun? Wszystko w porządku?"

Rumieniec Kagamiego pogłębił się. Kuroko zaczął podejrzewać, że może złapał on przeziębienie – nawet jeśli mówi się, że idioci nie chorują – i poczuł, jak zmartwienie przenika jego wnętrzności, gdyż Kagami zaczął emanować ciepłem jak piec. Oparł się nagłej pokucie, by poszukać przyjemnego ciepła u chorego, mimo że o tej porze roku było bardzo zimno. Może demoniczny trening Riko w końcu doprowadził go do wyczerpania?

Decydując, że najlepiej będzie, jeśli sprawdzi najpierw stan swojego kolegi z drużyny, Kuroko postąpił dwa kroki do przodu i przyłożył bladą dłoń do czoła Kagamiego. Wow, był rozgrzany jak piec, parzył! Kagami zesztywniał pod dotykiem. Kiedy Kuroko już miał się odezwać, jego zmysły zostały niespodziewanie przytłoczone przez zapach Kagamiego. Silny zapach przeniknął jego nozdrza i nie potrafił wyjaśnić, dlaczego wywołało w nim to trudną do wytłumaczenia reakcję. Jedną z tych, które można kreślić jako dziwną. Coś gwałtownie ścisnęło się w jego brzuchu. Jego myśli zaczęły powoli odpływać.

Stawało się to coraz silniejsze, w miarę jak wzrastała bliskości między nimi. Nie było to jednak... nieprzyjemne.

Kuroko zaczął przybliżać się w stronę źródła zapachu, czując przyjemny spokój, atrakcyjny... i niesamowity. Niesamowity w sposób przyprawiający o zawrót głowy. Zaciągnął się głęboko tym zapachem, zamykając przy tym oczy. Sekundę później usłyszał dochodzący z góry ostry wdech i niespodziewanie jego ramię zostało odepchnięte. Dezorientacja zamigotała w jego oczach. Kagami, zaciskając mocno dłonie na jego ramionach, patrzył na niego, a jego oczy -

Jego oczy pełne były dzikości.

Patrzył, a raczej gapił się, na Kuroko.

Paląco i intensywnie, jak drapieżnik obserwujący swoją ofiarę. Już nie wyglądał na speszonego, a rumieniec zniknął z jego twarzy. Jego oddech ucichł. Aura Kagamiego zafalowała i zamajaczyła wokół niego, formując się w brutalnego Tygrysa, którym Kagami przecież był. I przez moment Kuroko czuł, że za chwilę zostanie pożarty żywcem. Przypomniał sobie, jak czuł się, gdy na boisku stawał naprzeciwko Arystokratów, takich jak Aomine lub Murasakibara, a ich mordercze intencje zmuszały go do posłuszeństwa. Poczuł, jak jego oddech zamiera. Plebejusz kulący się przed spojrzeniem potężnej Alfy. Ofiara przyparta do muru.

Przełknął.

Jednak po kilku sekundach ciężkiej ciszy, Kagami rozluźnił swój uścisk. Spojrzał w bok. Wyglądał, jakby czuł się winny.

Po chwili zupełnie zabrał ręce.

„Prze – przepraszam" Usłyszał słowa Kagamiego. „Ja... nie wiem, co we mnie wstąpiło. Przez chwilę myślałem, że..." rzucił spojrzeniem w stronę Kuroko.

Powąchał powietrze wokół Kuroko, wyglądając przy tym bardzo niepewnie.

Wyglądał jakby coś sobie uświadomił. „Oh." Wymamrotał do siebie. „wygląda na to, że się pomyliłem."

„Pomyliłeś."

Kuroko powtórzył nieufnie.

„Taaa, sorry stary. Mój błąd." Kagami wyglądał na zakłopotanego.

Kuroko nie wiedział, co się właśnie stało. Ani też na czym miała polegać pomyłka Kagamiego.

Kagami niespodziewanie powiedział coś o zapachu, który wydzielał, odepchnął Kuroko, gdy ten podszedł, by zbadać zmiany na jego twarzy, patrzył na niego jak na jakiegoś robala, a później stwierdził, że się pomylił.

To na pewno ma sens.

To był pierwszy raz, gdy wypłynął temat zapachu Kuroko.

Kawahara i Fukuda byli Naczelnymi, jednak Furihata – który należał do Plebejuszy jako Shibainu – był drugą osobą, która wspomniała coś na temat najwidoczniej szczególnego zapachu Kuroko.

„Wow, Kuroko," powiedział pewnego dnia w szatni po treningu – Kagamiego w tym czasie nie było, gdyż uzyskał pozwolenie, by spotkać się z rodzicami – a w jego twarzy było coś dziwnego, gdy patrzył na Kuroko.

„Inaczej pachniesz."

Znowu to. Kuroko przewrócił oczami w duchu

Przynajmniej Furihata nie wyglądał przy tym jakby miał wywiercić w nim dziurę spojrzeniem.

„Dlaczego, Furihata-kun? Jak pachnę?" Tak naprawdę nie pytał. Powiedział to tylko dlatego, że niegrzecznie byłoby nie zareagować na takie stwierdzenie.

„Hmmm," Furihata zbliżył się, by powąchać Kuroko, ale nie na tyle blisko, by zapracować sobie na sądowy zakaz zbliżania się dla prześladowcy. „Nie wiem, zapach jest trochę słaby... ale bardzo, bardzo, ładny... użyłeś perfum?" Wyglądał na lekko otumanionego.

