Była noc, Hermiona razem z Ronem i Harry'm siedzieli w Trzech Miotłach i planowali imprezę urodzinową dla profesor McGonagall. Siedzieli tam może z 6 godzin, miało być wszystko co mogłobyć wykorzystane, każdy szczegół miałbyć dopracowany, nikt jednak nie wiedział ile ich profesorka kończy lat, to była zagadka, a ile wiedział tylko Dumbledore i Snape, oczywiście, stare, złote trio. Ale bardziej takie... Hogwarckie.
-..to zróbmy tak, profesor McGonagall wejdzie, porwie ją wielki..-Zaczął Ron przez co dostał kopa prosto w kostkę od Hermiony, przecież to było niedorzeczne! Najwidoczniej tylko ona potrafiła planować takie rzeczy bo Harry i Ron nie mięli do tego w ogólę głowy!
-Ron, czyśty oszalał! To ma być przyjęcie urodzinowe, a nie napad!-Warknęła Hermiona. Uwielbiała ich, ale do bystrzaków nie należeli. Ron oczywiście myślał, że będzie to zabawne. Jak zawsze.
-Za dużo naoglądałaś się filmów mugolskich..-Harry wybuchnął śmiechem przez co został zmiażdżony sporzeniem Hermiony, co jak co ale on uwielbiał jak jego przyjaciele się kłócili, ale tak bardziej na tle humorystycznym, Ron z Hermioną byli kiedyś parą ale nie, to był wielki nie wypał, nie pasowali do siebie. Od zawsze to wiedział, ona była inteligentną, chudą, ładną dziewczyną o wspaniałym charakterze, czyli tzw. "ideał" Dla wielu których znał, a on był o przeciętnym wyglądzie, średnio inteligentnym chłopakiem z super charakterem, ale i tak nie dopasowywali się pod wieloma względami. To było gdzieś w środku..
Kiedy skończyli już planować przyjęcie na jutro, zaczęli iść w swoim kierunku, Hermiona chciała się teleportować, ale doszła do wniosku, że się jeszcze przejdzie.
-Hermiona! A ty nie idziesz?.-Spytali chłopcy równocześnie.
-Nie! Idźcie! Ja się przejdę.-Odpowiedziała po czym wyszła z Trzech Mioteł i ruszyła w przeciwnym kierunku Hogwartu. Wyciągnęła jakąś zakurzoną książkę i oświetliła teren różdżką.
Widoki były wspaniałe, trzy razy lepsze niż nocą, zawsze chciała zobaczyć jak to wygląda ale nigdy nie miała okazji. Kiedy już się naoglądała ruszyła w kierunku Hogwartu, zatoczyła inaczej mówiąc wielkie koło, nagle na kogoś wpadła. No tak! Wszędzie by rozpoznała te czarne włosy!
-Profesor Snape? Pan krwawi! .- Zobaczyła mężczyznę, spostrzegła także, że cały bok ma rozcięty.
-Granger, spostrzegawcza jesteś! Gdybyś mnie nie poinformowała nigdy bym nie zauważył! A można wiedzieć co tu robisz sama nocą?.-Spytał, najpierw oczywiścię walnął jakimś złośliwym tekstem.
-Ja z Ronem i Harry'm planowaliśmy przyjęcie urodzinowe dla prof. McGonagall, powiedziałam, że się przejdę. A teraz może by się pan wybrał do Skrzydła Szpitalnego? Pani Pomfrey się panem zajmie.-Oznajmiła gryfonka, po czym poszła z nauczycielem w stronę Hogwartu.
-O nie ma mowy! Już raz mnie tam zawlókł Albus, po moim trupie, nie wytrzymam z tą nadopiekuńczą, zarozumiałom kobietą! -Warknął Snape, on wiedział czym to grozi, nigdy więcej nie pójdzie tam z własnej woli, po jego trupie!
-Ale i tak pan tam pójdzie. Chyba, że chce się pan wykrwawić, jednak ja bym wolała tę pierwszą opcję.-I na tym skończyła.
