A/N: Jakkolwiek ten fanfiction jest absurdalny to tylko komedia z romansem i dzieckiem w tle. Żadnych angstów, dużo fluffu i ojcowskiej, nieograniczonej miłości.

Jimin sam nie wiedział dlaczego się zgodził. Stał tam jak idiota gapiąc się na najprzystojniejszego mężczyznę na świecie, w dłoni dzierżył paczkę z przesyłką i kiwał głową na każde słowo, które padało z jego ust. Nie miało znaczenia to, że nawet nie słyszał o co chodzi, głośno włączony telewizor i kłótnia z mieszkania obok zagłuszały wszystko. Widok wąskich różanych warg, oczu w kolorze ciemnej kawy i włosów idealnie zaczesanych także go rozpraszał. W końcu był jeszcze młody, jego hormony buzowały jak to Taehyung mawiał: nic co ludzkie nie jest mi obce. Tak więc korzystał z młodości ile mógł. Widział seksownego mężczyznę i 10 na 10 przypadków lądował z nim w łóżku. Nie był dziwką, szanował się. Dbał o bezpieczeństwo, bez prezerwatyw nie wychodził z domu oraz nie obciągał nikomu. Nigdy też ich nie całował w usta, dla niego oznaczało to przywiązanie i choć Jungkook naśmiewał się z niego, dalej stosował się do swoich niepisanych zasad.

Przełykając ślinę dał mężczyźnie wepchnąć się do domu i zamknąć za sobą drzwi. Dopiero po chwili zorientował się, że drzwi właśnie zostały zakluczone i stał teraz w holu z małą dziewczynką.

Na to nie był przygotowany.

- Jesteś moją nową nianią? - bujała się na stopach z zaciekawioną miną.

Zdecydowanie...

- Ja.. nie. Ja mam tylko paczkę!

- Ale tatuś zamknął za tobą drzwi a ja nie mam klucza. Zostałeś więc ze mną.

- Musisz mieć gdzieś jakieś zapasowe. - rozglądał się zdenerwowany.

- Nie mam. - pokiwała przecząco głową podchodząc bliżej. - Jestem Soomin i mam siedem lat, a ty?

- Ten twój tatuś nie uczył cię, że nie rozmawia się z obcymi? - krok w tył nic nie dał, za nim znajdowała się drewniana tafla drzwi.

- Uczył, i Jin oppa też ale moja niania rozchorowała się. - wzruszyła ramionami unosząc głowę do góry. - Więc to ty musisz się mną zająć.

- To głupia pomyłka. Soomin, tak? Słuchaj, nie jestem żadną nianią ani opiekunką. Jestem dostawcą a twój tata zamówił paczkę i jestem. - pstryknął palcami, kucając. - Przykro mi ale nie mogę się tobą zająć. Pracuje.

- Nie, teraz jesteś ze mną a te drzwi są mocne. Nie wyważysz ich. Chodź, oprowadzę cię. - mocny uchwyt na nadgarstku zmusił go do wstania.

- To jest kuchnia. Tatuś nie umie gotować ale gdy ma wolne to zawsze coś tu robi. To jest salon. Mi się tam nie podoba ale tatuś tak lubi.

Na środku salonu stała czarna kanapa przed nią biały, puchaty dywan a pod ścianą komoda z telewizorem. Wysokie głośniki i wieża oraz regały z książkami i zdjęciami stały po obu jego bokach. Wszystko to było w odcieniach bieli i czerni oraz, w przypadku ścian - beżowe. Minimalizm pełną parą.

- Jest chłodno. - mruknął czując się źle w domu obcego, ale przystojnego, mężczyzny.

- Tak. - ucieszyła się ciągnąc go dalej. - A to mój pokoju.

Żółte ściany w kolorowe motylki przytłoczyły go. Ich skrzydełka mieniły się w promieniach słońca padających z dużych okien. Firanki także były w motylki, tym razem jednak białe. Łóżko w zupełnym nieładzie - pościel zmiętolona, poduszka na podłodze wraz z pluszowymi miśkami. Białe biurko pod ścianą i duża szafa. No i pełno zabawek w kolorowych, plastikowych pudłach. Różdżka z gwiazdą na końcu leżała na białym dywanie.