Kuroko uniósł brew. Nigdy nie używał perfum.

Wtedy do rozmowy niespodziewanie wtrącili się Kawahara i Fukuda.

„Cooooo? C się dzieje? Jak pachnie Kuroko?" Spróbowali powąchać go tak, jak zrobił to Furihata, ale jedynie skrzywili się na zwykły zapach potu, który wydzielał Kuroko.

„Fuj! Pot faceta! O czym ty do cholery gadasz, Furi?

Temat zapachu został zapomniany wśród żartów tej trójki.

Po tym mieli przerwę w treningach, by móc świętować Boże Narodzenie i Nowy Rok. Trener Riko i Kapitan zaplanowali przyjęcie świąteczne w mieszkaniu Kagamiego, połączone z wyprawą do świątyni z okazji Nowego Roku, na co przystała większość drużyny (wyjątkiem był Tsuchida, który zamierzał spędzić Boże Narodzenie ze swoją dziewczyną). Kagami niechętnie zgodził się udostępnić im swoje mieszkanie, a także przygotować coś do jedzenia (po błaganiach wszystkich, by uratował ich od kuchni Riko).

Kuroko podczas przerwy przeważnie siedział w domu, czasem tylko wychodząc, by pobiegać lub pograć trochę w kosza na pobliskim boisku – było jednak zbyt zimno, by mógł pozwolić sobie grać zbyt długo. Uświadomił sobie, że większość swojego czasu spędzał z Kagamim i dziwną była dla niego sytuacja, gdy nie miał nic innego do roboty. Kagami wyjechał na tydzień lub coś koło tego do Stanów, by spędzić trochę czasu z rodzicami, a reszta miała pewnie własne plany. Dlatego też błękitnowłosy postanowił, że do czasu świątecznego przyjęcia, nadrobi trochę z czytaniem i może pospaceruje z Nigou po sąsiedztwie. Ostatnimi czasu trochę zaniedbał swoje hobby czytelnicze.

Przeglądał właśnie swoją ostatnio nieużywaną biblioteczkę, gdy jedna z książek upadła na podłogę z głuchym odgłosem.

Opadł na kolana, by ją podnieść, a wtedy dostrzegł jej tytuł. „Zrozumieć Wezwanie Bestii: Przewodnik dla Zmiennokształtnych".

Kuroko zamarł.

Zapomniał o istnieniu tej książki.

Tetsuya nie był Naczelnym, ale nigdy nie był zainteresowany działalnością ani poszczególnych klas ani społeczności zmiennokształtnych w ogólności. Wychowywali go Naczelni, dorastał we wspólnocie, w których większość była Naczelnymi, poszedł do zwykłej Szkoły Podstawowej, w której znów nie było wielu uczniów innego gatunku. Dopiero kiedy wstąpił do Teikou zaczęła się jego integracja z tą społecznością, ponieważ 75% tamtejszych uczniów było zmiennokształtnymi, a składała się głównie z Wasali i Arystokratów.

Jednak nawet wtedy skupiał się przede wszystkim na koszykówce. Brakowało mu poczucia wspólnoty ze zmiennokształtnymi.

Jego babcia była zmiennokształtną, która poślubiła Naczelnego. Była jedyną osobą w rodzinie, która mu o nich mówiła. Większość jego wiedzy o zmiennokształtnych pochodziła od niej – nie było tego wiele, ponieważ nie czuł potrzeby, by wiedzieć więcej - nie to żeby go to interesowało. Pamiętał, że gdy oczywistym stało się, że nie jest Naczelnym, jak jego rodzice, miał około sześciu lat.

Gdy tylko jego babcia to odkryła, zaczęła spędzać z nim więcej czasu, by nauczyć go podstaw tego, jak być zmiennokształtnym – jak kontrolować jego „prawdziwą formę", jak ukrywać aurę, jak używać instynktów, a w szczególności – jak stać się niewidzialnym.

Nie możesz nikomu pozwolić na to, by dowiedział się, jaka jest twoja prawdziwa forma." Z przyzwyczajenia przestrzegała go po raz n-ty. „Musisz nauczyć się, jak się maskować. Ujawnienie twojej prawdziwej formy będzie tym samym, co bycie nagim, będziesz wtedy podatny na zranienie."

Później, dużo później, nauczył się, że to prawda. Ujawnienie swojej prawdziwej formy jest dosłownie tym samym, co bycie nagim, nawet pomimo futra i całej reszty. Inni używali jej do onieśmielania, choć Kuroko nie potrafił tak naprawdę określić różnicy.

To nie tak, że mógłby zastraszyć kogokolwiek jak robili to Kagami i Aomine. Był tylko Plebejuszem. Byłby szczęśliwy, gdyby udało mu się przestraszyć kota.

Zawsze myślał, jaką niesprawiedliwością jest to, że zmiennokształtni stojący wyżej od niego mają większe możliwości fizyczne i naturalny talent sportowy. Po trzech latach w Teikou, otoczony przez różne klasy, zaczął jednak rozumieć, jak ich osobowości są połączone z ich zwierzęcymi formami. Dla przykładu, Aomine który był zręczny i potężny, dziki, gdy grał w koszykówkę, polegając wyłącznie na swoich niezawodnych instynktach, był dokładnie taki, jak jego panterzy odpowiednik. Sposób, w jakim wzrastała jego agresja i drapieżność, wiele mówił o jego rodowodzie.

