Czasem Stiles miał serdecznie dosyć swojego życia. Bo przecież, nawet, jeśli on i Derek byli wilkołakami, ich córka pół-jaszczurką, a syn zombie, to uważał, że należała im się odrobina normalności. Od czasu do czasu. Chociaż pół roku bez większych dziwactw!
I kiedy już wydawało się, że ich życie trochę się ustabilizowało, to oczywiście, musiał zachorować na… Coś bardzo dziwnego. Bekanie bańkami nie było jednak czymś normalnym.
— Chyba jestem chory, Derek.
— To znaczy…?
Nie musiał odpowiadać, bo właśnie mu się odbiło. Zielonymi bąbelkami. Derek zamarł, wpatrując się w powietrze.
— Um, Stiles? Chyba jesteś w ciąży.
Naprawdę, czy prosił o tak wiele?
