-Ty w ogóle dzisiaj spałeś? Bo wyglądasz koszmarnie.

Neil podniósł głowę znad stołu zastawionego narzędziami. Ciemne sińce pod oczami rzeczywiście zdradzały brak snu, z kolei czerwone odbicie na czole zapewne było oznaką niedawnej drzemki.

-O, cześć. Może z jakieś dwie godzinki. A ty już wstałaś?- pytanie zostało zakończone krótkim ziewnięciem.

-Jak widać. Proszę, przyniosłam ci śniadanie i coś na pobudzenie. Stawiam, że się przyda- Briggs Doctor podała Neilowi kubek czarnej, mocnej kawy, zaś na skrawku stołu, w jedynym wolnym od narzędzi i elementów automaila miejscu, postawiła talerz z kanapkami.

-Dziękuję ci bardzo. Jesteś kochana.

-Już się tak nie podlizuj. Nie chcę, żebyś mi tu zszedł w laboratorium, mam wystarczająco dużo roboty. Skończyłeś już badania nad tą nową bronią Drachmy?

Tydzień temu podczas patrolowania obszaru w pobliżu granicy z Drachmą jeden z oddziałów z fortu został zaatakowany przez grupę drachmańskich żołnierzy. Na całe szczęście dla wojskowych z Amestris szybko udało się odeprzeć atak. Cała sytuacja miała dobrą i złą stronę. Zła była taka, iż wroga formacja była wyposażona w nowy, nieznany do tej pory typ broni palnej- karabin, który nie wymagał ręcznego przeładowania pomiędzy oddawanymi strzałami (choć szczęście w nieszczęściu, że dowiedziano się o tym teraz, a nie w czasie poważniejszej bitwy). Z kolei pozytywem było nakłonienie najmniej doświadczonego w żołnierskim rzemiośle drachmańczyka, dzięki dobrze rozwiniętym umiejętnościom negocjacyjnym kapitana Buccaneera, do oddania swojej sztuki niezwykłej broni palnej.

-Tak. Dobra rzecz, ten brak konieczności przeładowywania… Tyle, że ich wynalazek ma parę wad. Dość złożona budowa, więc pewnie będą mieć problemy z wdrożeniem tego do produkcji masowej. No i wymaga specyficznej amunicji, na moje oko to wyrób ze wschodu. Mimo wszystko Drachma nieźle się z tym karabinkiem spisała.

-Musieli znaleźć dobrego wynalazcę. Od kilku lat nie udało im się nas prześcignąć technologicznie.

-Wyrabiają się północne chłopaki. Ale my jesteśmy lepsi- nieskromny uśmiech Neila świadczył, iż miał na myśli „ja jestem lepszy"- zrobimy parę poprawek i będziemy daleko przed nimi. Już ja udoskonalę to cacko.

-Świetnie, generał Armstrong na pewno będzie zadowolona. Widzę, że automail Buccaneera znowu nawala?- Briggs Doctor wskazała głową na leżącą na stole automatyczną zbroję.

-Chyba coś nie tak z proporcjami składników. Może za mało miedzioniklu? Albo niewłaściwe dodatki do niego dobraliśmy?

-Mogę się teraz tym zająć, a ty pójdź odpocząć. Jesteś zmęczony, jeszcze coś nawalisz, a wtedy Buccaneer powiesi cię na suchej gałęzi.

Neilowi ewidentnie nie spodobała się perspektywa powiewania niczym chorągiewka na zimnym wietrze. To stanowczo nie dla niego. Obowiązkowość obowiązkowością, ale są pewne granice…

-Masz rację- zauważył z kwaśnym uśmiechem- pójdę się zdrzemnąć, chociaż na trzy godziny. Jak wrócę to ci pomogę- Neil wstał z krzesła i rozciągnął się. Był już przy samym wyjściu z laboratorium, gdy Briggs Doctor odezwała się.

-Czekaj. Słyszałeś najnowsze wieści?

Zdezorientowana mina Neila wyraźnie świadczyła o tym, że nie słyszał.

-Jutro przyjeżdża generał Braun- na mężczyźnie wiadomość zrobiła piorunujące wrażenie. Wytrzeszczył z niedowierzaniem oczy w stronę swojej współpracowniczki.

-Co? TEN Braun? Czego on tu szuka, chce umrzeć? Tym razem generał Armstrong na bank go zaszlachtuje!

-Sama się nad tym zastanawiam. Jak wszyscy w forcie zresztą. Też wiedziałbyś o tym już wczoraj popołudniu gdybyś choć wyściubił czubek nosa z laboratorium- zamilkła, a po chwili dodała- podobno to jakieś pilne sprawy służbowe.

-Zdziwiłbym się, gdyby ktoś się nad tym nie zastanawiał! Przecież równie dobrze mógł wysłać kogoś ze swoich podwładnych. Albo poprosić któregoś ze swoich współpracowników, żeby go zastąpił!