Jak pojętnie i szybko Kise mógł nauczyć się ruchów swoich przeciwników, jego przebiegłość ukryta pod „ujmującą" osobowością, spryt i wszechstronność godna Wilka. Jak Midorima, opętany myślą o precyzji, specjalizujący się w wykonywaniu perfekcyjnych rzutów, które stały się jego powołaniem, zupełnie jak u Pantery. Nawet lenistwo Maurasakibary można przypisać zachowaniom Niedźwiedzia, który robi zapasy i zapada w sen zimowy... Kuroko nie musiał opisywać, jak perfekcyjnie prawdziwa forma Akashiego pasuje do jego osobowości.

A Kuroko... był po prostu Kuroko.

Tak naprawdę nigdy nie myślał o sobie jak o części społeczności zmiennokształtnych. Jego duże braki w wiedzy o nich stawały oczywiste, gdy tylo pojawiały się kwestie inne niż koszykówka.

Na przykład zapachy.

Kuroko miał zmysły równie wyostrzone, co każdy przeciętny zmiennokształtny. Potrafiłby wyodrębnić unikalny zapach każdej osoby, lecz zdecydował, że nie będzie się na tym zbytnio skupiał. Mimo wszystko nie było mu to potrzebne do nauki ani do gry w koszykówkę (szczególnie, że kiedy zapachy wszystkich mieszały się podczas gry, ważniejszym było nauczenie się, jak je blokować). Kiedy ktoś zaczynał mówić o zapachach, nie przykładał do tego uwagi. Aczkolwiek, kiedy Kagami po raz pierwszy powiedział mu, że nie ma zapachu, był zszokowany.

Takim właśnie wydawał się dla innych? Nic dziwnego, że ludzie nigdy nie zauważali jego obecności.

Kuroko... Ty... pachniesz"

To właśnie Kagami powiedział mu ostatnim razem.

Kuroko uniósł ramię do nosa i powąchał je.

Taaa, to nie działa. Nie potrafił powiedzieć nic pewnego.

Zastanawiał się, czy inni zmiennokształtni potrafią wyczuć swój własny zapach. Nie mógł już zapytać o to swojej babci, ponieważ ta umarła w zeszłym roku, zanim jeszcze wstąpił do Seirin. Może... powinien zapytać o to kogoś innego.

Przyjęcie świąteczne i noworoczna wyprawa do świątyni przebiegły bez zakłóceń. Kagami nie zachowywał się inaczej niż zwykle a temat zapachów więcej nie wypłynął, kompletnie zapomniany. Zaczęła się szkoła i reszta drużyny znów zaczęła intensywnie trenować do następnych mistrzostw. Ojciec Riko wpadał raz na jakiś czas, by dorzucić coś do już i tak zapełnionego-do granic możliwości planu ćwiczeń. Przynajmniej później doświadczali przyjemnego masażu w ramach ochrony przed uszkodzeniami mięśni.

Kiedy tydzień egzaminacyjny zaczął zbliżać się wielkimi krokami, sformowali grupę, by uczyć się razem i pomóc Kagamiemu z jego beznadziejnymi ocenami. Drugoroczni byli przy tym bardziej niż chętni by, w razie potrzeby spuścić czerwonowłosemu łomot. Tymczasem pora roku zaczęła się zmieniać. Ostre zimno powoli ustępowało a zielona trawa zaczęła kiełkować w miejscach, gdzie do niedawna ziemia pokryta była białym kocem. Powietrze wyraźnie stawało się coraz cieplejsze, chociaż wciąż było zbyt chłodno, by grać w kosza na dworze.

Wraz ze zbliżającą się wiosną, wypłynął kolejny szczególny temat.

„Czuć już wiosnę, huh... znów zbliża się 'ten czas'." Powiedział w zamyśleniu Furihata podczas jednej z sesji nauki.

Kuroko uniósł wzrok znad swojego zeszytu, wyglądając przy tym na zaintrygowanego. Wyglądało na to, że Kagami zemdlał na stole, lub tylko udawał omdlenie. Kuroko zanotował sobie w głowie, żeby później ukarać go za to trzema uderzeniami karną linijką. Fukuda również spojrzał na Furihatę.

„Co masz na myśli mówiąc 'ten czas', Furihata-kun?"

Furihata niespodziewanie pokrył się czerwienią.

„No wiesz, ten czas!" Speszył się – głównie przez zakłopotanie Kuroko. Po chwili jego rumieniec nieco zelżał. Uznał, że rozmowa o tym nie jest niczym złym. W końcu w pokoju byli sami chłopy. „No wiesz... Tydzień Gorączki? Za jakieś kilka tygodni? No... oh, przecież wiesz." Powiedział niemal szeptem.

Zaskoczyło.

Oh."

Mózg Fukudy, należącego do Naczelnych, zignorował tą informację. Chłopak kontynuował rozwiązywanie zadania czwartego, jęcząc przy tym nad swoim zeszytem.

Właśnie. Tydzień Gorączki. Dwukrotnie w każdym roku wszyscy (zmiennokształtni, nie Naczelni), zmuszeni byli zamykać się gdzieś na tydzień, dopóki ich nieopanowany, pierwotny popęd seksualny nie wyczerpie się.

