Leżałem rozwalony na łóżku odpoczywając po męczącym treningu. Chciałem ciszy. Pieprzonej ciszy. Ale najwidoczniej nie było mi to dane.
Trzy… dwa… jeden… I wrota z piekieł otworzyły się z hukiem.
- Aominecchi! Musisz to zobaczyć!
Warknąłem coś w odpowiedzi i przewróciłem się na drugi bok.
- Ja? Musze? To ty musisz dać mi święty spokój! Jestem zmęczony, Kise - Nie musiałem na niego patrzeć, żeby wiedzieć jaką minę teraz miał na twarzy. Minę zbitego psa. Psa, którego olał właściciel. Zignorował, a potem zbeształ. Wiedziałem, że jeśli teraz nie poświęcę mu uwagi, to będzie chodził naburmuszony do końca tygodnia. A naburmuszony Kise oznaczał jedno… tygodniowy celibat. A tego nie byłem w stanie przeżyć. Szczególnie, że aktualnie mieszkałem z pewnym niesamowicie pociągającym modelem.
- Aominec…
Podniosłem się z łóżka i podszedłem do niego. Nadął policzki niby lekko rozzłoszczony, ale widziałem jak jego złote oczy radośnie błyszczą. Jak dziecku, któremu poświęcono trochę uwagi. Ehh…co ja z nim mam.
- Czego?
- Zobacz Aominecchi! – blondyn wskazał na ekran monitora - Zrobili shimeji z nami!
- Shime… co? – przeniosłem wzrok na laptopa i ujrzałem swoją miniaturkę biegającą między folderami – Tyyy, ale jaja. Zajebiste.
- A nie mówiłem?
Wokół ,,małego mnie" biegało kilkunastu słodkich Kise. Zaśmiałem się widząc, jak jeden z nich rozdwaja się, tworząc kolejne dwie postacie.
- Ty to się chyba lubisz rozmnażać… Co nie, Kise?
Blondyn strzelił buraka, a ja ochoczo chwyciłem za myszkę.
- A da się z nimi coś zrobić?
- Zależy co masz na myśli mówiąc ,,coś".
Znów się zaśmiałem.
- ,,Tego" nie da się z nimi zrobić.
- No to zróbmy ,,to" tutaj. - złapałem go w pasie, tym samym odciągając od komputera.
- Aomi... Aominecchi! Ao… - jęczał wyrywając się.
- Im bardziej się wyrywasz, tym bardziej mnie zachęcasz – znów się zaczerwienił, nagle milknąc i uspokajając się - Teraz pokaże Ci, czego te twoje miniaturki nie potrafią.
- Ale Aominecchi….
- Żadne ale… To będzie mój prezent dla ciebie - roześmiałem się. Kise spojrzał na mnie pytająco. - Walentynki są, debilu. Sprawię, że nigdy ich nie zapomnisz.
- Co masz na myśli, Aominecchi…?
- Nie będziesz mógł rano wstać. Kyhyhy.