Generał Braun był wpływowym wojskowym stacjonującym w West City. Słynął ze swojej bezczelności oraz krnąbrnej natury. Krążyły pogłoski jakoby miał się poznać z Olivią Armstrong w szkole wojskowej, gdzie połączyło ich płomienne uczucie. Podobno historia zakończyła się złamanym sercem młodej wówczas dziewczyny, która nigdy nie była w stanie wybaczyć swojemu dawnemu ukochanemu. Jednakże ile było w tym prawdy niewiadomo. Oczywiście nikt nie miał śmiałości nawet wspomnieć w pobliżu pani generał o tej najpewniej wyssanej z palca historii, a co dopiero wypytywać o jej wiarygodność.

Przebieg ostatniej wizyty Brauna w forcie Briggs zdawał się jednak potwierdzać owe plotki, a w każdym razie wskazywał na, delikatnie mówiąc, niechęć Olivii w stosunku do jej domniemanego byłego kochanka. Spotkanie w sprawie wspólnych manewrów żołnierzy z północy i zachodu początkowo zachodziło we względnie spokojnej atmosferze, która stopniowo się zagęszczała. Olivia sprawiała wrażenie chłodnej oraz opanowanej, jednakże co i rusz rzucała Braunowi mordercze spojrzenia wywołując niepokój obecnych w tym samym pomieszczeniu żołnierzy z zachodu i północy. Kiedy wszyscy wychodzili już na korytarz z sali konferencyjnej dobiegł ich odgłos świszczącego w powietrzu miecza. Przerażeni wojskowi z West City pobiegli natychmiast z powrotem do sali, z pistoletami wyciągniętymi z kabur, gotowi bronić swojego przełożonego, bądź, gdyby doszło do najgorszego, zaaresztować winną morderstwa. Żadna opcja za specjalnie im się nie podobała- zarówno jedna jak i druga wiązała się z walką z generał Armstrong co w najłagodniejszym przypadku zaprowadziłoby zapewne do trwałego kalectwa. Za nimi, nieco mniej zestresowani, podążyli żołnierze z fortu Briggs, również z broniami znajdującymi się w gotowości (choć każdy z nich wiedział, że w razie czego pani Olivia sama doskonale sobie poradzi).

Braun stał oparty plecami o ścianę. Przed nim znajdowała się Olivia trzymając czubek swojego miecza niecały centymetr od jego szyi. Wyglądała jakby toczyła ze sobą wewnętrzną walkę. Po chwili spojrzała na stojących w progu żołnierzy, szybkim ruchem, nim ktokolwiek zdążył zareagować, schowała miecz do pochwy i wysyczała, patrząc nienawistnie w stronę generała: „Wynoś się stąd i nigdy nie wracaj."

-Gość jest albo odważny, albo głupi- powiedział Neil z mieszaniną podziwu i niesmaku- ja już bym się bał o swoje jaja.

...

Major Miles został wezwany do gabinetu generał Armstrong wczesnym przedpołudniem.

Kiedy przyszedł kobieta nie odezwała się do niego ani słowem. Stała odwrócona tyłem do wejścia ze skrzyżowanymi na piersi rękoma i wyglądała przez okno. Osoba nie mająca styczności z „Północną Ścianą Briggs" mogłaby pomyśleć, że Olivia w ogóle nie zauważyła nadejścia swojego podwładnego, lecz Miles dobrze wiedział, że to nieprawda. Generał nawet, gdy tak jak teraz, była pogrążona w myślach nie traciła czujności. A Ishvalczyk postanowił uszanować jej chwilę głębokiej zadumy i nie zaczynać rozmowy jako pierwszy.

-Witaj Miles- odezwała się w końcu- jutro będziesz mi towarzyszył w czasie wizyty generała Brauna. Jak pewnie słyszałeś pociąg, którym jedzie zatrzyma się na stacji w Briggs o godzinie dziesiątej trzydzieści. Już wysłałam kilku ludzi, żeby po niego pojechali i eskortowali go na miejsce.

-Czy to znaczy, że będzie sam?

-Najpewniej będzie mu towarzyszył jeden jego człowiek. Chociaż z tym gnojem nigdy nie wiadomo- słowo „gnojem" Olivia wymówiła z nieskrywaną pogardą- stawisz się w moim gabinecie kwadrans po jedenastej. Czy jeżeli nerwy mi puszczą i zdecyduję się nie oglądać jego zaparszywionej gęby będę mogła liczyć, że wszystkim się zajmiesz?

-Oczywiście. Czy mógłbym wiedzieć w jakiej sprawie przyjeżdża?

Olivia znowu zamyśliła się i spojrzała w okno.

-Sama chciałabym to wiedzieć.

C.D.N.