- Ładnie, no nie? Robili go dla mnie wszyscy koledzy tatusia.

- Taki.. Oryginalny? Siostrze mojego przyjaciela na pewno by się spodobał.

- Moim koleżanką też się podoba. Do pokoju tatusia nie możesz wejść.

- Nawet nie chcę. Jestem tu przez przypadek. Zajmę się tobą ale tylko ten jeden raz. - powiedział zrezygnowany odkładając kartonowe pudełko na komodę w holu.

Zdjął buty, cały czas pod czujnym spojrzeniem dziewczynki i szedł do salonu niepewnie. Soomin siedziała na dywanie i rozpakowywała ciastka. Usiadł więc naprzeciwko niej po turecku.

- Masz więc siedem lat? - zaczął rozmowę zastanawiając się czy jej ojciec nie uzna tego za pedofilstwo.

- Dokładnie tak. - podsunęła mu opakowanie z ciastkami czekoladowymi. - Powiedz mi coś o sobie. Jestem ciekawa.

- Jestem Jimin, na pewno jestem od ciebie starszy bo mam dwadzieścia jeden lat. To o czternaście więcej.

- Jestem dobra z matematyki.

- To fajnie, chyba. - chrupał powoli ciasteczko. - Ja byłem raczej słabym uczniem. Najlepszy byłem z włefu. No a dziś pracuję jako dostawca na poczcie. Ucz się więc pilnie, bo nauka to potęgi klucz. Czy coś.

- To fajna praca. Ja chcę być strażakiem albo policjantem.

- Dziewczynki zazwyczaj nimi nie są.

- Hopi oppa mówi, że mogę być kim tylko chce.

- I ma rację ale musisz przemyśleć swoją decyzję. To bardzo niebezpieczne zawody.

- I tak nimi zostanę.

- Ja zawsze chciałem być lekarzem ale studia medyczne są bardzo trudne. Taehyung mówi, że porywam się z motyką na słońce.

- To znaczy, że głupia osoba chce na przykład zostać naukowcem?

- W pewnym sensie tak. Jesteś naprawdę mądra.

- Dziękuję. Chcesz ze mną ułożyć puzzle? - jej cicha propozycja zdziwiła go.

- Stało się coś?

- Nie wiem czy lubisz się bawić. Tatuś zazwyczaj nie ma dla mnie czasu a jeśli ma akurat wolne to bardzo nie lubi puzzli.

- Och, twój tata musi być zapracowany. Nie martw się ja akurat lubię puzzle. - uśmiechnął się lekko.

- To wspaniale! Już cie lubię.

- Powiedz im, że nie mam na to czasu. Jak chcą podpisać ze mną umowę to niech sami się do mnie pofatygują. Mi na tym nie zależy.

- Dobrze, proszę pana.

- I poproszę czarną herbatę. Ten dzień nigdy się nie skończy. - westchnął siadając na fotelu.

Praca w dużej korporacji, zwłaszcza jako jej szef, bywała naprawdę ciężka. Wszelkie papiery musiał podpisywać właśnie on, latało więc za nim stado zniecierpliwionych sekretarzy z innych firm z kolejnymi pomysłami. Jego osobista sekretarka, znana powszechnie jako Jirin, była leniwą trzydziestolatką o osobowości piętnastolatki, dla której praca była raczej dodatkiem do życia. Jej biurko zawalone było buteleczkami lakieru do paznokci i cieni, maskar i szminek. Dokumenty leżały zawsze gdzieś z boku. Min, po mimo wielu skarg od innych pracowników, nie potrafił jej zwolnić. Okej, może i zachowywała się jak rozwydrzona nastolatka ale jedno trzeba jej było przyznać - potrafiła wszystko załatwić. Odkopać dokumenty sprzed czterech lat? Zrobione. Oprowadzić nie zapowiedzianą wycieczkę delegatów z Francji po firmie? Nie ma problemu. Załatwić modela na ostatnio chwilę? Nic prostszego. Była wręcz idealna do tej pracy - cięta, wyluzowana i gotowa do zrobienia wszystkiego aby firma nie podupadła. Min nie wiedział dlaczego taka jest, nawet nie chciał o tym myśleć, ważniejsze było to, że jego marka rozpoznawalna była na całym świecie.