Ten czas.

Kuroko zmienił pozycję na swoim krześle, czując się niekomfortowo, co nie uszło uwadze Furihaty.

„Cóż, nie mam dziewczyny, więc tej wiosny znów nie mam szczęścia." Furihata westchnął ze smutkiem. „Myślę, że posiadanie partnera, z którym można spędzić Tydzień Gorączki, musi być czymś wspaniałym. Nigdy nawet się nie całowałem – jak mógłbym nawet – Err." Odchrząknął gdy rumieniec sięgnął koniuszków jego uszu.

„Łapiesz, do czego dążę?"

Kuroko nie łapał.

„Tak, Furihata-kun."

Pocieszył go mimo to.

Fukuda próbował rozwiązać zadanie z matematyki. Kagami obudził się w którymś momencie, gdy Furihata lamentował nad swoją niedolą w związku z Tygodniem Gorączki, a teraz obserwował ich leniwie.

„Spędzisz ten czas z tą menadżerką Touou, Kuroko? Jestem taki zazdrosny." Powiedział Furhata, gdy Kuroko planował już, jak uciec od tego szczególnie niewygodnego tematu.

„Momoi-san i ja... nie jesteśmy tacy."

Uznał, że lepiej nie mówić zbyt wiele.

Furihata rzucił mu nieufne spojrzenie. „Serio? Nawet jeśli ona zawsze mówi, że jest twoją dziewczyną?"

„Jest dość natrętna, ale jesteśmy tylko przyjaciółmi."

„Hmmm. A to ma jakieś znaczenie? Możesz się z nią po prostu zabawić. To tylko tydzień."

A tak. Zmiennokształtni wierzą w swobodę seksualną.

„Nie chcę się narzucać, Furihata-kun." Kuroko odpowiedział Krutko, będąc bardziej niż chętnym do zmiany tematy na coś innego.

Furihata najwyraźniej zrozumiał jego odpowiedź w zupełnie inny sposób.

„Oh," wyglądał jakby zaczął rozumieć, „Oh, łapię, jesteś jednym z tych, którzy wiążą się na całe życie, co nie? To imponujące. Też bym tak chciał." Uśmiechnął się głupkowato, przez co jego oczy wyglądały jak szparki, wciąż był zarumieniony.

Cóż, nie była to do końca prawda, ale kłamstwo też nie, dlatego Kuroko zdecydował się zostawić wszystko jak jest.

„A co z tobą, Kagami?" Furihata niespodziewanie odwrócił się do milczącego czerwonowłosego. „Masz kogoś, z kim spędzisz ten czas, nie? Znaczy, jesteś teraz, gdy wygraliśmy Winter Cup, całkiem popularny. Widziałem kiedyś, jak jakaś urocza dziewczyna wyznawała ci uczucia."

To była nowość. Kuroko nie miał o tym pojęcia. Tyle dobrego, że temat rozmowy zmienił swój dotychczasowy kierunek.

Kagami, zamiast odpowiedzieć, wydał tylko wymijający dźwięk.

„Wow, masz? Kogo? Znam ją?" Furihata podskoczył z podekscytowania, zrzucając przy tym kilka z książek Fukudy, który zaczął protestować.

Kuroko patrzył na Kagamiego z zainteresowaniem, czekając na jego reakcję.

Kagami chrząknął, wyglądając przy tym na nieporuszonego.

„Moi rodzice... kiedy ostatnio ich spotkałem, przedstawili mi kilka propozycji... to były ofert partnerskie. Lub coś. Nic wielkiego." Unikał patrzenia na Kuroko, którego oczy lekko się rozszerzyły.

Oferty partnerskie.

Kuroko słyszał o nich wcześniej. To było coś podobnego do dawców spermy u Naczelnych, ale mniej bezosobowego. Teoretycznie, z powodu niskiej płodności zmiennokształtnych, rzeczywiście zalecano kojarzenie się w pary – uprawianie seksu – w celu zagwarantowania poczęcia, kiedy to cykl płodności osiągał szczyt i były największe szanse na zapłodnienie podczas aktu połączenia. Szczególnie podczas Sezonów Gorączki, które były najlepszym czasem na poczęcie dziecka, gdy płodność zmiennokształtnych osiągała punkt kulminacyjny, zanim osłabnie w kolejnych dniach.

Słyszał, że zatrudnienie Ofiarodawcy było absurdalnie drogie, szczególnie kiedy należał on do arystokratów – ciekawe ile kosztowałoby wynajęcie Kagamiego?

W porządku, to było... dziwne. Nie chciał wiedzieć, jak to działa, czytał o tym w książce, którą znalazł kilka tygodni temu. Jednak nic nie mógł na to poradzić, że czuł ciekawość... i lekki lęk. Kuroko nie wiedział dlaczego.

„Wow. Wow, to jest... niesamowite. Masz dopiero szesnaście lat i już dostajesz oferty? Chłopie, Arystokraci są zupełnie inni niż my." Furihata wykrzyknął z niedowierzaniem, wpatrując się przy tym w Kagamiego z grozą. „Masz zamiar którąś przyjąć?"

Kagami niespodziewanie złapał spojrzenie Kuroko. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, zaczął mówić.

„Nie wiem... Myślę, że je odrzucę."

