- Kocham cię, Harry
- Ja ciebie też.
Harry biegł przez błonia Hogwartu. Był przestraszony i smutny. Dookoła niego latały klątwy. Większość z nich była zielona. Biegł dalej.
- Kochanie?
- Tak, Najdroższy?
Musiał być szybki. Jeśli nie chciał, by wszyscy zostali zabici, musiał być szybki. Bardzo szybki. Upadł. Spojrzał za siebie i zobaczył co go zatrzymało. Chociaż może zamiast "co", lepsze byłoby " kto". Wstał i ponownie zaczął biec.
- Umm... Trochę się czegoś obawiam...
- Hej, co się stało? Dalej, Najdroższy, wyrzuć to z siebie
Harry zobaczył go. Jego oczy, bladą skórę i smukłe palce zaciśnięte na różdżce. I wtedy on zobaczył Harry'ego. Zaczęli kierować się w swoją stronę.
- To jest po prostu... Co... Co jeśli staniesz się moim wrogiem?
- To się nie zdarzy. Nigdy.
I wtedy nareszcie stanęli naprzeciwko siebie. Mógł zobaczyć te ukochane oczy, i te ręce, które pieściły go delikatnie nie tak dawno temu. Stali tam, jedynie wpatrując się w swoje oczy.
- Ale co jeśli, Tom?
Wtedy nagle oboje unieśli swoje różdżki. Czerwone oczy spotkały zielone poraz ostatni.
- Jeśli to się kiedyś stanie...zabij mnie.
- Avada Kedavra! - dało się słyszeć dwa głosy i jedno ciało upadło.