- Czarna herbata raz. Pozwoliłam dosypać sobie dwie łyżeczki cukru. Wyglądasz na zmarnowanego.- biały kubek stanął przed nim a ciemny płyn zafalował.

- Dzięki. Nie uwierzysz jeśli powiem ci, że zostawiłem moją córkę zamkniętą w domu z całkowicie obcym facetem.

- Wiedziałam, że masz różne fetysze ale... serio?- uniosła brwi siadając na rogu biurka. - Ile ona ma lat? Sześć? Siedem? Mniejsza... Chyba muszę ci teraz powiedzieć, że jesteś najgorszym ojcem na tej planecie ale po twojej minie sądzę, że już o tym wiesz.

- Jestem okropny. Zupełnie nie mam dla niej czasu, po prostu chyba się do tego nie nadaje.

- Stany depresyjne ci się uaktywniły? O ile wiem nie dobijasz jeszcze do czterdziestki, więc to nie kryzys wieku średniego. Nie da się być dobrym rodzicem od tak.- wykonała bliżej niezidentyfikowany gest ręką. - Tego się uczy przez lata. Raz idzie lepiej, a raz gorzej. Spójrz na mnie, ja nie mam dzieci, wiem, że teraz bym nie podołała temu zadaniu. Ty zostałeś rzucony na głęboką wodę bez żadnego koła ratunkowego. Pamiętam jaki był tu zamęt cztery lata temu. Istny chaos, a ty i tak podjąłeś się tego wyzwania. To samo w sobie sprawia, że jesteś niesamowity. Ile to się słyszy tych opowieści o złych ojcach, którzy dla kariery porzucają dzieci.

- To i tak za mało.

- Zapewne tak. Miejmy tylko nadzieję, że to nie jest żaden pedofil.

- Wyglądał na młodego. - pokręcił głową odstawiając kubek na bok. Herbata była lurowata. - Był raczej zdziwiony moim zachowaniem. Zagubiony.

- Nie dziwie się. Zresztą jeśli coś złego by się działo, to Soomin zadzwoniłaby. Nie chcę też pokazywać ci jaki jesteś głupi ale ty też możesz do niej zadzwonić.- zaśmiała się widząc jego minę.- Głupek.

- Faktycznie. - wyciągnął z kieszeni marynarki smartfona i wybrał numer.

- Halo? Tatusiu to ty?

- Tak, to ja Soonmin. - odpowiedział z ulgą słysząc głos córki. - Wszystko w porządku?

- Tak! Jimin jest super! Ułożył ze mną puzzle a teraz robi mi naleśniki! Jest lepszy niż wszystkie nianie! - ekscytowała się dziewczynka.

- Jimin? - wyszeptała kobieta. - Seksowne imię.

- Na pewno dobrze się bawisz? Mógłbym z nim porozmawiać?

- Jasne, tatusiu. Nie martw się. Ty też musisz go poznać.

Przez chwilę w słuchawce było słychać szmery i odległy głos dziewczynki. Na chwile zapanowała cisza, Yoongi w napięciu stukał palcami o blat, aż nie usłyszał niepewnego głosu.

- Um.. dzień dobry?

- Z tej strony Min YoonGi, ojciec Soomin. Musisz mi wybaczyć moje zachowanie z rana, byłem naprawdę mocno spóźniony do pracy a dotychczasowa niania nagle zrezygnowała. Byłeś moją ostatnią deską ratunku. - wymamrotał na jednym wdechu.

- Ale nie jesteś pedofilem, no nie? - wtrąciła się Jirin.

- Nie, nie. Nie jestem! Znaczy się... nie zrobię nic pańskiej córce, choć nie powiem, bardzo nie podoba mi się ta sytuacja.

- To dobrze. Naprawdę źle się czuję z tą sytuacją i niech pan nie myśli, że nie martwię się o swoją córkę ale ta sytuacja wymagała ode mnie szybkich decyzji. Nie znam pana, więc liczę, że nic z mojego domu nie zniknie. Po za tym zapłacę panu i usprawiedliwię pana przed pracodawcą.