„Hę, czemu? Trochę szkoda!"

Kagami spuścił wzrok i westchnął z irytacją. „Bo mam dopiero szesnaście lat, idioto! Kto chciałby mieć dzieci w tym wieku?"

Właściwie, szesnaście lat było wiekiem, w którym dozwolone było zostanie Ofiarodawcą. Społeczność zachęcała zmiennokształtnych do rozmnażania się w młodym wieku, by zwiększyć szansę na produkcję większej ilości zmiennokształtnych dzieci, gdyż było ich niewiele. Jednak Kuroko sądził, że ogólnie Kagami mówi sensownie. Również nie potrafił sobie wyobrazić posiadania dzieci w wieku szesnastu lat.

Społeczność zmiennokształtnych była złożona i kompletnie różniła się od Naczelnych. Szczególnie w kwestii relacji romantycznych lub posiadania rodziny, w której to byli dużo bardziej otwarci. Kuroko znał ludzi, którzy byli przyrodnim rodzeństwem, ich rodzice nie byli po ślubie, a mimo to traktowali się nawzajem jak członków rodziny. Niektórzy woleli wiązać się na całe życie, co wynikało z wpływów ich prawdziwej formy, lecz reszta nie była tak lojalna. Zderzenie z tą kulturą czasami wprawiało Kuroko w zmieszanie, gdyż wzrastał wśród wartości moralnych Naczelnych.

Dalej rozmowa przebiegała zwyczajnie, wciąż kręcąc się wokół tematu Tygodnia Gorączki, który chciał omówić Furihata. Kuroko siedział cicho, ponieważ wiedział, że nie jest w stanie niczego dodać do dyskusji. Już i tak czuł się niekomfortowo.

Do czasu, gdy przestali się uczyć, nadeszła pora obiadowa. W którymś momencie Kuroko zmuszony był przerwać to forum na temat Tygodnia Gorączki, ponieważ powinni kontynuować rozwiązywanie zadań. A teraz pomagał Kagamiemu w przygotowywaniu obiadu. - i tak było już późno a pójście po burgery wydawało się tylko męczarnią. Kagami stwierdził, że zostało mu trochę resztek, ponieważ Alex niedawno wróciła do L.A., a on przygotował za dużo curry.

„Oi, Kuroko, mógłbyś mi wyjaśnić, dlaczego wyglądałeś jak przerażony królik, kiedy Furihata trajkotał o Tygodniu Gorączki?"

Kuroko nagle przerwał siekanie marchewki, szczęśliwie nie raniąc sobie przy tym żadnego palca.

No cóż, Kagami zawsze był bezpośredni.

„To prawda, czułem niepokój. To temat, który jest mi obcy." Odpowiedział, powracając do siekania.

Kagami spojrzał na niego dziwnie. „Obcy? Niby jak? Przecież wszyscy to przechodzimy..." zamilkł. „Czekaj. Poczekaj cholerną sekundę. Czy ty – znaczy, nie chcę być brutalny, ale czy ty... kiedykolwiek...?"

Odpowiedzią była para zaczerwienionych uszu.

„Ty – ty nigdy?!" Kagami wydawał się zawstydzony.

Kuroko niezwłocznie „szturchnął" Kagamiego nieco za mocno, na co wyższy chłopak zaskowyczał z bólu.

„Za głośno, Kagami-kun." Oczy Kuroko zwęziły się. „To prawda, nigdy jeszcze nie doświadczyłem Gorączki. Zdaję sobie sprawę, że jest to wyjątkowy przypadek, wygląda na to, że późno dojrzewam."

Przeciętny wiek, w którym nastolatkowie po raz pierwszy przechodzą gorączkę to 12-14 lat. Kuroko był już szesnastolatkiem, a w styczniu miał skończyć siedemnaście lat i nigdy dotąd nie miał gorączki. Zaczął się zastanawiać, czy rozwija się w prawidłowy sposób.

Było jeszcze coś, co bardzo go zaniepokoiło, kiedy zaczął zbierać informację na ten temat. Wyglądało na to, ze czasem zdarzały przypadki podobne do sytuacji Kuroko a wtedy poradzenie sobie z Pierwszą Gorączką, gdy w końcu przychodziła, było znacznie trudniejsze. Artykuł stwierdzał, że zahamowane hormony i popędy seksualne (które i tak były dość silne u zmiennokształtnych – nie to żeby Kuroko kiedykolwiek miał z tym coś wspólnego), które dotychczas były wstrzymywane od naturalnego rozładowania się, wybuchały w jednej chwili, skumulowane, kiedy tylko zaczynała się Gorączka. Z tego, co słyszał od innych, przechodzenie nawet zwykłej gorączki było czymś nieprzyjemnym, co dopiero mówić o jej dwu- lub trzykrotnie silniejszych objawach. Jego pierwszy raz zapowiadał się na zdecydowanie niepokojący.

Minęły dwa lata od czasu, gdy powinno nastąpić jego 'naturalne rozładowanie się'. W najlepszym przypadku przegapił jakieś cztery gorączki. Kuroko zaczynał się martwić. Ostatnio czuł się trochę nieswojo. Tak jakby jego instynkty ostrzegały go, że niedługo przyjdzie czas na jego Gorączkę, a nie miał pojęcia, do kogo miałby się wtedy zwrócić. Nikt z jego rodziny nie był Zmiennokształtnym. A jego babcia już nie żyła. Wiedział, że inni zamykali się na cały tydzień podczas... ale jak mógłby to zrobić w pobliżu swoich rodziców, którzy byli Naczelnymi?

