betowała wspaniała okularnicaM
fandom: HP
pairing: Ch. W./H.P.
info: II.18
W salonie wiszą niebieskie, koronkowe majtki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby mieszkała z nimi jakaś kobieta.
- 1 pkt (grupa przyjaciół mieszka w jednym domu/mieszkaniu); 1 pkt (ktoś ukrywa dziewczynę przed współlokatorami)
Ron wszedł do salonu i zmarszczył brwi. Podczas ostatniego tygodnia został wysłany do jednej z mugolskich wiosek, aby upewnić się, iż działająca tam znachorka nie jest niezewidencjonowaną czarownicą. Odkąd Voldemort zaatakował Ministerstwo, nie zawsze posiadali takie informacje, a czarodziejski świat ze wszystkich sił starał się na nowo uporządkować wszystko.
Harry wciąż miał przed sobą egzamin aurorski odkąd został politycznie zmuszony do wystąpień, a przynajmniej Hermiona uważała, że taki jest jego moralny obowiązek. Jakby pokonanie najbardziej niebezpiecznego czarodzieja ich pokolenia nie wystarczyło.
Ron musiał przyznać, że jego przyjaciel miał szczęście. W zasadzie zajmowali się głównie kontrolowaniem magicznych przedmiotów. Departament musiał powiększyć części magazynowe, odkąd rodziny podejrzewane o kontakty ze Zwolennikami Mrocznego Lorda notorycznie oddawały wszystkie przedmioty, które mogłyby być uznane za czarnomagiczne.
Ron nie pamiętał kiedy ostatnio nie był zmuszony do siedzenia za biurkiem lub wylotu do jakiejś zapyziałej dziury, aby sprawdzić miejscowego charłaka.
Usiadł na fotelu delektując się ciszą w kamienicy i wbił wzrok w ogień w kominku.
Kiedy Harry spytał czy nie chciałby z nim zamieszkać w odziedziczonym po Syriuszu domu, nie miał wątpliwości. Podróże każdego dnia do Ministerstwa, które odbywał jego ojciec były męczące. Pora była najwyższa też, aby przestał mieszkać z rodzicami. Szczególnie odkąd Nora tak naprawdę nigdy do końca nie została odbudowana po ataku.
Musiał iść własną drogą i jego matka wydawała się to doskonale rozumieć.
Odchylił się, czując, że jego plecy po raz pierwszy są wyprostowane od ponad tygodnia. Papierkowa robota doprowadzała go do szaleństwa. Otworzył oczy i zamarł, gdy dostrzegł podejrzany kształt zwisający z żyrandola.
Cholerne niebieskie koronkowe majtki.
Nie musiał być aurorem, żeby dojść do wniosku kto mógł je tam zawiesić. Właścicielki owej cudnej bielizny nie znał, ale miał nadzieję, że zostaną sobie przedstawieni.
Odkąd zamieszkał z nimi Charlie po powrocie z Rumunii, czasami znajdował podejrzane rzeczy rozrzucone po całym domu. Jak skrawek materiału, który został oderwany przy jakiejś mocniejszej akcji na stole w kuchni. Podwiązkę w korytarzu.
Przeważnie ignorował te przejawy seksualnej aktywności gospodarza, bo no cóż. Harry'emu też się należało coś od życia, ale cholerne majtki zwisały z żyrandola w ich salonie. Jego matka mogła wpaść z niezapowiedzianą wizytą i nie byłoby siły, aby jakkolwiek wytłumaczyli tę sytuację.
Charlie oczywiście był kryty, odkąd tuż po szkole wyznał rodzicom, że jest gejem, ale oni z Harrym przeszliby bardzo nieprzyjemną rozmowę zakończoną przymusowym przedstawianiem owej nieznajomej na niedzielnym świątecznym obiedzie przy całej rodzinie. Bo jeśli Harry wciąż myślał, że nie należy do rodziny, grubo się mylił i jego matka na pewno udowodniłaby mu w bardzo nieprzyjemny sposób jak bardzo.
I to nie byłaby tylko kwestia swetra.
ooo
Przeważnie nie jadali kolacji razem. Charlie wciąż zdawał raporty z podróży w Ministerstwie, Harry czasami zostawał do późna na treningach i wracał tak zmęczony, że szedł prosto do pokoju. Tym razem jednak Hermiona zapowiedziała się z wizytą, jej nie umykało nic.
- Coś się stało? – spytała, widząc, że siedzą wyjątkowo cicho podczas posiłku.
Harry tylko rzucił w jego stronę spanikowane spojrzenie. Oczywiście ich ostatnia rozmowa nie wyszła najlepiej. Harry odmówił wyjaśnień w sprawie majtek i wyglądał tak, jakby miał się zapaść pod ziemię.
- Nieporozumienie – powiedział tylko Ron, bo może się posprzeczali, ale wciąż przecież byli przyjaciółmi.
A gdyby Hermiona dowiedziała się o majtkach, nie dałaby żyć żadnemu z nich.
- To normalne, gdy grupa obcych sobie ludzi zaczyna mieszkać razem – odparła Granger jak zawsze całkiem naukowym tonem, z którym nie należało się sprzeczać.
Charlie spojrzał na nią lekko zaskoczony.
- Ale my nie jesteśmy obcy – stwierdził jego brat.
- Ale Harry przyjeżdżał do was wyłącznie podczas wakacji i świąt. Spał w waszych pokojach. Teraz sytuacja się zmieniła. Widujecie się codziennie i macie swoją osobną przestrzeń. Osobną przestrzeń, którą chcecie powiększać, ponieważ taka jest męska natura – powiedziała Hermiona.
Ron zamrugał. W zasadzie ich przyjaciółka jak zawsze miała rację.
- Sytuacja skomplikowałaby się jeszcze bardziej, gdyby któryś z was próbował wprowadzić w waszą wspólną przestrzeń kogoś, kto naruszyłby równowagę – dodała Granger.
Ron wiedział, że wszyscy przy stole zesztywnieli. Sprawa niebieskich majtek wciąż wisiała pomiędzy nimi. I chociaż starał się porozmawiać z Harrym na osobności, Potter zaskakująco dużo przekazywał Charliemu. Przeważnie i tak wszyscy wiedzieli o wszystkim, co działo się w domu.
- No właśnie. A ktoś mógłby nie chcieć naruszyć tej równowagi – odezwał się w końcu nieśmiało Harry.
- Stary, ale wiesz, że… - zaczął Ron. – Wiesz, że poparłbym każdą twoją decyzję. Chciałem ją tylko poznać – zajęczał.
Hermiona wyglądała na zaalarmowaną.
- Masz kogoś? – zdziwiła się dziewczyna.
Harry ukrył twarz w dłoniach.
- O co chodzi? – spytała Hermiona pospiesznie, spoglądając na ich twarze.
Charlie zaśmiał się krótko.
- O sprawę niebieskich majtek – powiedział krótko jego brat. – Totalnie nie kolor Harry'ego – dodał i oczy Hermiony zrobiły się wielkie jak spodki.
Ron też w lot pojął co się stało.
- Zerwałeś z nią, bo nie podobał ci się kolor jej bielizny? – spytał z niedowierzaniem. – Stary, nie gadaj, że to była jedna z tych Krukonek, które cały czas cię pouczają… - dodał i jego przyjaciel schował twarz w dłonie.