- Nic nie zniknie, obiecuję. Co do mojej pracy... już wyleciałem, więc niech się pan nie przejmuje. Zajmę się dziś Soomin tak długo jak będzie trzeba.

- Dziękuję bardzo, naprawdę dziękuję. Nie mam pojęcia, o które skończę dziś pracę ale potem wszystko jeszcze uzgodnimy.

- Dobrze.- w słuchawce zapanowała na chwilę cisza. Jirin wymieniła z Yoongi szybkie spojrzenie. - Przepraszam, muszę kończyć. Naleśniki mi się przypalają. Dowidzenia!

- Umie gotować. - zauważyła błyskotliwie kobieta. - Nie jest pedofilem, ma seksowne imię i głos, który świetnie by brzmiał wykrzykując twoje imię przez całą noc.

- Ty... co..ty

- No i właśnie wyrzucili go z pracy. Ja bym się z nim trochę zabawiła.

- Zamknij się.- wysyczał widząc jej rozbawione spojrzenie. - Ughr.. po prostu siedź cicho.

- Wybacz, ale to napięcie seksualne wokół ciebie jest zbyt widoczne. - cmoknęła teatralnie wstając z mebla. - Poszedłbyś do jakiegoś klubu czy coś, a nie...

- Błagam cię, zamknij się.

- Okej. W takim razie to ty zajmiesz się wysłannikami z konkurencyjnej firmy, którzy czekają w holu.

Gdy wychodziła z biura Yoongi miał ochotę rzucić w nią kubkiem. Zdecydowanie musi załatwić sobie nową sekretarkę.

Jung Hoseok starał się ogarnąć rzeczywistość. Barkiem przyciskał do ucha telefon, w którym słychać było znudzonego Namjoona. Ręce do łokci zanurzone miał w pianie i wodzie, w której mył naczynia. Szum wentylatorów zagłuszał jego własne myśli a jego chłopak nawijał dalej. Namjoon nie był najrozmowniejszą osobą na świecie, wolał raczej swoje uczucia przelewać na papier. Oczywiście, zdarzało się, że ucinał sobie godzinne konwersacje z Sugą czy nim samym ale to raczej w cztery oczy. Nie lubił rozmów przez telefon. Właściwie nie przepadał też za esemesami. Taki już był i właśnie za to kochał go Hoseok.

- Dzisiaj wracam kochanie. Mam dla ciebie prezent.

- Nie musiałeś mi nic kupować. - zaśmiał się lekko zakręcając kurek od kranu. - To żadna okazja.

- Dobrze wiesz, że lubię obdarowywać cię prezentami.

- Kiedyś na tym zbankrutujesz. Zadzwonisz do mnie gdy już wylądujesz? Nie chciałbym przywitać cię w rozciągniętej pidżamie.

- Jak dla mnie to okej. Dobrze, zadzwonię. Do zobaczenia kochanie.

- Pa, pa.

Pożegnał się z uśmiechem na ustach. Wytarł palce w wilgotny już ręcznik i wyłączył telefon.

Zegar wybił już szesnastą. Klientów wciąż przybywało a nogi Hoseoka odmawiały już posłuszeństwa. Jego praca jeszcze się nie skończyła ale dzięki swojemu wewnętrznemu urokowi udało mu się zbajerować szefową. Dzięki temu kończył już za nie całą godzinę i perspektywa ciepłego koca i miękkiej kanapy była bliżej niż na wyciągnięcie ręki. Wentylator wyłączył się na chwilę z przegrzania. W tym czasie jedna z kelnerek weszła do kuchni. Przedarła się przez labirynt blatów i kuchenek, przy których stali kucharze i podeszła do niego.

- Padam na twarz. - westchnęła stawiając stos talerzy na blacie.

- Masz mocno podkrążone oczy.- przyznał biorąc kolejny porcelanowy talerz.

- Och wielkie dzięki.- sarknęła. -Mniejsza, muszę wracać na salę. Miłego dnia czy coś.

Kiedy Hoseok został już sam przy zlewozmywaku nucąc pod nosem i myślami odpływając daleko przed siebie. Jeszcze tylko parę godzin i będzie mógł zatonąć na nowo w objęciach swojego chłopaka. O niczym więcej na ten moment nie marzył.