Wyglądało na to, że wszystkie te emocje odbiły się na twarzy Kuroko, ponieważ Kagami gapił się na niego z dziwną miną (najwyraźniej rok ciągłego przebywania razem, dał Kagamiemu umiejętność rozszyfrowywania jego emocji).

Pomiędzy nimi na chwilę zapadła głęboka cisza.

„Twoi rodzice... powiedzą ci, co robić. Zamkną cię w Pokoju Gorączki." Powiedział Kagami z poważną twarzą. Kuroko nigdy wcześniej go takim nie widział.

Kuroko lekko potrząsnął głową.

„Moi rodzice są Naczelnymi. Nie mamy... Pokoju Gorączki." Nie byli też bogaci. Dom, w którym mieszkał Kuroko był raczej niewielki.

Kuroko nie przegapił szoku, który pojawił się na twarzy Kagamiego.

„Twoi rodzice... są Naczelnymi?"

Powiedział to tak, jakby Kuroko stwierdził właśnie, że jest pomiotem Obcego, ósmego pasażera Nostromo.

Kuroko wzruszył ramionami.

„Moja babcia była Plebejką. Przebywałem głównie się wśród Naczelnych, dopóki nie poszedłem do Teikou. Babcia nauczyła mnie kilku rzeczy o zmiennokształtnych, podstaw kontrolowania prawdziwej formy i ukrywania swojej aury. Niestety, umarła, nim mogłem zapytać ją o... to."

Kagami starał się odzyskać zimną krew.

„Ja... rozumiem." Kagami skinął głową. Przez chwilę sprawiał wrażenie zamyślonego.

Kuroko pokroił resztę marchewek. Cisza była trochę niepokojąca.

„Kuroko, myślę, że," Powiedział Kagami, przyciągając jego uwagę."Myślę, że twoja Gorączka nastąpi w tym sezonie. Nie, źle to powiedziałem – jestem tego pewny. Wyczułem cię – wspominałem o tym wcześniej, prawda? Kiedyś nie miałeś zapachu. Nie wiem dokładnie, kiedy to się zaczęło, ponieważ na boisku wszystkie zapachy się mieszają. Mogę się mylić, ale to musiało się zacząć po Winter Cup albo podczas meczu z Rakuzan. Na początku to było słabe."

Kagami przerwał, by znaleźć właściwe słowa.

„W składziku," Mówił dalej. „Kiedy byliśmy sami, mógłbym przysiąc, że... czułem cię wyraźnie. Twój zapach staje się coraz silniejszy. Myślę... myślę, że to znak. Nawet teraz... potrafię cię wyczuć. Wyraźniej niż wcześniej." Zakończył.

Kuroko przełknął.

Tak podejrzewał.

„Ja... słyszałem. To gorsze." Zaczął, spoglądając na stół, na którym kroił marchewki. „Chodzi mi o tych, którzy później dojrzewają. Powinienem przejść Pierwszą Gorączkę dwa lata temu. Na początku nie zwracałem na to uwagi, ze względu na koszykówkę i Teikou. Nie szukałem pomocy. Nie wiedziałem. Nie rozmawiałem o tym. Nigdy nikogo nie pytałem. Nie sądziłem, że ma to jakieś znaczenie."

Dopiero niedawno dowiedział się, że istnieje możliwość leczenia stanu Opóźnionej Gorączki. Samodzielne radzenie sobie z potrójnymi efektami Gorączki mogło okazać się groźne. Niebezpieczne. Nie miał pojęcie nawet jak umiejętnie się obchodzić ze zwykłą Gorączką, skąd miałby wiedzieć, jak dać sobie radę z jej podwójnymi lub potrójnymi objawami? Nie mógł też powiedzieć rodzicom. Ich natura Naczelnych po prostu wyrzuciłaby tę informację z ich mózgów. Skrzywił się.

Kuroko nie lubił czuć się taki bezradny.

„Pomogę ci." Usłyszał Kagamiego.

Kuroko spojrzał na niego.

„To znaczy... jeśli – jeśli mi na to pozwolisz." Jego policzki pokrył karmazynowy rumieniec, odchrząknął. „Mam doświadczenie z... Towarzyszami Gorączki. Pierwszą Gorączkę miałem w wieku trzynastu lat. Od tego czasu tylko raz spędzałem ten czas samotnie. I jeszcze... miałem towarzyszy obu płci. Uczyłem się w Stanach – o Opóźnionej Gorączce i jak sobie z nią radzić. Wciąż mam książkę."

Kuroko pozwolił, by ta informacja wsiąkła w jego mózg.

Kagami, urodzony jako Arystokrata, z ogromnym talentem do koszykówki, perfekcyjnie zbudowany, z przystojną twarzą, spektakularnym penisem (nie chciał się gapić, ale przypadkowo podejrzał pod prysznicem) i żyjący w swoim własnym mieszkaniu. Kagami był też najwidoczniej diabelsko doświadczony w seksie z różnymi partnerami. Dużo bardziej niż Kuroko. Nie wiedział, co irytowało go bardziej. Cholerni amerykańscy reemigranci.

Niezwłocznie użyłby Ignite Punch Kai na spektakularnym penisie Kagamiego, gdyby nie to, że były teraz ważniejsze sprawy.

„Masz na myśli," Zaczął Kuroko. „Że zostaniesz moim Towarzyszem Gorączki?"

Nie spodziewał się po Kagamim, że ten eksploduje miliardem różnych odcieni czerwieni, które będą nawet bardziej imponujące niż kolor jego włosów.

„Nooooo to żem mówił! Z jakiegoś powodu odpowiedział z dziwnym, amerykańskim akcentem.

Kuroko przemyślał to w sekundę.

Homoseksualność była czymś normalnym u zmiennokształtnych, odkąd wynaleziony został Pasożyt. Nie był to problem społeczny. Nie wszyscy zmiennokształtni był biseksualni, każdy miał własne preferencje seksualne. Nie miał pojęcia, że Kagami był biseksualny. Kuroko słyszał kiedyś, że pierwszy raz jest bardzo bolesny. Nie miał żadnego pomysłu, jak może wyglądać taki akt pomiędzy mężczyznami. Jednakże ta sytuacja mogła być jego szansą... skoro Kagami by wiedział. Co trzeba robić... w czasie... seksu.

Kuroko starał się zignorować ciepło, które ogarnęło jego policzki. Był zaskoczony myślą, że skoro ma stracić swoje dziewictwo z mężczyzną, to chciałby żeby, ze wszystkich dostępnych opcji, był to właśnie Kagami.

To była naprawdę dziwna myśl.

„Dobrze. Akceptuję twoją ofertę, Kagami-kun."

„Na – naprawdę?" Wykrzyknął Kagami z czerwoną twarzą.

„Umm, Kagam-kun?" Dodał, nie mogąc nic poradzić na rumieniec pokrywający jego bladą cerę. „Proszę, bądź delikatny. To mój pierwszy raz."

Skóra na twarzy Kagamiego napięła się tak mocno, ze Kuroko pomyślał, że popęka.

Tydzień Gorączki miał zacząć się tuż po tygodniu egzaminacyjnym. Kuroko i Kagami spędzali więcej czasu wolnego od szkoły i zajęć klubowych razem, by uczyć się razem i uchronić Kagamiego od powtarzania klasy, a także by mógł wziąć udział w następnych mistrzostwach.

Ich związek zaczął się zmieniać od chwili, gdy Kuroko zaakceptował ofertę Kagamiego na Partnera Gorączki. Czerwonowłosy rzucał mu przeciągłe spojrzenia , kiedy się uczyli lub w czasie lunchu w szkole. Te spojrzenia budziły w Kuroko niepokój, ale starał się nie robić z tego wielkiej sprawy. Później rozwinęły się one w niewinne dotknięcia w ramię trwające o sekundę za długo w ramię lub bark. Raz Kagami posunął się nawet tak daleko, by z czułością dotknąć go w pasie. Miał szczęście, że wyszedł z tej sytuacji wyłącznie z jednym, zwyczajnym ciosem w brzuch.

Kiedy Kuroko stopniowo przyzwyczaił się do dotyku, Kagami zaczął stawać się śmielszy. Gdy nikt nie patrzył, brał dłoń Kuroko w swoją, splatając przy tym ich palce ze sobą. Później zaczął dawać Kuroko krótkie uściski, które za każdym razem trwały coraz dłużej. Kuroko uznał, że prawdopodobnie były to próby przyzwyczajenia go do dotyku przed Tygodniem Gorączki. No dobrze, wiedział, że kiedy ten czas nastąpi będzie to coś więcej niż tylko dotyk (nie jest prawdą, że na samą myśl o tym, pokrywał się dzikim rumieńcem), więc zdecydował się... zaakceptować dotknięcia Kagamiego.

Zauważył, że Kagami był czulszy, kiedy zostawali sami w jego mieszkaniu, gdy inni pierwszoroczni wracali już do domów na obiad po wspólnej nauce. Najpierw siadał obok Kuroko, gdy niższy chłopak zbierał swoje zeszyty, a później przybliżał się do dopóki Kuroko nie stawał się przytłoczony przez zapach i przyjemne ciepłi wydzielane przez Kagamiego. Kuroko nie nienawidził tego. Wyglądało na to, że zapach czerwonowłosego ma osobliwy wpływ na Kuroko. W rzeczywistości lubił to. Zastanawiał się, czy były to te osławione feromony Arystokratów. Do tej pory nie przywiązywał do tego większej uwagi.

Następnie Kagami kładł swoje ręce wokół ramion Kuroko, na początku jakby mimochodem. Zostawał w tej pozycji przez kilka minut, czekając aż Kuroko skończy pakowanie. Wtedy przybliżał się, jego usta były o centymetry od ucha Kuroko, i szeptał głębokim tonem, który wysyłał dreszcze wzdłuż kręgosłupa niższego chłopca.

„Zostaniesz i pozwolisz mi przygotować dla siebie obiad?"

Kuroko kładł to na karb faktu, że Kagami nęcił go obietnicami boskiego jedzenia i perfekcyjnie smakujących domowych shake'ów waniliowych. Nie był pewien, czy sam sobie uierzyłby w taką argumentację. Czasami podejrzewał, że Kagami po prostu próbował trafić do jego serca przez żołądek.

Lekkie dotknięcia stały się pół-uściskami, pół-uścski stały się przytulankami na kanapie. Kuroko naprawdę nie był pewien jakim cudem Kagamiemu udało się go przekonać, by pozwalał mu na wszystko, co chce – Kuroko czuł, że nie potrafi oprzeć się Kagamiemu, gdy jego umysł był w stanie upojenia i gdy kuszący zapach Kagamiego przytłaczał jego zmysły i upośledzał umiejętność logicznego myślenia. W weekendy zatrzymywał się u Kagamiego żeby się uczyć, grać i oglądać filmy. Kiedy w pewną sobotnią noc oglądali filmy, siedząc na sofie, Kagami odważnie posadził sobie Kuroko między udami, a rękami otoczył go w pasie. Leniwie obwąchiwał czubek jego jasnoniebieskiej głowy i głęboko się zaciągał, oglądając przy tym film w telewizji.

Tymczasem Kuroko miał lekką awarię mózgu.

Nigdy z nikim się nie spotykał ani nie miał rodzeństwa. Nie był przyzwyczajony do bycia otoczonym przez ciepło innego ciała, do bycia dotykanym w tak intymny sposób. Nie spodziewał się jak przyjemne może tulenie się w taki sposób z Kagamim. Wtedy jednak przypominał sobie, jak dotykalscy są obcokrajowcu i myślał, że może Kagami zawsze się zachowywał w taki sposób ze swoimi amerykańskimi przyjaciółmi.

Ta myśl uspokajała nieco dziko bijące serce Kuroko.

„Hej... powiesz mi coś o sobie?" Wymamrotał Kagami z ustami wciąż przyciśniętymi do włosów Kuroko. Palcami kreślił uspokajające kółka na jego brzuchu. To było kojące.

Kuroko przekręcił lekko szyję, by spojrzeć na Kagamiego. „Na przykła co?"

Kagami wyglądał przez chwilę na zamyślonego.

„Na przykład... jak dowiedziałeś się, że nie jesteś naczelnym."

Kuroko mu opowiedział jak w wieku sześciu lat miał wypadek, który okazał się na tyle poważny, że zapadł w śpiączkę. Cała rodzina czekała w szpitalu aż się obudzi, co nastąpiło po kilku dniach. Kiedy otworzył oczy, zobaczył swoich rodziców i dziadków, choć twarz jego babci wyrażała jednocześnie szok i ulgę. Po tym, jak został wypisany ze szpitala, to jego babcia zajmowała się nim w domu w czasie, gdy jego rodzice pracowali. Powiedziała mu, że jest zmiennokształtnym i dlatego musi nauczyć się kilku rzeczy.

„Tak naprawdę nie wiedziałem, o czym ona mówi, powiedziałem ci już, że dorastałem w otoczeniu prawie samych naczelnych. W tym środowisku nie było nikogo, kto ależałby do innego gatunku."

Kagam mruknął. Kuroko czuł się w tej pozycji coraz wygodniej.

Kagami Kuroko nie zwracali już uwagi na film, zamiast tego Kagami słuchał historii Kuroko, przytulając go nieco mocniej. Kuroko nie podejrzewał, że Kagami może być takim pieszczochem; był duży i ciepły jak ludzki grzejnik, a bycie w jego ramionach było alarmująco przyjemne.

Opowiedział mu jak zaczął poznawać społeczność zmiennokształtnych, gdy wstąpił do Teikou. Jak dziwaczne były różnice między naczelnymi i zmiennokształtnymi, że aż czuł się jak główny bohater książki. Jak układały się jego relacje z innymi, którzy przeżywali szok, gdy dowiadywali się, że prawie nic nie wiedział o ich świecie. Jednakże w tym czasie nie powiedział nikomu, że jego rodzice są naczelnymi, ponieważ jego babcia mu tego zabroniła. Mówił tylko, że żył i dorastał w dzielnicy, w której mieszkali sami naczelni.

Film skończył się na godzinę przed tym, jak Kuroko skończył opowiadać swoją historię. Czuł jakby wielki ciężar spadł mu z piersi.

Kagami spojrzał na niego z łagodniejszy wyrazem twarzy niż kiedykolwiek wcześniej, a następnie pochylił się i przycisnął usta do czoła Kuroko,

Kuroko postawił szlaban na nocowanie i przytulanie się podczas tygodnia egzaminacyjnego. Wyraźnie powiedział Kagamiemu, że nie może dopuścić do otrzymania złych ocen, w w przeciwnym wypadku będą mogli zapomnieć o swojej 'umowie'.

Kagami zajęczał w proteście, ale nic nie powiedział.

Uniósł wzrok znad zeszytu, by spojrzeć na Kuroko. Tylko ich dwójka była w pokoju. „Dobrze, ale pozwól mi chociaż zrobić to." Posadził sobie Kuroko na kolanach i przyłożył usta do bladej szyi Kuroko, pokrywając całą jej powierzchnię mokrymi pocałunkami i lekkimi uszczypnięciami.

Później, gdy następnego ranka ostrzegł szereg różowych śladów zębów, ozdabiających jego szyję, przekonał się, że Kagami go oznaczył. Jakby tego było mało, później jego koledzy z drużyny dokuczali mu, że śmierdzi Kagamim.

Kagami otrzymał Ignite Punch Kai w brzuch za wszystkie te kłopoty.